Kup sobie relikwię! Kościelny kult relikwii oraz handel szczątkami świętych
Kup sobie relikwię! Kościelny kult relikwii oraz handel szczątkami świętych
Kult relikwii jest równie stary jak Kościół.
Czy relikwię można kupić/sprzedać? Dlaczego rozmieszczone w licznych sanktuariach, a nawet w domach zwykłych wiernych (!), szczątki ciał świętych otacza się taką czcią? Dlaczego głowę uważa się za najważniejszą część ciała świętego? Jak wyglądał handel relikwiami? Kto zgromadził najbardziej imponującą kolekcję świętych szczątków? Czym są „relikwie, które mówią” oraz krwawiące relikwie? W jaki sposób można... umieścić sobie cząstkę świętego pod skórą? W jaki sposób odróżnić relikwie fałszywe od autentycznych? I czy w ogóle ma to dla wiernych znaczenie?
Na kolejnych stronach galerii odpowiadamy na te wszystkie intrygujące pytania. W fascynującej „Historii ciała”, której pierwszy tom ukazał się nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoria, a której niewielkie fragmenty cytujemy, Jacques Gelis szczegółowo przygląda się kultowi relikwii, cudownie zachowanym i pachnącym ciałom świętych oraz cudom eucharystycznym. O tym, co jeszcze znajdziecie na kartach niezwykle interesującej „Historii ciała” również piszemy dalej.
Kupno i wymiana relikwii
Począwszy od średniowiecza każde miejsce kultu troszczyło się o pozyskanie świętych relikwii przez kupno, wymianę lub donację. Wizytacje biskupie w XVI i XVII wieku dowodzą dużej skali takich transferów.
Dobrym przykładem wizytacje Francoisa d'Estainga, biskupa Rodez, przeprowadzone w 1524 roku i świadczące o jego wielkiej trosce o oszacowanie jakości posiadanych relikwii, o sporządzenie rejestru relikwiarzy i ocenę przywiązania wspólnot do ich świętych ciał.
W sumie, w czasie trwających pół roku wizytacji, biskup odwiedził dziesiątki miejsc kultu, w których spisano łącznie 628 relikwii. Średnio w jednym miejscu kultu znajdywały się 3-4 relikwie. „Najwięcej było ich w leprozoriach i klasztorach, co potwierdza znaczenie, jakie przywiązywano do ich właściwości leczniczych”.
Bezcenna głowa świętego
Oczywiście, nie wszystkie relikwie były warte tyle samo. Niektóre, na przykład te związane z Męką Chrystusa (krzyż, całun, ciernie), ceni się bardziej i uważa za szlachetniejsze, wyrażające głębszy sens. Inne, bardziej wątpliwe i budzące kontrowersje (Jacques Gelis wymienia przykłady pępka i napletka Chrystusa) Kościół – nie bez trudności – odrzuca.
„Z pokawałkowanych ciał świętych nie wszystko się więc zachowuje. Stopy nie zdarzają się często, podczas gdy nogi i ramiona niemal zawsze znajdują się w sanktuariach bogatych w relikwie. Choć nie występują pospolicie, żebra pojawiają się w niektórych inwentarzach z XVII i XVIII wieku” – pisze Gelis.
Lecz największą wartość ma relikwia w postaci głowy świętego. Dlaczego?
Głowa w relikwiarzu
„Głowa ma jakościową, jeśli nie ilościową przewagę nad wszystkimi innymi relikwiami. To relikwia najwspanialsza, nie do pomylenia z głową zwierzęcia, stanowiąca znak człowieczeństwa. To ona jest natchnieniem rozmyślań mistyków” – czytamy w „Historii ciała”. I dalej: „Głowa-relikwia mieści się nierzadko w popiersiu-relikwiarzu, często szablonowym, które jakoby pozwala zidentyfikować świętego”.
Zdarza się jednak, że czaszka nie znajduje się w takim popiersiu-relikwiarzu, w którym gromadzi się w takim wypadku różnego rodzaju święte kości. Gelis twierdzi zresztą, że dla pobożnego znaczenia nie ma to i tak znaczenia, gdyż najczęściej po prostu tego nie wie: „dla niego relikwia, jakakolwiek, wzmacnia sakralną moc obrazu, który ma przed oczami. I to jest najważniejsze”.
Palec świętego
Pierwszą lepszą relikwią nie jest także palec świętego, co Jacques Gelis uzasadnia tym, że w kulturze oralnej odgrywa ważną rolę (środek ekspresji), jak również odsyła nas do gestu zwiastowania.
