Trwa ładowanie...
fragment
27-03-2014 10:10

Krótko mówiąc

Krótko mówiącŹródło: Inne
d4ib6nv
d4ib6nv

ŚMIERĆ MÓWI Był w Bagdadzie kupiec, który wysłał służącego na rynek po prowianty, a ten po chwili wrócił, blady i drżący, i powiedział: "Panie, kiedy byłem na rynku, w tłumie szturchnęła mnie kobieta, a gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że to śmierć mnie szturchnęła. Popatrzyła na mnie i pogroziła mi. Pożycz mi twego konia, odjadę na nim daleko od tego miasta i uniknę mego losu. Pojadę do Samary, a tam śmierć mnie nie znajdzie".

Kupiec pożyczył słudze konia, a ten go dosiadł, wbił mu w boki ostrogi i pomknęli jak wiatr. Później kupiec wybrał się na rynek i zobaczył mnie w tłumie, więc podszedł do mnie i zapytał:

"Dlaczego pogroziłaś mojemu słudze, kiedy go widziałaś dziś rano?".

"Ja mu nie groziłam - odparłam - ja się tylko zdziwiłam. Byłam zdumiona, widząc go w Bagdadzie, bo dzisiejszej nocy mam z nim spotkanie w Samarze. ###Biegły - Świetne uderzenie - rzekł Toby, patrząc, jak piłeczka przeciwnika szybuje w powietrzu. - Dwieście trzydzieści albo nawet dwieście pięćdziesiąt jardów jak nic. Przysłonił ręką oczy od słońca i obserwował, jak piłka, podskakując, toczy się środkiem toru.
- Dziękuję - rzekł Harry.
- Co dzisiaj miałeś na śniadanie? - zapytał Toby, kiedy piłka znieruchomiała.
- Sprzeczkę z żoną - brzmiała odpowiedź. - Chciała, żebym z nią poszedł na zakupy. Pewno bym się skusił na ożenek, gdybym dzięki temu mógł tak dobrze jak ty grać w golfa - zauważył Toby, przymierzając się do uderzenia. - Cholera! - zaklął po chwili, patrząc, jak piłka daje nura w gęste zarośla nie dalej jak sto jardów od miejsca, w którym stał.

Toby'emu nie powiodło się lepiej na drugiej połowie toru i gdy wracali tuż przed lunchem do budynku klubowego, pogroził partnerowi:
- Odegram się w przyszłym tygodniu w sądzie.
- Lepiej nie - zaśmiał się Harry.
- Dlaczego? - spytał Toby w drzwiach.
- Bo występuję jako biegły po twojej stronie - wyjaśnił Harry, gdy siadali do stołu.
- Zabawne - rzucił Toby. - Byłbym przysiągł, że przeciwko.

d4ib6nv

Sir Toby Gray, radca królewski, i profesor Harry Bamford nie zawsze występowali w sądzie po tej samej stronie. Obradował Sąd Karny w Leeds. Przewodniczył sędzia Fenton. Sir Toby zmierzył wzrokiem podstarzałego sędziego. Przyzwoity i uczciwy człowiek, pomyślał, choć jego mowy są zapewne zbyt rozwlekłe. Sędzia Fenton skinął głową. Sir Toby wstał i zaczął przedstawiać argumenty obrony.

- Wysoki Sądzie, sędziowie przysięgli, zdaję sobie sprawę z ciążącej na mnie odpowiedzialności. Bronić człowieka oskarżonego o morderstwo nigdy nie jest łatwo. Jeszcze trudniej, gdy ofiarą jest jego żona, z którą żył szczęśliwie przez ponad dwadzieścia lat. Oskarżyciel dał temu wiarę, a nawet uznał to formalnie. Wysoki Sądzie, nie ułatwia mi zadania fakt ciągnął sir Toby - że wszystkie dowody pośrednie, tak zręcznie przedstawione przez mojego uczonego kolegę pana Rodgersa we wczorajszej mowie oskarżycielskiej, pozornie świadczą o winie oskarżonego. Jednakże rzekł sir Toby, chwytając wiązanie czarnej jedwabnej togi i zwracając się ku przysięgłym - zamierzam powołać świadka, którego reputacja jest nieskazitelna. Panowie przysięgli, jestem pewien, iż nie zostawi on wam innego wyboru, jak wydać werdykt: niewinny. Wzywam profesora Harolda Bamforda.

