Jerzy Dziewulski: robota w policji jest jak jazda karawanem, ale wyłącznie wtedy, kiedy jedziesz z przodu

Były milicjant, antyterrorysta, poseł na sejm czterech kadencji i szef ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego w czasie jego kampanii prezydenckiej. Dwukrotnie ciężko ranny w trakcie służby. Przez wielu uznawany za polskiego Jamesa Bonda, choć sam nie lubi, by tak o nim mówić. To on stał za jedną z największych tajnych operacji na świecie (kryptonim "Most"), polegającą na przerzucie osób żydowskiego pochodzenia z krajów byłego ZSRR do Izraela. Był także konsultantem serialu "07 zgłoś się", w którym zresztą sam wystąpił. Jerzy Dziewulski.

Polski James Bond
Źródło zdjęć: © Na zdjęciu: Jerzy Dziewulski/fot. Krzysztof Kuczyk/Forum

/ 11Polski James Bond

Obraz
© Na zdjęciu: Jerzy Dziewulski/fot. Krzysztof Kuczyk/Forum

Jerzy Dziewulski. To on stał za jedną z największych tajnych operacji na świecie (kryptonim "Most"), polegającą na przerzucie osób żydowskiego pochodzenia z krajów byłego ZSRR do Izraela. Był także konsultantem serialu "07 zgłoś się", w którym zresztą sam wystąpił.

- Gliniarza od śmierci dzieli tylko to, co potrafi (...). Gliniarzu, musisz pamiętać, że nikt nie da Ci gwarancji jutra! Pamiętajcie - robota w policji jest jak jazda karawanem, ale wyłącznie wtedy, kiedy jedziesz z przodu - mówi były policjant w książce "Jerzy Dziewulski o polskiej policji" , którą napisał z dziennikarzem Krzysztofem Pyzią.

/ 11Dziewulski jak Masa

Obraz
© Na zdjęciu: Jarosław Sokołowski, ps. "Masa" w trakcie zeznania, 2.03.2017/PAP

- Ta książka nigdy miała nie powstać - uprzedza na wstępie sam zainteresowany, zaznaczając jednak, iż po dłuższym namyśle zdecydował się rozpocząć nad nią pracę. Co więcej - to zaledwie pierwsza część serii. Jak długiej? Na razie nie wiadomo. - Jest o czym opowiadać. Porwania samolotów, walka z terrorystami, ochrona prezydenta, podsłuchy i wiele innych barwnych historii, które do tej pory nie ujrzały światła dziennego. Obiecuję, że w tym miejscu nie stawiam kropki nad i! - deklaruje Dziewulski.

Jeśli komuś w tym momencie na myśl przyszedł cykl książek najsłynniejszego świadka koronnego, Jarosława Sokołowskiego ps. "Masa" napisany wraz z Arturem Górskim, skojarzenie jest jak najbardziej słuszne. Notabene w publikacji "Jerzy Dziewulski o polskiej policji" główny bohater jest porównany do byłego gangstera z Pruszkowa. Tyle, że stoi po stronie sprawiedliwości i praworządności.

/ 11"Robota w policji to droga donikąd"

Obraz
© FORUM

Dla "Dziewula" praca w policji to "droga donikąd", jednak on sam nie wyobraża sobie innego zajęcia. - Bez tej adrenaliny, nawalanek z bandytami, strzelanin - bez tego wszystkiego - nie byłbym w stanie żyć. Cena, którą za to płaciłem, była ogromna (...). Zawsze powtarzałem sobie jedno: od śmierci dzieli mnie tylko tyle, ile potrafię. Wiedziałem o tym i nie bałem się strzelać, kiedy bandzior na to zasługiwał. Kiedy wyjeżdżałem na kolejną robotę, bliscy czekali na mój powrót z drżeniem serca i nadzieją, że wrócę żywy - opowiada "Gwiazdor" (taki pseudonim nadali mu koledzy z branży).

I chociaż nie był święty, zapewnia, że nigdy nie stawiał przestępców nad wykopanym wcześniej dołem i nie żądał, by przyznawali się do winy. To nie jego styl - zresztą podobne metody sprawdzają się w filmach, a nigdy w prawdziwym życiu.

/ 11Największy autorytet

Obraz
© Na zdjęciu: gen. Edwin Rozłubirski/domena publiczna

Jerzy Dziewulski urodził się w Warszawie w grudniu 1943 roku. W wieku 21 lat został powołany do wojska na Mazury, skąd po roku przeniósł się do krakowskiej jednostki, gdzie skończył służbę zawodową w stopniu sierżanta podchorążego. To właśnie pod Wawelem poznał jeden ze swoich największych autorytetów, generała dywizji Edwina Rozłubirskiego.

