Krzyk sowy

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

W końcu zobaczył ciemny dom z białymi okiennicami po lewej stronie, co oznaczało, że do miejsca, gdzie zwykle zostawiał samochód, pozostało niecałe pięćdziesiąt metrów. Zwolnił i przygasił reflektory. Jechał na światłach postojowych. Pokonał jeszcze niecałe dziesięć metrów i zahamował. Wysiadł, a potem sięgnął po latarkę, schowaną w kieszeni na drzwiczkach. Od czasu do czasu oświetlał nią szosę, głównie wtedy, gdy musiał zejść na pobocze, bo mijał go jakiś samochód, choć niewiele widział samochodów, odkąd zaczął tu przyjeżdżać.

W bocznym oknie od frontu paliło się światło, podobnie w salonie i z tyłu domu, w kuchni. Robert szedł wolno i nawet teraz brał pod uwagę, że mógłby zawrócić i odejść, ale wiedział, że tego nie zrobi. Z domu dobiegała cicho grająca muzyka klasyczna - nie był to Schubert, który jako pierwszy przyszedł mu do głowy. Pomyślał, że to któraś z symfonii Schumanna. Szybko minął oświetlone okno salonu, obszedł tablicę do koszykówki, a potem skierował się ku niewielkim drzewom rosnącym na tyłach domu. Ledwie do nich doszedł, gdy otworzyły się drzwi od kuchni i na drewnianej podłodze werandy rozległy się kroki. Rozpoznał chód dziewczyny. Skręciła w stronę tablicy do koszykówki. Niosła wielki kosz. Biały szalik powiewał za nią na wietrze. Postawiła kosz i dopiero wtedy Robert się domyślił, że miała zamiar spalić śmieci w drucianym pojemniku stojącym trochę dalej po lewej stronie podjazdu. Z powodu wiatru podpalenie papieru zajęło jej prawie całą minutę. A potem ogień rozgorzał, oświetlając jej twarz. Stała przodem do
niego i patrzyła w dół na płomienie. Dzieliło ich niecałe dziesięć metrów. Po chwili podniosła kosz i wsypała do ognia resztę zawartości. Płomienie strzeliły tak wysoko, że musiała cofnąć się o krok. Nadal jednak wpatrywała się w ogień, nieobecna i zafascynowana jednocześnie. Ten wyraz jej twarzy Robert widział wielokrotnie, kiedy przerywała jakieś zajęcie w kuchni.

Nagle podniosła wzrok i popatrzyła wprost na niego. Rozchyliła usta i upuściła kosz. Zamarła.

W odruchowym geście przeprosin i swoistego poddania się Robert rozłożył ramiona.

- Dobry wieczór - przywitał się.

- Dziewczyna zachłysnęła się powietrzem i wydawała się gotowa do ucieczki, ale nie ruszyła się z miejsca.

Robert zrobił krok w jej stronę.

- Nazywam się Robert Forester - powiedział niczym automat, jasno i wyraźnie.

- Jesteś sąsiadem?

- Niezupełnie. Mieszkam w Langley. - Robert czuł, że musi zdać się na jej łaskę, a jeśli ona mu jej nie okaże, to znajdzie się tarapatach. - Nie chciałem cię przestraszyć - mówił dalej, nadal trzymając ramiona trochę odsunięte od ciała. - Czy chcesz wrócić do domu?

Dziewczyna nie poruszyła się. Najwyraźniej usiłowała zapamiętać jego twarz, ale ogień przygasł. Pomiędzy nimi gęstniała ciemność. A Robert nie stał już w świetle padającym z kuchennego okna.

- Proszę tam zostać - odezwała się.

- Dobrze.

Zostawiwszy za sobą kosz szła powoli, nie spuszczając oczu z Roberta. A on z kolei, żeby mogła go widzieć, ruszył do przodu i minął róg domu. Dziewczyna przystanęła na niewielkim ganku z ręką na gałce u drzwi.

- Mówiłeś, że jak się nazywasz?

- Robert Forester. Domyślam się, że chcesz wezwać policję.

Zagryzła dolną wargę.

- Byłeś tu już wcześniej, prawda?

