Trwa ładowanie...

"Kobiety same się okaleczają, żeby usunąć ciążę". Aborcja w Polsce to piekło

Tak naprawdę to nie są rozmowy o aborcji, to rozmowy o stracie, żałobie, depresji. O tym, jak ciężko jest nosić w łonie dziecko, które nieprawidłowo się rozwija, a prawo nakazuje, żeby przyszło na świat, choć wiadomo, że zaraz umrze w męczarniach. Daria Górka opowiada o swojej książce o aborcji w Polsce.

"Piekło kobiet PL". Daria Górka rozmawiała z Polkami o aborcji"Piekło kobiet PL". Daria Górka rozmawiała z Polkami o aborcjiŹródło: Unsplash
d1l2pfd
d1l2pfd

Lewa strona polskiej sfery publicznej nie ma wątpliwości: po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji, sytuacja w Polsce to prawdziwe "piekło kobiet". Taki właśnie tytuł nosi najnowsza książka Darii Górki, w której autorka zamieściła zestaw rozmów na temat praw reprodukcyjnych w Polsce i realiów medyczno-społecznych dotyczących kwestii aborcji. Pokazuje, jak wygląda sytuacja kobiet, które dowiadują się, że dziecko w ich łonie rozwija się nieprawidłowo i nie ma szans na przeżycie.

Przemek Gulda, Wirtualna Polska: W swojej najnowszej książce starasz się narysować mapę Polski po drastycznym zaostrzeniu przepisów antyaborcyjnych. Czy są na niej jakieś wzniesienia?

Daria Górka: Nie jest ich, niestety, zbyt dużo. Ale kilka udało mi się znaleźć: to miejsca, w których osobom będącym w bardzo trudnej sytuacji udaje się znaleźć empatycznych ludzi, chętnych do niesienia pomocy. To tylko pojedyncze wyspy, ale na szczęście się zdarzają. To bardzo ważne dla wszystkich, którzy sobie nie radzą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Deklaracja Tuska. "Zaraz po wyborach oddać kobietom ich prawa"

A największe mielizny?

Jest nią przede wszystkim kompletny brak wyboru w trudnej sytuacji. Kiedy kobieta dowiaduje się, że nosi w sobie dziecko z letalną wadą, pozbawione czaszki, mózgu, ważnych organów, dziecko, które nie ma szans na przeżycie, w dzisiejszej sytuacji prawnej w Polsce nie może nic zrobić. Musi czekać na śmierć dziecka, czy to jeszcze w jej łonie, czy też po urodzeniu. To są ogromne obciążenia psychiczne. Zawsze były, a teraz dochodzi do tego jeszcze stan prawny i bardzo intensywna propaganda z prawej strony sceny politycznej, która sprawia, że kobiety i całe rodziny żyją pod bardzo dużą presją psychiczną.

d1l2pfd

Jaka to presja?

Poczucie, że nie podołało się "najważniejszemu społecznemu zadaniu kobiety" - wydaniu na świat dziecka, zdrowego dziecka. Wiele kobiet, z którymi rozmawiałam, powtarzało podobne zdanie: "myślałam o sobie, jak o najgorszym człowieku na świecie", mówiło o stygmatyzacji środowiskowej, tabuizacji tematu takiej "nieudanej" ciąży.

Ta presja bierze się z tych wszystkich słów, które - często cynicznie - wypowiadają politycy. One trafiają potem do opinii publicznej i bardzo dobrze się przyjmują. Język używany przez prawicę tworzy atmosferę, która dla osób przeżywających dramat, wynikający z prenatalnych chorób czy letalnych wad ich dzieci, jest nie do zniesienia. To prowadzi do załamań i kryzysów, do dewastacji psychicznych całych rodzin.

Czy ci ludzie mogą liczyć na obiecywaną przez władzę pomoc?

Ależ skąd. Jak było do przewidzenia, zapewnienia o objęciu ich kompleksowym systemem pomocy okazały się wierutnym kłamstwem. Dziś widać kompletny brak systemowego wsparcia przy prowadzeniu takiej tzw. trudnej ciąży, nie ma też żadnych skutecznych strategii dotyczących sytuacji już po urodzeniu się dziecka. Wady letalne to jedna sprawa - w tym przypadku dziecko z reguły umiera bardzo szybko, ale do tego dochodzą kwestie związane z chorobami, które nie powodują szybkiej śmierci, jeszcze w szpitalu.

d1l2pfd

Chodzi o zespół Downa?

Tak, też. Przy dzisiejszym stanie systemu pomocy socjalnej, małe są szanse, żeby takie dzieci miały godne życie, jeśli rodzice sami nie mają potężnych środków albo dużego wsparcia ze strony rodziny. Czeka ich wieloletnia domowa praca opiekuńcza za zasiłek, który dziś wynosi upokarzające 2400 zł. Taka sytuacja oznacza też niemal całkowitą rezygnację z dotychczasowego życia i praktyczny brak możliwości dorabiania. A już nawet nie wspomnę o innych ważnych kwestiach, takich jak zapewnienie dziecku niezbędnej, stałej rehabilitacji i aktywizacji.

Dalej posługując się metaforą mapy - czy odnalazłaś na niej jakieś białe plamy? Czy, mówiąc wprost, w Polsce po wyroku Trybunału istnieje podziemie aborcyjne?

Nie musiałam nawet specjalnie szukać. Samo się odnalazło. Pojawiało się w rozmowach, zwłaszcza jednej - kobieta, z którą robiłam wywiad, opowiedziała mi o nielegalnej aborcji. To na szczęście nie była sytuacja jak z najgorszego snu, to nie był obskurny gabinet z przyciemnionym światłem. Ta kobieta miała, powiedzmy, szczęście w nieszczęściu. Jej przypadek to ciąża mnoga, w której jeden z płodów miał wady letalne i zagrażał zdrowemu rozwojowi drugiego.

d1l2pfd

Lekarz wziął na siebie całą odpowiedzialność i przeprowadził w swoim gabinecie, po godzinach, bezpieczny zabieg, polegający na terminacji tylko jednego, chorego płodu. Ryzykował wszystkim: karierą, wolnością. A nie wziął za to żadnych pieniędzy. Tacy ludzie się zdarzają, ale istnieje też przestrzeń zabiegów dużo mniej fachowych, bardziej groźnych dla zdrowia.

Nie ma się co łudzić, wszystkie badania wskazują na to jednoznacznie: jeśli ktoś bardzo chce usunąć ciążę, to zrobi to i znajdzie na to sposób. Czasem trafi do lekarza, ale czasem do kogoś, kto tak naprawdę nie ma pojęcia o tym, jak fachowo i bezpiecznie przeprowadzić aborcję. Nie mówiąc już o sytuacjach, wcale nie tak rzadkich, kiedy kobiety same się okaleczają, żeby usunąć ciążę. Sporo takich historii opowiedziała mi lekarka z kliniki w Holandii, do której trafia wiele pacjentek z Polski. Taka jest, krwawa i brutalna, cena ograniczenia dostępu do medycyny. Podziemie aborcyjne w Polsce istnieje, a dzięki antykobiecym zapędom PiS-u i kościoła - ma się "wspaniale".

Które z przeprowadzonych rozmów były dla ciebie szczególnie trudne?

Te, które dotyczyły tej najgorszej diagnozy i cierpienia, które się z nią wiąże. W wielu rozmowach pojawiał się znaczący punkt kulminacyjny: moment, w których matka, czy oboje rodzice, dowiadywali się, że ich dziecko jest chore, często śmiertelnie i nie ma żadnej szansy, żeby je ratować. Wspomnienia chwili, kiedy poznaje się tak okrutną diagnozę, sprawiały, że tak naprawdę nasze rozmowy wcale nie były o aborcji. Ona pojawiała się gdzieś w tle.

d1l2pfd

Tak naprawdę to były rozmowy o stracie, o smutku, o depresji. Bo to nie były sytuacje niechcianych ciąż, które ktoś za wszelką cenę chciał usunąć. To były rodziny, które bardzo chciały mieć dzieci, te ciąże były bardzo upragnione, często długo wyczekiwane. I nagle okazuje się, że to dziecko nie przeżyje. To jest dla rodziców podwójna strata. Boją się, że dziecko cierpi, że urodzi się i będzie umierało w przerażających męczarniach. A do tego wiedzą, że choć są w ciąży, nie czeka ich życie z dzieckiem, patrzenie na to, jak dorasta, uczy się chodzić i mówić.

Takie same rozmowy można było prowadzić dziesięć czy pięćdziesiąt lat temu. Ale dziś jest jednak bardzo duża różnica: wtedy kobieta miała wybór, mogła zdecydować, kiedy i w jaki sposób zakończy się życie dziecka i tak skazanego na śmierć. A dziś nie dość, że takiego wyboru nie ma i musi czekać do naturalnego końca tej trudnej sytuacji, na dodatek boryka się z możliwością przyczepienia łatki morderczyni. Psychologicznie to są sytuacje nie do zniesienia.

Do wielu bohaterek i bohaterek wracałaś po latach. Jak się zmieniała ich sytuacja?

To jest być może jeden z ważniejszych motywów tej książki. Bo rzeczywiście, miałam możliwość sprawdzić, jak zmieniło się życie kobiet czy par, które przeszły przez traumatyczne doświadczenia związane z aborcją ze względu na wady płodu czy śmiertelnymi chorobami dzieci. I to czasem przynosiło bardzo znamienne wnioski.

d1l2pfd

Wiele z rozmów po latach było bowiem żywym dowodem na to, jak zwodnicze, jeśli nie kłamliwe jest zapewnianie, które często można usłyszeć po prawej stronie politycznego sporu: "zobaczysz, po latach będziesz wdzięczna za to, że miałaś możliwość urodzić dziecko, zobaczyć je, powitać na świecie i godnie pożegnać". "Godnie pożegnać"? Bez żartów. Jedna z par opowiadała mi, jak przez dziesięć dni patrzyła ze łzami w oczach, jak jej nowo narodzone dziecko umierało w przerażającej agonii, zamknięte w inkubatorze, faszerowane ciężkimi lekami przeciwbólowymi - bo kiedy tylko morfina przestawała działać, natychmiast było widać, jak to niemowlę niewymownie cierpi.

To nie było żadne "godne pożegnanie". To była tortura. Te dziesięć dni na dobre wstrząsnęły światem tych ludzi. Do dziś nie są w stanie zdecydować się na dziecko. Ta kobieta opowiadała mi, że do dziś, po kilku latach od tamtych wydarzeń, od tamtej traumy, trudno jej znieść widok małych dzieci, bo natychmiast stają jej przed oczami obrazy jej dziecka wijącego się z bólu w inkubatorze.

Co jeszcze usłyszałaś od swoich dawnych rozmówczyń?

Z drugiej strony rozmawiałam też z kobietami, które usunęły płody z letalnymi wadami, przeszły żałobę, a potem z powodzeniem zaszły w kolejną ciążę i teraz mają zdrowe dzieci. I są szczęśliwe. To najlepsze dowody, że argumenty przeciwników aborcji są wyssane z palca. To nie jest tak, jak twierdzą, że zawsze prowadzi ona do depresji, z której nie da się podnieść do końca życia. To bzdury niepoparte naukowo, wpędzające ludzi w trudnej sytuacji w jeszcze większą traumę.

d1l2pfd

Ale zrobię tu wyraźne zastrzeżenie. W mojej książce są też rozmowy z rodzinami, które świadomie zdecydowały się kontynuować ciąże i absolutnie swojej decyzji nie żałują. Dla nich moment pożegnania, odchodzenia dziecka na ich rękach, był trudny, ale ważny. Był też w jakimś sensie piękny i przepełniony miłością. Oni tak to czują. Ja to szanuję, podobnie jak szanuję odczucia tych, którzy myślą dokładnie odwrotnie. O to w tym wszystkim chodzi.

Dlatego moim zdaniem ta książka jest tak ważna. Gdy po przeczytaniu jednego rozdziału wydaje ci się, że już wszystko wiesz, przeczytasz kolejny i zrozumiesz, że tak naprawdę nie wiesz nic. Nie rozumiem tego, dlaczego politycy czy sędziowie trybunału konstytucyjnego mają zapędy, by decydować o czyichś sumieniach, o tym, co jest dobre, a co złe. Ja takich zapędów nie mam. Jesteśmy różni, różnie czujemy, podejmujemy różne decyzje. Marzy mi się, żebyśmy żyli w świecie, który to rozumie.

Kiedy zaczynałaś pisać książkę, ulicami polskich miast przechodziły demonstracje przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Dziś to nie jest temat z pierwszych stron. Polska się przyzwyczaiła i zaakceptowała taki stan rzeczy?

Z pewnością nie. Po prostu pojawiły się inne problemy: pandemia, podczas której ludzie umierali, wojna, potężny kryzys ekonomiczny. W obliczu tego wszystkiego jest oczywiste, że sprawy praw reprodukcyjnych siłą rzeczy schodzą na dalszy plan. Ale jestem pewna, że wrócą, jak tylko poprawi się sytuacja ekonomiczna i egzystencjalna. No i niestety, pojawiają się kolejne tragiczne historie, które sprawiają, że ludzie wychodzą na ulice protestować. Tak było choćby po śmierci Izabeli z Pszczyny.

Zaraz będzie kolejna okazja: PiS postanowił dać Polkom niezły "prezent" na Dzień Kobiet - 8 marca, w dniu premiery mojej książki, w Sejmie ma być procedowany nowy projekt przepisów antyaborcyjnych, jeszcze bardziej restrykcyjny niż poprzedni, choć trudno to sobie nawet wyobrazić.

Książki Darii Górki "Piekło kobiet PL" ukaże się nakładem Wydawnictwa RM. Premiera: 8 marca.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

"Piekło kobiet PL" Materiały prasowe
"Piekło kobiet PL"Źródło: Materiały prasowe
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d1l2pfd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1l2pfd