Książka, która ukazuje się nakładem oficyny Nowy Świat, składa się z kilkudziesięciu krótkich, intensywnych obrazów prozatorskich, czasem bliskich reportażowi. Oszczędnym stylem zapisał je Rafał Wojasiński (ur. 1974), powieściopisarz i dramaturg. Razem z Nowickim mówi, że kto nie potrafi pogodzić się ze śmiercią, nie umiłował życia.
Jeden z tekstów opowiada o ostatnichostatnich dniach ojca aktora. Umierał na gruźlicę. Miał zaledwie 38 lat. Do ścian sutereny, gdzie mieszkała wtedy rodzina, koledzy przybili sosnowe gałęzie. Słyszeli, że sanatoria dla gruźlików buduje się w sosnowych lasach. Ojca leczono psim smalcem. Kiedy odszedł, we wsi nie został ani jeden pies.
Nowicki przywołuje odwiedziny na cmentarzu. Razem z matką poszedł na grób ojca. Kobieta oświadczyła, że wszystko już załatwiła.
„Tu leży ojciec, tu będę leżała ja, a tu będziesz leżał ty” – oświadczyła. „Przecież to bez sensu – odparł syn.
Jak doszło do współpracy aktora z Wojasińskim ?
– Kilka lat temu kolega przyniósł mi Złodzieja ryb – wspomina aktor. – Po przeczytaniu książki wpadłem w cielęcy zachwyt. Miałem do czynienia nie z literaturą, a ze światem zapełnionym przez ludzi, pośród których chciałbym żyć. Rafał pochodzi z Kujaw, z tych stron co ja. Poczułem się jak w domu.
Nowicki zadzwonił do Wojasińskiego po roku.
Więcej w aktualnym wydaniu „Rzeczpospolitej”.