Trwa ładowanie...

Krew cywilizacji. Biografia ropy naftowej

To ona rozstrzyga o tym, które państwa są mocarstwami, a które uzależnionymi od mocarstw klientami. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa WAM prezentujemy fragment książki Andrzeja Krajewskiego.

Krew cywilizacji. Biografia ropy naftowejŹródło: pexels.com
dkgwccc
dkgwccc

Nim "krwią cywilizacji” została ropa naftowa, w Europie i Ameryce królował węgiel. Chcąc sobie wyobrazić, jak może wyglądać państwo, któremu nie są potrzebne paliwa płynne, wystarczy spojrzeć na Niemcy. Trwająca tam transformacja energetyczna zmierza w kierunku połączenia odnawialnych źródeł energii z elektrowniami opalanymi węglem brunatnym oraz kamiennym. Są one niezbędne do zachowania stabilności całego systemu energetycznego, chroniąc go przed wielkim blackoutem. Gdy nadchodzi wieczór lub przestaje wiać wiatr, tylko one mogą uzupełniać braki prądu w sieci, zwiększając produkcję.

Od lat moc niemieckich elektrowni węglowych oscyluje w okolicach 50 GW. Jednocześnie gwałtownie wzrasta moc farm wiatrowych i słonecznych. W 2017 roku przekroczyła już 96 GW. Pośpiech w tym wzroście jest wskazany z powodu planów rychłej likwidacji wszystkich elektrowni atomowych w Niemczech. Wprawdzie tak prowadzona Energiewende nijak nie przyczynia się do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla, ale interes państwa okazuje się ważniejszy. Węgiel, wraz z wiatrakami i panelami słonecznymi, gwarantuje Niemcom wymarzoną niezależność energetyczną, a także poczucie bezpieczeństwa, o jakim marzyli od czasów, gdy Winston Churchill zdał sobie sprawę, że to dostęp do złóż ropy naftowej decyduje o tym, kto rządzi światem. Aby nowa rzeczywistość kraju niezależnego od paliw płynnych stała się faktem, konieczny jest jeszcze jeden technologiczny przeskok. Również środki transportu muszą być zasilane prądem, ewentualnie wodorem pozyskiwanym z wody. Spełnienie tego warunku zdaje się już tylko kwestią czasu. Może zaledwie jednej dekady. Zapewne Niemcy wytyczą kierunek zmian w polityce energetycznej dla większości państw Unii Europejskiej.

Z kolei Stany Zjednoczone mają swe olbrzymie złoża łupków bitumicznych, acz to ten kraj zawsze szedł na czele kolejnych rewolucji technologicznych. Podobne ambicje mają obecnie Chiny. Wszystko to oznacza, że będzie coraz trudniej o dobre wiadomości dla państw, które swoje bogactwo zbudowały na ropie naftowej. Jeśli popyt na nią zacznie spadać, nieuchronnie nastąpi obniżka ceny. Jakie skutki niesie to za sobą, najlepiej obrazuje bankructwo Wenezueli.

Chcąc się ratować przed takim scenariuszem, w Arabii Saudyjskiej, pod kierunkiem następcy tronu księcia Mohammeda bin Salmana został przygotowany program transformacji gospodarczej "Vision 2030”. Jego celem jest definitywne uniezależnienie się królestwa od największego z jego bogactw. Dla sfinansowania "Vision 2030” utworzono w 2016 roku państwowy fundusz inwestycyjny PIF (Public Investment Fund).* Docelowo ma on dysponować kapitałem w wysokości ok. 1,8 bln dolarów* (tyle co osiemnaście rocznych budżetów Polski). Największy wkład wpłynie z odsprzedania przez Saudów części akcji Saudi Aramco, państwowego koncernu dostarczającego na światowe rynki co dziesiątą baryłkę ropy. Jak na razie ujawniono, że pozyskany kapitał posłuży do budowy sieci elektrowni słonecznych i wiatrowych na Półwyspie Arabskim o mocy łącznej 10 GW (to ok. 40 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną Polski). Jednocześnie na potrzeby turystyki zagospodarowane zostaną setki kilometrów wybrzeża Morza Czerwonego oraz pięćdziesiąt wysp. Powstaną tam kurorty i centra rozrywki dla bogatych, spragnionych luksusów i bezpiecznego wypoczynku ludzi z całego świata. Równolegle, za około pół biliona dolarów, na terytorium granicznym Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Jordanii powstanie supernowoczesna metropolia. -* To nie będzie miasto dla konwencjonalnych mieszkańców czy przedsiębiorstw. Staramy się pracować jedynie z wizjonerami – mówił dziennikarzowi CNN książę Mohammed bin Salman. *

dkgwccc

Są to dopiero wstępne plany, snute z coraz większym rozmachem przez księcia Salmana, jednak fakt, że Arabii Saudyjskiej, pomimo prób, nie udało się dotąd przezwyciężyć "holenderskiej choroby”, nakazuje podchodzić do nich z umiarkowanym optymizmem. Zwłaszcza gdy inni producenci ropy nadal zdają się wierzyć, iż jej epoka nigdy nie dobiegnie końca. Tymczasem jeśli to nastąpi szybko, wówczas gwałtownie zaczną biednieć kraje Zatoki Perskiej, Libia, środkowa część Afryki oraz przede wszystkim Rosja. Wielkie załamania gospodarcze zawsze pociągają za sobą rewolucje polityczne. Te zaś wynoszą na same szczyty krwawych tyranów i popychają masy ludzkie do wojen. Nazbyt gwałtowna abdykacja ropy naftowej może przynieść równie mocne wstrząsy w skali globalnej, jak niegdyś walki toczone przez państwa i koncerny o dostęp do jej źródeł. No ale przecież taka już natura tej "krwi cywilizacji”.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe
dkgwccc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dkgwccc