Wywiezione potajemnie przez Yad Vashem z Drohobycza freski nie wrócą do rodzinnego miasta Brunona Schulza .
Ukraina i Izrael podpiszą porozumienie, które może na nowo rozognić dyskusje o potrzebie międzynarodowej ochrony dzieła i pamięci artysty.
Sceny z bajek namalowane przez Brunona Schulza w 1942 roku w willi zajmowanej przez drohobyckiego naczelnika gestapo Feliksa Landaua odnalazł 9 lutego 2001 r. dokumentalista Benjamin Geisler, który kręcił film „Odnaleźć obrazy”. Tydzień później do Drohobycza przyjechali eksperci z Muzeum Narodowego w Warszawie oraz ze Lwowa i potwierdzili autentyczność znaleziska. W połowie maja 2001 r. w Drohobyczu pojawili się przedstawiciele Yad Vashem i po rozmowach z właścicielami mieszkania oraz władzami miasta wywieźli pięć malunków. Szewach Weiss, wówczas ambasador Izraela w Polsce i przewodniczący światowej rady Yad Vashem, tłumaczył, że Schulz został zamordowany jako Żyd, mający głęboką świadomość swego żydostwa. Jednak * Jerzy Ficowski , pisarz i badacz twórczości Schulza , w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” nazwał wtedy wywiezienie fresków rabunkiem. * Pod koniec maja 2002 r. ukraińska prokuratura
wszczęła śledztwo w sprawie ich kradzieży.
Zgodnie ze wspomnianą umową Izrael uznaje, że freski są własnością Ukrainy. I że Ukraina oddaje je w depozyt na 20 lat do Yad Cashem. Strona ukraińska zadowoli się kopiami, w sześć miesięcy dostarczyć ma je Yad Vashem. Po 20 latach freski nie muszą wrócić do Drohobycza - w umowie jest klauzula jej przedłużenia.