O Joannie Chmielewskiej zwykło się mówić „polska Agata Christie”. Sama autorka odżegnuje się od tego określenia mówiąc w wywiadzie dla Gazety Wyborczej:
„- Gdzie mi w ogóle do Agaty Christie! W intrydze kryminalnej do pięt jej nie sięgam, do połowy zelówek! (...) Od początku różniłam się od niej tym właśnie elementem zasadniczym, intrygą kryminalną, możliwe że traktowaną przeze mnie nieco po macoszemu, nad czym bolałam i boleję głęboko.”
Według naszej pisarki jest jednak coś, co łączy je bezsprzecznie. Tym czymś jest mleko. Obie panie obdarzyły ten napitek szczerą nienawiścią, a jego zapach podczas gotowania wywoływał w obu podobne reakcje.
Z cech wspólnych z Agatą Christie Chmielewska wymienia poza tym:
- Niechęć do czytania cudzych maszynopisów
- Kompletną niemożność dyktowania tworzonych właśnie tekstów
- Rozwód
- Upodobanie do morza
- Negatywny stosunek do występów publicznych
- Stanowczy opór przeciwko woni czosnku. Na szczęście pisarka w proteście przeciwko temu tytułowi nie zamierza przestać pisać. A dla nas, czytelników ta informacja jest najistotniejsza.