Koszmar osadzonych i piekło na ziemi. Tak wyglądają więzienia dla kobiet
8 maja ukażą się "Skazane na potępienie" autorstwa Ewy Ornackiej, słynnej dziennikarki śledczej. Narratorką jest skazana prawniczka, która kiedyś skazywała innych na więzienie, a potem sama do niego trafiła.. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebis publikujemy fragment książki.
W Grudziądzu znajduje się największy w Polsce zakład karny dla kobiet. Trafiają do niego słynne aferzystki i morderczynie z najdłuższymi wyrokami. O więzieniu w Grudziądzu krążą legendy niczym o Alcatraz. Wśród najczęściej powtarzanych określeń są: "piekło na ziemi” i "koszmar osadzonych”. Do dziś nie daje mi spokoju pytanie bez odpowiedzi, komu zawdzięczałam najgorszą przeprowadzkę w moim życiu, do tej twierdzy skazańców. Tylko chwila dzieliła mnie od tego, by ze sobą skończyć.
Dziewczyny, które tam przebywały albo mieszkały w celi z tymi, które tam siedziały, opowiadają, że pod oknami więzienia rosną wielkie drzewa. Przesiadują na nich ogromne stada gawronów. W ciągu dnia ptaki skrywają się wśród liści, a kiedy zrywają się do lotu – przesłaniają słońce i niebo. Podejrzewałam, że w nocy ich krakanie musi być istną torturą. Zapewne rujnuje ciszę, przewierca bębenki i torpeduje mózg. Pocisz się wtedy jak w gorączce, nie możesz opanować drżenia ciała i złych myśli. Zatykasz uszy, ale wciąż słyszysz krakanie. Poranna wizyta oddziałowej sprawiła, że oczami wyobraźni zobaczyłam tamte drzewa i gawrony. Nie miałam jednak czasu na dogłębne rozmyślania. I dobrze, bo już na starcie pogrążyłabym się w depresyjnym nastroju. Słanie łóżka, szybka toaleta, upychanie rzeczy osobistych do torby z brezentu i po kwadransie byłam gotowa, aby opuścić areszt w Kamieniu Pomorskim. Teoretycznie gotowa, gdyż nogi trzęsły się pode mną, jakbym miała delirium tremens. Pakowaniu towarzyszyła dręcząca świadomość, że jedynie zamieniam jedne kraty na drugie.
Bałam się zmiany otoczenia, nowej celi i ludzi, których tam spotkam. Najchętniej zostałabym na starych śmieciach, chociaż szczerze nienawidziłam tych murów. Każdego dnia i każdej nocy myślałam głównie o tym, żeby wydostać się z celi. A jednak – w pewnym sensie – zżyłam się z tym miejscem, osiadłam. Wsiadając do zaparkowanej na dziedzińcu nyski z napisem Służba Więzienna, nie mogłam opanować gonitwy myśli. – Dokąd jadę? – spytałam podszyta strachem. – Nie wiem – ucięła krótko oddziałowa Katarzyna, ponaglając mnie gestem, żebym nie blokowała wejścia. – Niech pani będzie człowiekiem, po co te tajemnice? – próbowałam poruszyć jej sumienie. Byłam jednak bez szans. – Pani Krygier, to transport więzienny, a nie wycieczka krajoznawcza. – Oddziałowa Katarzyna zmroziła mnie spojrzeniem. – Regulamin nie przewiduje pogadanek. Rozpaczliwie szukałam dobrych stron sytuacji, w której się znalazłam. Jedynym plusem była nadzieja, że znienawidzonej oddziałowej Katarzyny być może już nigdy w życiu nie zobaczę. Usiłowałam powstrzymać łzy, żeby nie dać jej satysfakcji, lecz kiedy nyska przejeżdżała przez bramę, rozpłakałam się jak dziecko.
Kłębowisko najczarniejszych myśli potęgowało migrenę, a ciśnienie rozsadzało mi czaszkę. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, że powodem, dla którego transporty są tajne przez poufne, jest przede wszystkim bezpieczeństwo jadących w nich osób. W Polsce zdarzają się ucieczki więźniów, i to nierzadko, najczęściej z komisariatów, prokuratury lub sądów. Podejrzani wyskakują przez okno podczas przesłuchania albo zrywają się z policyjnego konwoju, pokonując – co wydawałoby się niemożliwe – zabezpieczenia włazu w suficie więźniarki. Pomysłowość zbiegów nie zna granic, szczególnie gdy mają wsparcie kompanów na wolności. Gdyby aresztowanemu gangsterowi powiedziano: "Proszę się przygotować do drogi, jutro po śniadaniu transportujemy pana do zakładu karnego w Nowogardzie”, to jego kumple już od bladego świtu staliby na rogatkach w policyjnych mundurach. Myślicie, że odbicie więźnia odbyłoby się pokojowo? Członkowie zorganizowanych grup przestępczych od dawna nie przebierają w środkach. Padłyby strzały, wybuchłaby bomba, zginęliby ludzie. To nie przelewki.
Ewa Ornacka to dziennikarka śledcza i scenarzystka. Autorka książek "Tajemnice zbrodni” i "Alfabet mafii”, scenariusza filmu "Świadek” w reżyserii Andrzeja Kostenki i serialu dokumentalnego "Zbrodnie niedoskonałe”. Autorka reportaży telewizyjnych o przestępczości zorganizowanej i białych kołnierzykach. Publikowała na łamach „Głosu Szczecińskiego”, "Życia Warszawy”, "Prawa i Życia”, "Wprost”, "Newsweeka”, "Uważam Rze” i "Śledczego” ("Focus”). Nagrodzona Srebrną Kaczką SDRP za odwagę w opisywaniu mafii. W 2007 roku chroniona przez Centralne Biuro Śledcze.