Łamacz serc i morderca nauczycieli

Geniusz i bawidamek. Człowiek, który, będąc u szczytu swojej kariery łykał narkotyki niczym cukierki. Muzyk, któremu hołd oddał sam wielki John Lennon, całując czubki jego butów. Przystojniak, którego zarzucanie grzywą doprowadzało kobiety do omdlenia. Bogobojny zielonoświątkowiec, który zdecydował się poświęcić życie, grając "muzykę diabła". Chłopak z rasistowskiego Południa, który zakochał się w czarnych rytmach i potajemnie wślizgiwał do klubów przeznaczonych tylko i wyłącznie dla czarnoskórych klientów. Szaleniec, który o mały włos nie zostałby pastorem.

Prawdziwy król
Źródło zdjęć: © Eastnews

/ 10Prawdziwy król

Obraz
© Eastnews

Oddany syn, który co i rusz przyprawiał własną matkę o zawroty głowy swoim nieobyczajnym zachowaniem na scenie i poza nią. Miłośnik broni i cadillaców, który w kilkanaście lat rozbił więcej aut niż jest mieszkańców w jego rodzinnym miasteczku w Luizjanie. Można obdarzyć go całą gamą epitetów i tytułów, ale wystarczy jeden: absolutny król rock'n'rolla. Elvis Presley? Zapomnijcie, Elvis jest dla dzieci. Przed Państwem prawdziwy monarcha: Jerry Lee Levis, któremu Rick Bragg poświęcił książkę "Jerry'ego Lee Lewisa opowieść o własnym życiu" .

/ 10Wrzucony na głęboką wodę

Obraz
© Eastnews

Powiedzmy sobie wprost: człowiek, który wszedł w życie w taki sposób, był niemal skazany na szaleństwo i balansowanie na krawędzi. Jak wspomniałem wyżej, Jerry Lee pochodził z amerykańskiego Południa. Miejsca o dziwnej i trudnej historii, pełnego bogobojnych, ale i pełnych uprzedzeń obywateli. Ojciec muzyka, Elmo, wiedział, że przed jego synem trudna droga, dlatego zdecydował się na bardzo nietypowy "chrzest". Któregoś dnia mężczyzna zabrał trzyletniego syna na wycieczkę starą łódką.

W pewnym momencie Elmo wyrzucił Jerry'ego za burtę: "Woda zamknęła się nad jego głową" - pisze Rick Bragg, autor książki "Jerry’ego Lee Lewisa opowieść o własnym życiu" - "To nie było, jak się później dowiedział, okrucieństwo ze strony ojca; po prostu przyszła jego kolej. Nie było sensu czekać, aż dziecko podrośnie, bo wraz z nim rósł też jego lęk. A tak wrzucano na głęboką wodę i dziecko, i lęk". Trzeba przyznać, że nietypowe metody wychowawcze zdały egzamin. Jerry Lee już kilka lat później zyskał sobie miano nieustraszonego dziecka, dla którego przeskakiwanie po wagonach jadącego pociągu to zwyczajna popołudniowa zabawa.

/ 10Morderca nauczycieli

Obraz
© Getty Images

Pseudonim "Killer", który przylgnął do złotowłosego muzyka, nie dotyczył tylko faktu, że na scenie zwykle "nie brał jeńców". Jego geneza sięga jeszcze czasów szkolnych. Jerry Lee nie należał do wzorowych uczniów. Zamiast posłusznie maszerować do szkoły, zwykle zrywał się z lekcji, by łowić ryby lub po prostu napawać się słońcem Luizjany. Gdy natomiast zaszczycił już nauczycieli swą obecnością, oznaczało to kłopoty.Któregoś dnia podjął próbę... zabójstwa swojego nauczyciela.

Chłopak dowiedział się, że nie zda do kolejnej klasy: "Wychowawcy, czerwonemu na twarzy i mamroczącemu pod nosem, udało się wreszcie jako tako unieruchomić ucznia, ale wtedy właśnie Jerry Lee zobaczył powiewający tuż przed jego twarzą krawat nauczyciela. Chwycił za niego oburącz i pociągnął, ile miał siły w dłoniach. - Dusiłem go - mówi. - Wreszcie był mój! Zawisłem na tym krawacie i dusiłem go na śmierć". Walczący zostali rozdzieleni przez dwóch chłopców z drużyny futbolowej. Całość skończyła się całkiem łagodnie: Jerry Lee za próbę morderstwa został jedynie zawieszony w prawach ucznia na dwa tygodnie.

/ 10Mocz w butelce

Obraz
© Getty Images

Towarzystwo Lewisa nie należało do najbezpieczniejszych. Wiąże się to chociażby z jego zamiłowaniem do broni i, najogólniej mówiąc, strzelania z niej gdzie popadnie. W pewnym momencie swojej kariery muzyk wynajmował biuro, za ścianą którego znajdował się zakład dentystyczny. Pijany Jerry Lee ostrzelał ścianę, będąc przekonanym, że jest ona wystarczająco gruba. Kule przeszły jednak na wylot i zniszczyły dość drogą kolekcję protez, którą trzymał w swoim gabinecie stomatolog. Obrywało się również muzykom towarzyszącym gwieździe.

