(...) Młodzieńcy zatrzymali się, oczarowani niecodziennym widokiem: oto mieli przed sobą dwa nieba, jedno skrzące się od gwiazd, zawieszone nad ich głowami i jego odbicie w lustrzanej tafl i jeziora, wysrebrzonej księżycem. I wtedy, znienacka, rozległ się głośny furkot skrzydeł, a na jezioro padł bezkształtny cień. Przerażony ruchem i hałasem Zygfryd poderwał kuszę i już miał strzelić na oślep, kiedy poczuł, że Benno łapie go mocno za ramię.
- Tylko spójrz, książę, tylko spójrz. - wyszeptał poruszony chłopak. Oto z nieba, wprost w wygwieżdżoną toń jeziora, sfruwało stado wielkich, majestatycznych łabędzi. (...)