Królowa jest tylko jedna
Jedni uważają ją za żywy symbol ślepego zapatrzenia w tradycję i obyczajowego konserwatyzmu. Drudzy twierdzą natomiast, że jest gwarantem historycznej ciągłości i wyjątkowości Wielkiej Brytanii. Punkowi buntownicy z Sex Pistols założyli jej na oczy przepaskę, jak gdyby podejrzewali ją o popełnienie licznych przestępstw. Inni natomiast przez całą noc czatowali na londyńskich ulicach, aby podczas jednej z oficjalnych ceremonii móc zbliżyć się do niej choć na kilka metrów. Niezależnie od tego, który z tych obozów jest nam bliższy, trudno zaprzeczyć, że królowa Elżbieta II wciąż fascynuje i zajmuje istotne miejsce w masowej wyobraźni, o czym świadczy choćby wypuszczony niedawno przez Netflix serial "The Crown" i liczne pozycje książkowe.
Sex Pistols kontra konserwatyści
Nakładem Wydawnictwa Marginesy właśnie ukazało się wznowienie biografii "Prawdziwa królowa. Elżbieta II, jakiej nie znamy" Andrew Marra, dziennikarza i prezentera telewizyjnego. I choć odmalowany przez autora portret zdradza dość nieobiektywny stosunek wobec monarchii jako takiej, jego dzieło daje nam pewien wgląd w interesującą i niejednoznaczną osobowość tej silnej i zdecydowanej władczyni, na widok której, zdaniem autora, "serca biją szybciej, choćby ich właściciele nie wiem jak się starali traktować ją jak zwyczajną kobietę".
Grymasy Elżbiety II
Każdy, kto miał okazję obserwować publiczne wystąpienia brytyjskiej królowej, takie jak relacje z oficjalnych uroczystości, przyzna zapewne, że Elżbieta II sprawia wrażenie osoby wyniosłej i śmiertelnie poważnej. Aby zadać kłam temu przekonaniu, Marr przywołuje wspomnienia bliskich współpracowników monarchini. Prawdopodobną przyczyną nie najlepszego PR-u, z którym zmaga się królowa, są jej "problemy" z mimiką: "Z trudem tłumi emocje. Kiedy jest bardzo poruszona i próbuje nad tym zapanować, przypomina rozzłoszczoną chmurę burzową. Toteż bardzo często, kiedy jest szczególnie wzruszona aplauzem tłumu, wygląda po prostu, jakby była strasznie zła".
O trudnościach w odczytaniu prawdziwych intencji Elżbiety II przekonał się też Sir Godfrew Agney, członek Tajnej Rady, organu doradczego królowej: "[ministrowie] strącili ze stołu książkę, którą królowa podniosła z 'absolutnie wściekłą' miną. Bridges wrócił później, żeby przeprosić, a królowa powiedziała mu: 'Wie pan, o mało się nie roześmiałam'. Wtedy uświadomił sobie, że: 'Kiedy robiła wrażenie tak rozzłoszczonej, starała się nie wybuchnąć śmiechem'. To jest prawda o królowej, a pojęli ją zbyt nieliczni dziennikarze i fotografowie".
Konie nie poznają królowej
Mogłoby się wydawać, że - w myśl stereotypów dotyczących arystokracji - Elżbieta II wyraża żywe zainteresowanie tak zwaną "sztuką wysoką". Nic podobnego. Marr kilkakrotnie stwierdza, że królowa jest zapaloną fanką telenowel i seriali komediowych, które ceni sobie znacznie wyżej niż choćby spektakle operowe. Monarchini ma jednak jedno nieco bardziej wysublimowane (choć ogólnodostępne) hobby. Mowa tu o jeździe konnej oraz gonitwach.
Niewykluczone, że właśnie dlatego, przemawiając po ceremonii zaślubin księcia Karola i Camilli Parker Bowles, zaczęła "od żartu, uroczyście tłumacząc, że ma do zakomunikowania ważną nowinę: 'Hedgehunter wygrał Wielką Narodową! (mowa o koniu, który wygrał Grand National, coroczny wyścig konny, który odbywa się w Liverpoolu)'". Podobno królowa znana jest z dezynwoltury, jaką wykazuje w otoczeniu tych zwierząt: "Po osiemdziesiątce nadal jeździ konno i nadal zdecydowanie odmawia noszenia kasku. (...) Konie zawsze dawały ukojenie, przecież one nie wiedzą, że jest królową. Respektują nie rangę, tylko umiejętności".