Wytworny mężczyzna w niebieskim dwurzędowym garniturze, białej koszuli i krawacie klubu krykietowego hrabstwa York wszedł na salę sądową i stanął za barierką dla świadków. Ujął w rękę Nowy Testament i odczytał tekst przysięgi z tak wielką pewnością siebie, że żaden z przysięgłych nie wątpił, iż nie pierwszy raz występuje w procesie o morderstwo.

Sir Toby poprawił togę i utkwił wzrok w swym partnerze do golfa, stojącym na drugim końcu sali sądowej. Profesorze Bamford powiedział, jakby zobaczył go po raz pierwszy - aby dowieść pańskiego znawstwa, muszę zadać panu kilka pytań wstępnych, które mogą być kłopotliwe. Ale jest rzeczą pierwszorzędnej wagi, aby wykazać przysięgłym pańskie kompetencje w tej szczególnej sprawie.

d4ib6nv

Harry z powagą skinął głową.
- Profesorze Bamford, ukończył pan gimnazjum klasyczne w Leeds - rzekł sir Toby, zerkając na ławę przysięgłych składającą się z samych Yorkshirczyków a następnie uzyskał pan w wolnym konkursie stypendium na studia prawnicze w Kolegium Magdaleny w Oksfordzie. Zgadza się - potwierdził Harry.
Tymczasem Toby spojrzał w notatki - zbyteczny gest, gdyż powtarzali to z Harrym niejeden raz.
- Ale nie skorzystał pan z tej możliwości - ciągnął sir Toby - gdyż wolał pan spędzić lata studenckie tutaj, w Leeds. Czy to też się zgadza, profesorze?
- Owszem - przytaknął Harry.

Tym razem sędziowie przysięgli skinęli głowami wraz z nim. Nie ma człowieka wierniejszego i bardziej dumnego niż Yorkshirczyk, gdy chodzi o hrabstwo York, z satysfakcją pomyślał sir Toby.- Czy może pan potwierdzić, że ukończył pan uniwersytet w Leeds z wyróżnieniem?
- Tak.
- A czy potem zaproponowano panu studia magisterskie, a następnie doktoranckie na Uniwersytecie Harvardzkim?

Harry lekko się skłonił i potwierdził, że tak. Miał ochotę powiedzieć Toby'emu, żeby się streszczał, ale wiedział, że stary partner sparingowy zechce wykorzystać do maksimum kilka następnych chwil.
- Czy temat pańskiej pracy doktorskiej brzmiał: broń krótka a przypadki zabójstw?
- Zgadza się.
- A czy jest także prawdą - ciągnął dostojny radca królewski - że gdy zaprezentował pan komisji egzaminacyjnej tezę doktorską, wzbudziła ona tak wielkie zainteresowanie, że opublikowano ją nakładem Uniwersytetu Harvardzkiego i obecnie jest zalecana jako lektura każdemu, kto się specjalizuje w medycynie sądowej?
- Jak uprzejmie, że pan o tym wspomina - rzekł Harry, poddając Toby'emu kwestię.

d4ib6nv

- Ale to nie ja powiedziałem ~ zaprzeczył sir Toby, prostując się na całą swoją wysokość i wbijając wzrok w ławę przysięgłych. - To słowa samego sędziego Daniela Webstera, członka Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Lecz pozwolą państwo, że będę kontynuował. Czy ściśle się wyrażę, jeśli powiem, że kiedy opuścił pan Uniwersytet Harvardzki i powrócił pan do Anglii, Uniwersytet Oksfordzki próbował pana znowu skusić, oferując katedrę medycyny sądowej, lecz pan ponownie im odmówił, gdyż wolał powrócić do swej alma mater, z początku jako starszy wykładowca, a potem profesor? Czy mam rację, profesorze Bamford?
- Tak jest, sir Toby.
- I na tym stanowisku pozostał pan przez ostatnie jedenaście lat, mimo że uniwersytety z różnych stron świata nęciły pana lukratywnymi propozycjami, żeby porzucił pan swoje ukochane hrabstwo York i przystał do nich?