Podczas przygotowań do występu w Sydney, Lewis uznał, że musi udać się w ustronne miejsce. Do toalety było jednak zbyt daleko: "W desperacji chwycił stojącą w pobliżu butelkę z piwem, które wylał do śmieci, a z butelką poszedł w ciemniejszy kąt estrady i tam, odwrócony do wszystkich plecami, zrobił swoje. (...) Odstawił butelkę tam, gdzie wcześniej stała. Tyle że po chwili podszedł do niej jeden z muzyków, wielkie chłopisko, i pociągnął obfity łyk". Mężczyzna zadeklarował, że zabije osobę, którą to zrobiła. "- Też bym go zabił, stary! - odpowiedział mu Jerry Lee. - Ale spoko, znajdę gościa". Lewis wyszedł w kulisy, jak gdyby rzeczywiście chciał szukać winowajcy. Po chwili stwierdził: "To był facet z orkiestry dętej. Chyba saksofonista".

/ 10Prowokator z Luizjany

Obraz
© Getty Images

Wbrew zwyczajom, z którymi wielu z nas kojarzy się amerykańskie Południe, Jerry Lee nie był rasistą. Biali stanowili w jego rodzinnym Ferriday znaczną mniejszość, on sam był natomiast zafascynowany tradycją bluesa i gospel. Muzyk był jednak znakomitym prowokatorem, który nie mógł sobie odmówić, gdy pojawiła się okazja, aby nieco podrażnić publiczność. Gdy jego kariera zaczęła nabierać tempa, wystąpił na nowojorskim Harlemie.

Jak można się domyślać, wśród widzów zdecydowanie przeważali czarnoskórzy słuchacze: "Kiedy przywitał się z widownią, zorientował się, że całą salę wypełnia jedynie jego akcent z Luizjany. Podjął wówczas szaleńczą z pozoru decyzję: postanowił nie tylko nie ukrywać akcentu, lecz mocniej go wyeksponować - jak dumny kogut, który w sytuacji zagrożenia nie ucieka, ale zaczyna piać głośniej (...) Byłaby to ostatnia rzecz, którą w tych okolicznościach zrobiłby normalny człowiek, no ale normalny człowiek nie myśli przecież mózgiem Jerry'ego Lee (...) Na moment zapadła mrożąca krew w żyłach cisza". Ostatecznie zwyciężył jednak rock'n'roll. Gdy buchnął refren bodaj największego hitu Lewisa pt. "Great Balls of Fire", wiadomo było, że lody zostały przełamane: "(...) po chwili wszyscy już stali i tańczyli".

/ 10''Ciekawe, jak zagrasz po tym, Chuck''

Obraz
© Chuck Berry/Getty Images

Jerry Lee słynął z opętańczych koncertów, podczas których krzesał ze swojego pianina ogień, o którym nie śniło się gitarzystom elektrycznym. Czasem ów "ogień" należało traktować całkowicie dosłownie. Gdy muzyk, będąc już dość istotną figura ówczesnej muzyki rozrywkowej, zmuszony był występować przed Chuckiem Berrym, postanowił zaznaczyć swoją obecność w inny sposób.

Obdarzony ogromnym ego Lewis nie wyobrażał sobie, że to nie on jest główną gwiazdą wieczoru: "(...) zrobił coś, co przeszło do legendy: sięgnął do pudła fortepianu i wyciągnął z niego małą butelkę coli wypełnioną jakimś jasnym płynem. Była to benzyna, którą rozlał po pokrywie instrumentu, po czym zapalił i rzucił na nią zapałkę - fortepian stanął w płomieniach (...) Grał z głową praktycznie zanurzoną w płomieniach i dymie, aż do ostatniej nuty piosenki. Wówczas wstał i ruszył ku kulisom, gdzie na swoje wejście czekał Chuck Berry". Podobno Jerry Lee, schodząc ze sceny, rzucił do legendarnego muzyka: "Ciekawe, jak zagrasz po tym, Chuck".

/ 10Gwiazda wieczoru

Obraz
© Getty Images

To nie jedyna sytuacja, w której Jerry Lee wywalczył sobie siłą status gwiazdy wieczoru. Podczas jednego z występów miał występować przed Fatsem Domino, co niekoniecznie było w smak muzykowi. Jak pisze Bragg: "Problem polegał na tym, że kontrakt Fatsa gwarantował mu uprzywilejowaną pozycję pośród wszystkich występujących artystów, a jego menedżer wyciągał tę umowę co chwila z kieszeni i zasłaniał się nią niczym tarczą. Jerry Lee musiał zwyczajnie wystąpić przed Fatsem albo nie występować w ogóle. W tej sytuacji poddał się, co jedynie znaczyło, że zaraz dojdzie do czegoś strasznego". Tak tez się stało. Lewisowi udało się doprowadzić publiczność do spazmów.