W służbie sprzedawców sprzętu RTV
Czy ceremonia koronacji nowej królowej może mieć wyraźny wpływ na życie sprzedawców sprzętu RTV oraz państwowy przemysł energetyczny? Powojenna historia Wielkiej Brytanii pokazuje, że jak najbardziej jest to możliwe. Symboliczny początek panowania Elżbiety II stał się ogólnokrajowym, a przede wszystkim: medialnym świętem: "(...) we wszystkich krajach Wspólnoty Brytyjskiej ogłoszono dzień wolny od pracy, urządzano kolejne uczty, parady, przyjęcia. Uczniowie na całym świecie dostali dzień wolny (...)".
Choć w roku 1953 posiadanie odbiornika telewizyjnego nie było wcale oczywiste, ten stan rzeczy zmienił się w oka mgnieniu: "Sondaże pokazywały, że pięćdziesiąt trzy procent dorosłej populacji (...) oglądało program BBC Coronation Special, z tego najwięcej, bo dziesięć milionów i czterysta tysięcy w domu przyjaciół, a siedem milionów i osiemset tysięcy wypożyczyło lub kupiło telewizor, żeby oglądać we własnym domu".
Kpiny z Żelaznej Damy
Przez ponad 63 lata panowania Elżbieta II miała okazję współpracować z trzynastoma premierami Wielkiej Brytanii. Jeden z przypadków był jednak dość szczególny. Mowa tu rzecz jasna o Żelaznej Damie, czyli Margaret Thatcher. Między władczynią a szefową brytyjskiego rządu nie od razu nawiązała się nić porozumienia: "Pewnego razu, kiedy królowa najpierw rozdała, a później zbierała talerze (był to zwyczaj praktykowany podczas przyjęć pod gołym niebem organizowanych w Balmoral - przyp. MW), pani Thatcher dotknięta widokiem monarchini wykonującej tak podrzędną pracę bez pomocy podrywała się co chwila, żeby pomóc. W końcu królowa syknęła: 'Może ktoś powie tej kobiecie, żeby usiadła?'".
Z czasem stosunki między damami znacznie się ociepliły. Mimo to monarchini nierzadko nie mogła się oprzeć wygłoszeniu w stronę Thatcher drobnych uszczypliwości: "Pewien długoletni dworzanin pamięta, że po odejściu pani premier wydał prywatny lunch dla królowej i lady Thatcher. (...) Podczas tego samego lunchu była pani premier zaczęła perorować przy stole, co by zrobiła ze związkami, gdyby nadal była przy władzy. Wtedy królowa powiedziała spokojnie: 'Wydaje mi się, że już pora wychodzić'".
Arystokratyczne banialuki
Elżbieta II podjęła wiele działań, aby zmniejszyć dystans między tak zwanym prostym człowiekiem a reprezentantami dynastii Windsorów. To właśnie dzięki jej decyzjom, pokorny pokłon składany przez odwiedzających ją poddanych, został wyparty przez koleżeński uścisk dłoni. Królowa jest też odpowiedzialna za rezygnację z mozolnych i krępujących rytuałów w rodzaju "prezentacji debiutantek".
"Królowa z własnej inicjatywy w końcu zlikwidowała niektóre arystokratyczne banialuki. Prezentacja debiutantek w pałacu Buckingham oczekujących w białych sukienkach na złoconych krzesełkach, aż lord szambelan wezwie je do dygnięcia przed królową siedzącą na tronie pod czerwonym baldachimem, trwała do 1958 roku. (...) Prezentacje padły ofiarą reformy, ponieważ targowisko wysoko urodzonych dziewcząt uznano za żenujące. Stały się obiektem żartów: według złośliwych słów złośliwej siostry królowej: 'Wchodzi tu każda londyńska dziwka'".
Reagan i AIDS
Podczas lektury "Prawdziwej królowej..." mamy okazję poznać sylwetki rozmaitych członków dynastii Windsorów, w tym także... królewskie statki. Britannia, wybudowana w 1953 przez szkockich stoczniowców, była przez czterdzieści lat użytkowania świadkiem rozmaitych podróży oraz wizyt składanych przez dyplomatów i głowy państw, w tym przez tak charakterystyczne jednostki jak Borys Jelcyn.