W tym momencie sędzia Fenton, który również słyszał to już nie po raz pierwszy, popatrzył na dół i rzekł:
- Sir Toby, myślę, że wystarczająco pan dowiódł, iż świadek jest wybitnym specjalistą w swej dziedzinie. Czy możemy teraz wrócić do omawianej sprawy?
- Z największą przyjemnością Wysoki Sądzie, szczególnie po tak wielkodusznych słowach. Zbyteczne byłoby obsypywanie dalszymi pochwałami zacnego profesora. - Sir Toby z chęcią powiedziałby sędziemu, że i tak zakończył wstępne uwagi tuż przedtem, nim ten się wtrącił.
- Zatem, za pozwoleniem Wysokiego Sądu, skoro Wysoki Sąd uznał, że dowiodłem kompetencji tego szczególnego świadka, przejdę do sprawy. - Odwrócił się w stronę profesora i porozumiewawczo mrugnął. ~ Uprzednio - ciągnął - mój znakomity kolega, pan Rodgers, szczegółowo przedstawił zarzut, nie pozostawiając cienia wątpliwości, iż oskarżenie opiera się na jedynym dowodzie, mianowicie "broni palnej, która nigdy nie wypaliła".

Harry słyszał wiele razy to wyrażenie z ust starego przyjaciela i był pewien, że jeszcze nieraz je usłyszy.
- Chodzi mi o broń z odciskami palców oskarżonego, znalezioną obok ciała jego nieszczęsnej żony, Valerie Richards. Oskarżenie dowodzi, że zabiwszy żonę, oskarżony wpadł w panikę i uciekł z domu, pozostawiając pistolet na środku pokoju. - Sir Toby obrócił się ku przysięgłym. - Na podstawie tego jednego, kruchego dowodu - a że kruchego, tego dowiodę - wy, sędziowie przysięgli, macie uznać człowieka za winnego morderstwa i wsadzić go do więzienia do końca życia. - Zawiesił głos, aby do przysięgłych dotarło znaczenie jego słów.
- Profesorze Bamford, zwracam się do pana jako do wybitnego specjalisty w swojej dziedzinie - by użyć określenia Wysokiego Sądu - z szeregiem pytań.

d4ib6nv

Harry zdał sobie sprawę, że wstępny wywód wreszcie się skończył i że teraz będzie musiał sprostać oczekiwaniom.
- Profesorze, czy z pańskiego doświadczenia wynika, że kiedy zabójca zastrzeli ofiarę, pozostawia broń na miejscu zbrodni?
- Nie, sir Toby, to się zdarza niezwykle rzadko - odparł Harry. - Gdy mamy do czynienia z bronią krótką, w dziewięciu na dziesięć przypadków nie udaje się jej odnaleźć, gdyż morderca robi wszystko, żeby pozbyć się dowodu zbrodni.
- Właśnie - zauważył sir Toby. - A w tym jednym przypadku na dziesięć, kiedy broń się odnajduje, czy zwykle jest na niej pełno odcisków palców?
- Prawie nigdy - odparł Harry. - Chyba że marderca jest kompletnym głupcem albo zostaje przyłapany na gorącym uczynku.
- O askarżonym mażna wiele powiedzieć - rzekł sir Toby - ale na pewno nie to, że jest głupcem. Podobnie jak pan, ukończył gimnazjum klasyczne w Leeds; poza tym aresztowana go nie na miejscu zbrodni, ale w domu przyjaciół na drugim końcu miasta. Sir Toby nie dodał - co oskarżyciel kilkakrotnie podkreślił, stawiając zarzut - że oskarżonego zastano w łóżku z kochanką, która dostarczyła mu jedynego alibi.

