Jonathan Carroll: Do Polski będę przyjeżdżać, by okazać wdzięczność
Nie lubi mówić ani pisać o sobie. Woli zawrzeć swoją biografię w jednym zdaniu. W Polsce zaistniał dzięki Krainie Chichów i od lat jest tu częstym gościem. Tym razem, po długiej przerwie, przyjedzie w październiku, by promować Kąpiąc lwa, nową powieść napisaną sześć lat od ostatniej.
Nie lubi mówić ani pisać o sobie. Woli zawrzeć swoją biografię w jednym zdaniu. W Polsce zaistniał dzięki Krainie Chichów i od lat jest tu częstym gościem. Tym razem, po długiej przerwie, przyjedzie w październiku, by promować Kąpiąc lwa , nową powieść napisaną sześć lat od ostatniej.
Powiedziałeś kiedyś, że napisanie trzystu stron zabiera ci około roku. Jednak na twój wielki powrót trzeba było czekać sześć długich lat…
* Jonathan Carroll :*Kąpiąc lwa bardzo różni się od swoich poprzedniczek – zawiera dużo więcej postaci, a historia, którą staram się opowiedzieć, rozgrywa się w więcej niż jednym wymiarze. Napotkałem trudności w opowiedzeniu tego wszystkiego i musiałem ciąć i zmieniać wiele rzeczy po drodze. Właśnie dlatego zabiera mi to wszystko więcej czasu. Pamiętajcie, co powiedział Hannibal Lecter w Milczeniu owiec – „wszystko, co dobre, dla tych, którzy czekają…”. Kiedy piszę powieść, często postępuję w ten sposób – spisuję historię w formie opowiadania, żeby oczyścić umysł do większych zadań. Po odświeżeniu mogę do tych większych zadań powrócić.
Słyszałem, że wycieczki do Polski to dla ciebie prawdziwa przyjemność.
Jonathan Carroll:Trasy promocyjne bywają nudne i irytujące. Żadne z tych uczuć nie towarzyszyło mi, kiedy odwiedzałem Polskę, ponieważ ludzie przychodzący na spotkania są entuzjastyczni, ich pytania przemyślane, interesujące albo dowcipne, przez co przyjemnie się na nie odpowiada. Uprzejmość i hojność, z jakimi jestem u was podejmowany, uczą pokory. Ponadto Polacy jako pierwsi czytali moje książki z wielkim oddaniem i powagą. Choćby za to zawsze już będę z radością przyjeżdżał, by okazać wdzięczność.
Jakieś konkretne miejsca w naszym kraju cię przyciągają?
Jonathan Carroll:Niewiele rzeczy na świecie lubię równie mocno, jak przesiadywać na Rynku Głównym w Krakowie w słoneczny dzień, pić kawę i obserwować świat wokół. Szczególną sympatią darzę kontrast w Krakowie pomiędzy starodawnymi zabudowaniami i młodymi, pięknymi twarzami licznych studentów. Doskonałe połączenie. Często oddawałem się temu i mam nadzieję, że będę się oddawać ponownie. A jedne z najlepszych posiłków, jakie jadłem w życiu, podawano mi w restauracji Bażanciarnia w Poznaniu. To również zamierzam w przyszłości powtórzyć – i to nie raz.**
Czy masz jakąś ulubioną porę dnia, kiedy piszesz?
Jonathan Carroll:Wcześnie o poranku, kiedy mój umysł jest najświeższy i wypełniony kawą.
Znany jesteś z pisania powieści i opowiadań. Jednak zamieszczasz na swoim blogu wiele wierszy, różnego autorstwa.
Jonathan Carroll:Zanim zaczynam pisać, każdego dnia czytam poezję – jeśli jest dobra, to przypomina mi, jak być czujnym i ostrożnie podchodzić do tego, co piszę. Zatem kiedy stykam się z wierszami, które mi się podobają, to często zamieszczam je na swoim blogu albo na Facebooku. Jak sądzę po entuzjastycznych odpowiedziach, i tym ludziom podoba się poezja.
Pisarzem fantasy nie jesteś, to pewne. Lata temu ktoś powiedział, że gdybyś był pisarzem z Ameryki Łacińskiej i miał trzyczęściowe nazwisko, to twoje książki należałyby do gatunku „realizmu magicznego”. Zgodzisz się z tym? Czy nie byłby to raczej „impossible realism”?
Jonathan Carroll:Tego typu kategorie przydatne są księgarniom i krytykom literackim. W trakcie mojej kariery nazywany byłem „magicznym realistą”, pisarzem fantasy, twórcą horrorów, autorem mainstreamowym czy slipstreamowym… Ta lista ciągnie się do znudzenia. Kryteria są jednak proste – czy książka i pisarz robią dobre wrażenie? Jeśli tak, to nieważne, do jakiej kategorii ich przypasujesz.
Znasz może jakichś polskich pisarzy? Pytam, ponieważ w 2009 roku zostałeś wspomniany w biografii Stanisława Lema, napisanej przez jego syna, Tomasza.
Jonathan Carroll:Uczyłem Tomasza, kiedy Lem i jego rodzina żyli w Wiedniu. Tomaszowi spodobała się Kraina Chichów i pokazał ją swojemu ojcu. Lem przekazał powieść „Fantastyce” i swojemu niemieckiemu wydawcy, Suhrkamp. Zaprzyjaźniliśmy się w czasie naszego tam pobytu, prowadziliśmy też żywą korespondencję. Zarówno on, jak i Tomasz byli bardzo pomocni i hojni, i pozostanę na zawsze wdzięczny za to, co dla mnie zrobili. Co do polskich pisarzy, to czytałem wielu z nich: Szymborską, Leca, Miłosza, Brunona Schulza, Annę Świrszczyńską, Halinę Poświatowską… i wielu innych.
Biografia jest teraz niesamowicie popularnym gatunkiem. Zmieniłeś może zdanie na temat swojej biografii, czy nadal obstajesz przy „Jonathan Carroll mieszka w Wiedniu”. Wiesz, w Polsce jest wiele kobiet, które czekają...
Jonathan Carroll:Myślę, że kobiety ogólnie wolą, kiedy jest się nieco tajemniczym, niż kiedy mówi się im wszystko. Zawsze byłem nieco sceptycznie nastawiony do tych pisarzy, którzy w swoim biografiach mówią rzeczy w stylu „Carroll był drwalem, kierowcą rajdowym, policjantem działającym pod przykrywką, mistrzem w nurkowaniu, a także barmanem…”. To zawsze wygląda, jakby się przechwalali. Dla mnie najlepszym sposobem, w jaki pisarz może się przechwalać, zaprezentować czytelnikowi, kim jest, i sprawić, by ten się w nim zakochał, jest napisanie dobrej książki.
* "Kąpiąc lwa" Jonathana Carrolla ukaże się w Polsce 9 października nakładem Domu Wydawniczego Rebis.*