Doświadczenia nabyte w wojsku przydały się "Dziewulowi", kiedy w maju 1966 roku rozpoczął pracę w Wydziale Służby Wywiadowczej na warszawskim Żoliborzu. Jak sam przyznaje, zdecydował się na wstąpienie do milicji z powodu wysokiej pensji, która wynosiła wówczas 2460 zł (inżynier otrzymywał w tamtym okresie wynagrodzenie rzędu 1200-1600, górnik 1800 zł). We wrześniu skierowano go do Szkoły Wywiadowczej w Łodzi, której celem było przygotowanie milicjantów do wejścia w środowisko przestępcze. Po kilku miesiącach skończył ją z wyróżnieniem.

/ 11Pod wrażeniem słynnego kasiarza

Obraz
© Forum

Dziewulski wielokrotnie podkreślał, iż w czasach jego pracy w milicji bandyci i złodzieje mieli swoisty honor i kierowali się zasadami. On sam nie ukrywa, iż był pod dużym wrażeniem Adolfa Ruppa, kasiarza ze słynnej szkoły lwowskich włamywaczy, który okradał banki w Boliwii, Argentynie, Holandii czy Belgii. Jego zdaniem dokonania legendarnego "Szpicbródki" w porównaniu z wyczynami Ruppa, były po prostu śmieszne. Tyle że Ruppa mało kto znał.

- To był złodziej arystokrata - wspomina z entuzjazmem "Dziewul", który miał z nim służbowe kontakty prewencyjne. - Rupp nie znosił prymitywnego chamstwa. On mówił tak: "Każdy odwala swoją robotę. Wy mnie złapcie, jeśli wam się uda. Oni są złodziejami. Ale wzajemny kontakt, wzajemny szacunek istnieje". Był przyjazny i to mówię lojalnie. Spotkałem się z nim dziesiątki razy z przyjemnością. Nie z obowiązku, ale z przyjemnością. Moje notatki ze spotkań są w jego dossier - zapewnia były milicjant.

/ 11Kodeks honorowy przestępców

Obraz
© FORUM

W dzisiejszych czasach ani złodzieje, ani tym bardziej inni przestępcy, nie mają żadnego kodeksu, a życie ludzkie nie ma dla nich najmniejszego znaczenia - ubolewa Dziewulski i równocześnie przypomina, że podczas jego służby w milicji istniał wyraźny podział na złodziei i bandytów. Ci pierwsi nigdy nie napadali, ani nie zabijali swoich ofiar. Interesował ich wyłącznie zysk.

W 1971 roku Dziewulski - w związku z chorobą dwunastnicy - został wysłany na kilka tygodni do sanatorium. Po powrocie z urlopu okazało się, że został on przeniesiony do Komendy Stołecznej i awansował na stanowisko starszego inspektora. Zajmował się wówczas sprawami Pałacu Mostowskich, czyli awansami, odznaczeniami, przemianowaniami itd. oraz jedną z komend dzielnicowych - Wolą.

/ 11W Komendzie Centralnego Portu Lotniczego

Obraz
© Fot. Rafal Guz/FORUM 

Po kilku latach - na jego wyraźne życzenie - skierowano go do Komendy Centralnego Portu Lotniczego. Pomysł utworzenia tej jednostki powstał po tym, jak zaczęto w Polsce uprowadzać samoloty. Szczególnie dużo działo się od października 1969 do października 1970 roku. W statystykach na świecie nasz kraj był numerem jeden pod względem liczby porwań. Po jakimś czasie zaczęto organizować zamachy terrorystyczne, których celem była ucieczka porywaczy za granicę.

- Jeżeli chciałeś uciec z kraju, to mogłeś dać dyla przez zieloną granicę. Wówczas nie brałeś zakładników, ryzykowałeś sam i narażałeś tylko swoją osobę. Ale tu chodziło o coś innego - o polityczny wydźwięk uprowadzenia samolotu - zauważa "Dziewul". - Gdybyś przekroczył zieloną granicę i jeśliby cię złapali - dostałbyś kopa w dupę i zawróciliby cię do Polski. Nie byłeś potrzebny. Ale kiedy dokonywałeś zamachu na samolot, biorąc przy tym zakładników, mówił o tym cały świat - nie ukrywa Dziewulski, który kierował likwidacją 13 zamachów terrorystycznych, ratując życie 765 osobom. W tamtym czasie ziemią obiecaną było lotnisko Tempelhof, położone niecałe cztery kilometry od centrum Berlina.

