Kiedy wokół szaleje kryzys, Hollywood wprowadza na ekrany kolejne przygody brytyjskiego superagenta. Jak Ian Fleming wymyślił Jamesa Bonda?
Pewnego poranka w lutym 1952 roku brytyjski dziennikarz w średnim wieku usiadł przy biurku w swoim wakacyjnym domu na Jamajce i zabrał się do wymyślania fikcyjnego tajnego agenta, postaci, która stała się później jedną z najbardziej udanych, nieprzemijających i zyskownych w historii literatury. Ian Fleming nigdy wcześniej nie napisał powieści. Próbował sił jako makler i korespondent prasowy. Dopiero w czasie wojny, będąc oficerem wywiadu marynarki wojennej, znalazł zadanie godne swojej bujnej wyobraźni – wymyślanie planów, jak wykołować wroga. Pierwsze zdanie powieści brzmiało: „Woń perfum, papierosów i potu w kasynie o trzeciej nad ranem przyprawia o mdłości”. Fleming pisał szybko, wyrzucając z siebie słowa w tempie dwóch tysięcy dziennie. Miesiąc po tym, jak zaczął, wystukał: „Ta suka już nie żyje”. Casino Royale było gotowe, narodził się James Bond.
Bond to po części Fleming , a wyczyny 007 wyrosły bezpośrednio ze znajomości realiów wywiadu i szpiegostwa czasów wojny: przekornie wspominał o książkach o Bondzie jako „autobiografii”. Jak każdy dobry dziennikarz Fleming był sroką, z zapałem i nieprzerwanie zbierającą materiały: nazwiska, miejsca, fabuły, gadżety, twarze, menu restauracji i użyteczne zwroty; szczegóły, które mogły potem zostać przełożone na literaturę.
Pierwowzór 007
Po Casino Royale powstało jeszcze 13 powieści o Bondzie. Do śmierci, zaledwie 12 lat później, Ian Fleming sprzedał ponad 40 milionów książek i dał początek wielomiliardowemu przemysłowi w kinematografii. Dziś więcej niż połowa mieszkańców Ziemi widziała przynajmniej jeden film o Bondzie. Nawet u szczytu sławy Fleming miał jednak lekki stosunek do swoich książek. – Wysnułem je z wojennych wspomnień – powiedział. – Wypomadowałem, dodałem pozytywnego bohatera, czarny charakter, piękną kobietę, no i książka gotowa. Ta nonszalancja była najczystszym blefem, w czym Fleming , jako wieloletni karciarz i ekspert wywiadu, okazał się bardzo dobry. Pomysł na Bonda dojrzewał w nim przez przynajmniej dekadę. Jeszcze w 1944 roku powiedział z najgłębszą powagą przyjacielowi: Zamierzam napisać powieść szpiegowską, która wyczerpie gatunek. I to właśnie zrobił.
Ben Macintyre
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.