Latami wynosił książki. Wpadł, gdy w domu zrobił z nich bibliotekę
Aresztowano mężczyznę, który przez wiele lat systematycznie okradał włoskie biblioteki (głownie naukowe). W jego mieszkaniu odkryto ponad 1100 książek o wartości 80 tys. euro! Włoch tłumaczył, że kierowało nim marzenie o posiadaniu własnej biblioteki. 48-latek wciąż mieszka ze swoją starszą matką i żyje z jej emerytury.
W Wenecji aresztowano mężczyznę, który przez wiele lat systematycznie okradał okoliczne biblioteki. 48-latek wpadł, wynosząc w plecaku trzy książki z miejskiej biblioteki Mestre. Zawiadomiona przez tamtejszych bibliotekarzy policja przygotowała zasadzkę, po czym przeszukała jego mieszkanie. Nie spodziewała się jednak, że Włoch działał na taką skalę!
Przez lata mężczyzna zgromadził ponad 1100 tytułów, głównie naukowych i technicznych. Całość utrzymana była w idealnym stanie. Problem w tym, że wszystkie książki zostały skradzione z bibliotek w Padwie, Wenecji, Vicenzy i Mogliano (przeważnie uniwersyteckich). Policja szacuje, że woluminy mają wartość około 80 tysięcy euro (ponad 365 tys. zł). Złodziej układał książki nie tematycznie, a według ich "pochodzenia". Funkcjonariusze łatwo więc dowiedzieli się, skąd zostały skradzione.
Zobacz: Moment nieuwagi w Brazylii. Zuchwała kradzież z samochodu
Niesławny Włoch to niedoszły magister chemii stosowanej, zdał wszystkie egzaminy, ale nie napisał pracy magisterskiej. Przez moment pracował nawet jako asystent techniczny na uniwersytecie. Wciąż mieszka ze swoją starszą matką w weneckim miasteczku Dolo i do tej pory udawało mu się przeżyć głownie z jej emerytury.
- Mój syn wykonywał tylko dorywcze prace - tłumaczyła włoskim mediom kobieta - odkąd był dzieckiem, jedyną rzeczą, która naprawdę go interesuje, jest czytanie.
Gdyby nie sposób "nabycia", biblioteki Włocha pozazdrościć by mógł niejeden naukowiec. Jego zbiór obejmował książki naukowe, biografie i tomy historyczne, a także całe komplety encyklopedii. W dużej mierze są specjalistyczne tytuły, z których korzysta społeczność uniwersytecka.
- Chemia, matematyka, historia... podobały mi się także eseje Emilio Gentile o faszyzmie i te, w których Toni Negri podejmuje temat globalizacji - opowiadał dziennikarzowi z rozbrajającą szczerością złodziej.
Mówił również, że choć rozumiał, że kradzież jest zła, nie umiał się powstrzymać i nie robił tego, by zarobić.
- Jestem biedny, ale nie łajdak: nigdy bym ich nie sprzedał, bo bardzo kocham książki. Uwierz mi, po prostu chciałem się łudzić, że mogę zrealizować marzenie o posiadaniu własnej biblioteki - wyznał.
Jak wynika z wywiadu, którego udzielił "Corriere del Veneto" proceder trwał niemal 10 lat. Kiedy przyszły złodziej książek w Padwie znalazł czyjś plecak, a w nim wypożyczone lektury, postanowił zwrócić je do odpowiedniej biblioteki. Wtedy dowiedział się przypadkiem, że jego znalezisko pochodzi z kradzieży, a złodziej usunął zabezpieczenia... Poszedł w jego ślady.