Podczas koncertu walił bez opamiętania w klawisze wszystkimi możliwymi częściami ciała. Oszalała publiczność wkroczyła na scenę: "Niektórym z młodych ludzi udało się przedrzeć na proscenium, skąd mogli chwycić Jerry'ego Lee za nogę; chwytali więc, jakby chcieli rozedrzeć go na kawałki. (...) próbom tym położył kres dopiero sam pianista, zdejmując buty i rzucając nimi na oślep w napastników (...)". Zespół był zmuszony opuścić scenę bocznym wyjściem. Jako że około połowa widzów opuściła po występie Lewisa salę, Fats Domino musiał zagrać koncert przed osłupiałą, mocno przetrzebioną publicznością.

/ 10Wszystko zostaje w rodzinie

Obraz
© Jerry i Myra/Getty Images

Zawieranie małżeństw z bliskim kuzynostwem było w prowincjonalnych miasteczkach amerykańskiego Południa dość typowym obyczajem. Bragg wspomina, że mało który z mieszkańców Ferriday orientował się, jakie role i funkcje pełnią wobec siebie członkowie dużej familii Lewisów. Gdy Jerry Lee wspiął się już na szczyt, odżyły w nim rodzinne tradycje. Podjął decyzję o ślubie z kuzynką Myrą, która miała wówczas zaledwie... trzynaście lat (on sam był w tamtym momencie już prawie dwudziestodwulatkiem). Mimo faktu, że nie było to wówczas czymś specjalnie nietypowym, nie obyło się bez skandalu.

Brat Myry, J. W., postanowił, że weźmie "odwet" za swoją siostrę: "Ruszył samochodem z naładowanym pistoletem na siedzeniu, nie zważając na konsekwencje, w pogoń za Jerrym Lee (...) J.W. rzeczywiście przyjechał do Sun Records (wytwórnia, dla której nagrywał Lewis - przyp. MW), pytając, czy jest tam Jerry Lee. I rzeczywiście miał przy sobie pistolet". Obyło się bez strzelaniny. O stosunku muzyka do wszelkiej maści życiowych niebezpieczeństw, najlepiej świadczy jego komentarz: "- Nie uciekałem przed J.W. - mówi z uśmiechem. - No, może jechałem trochę szybciej niż zwykle, ale nie uciekałem. Powiedział, że mnie zastrzeli, ale widać było, że nic nie zrobi".

/ 10Pożegnanie z Elvisem

Obraz
© Elvis Presley/Getty Images

Ze wspomnianym we wstępie Presleyem łączyła Jerry'ego Lee Lewisa bardzo nietypowa relacja. Można by ją określić jako mieszaninę szczerej przyjaźni i rywalizacji. Pamiętajmy, że to właśnie Levis strącił Elvisa z rock'n'rollowego tronu. Warte przytoczenia są okoliczności, w jakich obaj muzycy spotkali się po raz ostatni. Jerry Lee (nie pierwszy i nie ostatni raz) znacznie przesadził z porcją zażywanych środków odurzających i spożytego alkoholu. Wówczas zadzwonił do niego Presley, który w tamtym czasie "ukrywał" się w swojej posiadłości Graceland, pogrążając się przy tym w nałogu i stopniowo zyskując na wadze.

Elvis chciał spotkać się ze starym przyjacielem. Kompletnie pijany Jerry Lee wsiadł do samochodu i ruszył w stronę domu wokalisty. Miał przy sobie pistolet, który dla żartu wręczył mu jeden z towarzyszy biesiady. Lewis dotarł do Graceland, jednak trudności z prowadzeniem pojazdu sprawiły, że staranował bramę posiadłości. Borykający się z problemami psychicznymi Presley postanowił wezwać policję, przekonany o tym, że stary przyjaciel przyjechał, aby go zamordować.

10 / 10Panteon rock'n'rolla

Obraz
© wyd. Czarne

Zarówno Jerry Lee, jak i Elvis, odebrali dość surowe, zielonoświątkowe wychowanie. Jednym z kluczowych pytań, jakie zadawali sobie obaj podczas trwania swojej kariery, brzmiało: "Czy można grać rock'n'rolla i zostać zbawionym?". Jak pisze Bragg, prawdopodobnie żaden z nich nie znalazł w trakcie życia satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie. Jerry Lee wspomina w książce, że jego aktualna żona Judith widziała Presleya kilka lat temu: "(...) zbliżała się w ulewie do otwieranych elektroniczne drzwi ich rancza i w strugach deszczu nad żelazną bramą dojrzała coś, co wyglądało na zjawę. Opisała ją Jerry'emu. Sądzą, że był to Elvis".

Bragg zastanawia się, co może znaczyć to wydarzenie: "A może Elvis przyszedł, by odpowiedzieć na zadane mu przed laty pytanie, które nurtowało ich obydwu: jaki los czeka po śmierci tych, którzy grają i śpiewają rock'n'rolla?". Póki co historia Jerry'ego Lee trwa nadal. O jego oczekiwaniach związanych z życiem pośmiertnym, świadczy najlepiej odpowiedź na pytanie Bragga dotyczące tego, kto usiądzie na tronie w panteonie muzyki rockowej. Lewis nie ma wątpliwości: on sam. Zaraz za nim jednak: Elvis.

Mateusz Witkowski/ksiazki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]