- Tak.

Gałka zaskrzypiała w jej dłoni, ale dziewczyna nie otworzyła drzwi.

- Przypuszczam, że chcesz wezwać policję. Śmiało, proszę dzwonić. - Przesunął się, stanął w słabym świetle padającym przez boczne okno kuchni i spokojnie patrzył na dziewczynę. Wszystko pasowało, pomyślał - pozwolił się zobaczyć tej nocy, kiedy poprzysiągł sobie, że więcej tu nie przyjedzie, stał w świetle płomieni, podczas gdy mógł z łatwością cofnąć się w mrok po drugiej stronie domu, a potem obiecał dziewczynie, że zaczeka na policję.

- Nie chcę wzywać policji - powiedziała dziewczyna łagodnie i szczerze; wiele razy widział, jak mówiła w ten sposób, ale nigdy nie słyszał. - Nie chcę też jednak, żeby koło mojego domu kręcił się podglądacz. Gdybym tylko zdobyła pewność, że nigdy więcej nie będziesz mnie niepokoił...

- Tego możesz być pewna. - Robert uśmiechnął się nieznacznie. Ucieszył się, że może jej coś obiecać. - Bardzo przepraszam, jeśli wcześniej cię nastraszyłem. Naprawdę bardzo przepraszam. Ja... - Urwał tę niezaplanowaną wypowiedź..

Dziewczyna zadrżała na zimnie. Nie odrywała wzroku od jego twarzy, ale w jej oczach nie widać było strachu, jedynie skupienie i dociekliwość.

- Co takiego miałeś zamiar powiedzieć?

- Ja... chciałbym przeprosić. Lubię... lubię patrzeć na ciebie, kiedy jesteś w kuchni. Gotujesz. Wieszasz zasłonki. Nie usiłuję się z niczego tłumaczyć. Nie potrafiłbym. Nie chcę jednak, żebyś się bała. Nie jestem przestępcą. Czułem się samotnie, byłem w depresji i patrzyłem na dziewczynę w kuchni. Rozumiesz? - Kto by zrozumiał? Zęby mu zadzwoniły. Ciało oblał zimny pot. - Nie oczekuję, że to zrozumiesz. Nie spodziewam się też, że mnie jakoś usprawiedliwisz. Próbuję po prostu to wytłumaczyć i nie umiem. Jestem pewny, że mi się nie uda, bo sam nie bardzo wiem, dlaczego to robiłem. Nie znam prawdziwych powodów. - Zwilżył zziębnięte wargi. Dziewczyna mogła go teraz upokorzyć. Nigdy już nie będzie mógł o niej pomyśleć, nie przypominając sobie, że go poznała i brzydziła się nim. - Może powinnaś wejść do domu. Jest tak zimno.

- Pada śnieg - odpowiedziała z zaskoczeniem w głosie.

Robert szybko obrócił głowę w stronę podjazdu, dostrzegł maleńkie płatki spadające z nieba i uśmiech rozciągnął mu usta. Śnieg wydał mu się absurdalny, a wspominanie o nim w tej chwili jeszcze bardziej pozbawione sensu.

- Dobranoc, panno Thierolf. Żegnam.

- Proszę zaczekać.

Odwrócił się do niej.

Stała przodem do niego, ale nie trzymała już ręki na gałce.

- Jeśli jesteś w depresji... moim zdaniem nie powinieneś wpadać w większą depresję z powodu... z mojego powodu...

Zrozumiał.

- Dziękuję.

- Depresje potrafią być okropne. Są jak choroba. Mogą doprowadzić ludzi do szaleństwa.

Nie bardzo wiedział, co na to odpowiedzieć.

- Mam jedynie nadzieję, że nie popadłeś w zbyt głęboką depresję - dodała.

- Ja z kolei mam nadzieję, że nigdy nie byłaś w depresji - powiedział, jakby wypowiadał życzenie. Zupełnie niepotrzebne życzenie, pomyślał.

- Och, byłam. Trzy lata temu. Ale później już nie, dzięki Bogu.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
MOŻE JESZCZE JEDEN ARTYKUŁ? ZOBACZ CO POLECAMY 🌟