MEN nie dopuszcza podręcznika To lubię, bo nie ma w nim Polski - zapachu dojrzewających zbóż, krów na pastwiskach, rolników orzących pole i towarzyszących im wron. Są za to smoki (bardzo dużo smoków). O sprawie pisze „Gazeta Wyborcza”.
To lubię to seria podręczników do polskiego od IV klasy podstawówki do liceum. W szkołach jest już od 15 lat, autorzy postanowili więc ją uaktualnić. Posłali do MEN wersję dla V klasy. Od kwietnia 2007 r. czekają na zgodę. Bezskutecznie.
Może książka jest niedobra?
- To najlepszy z podręczników do polskiego - zapewnia prof. Barbara Chrząstowska, redaktor naczelna „Polonistyki”, która sama jest autorką konkurencyjnej książki dla licealistów.
- Nie prowadzi nauczyciela po sznurku, nie preparuje czytanek, tylko każe uczniom korzystać z literatury, kształtuje spojrzenie krytyczne, uczy swobody wypowiedzi. A każdy tekst wychodzi od tego, co jest uczniowi bliskie – mówi Barbara Maria Płodzień, polonistka z rzeszowskiej podstawówki, pracuje z To lubię od 12 lat.
O dopuszczaniu podręczników decyduje w MEN Teresa Izworska, katechetka i działaczka Stowarzyszenia Rodzin Katolickich z Wrocławia zatrudniona przez Romana Giertycha. Wydawcy mówią o niej cenzor.
Już raz nie dopuściła nowego podręcznika do historii, bo jedna z recenzentek - Małgorzata Żaryn (żona szefa pionu edukacji IPN) - nakazała usunąć treści o zajęciu przez Polskę Zaolzia jako nie do końca pożądane. To również Izworska blokowała podręcznik biologii, bo nie chcieli dopisać, że wkładka domaciczna działa wczesnoporonnie, i podręcznik do angielskiego, bo były tam lekcje o Halloween, które nie przystają do naszej tradycji.
W przypadku To lubię Izworska kierowała się recenzją prof. Krystyny Waszak. Językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego uznała bowiem, że To lubię jest nie dość patriotyczne i zawiera propagandowe treści ekologiczne.