"W czasie bankietu [Jelcyn] szczególnie nalegał na nieustanne dolewanie wina (...) Później tego samego wieczoru uczestnicy kolacji podskoczyli z przerażenia, słysząc dźwięk przypominający wybuch granatu. Po wielkim huku posypało się szkło - to Jelcyn walnął pięścią w stół, zanim wstał, by wygłosić długą mowę po rosyjsku." Swoją kartę w historii pokładowych przyjęć zapisał również Ronald Reagan, który "zaskoczył wszystkich, mówiąc głośno na samym wstępie, że teraz ma AIDS i ze słowami 'po jednym dla każdego' dotknął uszu. ['Hearing aid' to po angielsku 'aparat słuchowy']". Decyzją reprezentowanych przez premiera Tony'ego Blaira laburzystów, Britannia trafiła "na złom". Wieść gminna niesie, że fakt, iż były premier nie został zaproszony na ślub księcia Williama i Kate Middleton, mógł być spowodowany chęcią powetowania wspomnianej straty.
Zamachy ze ślepakami
Druga połowa XX wieku obfitowała w zamachy na życie najważniejszych politycznych i religijnych liderów. Z pewnym przymrużeniem oka można stwierdzić, że plaga ta nie ominęła również królowej: "Trzynastego czerwca 1981, kiedy królowa na swoim ukochanym koniu Burmese odbierała defiladę wojskową, strzelił do niej jakiś młody człowiek, wszyscy w pierwszej chwili obawiali się zabójców z IRA. Młodzieniec miał zaburzenia psychiczne, naboje były ślepe, królowa wykazała się niezwykłą odwagą i perfekcyjnym opanowaniem konia. Życie królewskie toczyło się dalej".
Nie był to jedyny przypadek, w którym osobista przestrzeń monarchini została naruszona: "(...) w następnym lipcu kolejny mężczyzna z zaburzeniami psychicznymi, Michael Fagan, zdołał przejść przez ogrodzenie pałacu Buckingham i dotarł do sypialni królowej." "Zamachowiec" poprosił ponoć królową o papierosa. Elżbieta II, udając, że zamierza spełnić jego prośbę, opuściła swój pokój i wezwała straż.
Królowa w cenie filiżanki cappuccino
Przeciwnicy brytyjskiej rodziny królewskiej - a ściślej: samego faktu istnienia tejże - w ciągu ostatnich kilku dekad niejednokrotnie wyrażali w swoje niezadowolenie. Niektóre z ich argumentów dotyczyły kwestii ekonomicznych oraz sprzeciwu wobec sytuacji, w której cały naród jest zmuszony "zrzucać się" na dobrobyt i dostatek jednej, w gruncie rzeczy obcej, rodziny. Ile w takim razie kosztuje obywateli monarchia?
Marr, powołując się na konkretne źródła, sugeruje, że tak naprawdę niewiele: "Dziennikarka Dorothy Laird (...) wyliczyła, że rząd zapewnia królowej 'sumy od dwóch do dwóch i pół pensa od osoby w Zjednoczonym Królestwie każdego roku. To koszt jednego papierosa'. Na podobnej podstawie (...) to, co rząd przedstawia jako całość wydatków na utrzymanie królowej, czyli głowy państwa (trzydzieści dwa miliony osiemset tysięcy funtów w 2011 roku), okazuje się ceną dwóch papierosów. (...) Dzisiaj - zamiast odniesień do papierosa - może lepiej powiedzieć, że koszt na osobę jest niższy niż cappuccino w sieciowej kawiarni przy głównej ulicy".
Najlepszy władca w dziejach?
Niezależnie od tego, czy możemy traktować biografię Marra jako dzieło, które w swojej próbie sportretowania głowy Zjednoczonego Królestwa zbliża się choćby do całkowitego obiektywizmu, liczby nie kłamią. Wedle ankiety przeprowadzonej w 2015 roku, Elżbieta II jest przez Brytyjczyków uważana za najlepszego monarchę w dziejach. Z sondażu opublikowanego pięć lat temu przez "Daily Telegraph" wynika natomiast, że królowa cieszyła się wówczas poparciem aż 80 procent społeczeństwa (ruch republikański, który postuluje zniesienie monarchii, otrzymał we wspomnianym badaniu jedynie 13 procent głosów).
Być może to kwestia niewymuszonej skromności przedstawicielki rodu Windsorów, o której wspomina autor biografii? Królowa i książę Filip "wiedzą, że nie zrobili niczego, żeby zasłużyć na swoją pozycję, nakłada ona na nich olbrzymie obowiązki." Choć Wielka Brytania jest przykładem monarchii parlamentarnej, w której to królowa posiada nieporównywalnie mniejszą władzę od parlamentu, a określenie "władczyni" to raczej przejaw konwencji językowej niż precyzyjne określenie, trudno nie odnieść wrażenia, że Windsorom jak na razie nic nie grozi.
Mateusz Witkowski/ksiazki.wp.pl