/ 11"Do lat dziewięćdziesiątych terroryści chcieli rozmawiać"

Obraz
© FORUM

- Generalna zasada jest taka: każdy terrorysta chce negocjować. Chyba że osiągnęliśmy taką sytuację jak dzisiaj. Do lat dziewięćdziesiątych terroryści chcieli rozmawiać - po to uprowadzali, robili zamach, po to przetrzymywali zakładników, aby coś wynegocjować - zdradza kulisy swojej pracy były antyterrorysta.

Stan wojenny zastał go na warszawskim lotnisku. 13 grudnia 1981 roku on i jego ludzie mieli jeden cel: ochraniać obiekt i współpracować z jednostką 6. Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej, której część żołnierzy wchodziła na teren Okęcia. Lotnisko zostało całkowicie zamknięte. Przypomnijmy, że w 1981 roku aż dziesięć razy porywano polskie samoloty pasażerskie, co stanowiło 27 procent wszystkich uprowadzonych w tamtym roku na świecie.

/ 11"Dlaczego miałem wspierać Solidarność?"

Obraz
© Na zdjęciu: Jerzy Dziewulski w Sejmie, 2004/Forum

Nie wszystkim jednak podobało się to, że Dziewulski pracował w milicji. - Dlaczego miałem wspierać Solidarność? Za kłamstwa o tym, ile zarabiamy, jakie mamy przywileje? Jakie myśmy mieli przywileje? Że mogliśmy gdzieś tam wędliny kupić, a i tak nie zawsze? Że zamiast munduru dostawałem pieniądze za mundur? (...). Za co miałem ich kochać? Za kłamstwa o milicji? Często to, co mówili, było prawdziwe. Ale część to było ewidentne kłamstwo zmierzające do tego, żeby pokazać nasze przywileje. To myśmy mieli być tymi, którzy czerpali garściami z dobrodziejstwa socjalizmu. Talony na samochody - jakie? Kto od nas je miał? - grzmi były poseł, który obecnie zajmuje się ochroną osobistą osób i mienia, a także poszukiwaniem osób zaginionych.

10 / 11Oskarżony o kontakty z Bogusławem Bagsikiem i współpracę z Mosadem

Obraz
© Na zdjęciu: Bogusław Bagsik, 2000/Forum

W październiku 1991 roku postanowiono zwolnić Dziewulskiego w związku z art. 41 Ustawy o Policji, który mówi o nieprzydatności do służby. Oskarżono go m.in. o utrzymywanie kontaktu z Bogusławem Bagsikiem w czasie, kiedy ten był poszukiwany listem gończym; wykorzystywał stanowisko do przeprowadzania wbrew obowiązującym przepisom osób prywatnych z pominięciem Straży Granicznej i Urzędu Celnego, a także współpracował z Mosadem (robił to na wyraźne życzenie premiera Tadeusza Mazowieckiego).

- Jeżeli komuna wydała komuś polecenie współpracy, to nie odważyłaby się postawić zarzutu, że ten ktoś współpracował. Aż tak bezczelni nie byli. Ale część władzy po 1989 roku była bezczelna do bólu. Wiesz dlaczego? Bo uzyskali władzę. A jak mamy władzę, to za nami stoi demokracja. A jak mamy demokrację, stoi za nami wszystko i wolno nam robić, co chcemy. Odwracają się role - mówił Dziewulski, którego ostatecznie oczyszczono z zarzutów.

11 / 11Utopieni w papierach

Obraz
© wyd. Prószyński i S-ka

Dziewulski zdaje sobie sprawę, że policjanci toną w papierach, a liczą się głównie statystyki i wykrywalność przestępstw (ten problem poruszyła również Justyna Kopińska w reportażu "Ten trup się nie liczy"). - Papierki zawsze obowiązywały, w milicji też. Papierek był tak zwanym dupochronem. Co to znaczy papierek? Z każdej czynności trzeba napisać notatkę. Notatkę taką, siaką, owaką. Nie ma tak, że można coś robić bez dokumentowania (...). Ten problem dotyczy nie tylko tamtych czasów, ale także obecnych. I to się nie zmieni bez względu na to, co byśmy powiedzieli - trafnie zauważa były szef ochrony osobistej Aleksandra Kwaśniewskiego.

I chociaż zdaniem Dziewulskiego "robota w policji to droga donikąd", a wielu jego kolegów zakończyło życie z kulą w głowie - on nie ma wątpliwości: gdyby znów miał wybierać, ponownie zdecydowałby się na policyjny mundur. - Mnie się udało. Mam wspaniałą żonę, kochanego syna, synową i wnuka, ale mój przykład jest szczególny i nie mieści się w żadnej typowej historii - podsumowuje.

Natalia Doległo/ksiazki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]