„O ile relikwie palców nigdy nie były tak liczne, jak relikwie ramion, o tyle wielka jest rozmaitość świętych, których palce nabożnie przechowywano. Świętego Jakuba Większego w Mesynie, świętego Tomasza z Akwinu w Bolonii, świętego Tybaldda w Thann, świętego Dominika w Monachium, świętą Gertrudę w Bambergu, świętą Elżbietę w Heilbronnie, świętą Marię Magdalenę w Wenecji, świętą Małgorzatę w La Bénissons-Dieu, świętego Juliana w Le Mans i wielu innych czci się pod postacią relikwii jednego z ich palców” – wylicza autor książki.
„Od XII do XVI wieku te mało efektowne relikwie bywały upiększane przez złotników; często przetwarzane w klejnot, były pokazywane w srebrnej, bogato zdobionej srebrnej szkatułce w kształcie palca lub w kryształowej monstrancji”.
Boskie interwencje relikwii
Aby zapewnić sobie opiekę lub wyzdrowienie, wierni dotykali relikwii, całowali je, a w pewnych okolicznościach nawet nosili je przy sobie. Po groźnym wypadku stawiano szczątki świętego na ciele ciężko poszkodowanego, który miał dzięki takiej „boskiej” interwencji wrócić do zdrowia. W dni poświęcone danemu świętemu, gdy „ulicami miasteczka lub miasta szła procesja, wszyscy, którzy oczekiwali jego opieki, mogli ich dotknąć lub przejść pod relikwiarzem”.
Bardzo często podczas otwarcia grobów, przenoszenia lub wynoszenia relikwii świętego na ołtarzu Kościół organizuje wielkie ceremonie w uroczystej oprawie: „Chętnie nadaje się temu wydarzeniu charakter teatralny, który tak bardzo działa na umysły, że nawet kilkadziesiąt lat później ci, którzy w nim uczestniczyli, opowiadają z przejęciem, iż był to jeden z najważniejszych momentów ich życia”.
Prywatne relikwie w domach wiernych
Od tego – jak to trafnie określa w książce Jacques Gelis – „bardzo żywego martwego ciała” oczekiwano po prostu cudów. „Ten, kto dotyka kości świętego, ma udział w świętości i łasce, która w nich mieszka” – powiadał święty Bazyli.
Krążące z rąk do rąk „relikwie prywatne” wcale nie były rzadkością, wierni często nosili je przy sobie. Kres temu pomieszaniu praktyk i świętych obrzędów postanowiła w końcu położyć reformacja katolicka.
W 1619 roku postanowienia synodu w Limoges narzuciły przepisy zakazujące przechowywania relikwii w prywatnych domach, handlowania nimi i wyjmowania ich z relikwiarza w celu pokazania innym. Gelis twierdzi, że podporządkowywano się temu rozporządzeniu niechętnie, „niemal wszędzie nadal posługiwano się takimi relikwiami”, tyle że od tej pory praktyka ta „stała się godna potępienia i trzeba było się z nią ukrywać”.
Cząsteczki relikwii wszyte w... skórę wiernych
Z czasem szczątki świętych chroniono coraz bardziej przed bezpośrednim kontaktem z wiernymi, ale – w ramach rekompensaty – pozwalano na większą pobłażliwość w kwestii relikwii szat. Niekiedy zgadzano się nawet na „rozpraszanie relikwii”, których „mikroskopijne cząsteczki można umieścić w ciele pielgrzyma.
Przykładem tzw. „nacięcie świętego Huberta”, które przez wieki praktykowano w sanktuarium w Saint-Hubert d’Ardenne, a które miało zwalczać wściekliznę. Jak wyglądał ów „zabieg”?
„Chory, klęcząc, nastawiał czoło kapłanowi, który posługiwał się cienkim i wąskim skalpelem. Operator podnosił kawałek naskórka i robił maleńkie nacięcie; cienkimi nożyczkami oddzielał wtedy jedno włókno etoli, która należała do świętego, i wciskał je do kieszonki w naskórku, którą rozwierał za pomocą spłaszczonego dłutka w kształcie śrubokręta. Na ranę nakładał plaster, po czym wkładał na czoło chorego czarną opaskę z trzema tasiemkami – dwiema z boku i jedną pośrodku – które wiązano z tyłu głowy, żeby opatrunek dobrze się trzymał. Jeśli operacja miała przynieść pomyślny skutek, „nacięty” musiał odbyć nowennę; musiał codziennie się spowiadać i przystępować do komunii świętej, spać sam i „w pościeli białej i czystej”, pić „ze szklanki lub innego osobistego naczynia” i przestrzegać ścisłej diety” – pisze autor „Historii ciała”.
