King i Królik. Korespondencja Melchiora i Zofii Wańkowiczów 1914-1939. Tom 1
Zosieńko! Z Kaziem pożegnałem się już przedwczoraj, a sam jeszcze tkwię w tym obrzydliwym Mińsku. Dopiero jutro wracamy z Tolem do Kalużyc. Przebyłem przez te dni okres śmiertelnej nudy, nawet niesmaku. Wczoraj bowiem zwłaszcza miałem sposobność przyjrzeć się - po raz setny zresztą - naszej Litwie (byłem na licznym przyjęciu imieninowym u ciotki Leonowej- Kazio Panią objaśni).
Dziś Tol lata po Mińsku za interesami, a ja postanowiłem skryć się stanowczo przed wszystkimi mymi ciotkami, choćby najinteligentniejszymi (vide: Kazio-ciotka-rozmowy o sztuce, o Włoszech etc.).
Siedzę w "Selekcie", wypalam melancholijnie papierosy jeden za drugim i patrzę osłupiałym wzrokiem szaraka zganianego przez psy, który wreszcie trop zmylił i z wolna przychodzi do siebie. Ale z wolna... (Wyjątkowo odporną naturę musi mieć ten Tol, jeśli jeszcze nie zgłupiał do reszty na tej naszej Białorusi...)
Jest mi kiepsko: chciałbym już w Warszawie być, a nie mogę. Niecierpliwie czekam przyjazdu do domu, bo już chyba mnie muszą czekać listy albo choćby jedna kartka tylko od Pani.
Obawiam się nieco o Panią. Proszę pamiętać na wszystko, com kiedykolwiek mówił, i proszę o otwartość. Tylem dni stale z Panią obcował i miał możność wyczuwania, co z Panią się dzieje, że teraz, kiedy już trzeci tydzień nic nie wiem - nie jestem spokojny. Nie wiem, jaką twarzą by mnie Pani przyjęła, gdybym się zjawił w Warszawie. Ogarnia mnie zrozumiała, głupia i niepotrzebna duma. Patrząc na te wszystkie pary zaręczone i swatane na Litwie, na wszystkie panny i młodzież męską - i myśląc o nas - mam wrażenie, że to wszystko gdzieś tam w dole małe i nikczemne u nóg nam się roi.
Wielki jest Pan Bóg i jakże rozliczne szczeble dusz ludzkich! Wracam na wieś; wracam po te parę słów od Pani, parę słów najobojętniejszych, które odsłonią mi może, co moja narzeczona myśli. A choćby myślała źle, "to by też nic nie szkodziło", bo... odczytaj sobie nasz sygnet, Zosieńko.
Mel Wańkowicz ###Zosieńko! Tola spotkałem w Borysowie i staliśmy w jednym numerze. Z Zofijką spędziłem cały dzień wczorajszy. Co do matury - jeszczem nie wyklarował i to mnie irytuje. Obecnie piszę z Borysowa ze stacji. Tol pije herbatę. Ostatni to punkt świata, zaraz zajadą konie i będzie cisza i szeroki, mój taki dech świeżej wiosny, głuszce po lasach ciemnych a owilgłych, i list od Ciebie co tydzień. Najdroższa moja - schylam Ci się do ucha, Zosieńko, i szepczę Ci tę naszą "nowinę", wiesz, com Ci ją pierwszy raz powiedział w teatrze, będąc z "Dziusiami",
Bo kocham Ciebie więcej i coraz więcej.
Rad jestem, żem widział Ciebie jeszcze raz w dzień odjazdu. Nie w domu, a tak - poza wszystkim i wszystkimi, dla mnie i dla nas. Pamiętasz? - przecież byliśmy wtedy szczęśliwi prawdziwie i słonecznie. I dobrze nam było ze sobą? Dobrze, że chwila taka na zakończenie pozostała między nam.
Ręce te Twoje drogie całuję, Zosieńko, i tulę do piersi.
Mel ###Melisko Najdroższe! Jechałam bez przygód. Osób było mało, więc jechało się wygodnie, potem wynajęłam zupełnie możliwy wehikuł nietrzęsący i około trzeciej byłam już w Tolusinie. Dziś jedzie do Warszawy stryj Paweł, i za kilka dni wraca, zdaje się. Posyłam więc wiadomość o dobrze odbytej drodze (tylko za konie było b. drogo wedle tego, co tu płacą). Do bajania już byłoby moc rzeczy, moje Melisko drogie! Ale jestem zaspana, bo się "odsypiałam" za wczoraj, i dopiero co obudziłam się, i w łóżku piszę. A ty czyś się odespał, czy naprawdę będziesz dbał o higieniczny tryb życia i swoje zdrowie, czy też to będą próżne obiecanki żonce z siedzeniem po nocach i całych dniach nad robotą? Napisz, jacy ci nowi pomocnicy, co z drukarnią? (Przyślijcie mi "Naszą Pracę"), co z konkursem? Tyle ciekawości!
Po to byłam u Ciebie w biurze przed wyjazdem po południu, żeby wiedzieć, jak Ty tam siedzisz i pracujesz rano ze wszystkimi, a potefi jak sam. Mogę Cię doskonale widzieć - wprost każdą rzecz w pokoju. Myślę, że mógłbyś tu przyjechać choć na kilka dni - jest tu dużo lasów i tak byś odpoczął.
Szosa "pyszna" do miejsca, można tu być w trzy godziny. Powiedz Wandzi i Staśkowi, a może mógłbyś z nimi przyjechać? Tym pociągiem o czwartej trzydzieści krócej się jedzie, tym, co ja, od siódmej pięćdziesiąt do dwunastej czterdzieści. Po Łukowie są dwa przystanki i już Międzyrzec.
A o konie zatelefonować można [ dwa wyrazy nieczytelne] . Byś miał zsiadłe mleko na kolację zawsze, ale niech je zamawia w sklepie, bo mają piwnicę. Chciałabym mieć trepki do chodzenia, ale że kosztują 100 mk, więc nie kupiłam wobec tych wydatków. Może by potem jednak można było kupić, bo b. przydałyby się. Piszę więc, że można je dostać u Rokickiego na N. Świecie za 100 mk brązowe, bez obcasów żadnych, szerokie, nr butów 37, a trepków 38 trzeba wziąść. Gdybyś je mógł przysłać, przyślij z nimi trzy pary mocnych pończoch (szare), które są w szufladzie w szklanej szafie (a w trepek można włożyć trochę cukierków).
Mieszkam w jednym pokoju z Mariecikiem5, bo taki tu rozkład domu, że trudno mieć swój pokój. Na razie oddaję się życiu roślinnemu, chcę robić tylko długie spacery. Idę dziś do Mirskich.
Wczoraj była Marysia Mirska - b. miła. Gdybyś mógł, przyślij jaką dobrą książkę, bo trzeba, żeby dziecko było myślące, prawda, Pusiu?
[Wyraz nieczytelny] więc teraz Kolek-Polek. Trzeba teraz "obumplać" dziecko. Ściskam Cię mocno, tak cieszę się, że napiszesz do mnie.
Zośka