Kiedy pan rozmawiał z Papieżem, to rozmawiał pan jako oficer wywiadu czy jako Tomasz Turowski? Wewnętrznie jak pan to czuł?
Niewątpliwie były momenty, kiedy rozmawiałem z nim jako Tomasz Turowski, kiedy zbliżałem się do niego. On robił na mnie duże wrażenie, to była charyzmatyczna postać,
o wielkiej, magnetycznej sile oddziaływania, i nie można go było zbyć byle czym. I fakt, że chciał ze mną rozmawiać i rozmawiał czasami, nie tylko na temat tekstu, który ma w tym momencie wygłosić, był dla mnie istotny.
Najtrudniejsza z nim rozmowa?
Gdy byliśmy w kaplicy razem, zapytał: „Jaka jest właściwie twoja misja?”. Trudno mi o tym dzisiaj mówić. Odpowiedziałem tylko, że moim obowiązkiem jest służba Polsce i dbanie
o bezpieczeństwo Ojca Świętego. Kropka.
Dlaczego on w ogóle pana o to pytał? Rozszyfrował pana?
To wszystko na ten temat.
Zadaniem oficera, jeśli jest oficerem, a nie agentem, jest też postawienie sobie pytania, czy rozkazy są zgodne z interesem państwa. Tego rodzaju rozkaz na pewno byłyby niezgodny
z interesem Polski, już nie mówiąc o wymiarze moralnym.