Wielcy kolekcjonerzy relikwii
Gelis pisze, że od końca XV wieku prowadzi się wręcz specjalną „politykę pozyskiwania” relikwii, której efektem są ogromne kolekcje szczątków świętych. Przykładowo elektor saski Fryderyk Mądry („wielki kolekcjoner w obliczu Boga”) w latach 1510-1510 stworzył w Wittenberdze kolekcję relikwii, która szybko zaczęła ściągać rzesze pielgrzymów.
„Sprowadzał je zewsząd, kupował, wymieniał, nie bacząc zbytnio na pocieszny, lub wręcz nieprawdopodobny charakter niektórych spośród nich: kawałki pieluszek Dzieciątka Jezus, spodnie świętego Józefa i kalesony świętego Franciszka, źdźbła słomy ze Żłóbka, włosy Matki Boskiej i krople jej mleka, ale także fragmenty rózeg i gwoździ z Męki Pańskiej… Jednym słowem, zgromadził 17 413 relikwii!”.
Nie tak liczna, ale nie mniej ambitna była kolekcja składająca się z ok. siedmiu tysięcy relikwii, którą zebrano w Escurialu, „rozległym pałacu-relikwiarzu zbudowanym na chwałę świętego Wawrzyńca, gdzie hiszpańscy monarchowie usiłowali umocnić polityczno-religijne podstawy swego państwa”.
Handel prawdziwymi i fałszywymi relikwiami
Jak nietrudno odgadnąć, otaczane czcią relikwie świętych pomnażają sławę, a co za tym idzie także dochody sanktuarium. „Cały handel relikwiami, skądinąd często fałszywymi, gorszy tych, którzy odrzucają te niebezpieczne nieporządki, te rażące nadużycia zaufania” – czytamy w „Historii ciała”.
Od pewnego momentu daje się zaobserwować krytykę adorowania relikwii: „Pobieranie szczątków stało się godne potępienia z dwóch powodów: kult relikwii był sprzeczny z nadzieją zbawienia, gdyż naruszając kości, można było uniemożliwić zmartwychwstanie ciał; a kiedy już relikwie uległy rozproszeniu, zawsze możliwe były nadużycia.
Jako dowód przytaczano mnożenie się tych samych relikwii danego świętego w różnych miejscach: czaszki świętego Jana Chrzciciela, szczątków świętego Piotra i świętego Pawła, o których niektórzy złośliwie powiadali, że ich „ciała są w Rzymie, a kości wszędzie”… A poza tym były te wszystkie anonimowe szczątki, które pobierano z grobów i mówiono potem, że należały do świętych!”.
"Relikwie, które mówią"
„Kiedy wymaga tego interes wspólnoty, cielesne relikwie mogą same zwracać na siebie uwagę wiernych. Język świętych stanowi dobry przykład owych relikwii, „które mówią”. […] I tak, po śmierci Joanny de Chantal odjęto jej język, który umieszczono w miedzianym relikwiarzu. W klasztorze Nawiedzenia w Awinionie, któremu go powierzono, uważano go za „najcenniejszą z jej relikwii zaraz po sercu”, ponieważ „mówiła tyle godnych podziwu rzeczy”. Toteż każdego roku w Boże Ciało święty język wystawiano przez osiem dni w kaplicy, gdzie adorowali go wierni, którym kapelan pozwalał go całować.
Inny język, Jana Nepomucena, także cieszył się w XVII wieku wielką sławą, którą zawdzięczał nie znakomitości wygłoszonych kazań, ale milczeniu, które święty sobie nakazał, gdy monarcha zażądał odeń zdradzenia tajemnicy spowiedzi. Tego rodzaju relikwia zawsze pozostaje w związku z jakimś epizodem z życia świętego”.
Relikwie, które krwawią
„Relikwie zwracają też na siebie uwagę spektakularnymi zjawiskami, a zwłaszcza krwawieniem. Nie brakuje opowieści, które z podziwem omawiają przykłady ciał, które wołają o pomszczenie „gwałtownej śmierci, którą niesprawiedliwie im zadano”. Lecz poza ciałami zwyczajnych wiernych, które krwawiąc, oskarżają winnych zabójstwa, są jeszcze inne, ciała świętych, które mogą się objawić dopiero po długim czasie – na przykład wtedy, kiedy ktoś zamierza zamachnąć się na nie żelazem, gdy odkryto je w stanie niezepsutym.