Profesorze, teraz chciałbym mówić o pistolecie. Jest to Smith and Wesson K4217 B.
- Raczej K4127 B - poprawił Harry starego przyjaciela.
- Skłaniam gławę przed pańską wiedzą rzekł sir Taby, zadowalony z wrażenia, jakie dzięki drobnemu przejęzyczeniu udało mu się wywrzeć na przysięgłych. Zatem, powracając do broni. Czy w laboratorium Home Office znaleziono na niej odciski palców?
Tak, sir Toby.
- A czy nasunęło ta panu jako specjaliście jakieś wnioski?
- Owszem. Odciski palców pani Richard s najwyraźniejsze były na spuście i na kolbie, ca skłania mnie do przypuszczenia, że to ona była ostatnią osobą, która trzymała broń. W istocie świadectwa fizyczne sugerują, że właśnie ona nacisnęła spust.
- Ach, tak - rzekł sir Toby. - Ale czy morderca nie mógł włożyć broni do ręki pani Richards, żeby zmylić policję?
- Przyjąłbym tę linię rozumowania, gdyby policja nie znalazła na spuście również odcisków palców pana Richardsa.
- Nie jestem pewien, profesorze, czy dobrze rozumiem, do czego pan zmierza - rzekł sir Toby, który doskonale rozumiał.
- Z moich doświadczeń wynika, że prawie zawsze morderca najpierw usuwa z broni własne ślady, a dopiero potem decyduje się włożyć ją do ręki ofiary.
- Rozumiem. Ale proszę mnie poprawić, gdybym się mylił - rzekł sir Toby. - Broń nie znajdowała się w ręku ofiary, lecz w odległości dziewięciu stóp od ciała, gdzie - jak utrzymuje oskarżenie - porzucił ją oskarżony, gdy w panice uciekał z domu. Profesorze Bamford, pytam pana: jeżeli samobójca przyłożył broń do skroni i nacisnął spust, gdzie pańskim zdaniem ostatecznie powinna się znaleźć broń?

- Gdziekolwiek w odległości sześciu do dziesięciu stóp od ciała - odparł Harry. - Powszechnie popełnia się błąd - zwłaszcza w niedbale przygotowanych filmach lub programach telewizyjnych pokazując ofiarę, która się zastrzeliła, wciąż ściskającą broń w ręku. Tymczasem w rzeczywistości siła odrzutu wyrywa broń z dłoni samobójcy i prze- nosi ją o kilka stóp. W ciągu trzydziestu lat, od kiedy się zajmuję przypadkami samobójstw przy użyciu broni palnej, ani razu się nie zdarzyło, żeby broń pozostała w ręku ofiary.

d4ib6nv

- Czyli że pańskim zdaniem jako biegłego odciski palców pani Richards i położenie broni są raczej konsekwencją samobójstwa niż morderstwa?
- Zgadza się, sir Toby.
- Profesorze, jeszcze jedno, ostatnie pytanie - rzekł obrońca, szarpiąc wyłogi. Gdy występował pan w przeszłości jako świadek obrony w podobnych sprawach, jaki był procent werdyktów uniewinniających?
- Nigdy nie byłem mocny w matematyce, ale z dwudziestu czterech spraw dwadzieścia jeden zakończyło się uniewinnieniem.

- Dwadzieścia jeden z dwudziestu czterech spraw - sir Toby z wolna obrócił się ku ławie przysięgłych - zakończyło się uniewinnieniem po powołaniu pana jako biegłego. Wysoki Sądzie, myślę, że to wynosi około osiemdziesięciu pięciu procent. Nie mam więcej pytań. Wychodząc z sali rozpraw, Toby dogonił Harry'ego na schodach.

Klepnął starego przyjaciela w plecy.
- Świetne zagranie, Harry. Nic dziwnego, że oskarżenie skapitulowało - nigdy nie widziałem cię w lepszej formie. Muszę pędzić, jutro mam sprawę w Old Bailey. Widzimy się przy pierwszym dołku o dziesiątej rano w sobotę. To znaczy, jeżeli Valerie pozwoli.
- Zobaczysz mnie dużo wcześniej - mruknął pod nosem profesor, gdy sir Toby wskakiwał do taksówki.

d4ib6nv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ib6nv

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj