Trwa ładowanie...
fragment
23-09-2015 21:58

Kabaret Nadredaktora

Kabaret NadredaktoraŹródło: Inne
d2ue4ns
d2ue4ns

WSZYSTKIE DROGI
PROWADZĄ DO RYMU

To miała być antologia na moje 50-lecie. Wybór "wolszczyzny rymowanej", opatrzonej datami, przypisami ewentualnie krótkimi komentarzami, pomagającymi zrozumieć konteksty. Termin jubileuszu minął, a wydanie ambitnie zamierzonej prezentacji dorobku okazało się niewykonalne. Poza tym, czy da się przedstawić kabaret po wolsku choćby bez krótkich monologów, skeczów?
Dziś, po pięciu latach, z większę pokorą próbuję opowiedzieć moją przygodę z Pegazem (czy raczej Konikiem Garbuskiem)
, chronologicznie, jak Bóg przykazał. Ograniczę się, rzecz jasna, do produkcji zawodowej - nie zachowała się pierwsza historyjka, którą sobie narysowaůem, nie będę też epatował najwcześniejszymi rymowankami, mogącymi utwierdzić w społeczeństwie nieżyczyliwe mi opinie, jakobym od najmłodszych lat był poetą koniunkturalnym. (W końcu drugi mój utwór zaczynający się od słów:

W majowy dzień, wiosenny dzień idę do Komunii,
od diabełka dziś odstąpię, nie ma go już u mnie...

wyrecytował w kościele z okazji Pierwszej Komunii ksiądz proboszcz.) Powiedzmy sobie szczerze, nie znajduję w tamtych juweniliach ani jakiejś siły fatalnej, ani szczególnego poczucia humoru.
Rymowałem jak wielu równolatków, z tym że w przeciwieństwie do innych, nie wstydziłem się prezentować swych wypocin publicznie, deklamować na szkolnych apelach, a póęniej tworzyć własne spektakle. Może dlatego, że prawie nie uprawiałem liryki. Prawie. W dniu pogrzebu mojej Mamy nagle na cmentarzu przypomniałem sobie wierszyk sprzed 40 lat, kiedy leżała w szpitalu, a ja, mały chłopczyk w dużym domu, nie mogłem doczekać się jej powrotu:

d2ue4ns

Mamo najdroższa, mamo kochana,
Wracaj, bo tęsknić każdego rana.
W każdej minucie i w każdej dobie,
wszystkie me myśli lecą ku tobie.
Chcę ciebie zdrową widzieć na świecie,
Wiosną, jesienią, zimą i w lecie...
i nic innego nie mogło mi przejść przez gardło.

Oczywiście, dokonując wyboru, nie sposób uciec od współczesnej perspektywy - nie da się zdmuchnąć patyny teraźniejszości niczym kurzu z kajetów i maszynopisów wydobywanych z czeluści na wpół zapomnianych schowków. Zatem zanim rozpoczniemy podróż do źródeł, parę słów o stanie aktualnym.
Mam 55 lat, dom, dwoje dzieci, dwa psy i blisko ośmiotysięczną bibliotekę.
Pracuję w I Programie Polskiego Radia.
Współpracuję z "Życiem" Wołka, pojawiając się raz w tygodniu w okienku zatytułowanym "Wolski w Kropce", można mnie spotkać na łamach "Wprost", od czasu do czasu w "Fantastyce".
Najłatwiej w radiu.
Napisałem do tej pory ponad 1000 audycji radiowych, przeszło 200 telewizyjnych, wydałem blisko 40 książek i broszur.
Przeżyłem momenty wzlotu i oficjalnego nieistnienia. Bywałem nagradzany i eliminowany. Jednego dnia - Nadredaktor, drugiego - pasożyt niezdolny do służby w jednostce zmilitaryzowanej.
Życie miotało mną zgodnie z systemem siódemkowym, cykle przychodziły jak biblijne krowy, na zmianę - siedem tłustych, siedem chudych. Przedostatni okres, nazwijmy go "zoologicznym" (90-96), był raczej tłusty. Obecnie kończy się (mam nadzieję!) etap chudy, gdzie poza puszczanymi od czasu do czasu szopkami wyżywać mogłem się głównie w radiu (ZSYP!) i w powieściach wydawanych przez Supernową. Z potęgi kabaretu "Sześćdziesiątka" pozostały resztki w postaci sporadycznych występów.
Ale nie skłania mnie to do malkontenctwa, uznaję, iż każdy etap życia ma swoje blaski i cienie. A zawsze można jeszcze pisać do szuflady pamiętniki. Niniejszy zbiór jednak jest co najwyżej wstępnym załącznikiem do autobiografii, która może kiedyś powstanie. Na inne okazje chowam pierwociny moich dramatów, młodzieńczych kryminałów czy pamiętnika z okresu dojrzewania, pisanego oczywiście wierszem, pt. "Historia Miłości mojego przyjaciela". Gdy naprawdę nie będę miał nic do roboty, jeszcze raz zanurkuję w "szczenięce lata", pobawić siebie i innych, wspominając zwariowane pomysły, uczniackie figle, przywołam ludzi, zdarzenia. Czasy strasznego dziadunia Gomułki i dobrego wujka Gierka...
Tym razem ograniczę się do kabaretu. Choć... jak śpiewała Liza Minelli, wszystko jest kabaretem. Dodajmy, z wyjątkami. Zbiór ten, czy może zsyp, chciałbym dedykować tym, którzy odeszli - Tadeuszowi Włudarskiemu - Mojemu Ulubionemu Dalszemu Ciągowi, który nie może już, niestety, nastąpić.
Wieloletniemu reżyserowi "60 minut na godzinę" i "ZSYP-u" Andrzejowi Pruskiemu, którego spokój tonizował moją nadaktywność w studiu.
Balladziście Jackowi Zwoźniakowi, który miał w Wolnej Polsce stanowić "Wunderwaffe" odrodzonej "Sześćdziesiątki".
Tadziowi Gumplowiczowi ze "Stodoły".
Kolegom po piórze i po Redakcji - Jonaszowi Kofcie, Adamowi Kreczmarowi, Jackowi Janczarskiemu, Andrzejowi Waligórskiemu. Wszystkim wspaniałym aktorom, z którymi było nam po drodze.
Nauczycielom i wszystkim nieobecnym z "naszej półki". A przede wszystkim najbliższym - Ojcu, Mamie, Staszkowi, Andrzejowi, których obecność i wsparcie stale czujć mimo upływających lat.

d2ue4ns
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ue4ns