Czterdzieści lat po jego śmierci zamierzają pobrać obie ręce Mikołaja z Tolentino; odejmują je od ciała zgodnie z zasadami sztuki, kiedy ku powszechnemu zadziwieniu ze zwłok wypływa duża ilość krwi, „jak gdyby były one żywe”. W ten sposób ciało nie tylko wydaje się żywe, lecz jako takie też się zachowuje, skoro krwawi po nacięciu.
W roku 1647 obie ręce świętego Mikołaja, przechowywane w jednym z kościołów w Tolentino, zaczęły nagle broczyć krwią „jeszcze ciepłą i ciemnoczerwoną w takiej obfitości, że ta, którą zebrano, ważyła aż trzy uncje”.
Cudownie zachowane, niezepsute ciała świętych
„Niezepsute ciała uchodzą za cudowne, ponieważ zdają się stanowić wyzwanie dla wszystkich praw naturalnych; czas wydaje się nie mieć na nie wpływu; zastygły niejako w wieczności, podczas gdy zdrowy rozsądek podpowiada, że rozkład ciała powinien się zacząć wkrótce po śmierci.Hagiografowie podkreślają więc cudowny stan zachowania, miodowy kolor skóry, świeżość członków i piękno rysów twarzy.
Jeśli rzeczywiście może sprawiać wrażenie, że nie ulega śmierci-unicestwieniu, święte ciało potrafi też wykazywać inne odwrócenie, dotyczące zapachu. Teksty żywotów świętych często wspominają o „nadprzyrodzonej woni”, „wonnych zapachach”, „mistycznym bukiecie”, które chętnie przypisuje się pobożnemu praktykowaniu ascetyzmu i cnót, ale które mogą wynikać z praktyk balsamowania ciał.
Dla wiernych nie ulega wątpliwości, że dobry zapach jest niejako „widomym znakiem wybrania najbardziej pobożnych ludzi”. „Umrzeć w zapachu świętości” to przywilej wielkich dusz, tych, które powinno się naśladować”. „Kiedy otwarto trumnę, w której było ciało okrytego chwałą świętego Szczepana, ziemia zadrżała i słodki zapach wydobył się z tego świętego ciała, który napełnił wszystkich obecnych taką wonią, iż każdy myślał, że jest w raju” – pisał w 1667 jezuita relacjonujący odnalezienie ciała świętego Szczepana.
Ciało świętego - zbiornik sacrum
„Odkąd taki kult [relikwii] zyskał akceptację, ukształtował się zwyczaj budowania sanktuariów wokół grobów świętych. A kiedy dana wspólnota nie miała możliwości wyłonienia z siebie takiego ciała, kamień w ołtarzu, na którym dokonywała się ofiara mszy świętej, musiał obowiązkowo zawierać cząstkę relikwii, o którą trzeba było się nabożnie wystarać” – pisze Jacques Gelis, jeden z autorów fascynującej „Historii ciała”.
Gelis podkreśla, że ciało świętego jest swoistym zbiornikiem sacrum, ciałem-relikwią, obiektem nabożeństwa i powrotu do źródeł, a relikwie i zawierające je relikwiarze stanowią zasadnicze spoiwo religijnej społeczności.
Szczątki świętego źródłem życia?
Ciało świętego, którego szczątki otacza się czcią w oczach wiernych nie jest martwe. Wręcz przeciwnie – jest źródłem życia: „I nie brakuje znaków, które przyznają im rację: ciała cudownie zachowane od gnicia i wydzielające wyborny „zapach świętości”; ciała, które – co za cud – mimo że pogrzebane dawno temu, zaczynają krwawić, kiedy skalpel chirurga naruszy ich tkanki”.
Ciało świętego jest „żywe” także wtedy, gdy czas dokonał swego dzieła: „Z bezcennych kości zebranych w szkatułce emanuje siła, z której wierni chcą czerpać pożytek”.
Najpopularniejsi święci
90 proc. ówczesnych relikwii to relikwie ciał (pozostała część to np. relikwie szat świętych), ale trudno dzisiaj określić, o jakie części ciała dokładnie chodzi. Jak czytamy w „Historii ciała”:
„Z tej ogólnej sumy nieco mniej niż jedna trzecia (30 proc.) należy do postaci z Nowego Testamentu. Święty Piotr i święty Jan Chrzciciel wyprzedzają Szczepana i Bartłomieja; kobiety reprezentuje przede wszystkim Matka Boska, co nie dziwi, a potem Magdalena i Anna; hierarchia ta lokalnie zbieżna jest z częstością występowania imion”.
Z konieczności, tj. z braku „właściwych” szczątków, na relikwiach patrona danego kościoła konsekrowany był tylko co czwarty kościół. Pozostałe konsekrowano na relikwiach innych świętych, z których dużą „popularnością” cieszyli się m.in. następujący święci: Błażej, Wawrzyniec, Marcin, Sebastian i Roch. Popularność właśnie tych świętych świadczy zdaniem Gelisa o tym, że „wierni pokładają ufność przede wszystkim w świętych terapeutach, którzy przynoszą ulgę w codziennych chorobach”.
Dzielenie świętego ciała
„Większość tych relikwii jest cząstkowa. Zazwyczaj tylko sanktuaria, do których przybywają pielgrzymi, przechowują całe ciała” – czytamy dalej w „Historii ciała”.
Jacques Gelis zastanawia się także nad faktem, że „dzielenie świętego ciała na kawałki nie mąci religijnego sumienia”: „Pokawałkowanie nawet pomnaża dobrodziejstwa relikwii, skoro każda cząstka zachowuje pierwotną moc sakralną – tutaj część warta jest tyle samo, ile całość. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie rozpraszaniu szczątków, a nawet szkoda byłoby ich pozbawiać innych wiernych”.
„Kult relikwii opiera się bowiem na możliwości przenoszenia sakralności ze świętego ciała na człowieka pobożnego. Tak jak od drożdży rośnie ciasto, które da pożywny chleb, cząstka relikwii zapładnia wspólnoty i ludzi, leczy ich i zbawia”.
Problem autentyczności relikwii
Co ciekawe, nierzadko ważniejsze od tego, czy relikwia jest „pewnego pochodzenia”, było udowodnienie, czy już wcześniej odgrywała rolę kultową. Dowodem autentyczności relikwii była więc często jej, by tak rzec, wartość użytkowa.
Z jednej strony – trwał spór o zasadność kultu relikwii, jak również czerpania zysków z ich adorowania oraz sposobów określania ich autentyczności. Z drugiej – dyskusje te nie wpłynęły zupełnie na mniejszą popularność tej formy kultu świętych.
„Jeżeli Włochy były niewątpliwie głównym klientem tej nabożnej przedsiębiorczości, to nie wydaje się, aby Francja pozostawała w tyle. Tak bardzo ucierpiała ona od heretyckich profanacji, że musiała zadbać o ponowną sakralizację wielu miejsc kultu. Katolickie kantony Helwecji oraz sanktuaria nadreńskich i południowych Niemiec także były wielkimi nabywcami [relikwii]” – pisze Gelis.
"Pobożne kradzieże"
„Ponieważ ciała z katakumb nie dają pełnej gwarancji autentyczności, woli się od nich świętych współczesnych. Zabiegi niekiedy zaczynają się jeszcze z życia świętego: służący Franciszka Salezego gromadzi więc stare ubrania swego pana, przewidując, że pewnego dnia staną się relikwiami; szczególnie troskliwie przechowuje obcinane mu włosy i gromadzi zaschłą krew, którą zbiera po każdym puszczaniu krwi świętemu mężowi” – czytamy w podrozdziale pt. „Ciało pokawałkowane”.
Gelis opisuje także szokujące przypadki „pobożnych kradzieży”, tj. okradania zwłok osób, które zmarły w aurze świętości: „tłoczący się wokół ciała tłum odrywa włosy, kawałki odzieży. Największe postacie nie unikają takich interesownych zawłaszczeń”. Gelis szczegółowo opisuje szczegółowo tego rodzaju zamachy na ciało świętej na przykładzie Teresy z Avila.
O książce
„Historia ciała”, monumentalne i ze wszech miar intrygujące dzieło francuskich historyków, pokazuje, w jaki sposób ciało staje się przedmiotem historii.
Wystarczy wspomnieć, że fragmenty dotyczące kultu relikwii to zaledwie jeden z podrozdziałów obszernego rozdziału książki pt. "Ciało, Kościół i sacrum". Autorzy tomu nie pomijają żadnej sfery: mówią o religii, medycynie, seksualności, sztuce i innych dziedzinach życia. Ewolucję wyobrażeń ciała w kolejnych stuleciach ukazują w perspektywie „konkretnego” człowieka danej epoki. W rozważaniach tych daje się już przeczuć ciało naszych czasów.
Uwadze autorów nie umyka żaden krzyk, szmer, milczenie ani gest, który może powiedzieć coś o kondycji człowieka. Ciało ukazane zostaje we wszelkich możliwych stanach: w cierpieniu, pragnieniu, marzeniu, w relacji do innych ciał. Także, jak chciał Foucault, w relacji do samego siebie.
_****Oprac. Grzegorz Wysocki_**Oprac. Grzegorz Wysocki**