Kobieta w cywilu dotarła do funkcjonariuszy elitarnych jednostek. "Rozmawiają ze mną jak z kolegami przy wódce"
Krucha blondynka o łagodnym usposobieniu? Zdjęcia mogą mylić. Joanna Opia-Bojarska to autorka poczytnych kryminałów, która dociera tam, gdzie zwykły człowiek nie ma wstępu.
Jej debiutancka książka "Kto wyłączy mój mózg?" odbiła się szerokim echem na rynku wydawniczym. Autorka opisała zmagania z chorobą zespołu Guillaina-Barrégo, którą pokonała dzięki własnemu uporowi.
A wszystko zaczęło się od powikłań nieleczonej grypy, na wskutek których z dnia na dzień stała się niepełnosprawna. To zdarzenie zweryfikowało jej priorytety, ale również pomogło odnaleźć siłę, dzięki której zmieniła życie.
Dzięki własnej determinacji znów stanęła na nogi i zaczęła być przykładem dla innych, którzy walczą o zdrowie. Autobiografia pozwoliła jej odkryć uśpione dotąd talenty przelewania trudnych emocji na papier.
Napisała 14 książek i aktualnie pracuje nad kolejną. "Kryształowi" to pierwszy tom nowej serii kryminalnej o policjantach, którzy tropią przestępców wśród "swoich".
Skąd u pani miłość do kryminału?
Chyba wyssałam ją z mlekiem matki. Rodzice mieli na półce sporo literatury kryminalnej. Pamiętam, byłam w podstawówce, gdy odkryłam ukryty w szafie stos gazet, w których pisano o prawdziwych przestępstwach: kradzieżach, morderstwach i śledztwach. Od zawsze interesowało mnie, co skłania ludzi do łamania prawa.
Skoro miłość do kryminałów trwa od dziecka, to na kim pani się wzorowała? Zakładam, że byli jacyś mistrzowie?
Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Mama zaczytywała się w Joannie Chmielewskiej, ja z resztą też ją uwielbiałam. Ale nie mogę powiedzieć, żebym akurat od tej autorki czerpała inspirację – w końcu piszę poważne kryminały. Z wykształcenia jestem ekonomistką i mam umysł ścisły. Nie posiadam więc umiejętności tak zwanego "lania wody”. Opowiadam czytelnikom konkretne historie i zawsze staram się, aby moi bohaterowi byli osadzeni w namacalnej rzeczywistości, a nie zmyślonej.
Czyli główny bohater "Kryształowych” to zlepek prawdziwych postaci?
Nie, Driver jest całkowicie fikcyjnym bohaterem, ale posłużył mi jako narzędzie do przedstawienia prawdziwych historii. Porwania bogatych ludzi przez grupę przestępczą, której członkiem w które był zamieszany funkcjonariusz Biura Operacji Antyterrorystycznych – wydarzyły się naprawdę.
Porusza się pani w świecie afer i wielkich przestępstw. Czy to nie jest niebezpieczne? Nie boi się pani?
Możliwość uczestniczenia w świecie, który jest niedostępny dla zwykłego cywila jest dla mnie paliwem, które daje kopa do pisania książek. Opowiadanie historii fikcyjnych jest dla mnie zbyt nudną i powtarzalną czynnością. Ostatecznie przecież zawsze powielamy jakiś schemat. Natomiast przygotowując się do "Kryształowych” obejrzałam cały brytyjski serial "Line of Duty", który opowiada o funkcjonowaniu biura spraw wewnętrznych policji. Pomyślałam, że tego w polskiej literaturze jeszcze nie było. Nikt wcześniej nie odważył się pokazać psów, które tropią inne psy.
Co w tej historii urzekło panią najbardziej?
Od początku twierdziłam, że historia ma ogromny potencjał ze względu na ładunek emocjonalny, jaki niesie. "Kryształowi” to policjanci, którzy szukają przestępców wśród swoich kumpli, przełożonych a nawet przyjaciół.
Jak dotarła pani do tego świata?
Przez kilka miesięcy szukałam dojścia do odpowiednich ludzi. Dopasowałam się do informatorów i zapewniałam im komfort rozmowy. Starałam się, by widzieli we mnie człowieka, a nie autora czy dziennikarza. W końcu poznałam Marka – byłego funkcjonariusza Biura Spraw Wewnętrznych Policji. Zaczęłam go "oswajać”. Jego zaufanie pogłębiało się na tyle, że otworzył mi kolejne drzwi. Dzięki niemu dotarłam do funkcjonariuszy elitarnych jednostek: pododdziału antyterrorystycznego i wydziału ds. narkotyków. Staram się pokazać im, że mają do czynienia z człowiekiem, a nie kimś kto szuka materiału. Uważnie słuchałam i zapamiętywałam bez oceniania. Teraz rozmawiają ze mną tak, jak z kolegami po fachu przy wieczornej wódce. Jakbym była jedną z nich.
A pani płeć? Przeszkadzała w zdobyciu informacji, czy wręcz przeciwnie?
Przez wiele lat funkcjonowania w świecie funkcjonariuszy policji nauczyłam się jednego - słabość można przekształcić w siłę. Owszem, jestem kobietą i rozmówcom trudno było tego nie zauważyć. Przed pierwszym spotkaniem z funkcjonariuszem elitarnej jednostki antyterrorystycznej, psycholog policyjna powiedziała, że samcy alfa zaczną mnie traktować poważnie, o ile sprawię, że przestaną widzieć we mnie blondynkę, a zaczną widzieć człowieka. Gdy przechodzimy do tego etapu, sami zaczynają mnie polecać innym. Raz doszły do mnie słuchy, że jeden z nich przyznał drugiemu: "Chyba powiedziałem jej za dużo” (śmiech).
Teraz z pewnością nie ma pani żadnych problemów, by wydawać książki, a jak było z pierwszą? Przypomnijmy, że ta nie miała nic wspólnego z kryminałem.
To prawda. Pierwsza książka była autobiograficzna. Opisałam jak pokonałam chorobę i stanęłam na nogi.
"Kto wyłączy mój mózg?", to książka w której opisuje pani swoje zmagania z trudną chorobą. Tytuł przyjęto z otwartymi rękoma i dobrze zrecenzowano. Czy można przyjąć, że gdyby nie ten trudny czas, nigdy nie zaczęłaby pani pisać?
Byłam sparaliżowana przez dwa miesiące, a przez trzy całkowicie wyłączona z życia. Musiałam zostawić 2-letnie dziecko oraz firmę, którą prowadziłam i zająć się własnym zdrowiem. Ta sytuacja całkowicie zweryfikowała moje podejście do życia, postrzeganie siebie i własnych umiejętności. Okazało się, że potrafię opowiadać historię innym i wplatać w nie prawdziwe emocje. Zaczęłam pomagać chorym, dzieląc się z nimi swoją historią. Problem jednak polegał na tym, że po kilkunastu miesiącach opowieści, poczułam, że traciła ona swój ładunek emocjonalny i jakąś swoistą prawdę. Dlatego pamiętając jeszcze uczucia, które mi towarzyszyły podczas walki o sprawność fizyczną postanowiłam, że umieszczę je w książce. Pisałam przez pół roku - co drugi wieczór siadałam do komputera i spisywałam to, co miałam w pamięci. Kiedy zakończyłam ten proces, nagle zaczęło mi czegoś bardzo brakować.
I wydawcy bez mrugnięcia okiem ją kupili? Tak po prostu?
Nie oszukujmy się. To była bardzo medialna historia. Poza tym byłam świetnym przykładem na to, że warto walczyć o siebie – w końcu jestem teraz pełnosprawna, wstałam z wózka inwalidzkiego. Miałam zatem komfort decydowania, któremu wydawnictwu sprzedać prawa do publikacji.
Na pani koncie jest jeszcze jedna niekryminalna pozycja – książka o wdzięcznych tytule "Klub wrednych matek".
To jedyna książka w moim dorobku, która kończy się happy endem. Po jej napisaniu zadzwoniła do mnie uradowana mama i powiedziała: "Nareszcie napisałaś coś, co dobrze się kończy”. A ja cierpiałam pisząc "Klub”. Bo ten happy end był dla mnie jakimś zgrzytem. Myślałam wówczas, że przecież życie takie nie jest…
Czyli nie możemy się spodziewać kolejnej takiej książki?
Czytała pani "Kryształowych”. Zadam pytanie: czy pani zdaniem autorka dobrze czuje się w gatunku kryminalnym?
Dobrze, zdecydowanie dobrze i na miejscu.
Otóż to. Niech to będzie zatem odpowiedzią na pani pytanie
A reszta polskich czytelników za co szanuje gatunek, który jest najpopularniejszy w kraju?
Myślę, że ludzie mają dość bycia idealnymi. Przecież każdy z nas ma w sobie jakąś skazę, cień, wadę i każdy z nas popełnia błędy. A kryminały są właśnie literaturą o mrocznej stronie człowieka. Główny bohater bardzo często żyje w takim wyidealizowanym świecie i nosi maski nieskazitelnego, aż w końcu ma dość - dochodzi do jakiejś granicy i popełnia zbrodnię. Drugim powodem może być chęć sprawdzenia się. Czytelnicy lubią zagadki. Często odgadują, kto zabił na długo przed zakończeniem książki i są bardzo zadowoleni, kiedy okazuje się, że mieli rację.
Kiedy możemy się spodziewać drugiemu tomu "Kryształowych”?
Chyba nasłał panią na mnie mój wydawca (śmiech). Piszę, piszę, nie próżnuję. Rozdziały w których wszystko się wyjaśnia zazwyczaj zajmują najwięcej czasu i energii, ale już zbliżam się do końca.
Joanna Opiat-Bojarska– uznana autorka powieści kryminalnych, z wykształcenia ekonomistka. Swoje książki opiera na autentycznych historiach, nie boi się niewygodnych tematów. W pisaniu stawia na realizm, emocje i matematyczną precyzję.