Jedno z najbardziej zanieczyszczonych miejsc na świecie

W 1993 roku Anne Garrels przygotowywała korespondencję z Rosji dla amerykańskiego radia publicznego NPR. Smutno przyglądając się pogłębianiu przepaści socjalnej i ekonomicznej pomiędzy Moskwą a resztą kraju, zapragnęła opisać życie obywateli nowej Rosji. Obywateli, którzy wybrali własną drogę poprzez gruzowisko pozostałe po politycznym, etnicznym i społecznym trzęsieniu ziemi. Z tego pragnienia powstała książka "W kraju Putina. Życie w prawdziwej Rosji".

Nowy, wciąż zanieczyszczony, świat
Źródło zdjęć: © Getty Images

/ 9Nowy, wciąż zanieczyszczony, świat

Obraz
© Getty Images

Autorka wybrała obwód czelabiński, obszar wielkości Austrii, zamieszkany przez 3 miliony osób. Surowy, przemysłowy region oddalony jest o blisko 2000 km od Moskwy. Spowity kłębami fabrycznych wyziewów, nosi mało chlubne miano jednego z najbardziej zanieczyszczonych miejsc na świecie.

/ 9Od garnizonu do Tankogrodu

Obraz
© Getty Images

Miasto Czelabińsk założono w XVIII wieku jako garnizon wojskowy, gdy armia carska posuwała się na Wschód, wydzierając ziemie Baszkirom i Tatarom. Następnie pełniło ono rolę ośrodka handlowego łączącego Imperium Rosyjskie i Chiny. Pod koniec XIX wieku przecięły je tory Kolei Transsyberyjskiej, zaś po rewolucji stwierdzono, że region, ze względu na bogactwa mineralne, będzie pełnił funkcję ośrodka przemysłowego. Jednego brakowało - rąk do pracy. Od czego jednak były tradycyjne, od wieków sprawdzone metody?

Czelabińsk zaczęli zaludniać więźniowie polityczni, kułacy, a po wybuchu Wielkiej Ojczyźnianej - radzieccy obywatele niemieckiego pochodzenia. Niedobory w ludziach uzupełnili syberyjscy zesłańcy. Z czasem przeniesiono tu również robotników i zakłady zbrojeniowe z pobliża linii frontu. Wszyscy ci nieszczęśnicy pracowali z taką wydajnością, że na pewien czas miasto zmieniło nazwę na Tankogród.

/ 9Kolebka radzieckiego programu jądrowego

Obraz
© Getty Images

Zimna wojna przyniosła kolejne przebranżowienie - Czelabińsk stał się miejscem tajnego programu jądrowego, bastionem zbrojeniowo-przemysłowo-nuklearnym. Nic dobrego z tego wyniknąć nie mogło. Nieprawidłowości, tuszowanie wszystkiego, co się tylko dało zatuszować czy oszczędzanie na bezpieczeństwie i zarządzaniu odpadami były wówczas standardem, jeśli chodzi o podobne zakłady; niezależnie od tego, po której stronie oceanu się znajdowały.

W Czelabińsku jednak wszystko musiało być "naj", więc i skala owych nieprawidłowości nie miała sobie tutaj, w kolebce radzieckiego programu jądrowego, równych. Dziesiątki tysięcy osób padło ofiarą choroby popromiennej, zatruto rozległe połacie gleby. Zaczęto mówić o "najbardziej zanieczyszczonym obszarze na ziemi".

/ 9Ze szmatą na radioaktywny wyciek

Obraz
© Na zdjęciu: instalacje przechowywania materiałów rozszczepialnych w zakładzie Majak/domena publiczna

Zaczęło się, oczywiście, od decyzji Stalina. Wujaszek Soso wybrał odległy zakątek obwodu czelabińskiego na miejsce rozwijania nowego programu badań nad bronią jądrową. Lasy dostarczały budulca, krystaliczne rzeki i jeziora zapewniały natomiast dostęp do wody. Zakład przetwarzania plutonu z czasem otrzymał nawet swoją nazwę - "Majak". Najpierw powstał reaktor eksperymentalny, potem powstały cztery reaktory grafitowe. Przy elektrowni działały zakłady chemiczne, gdzie z napromieniowanego uranu pozyskiwano pluton.

W pobliskiej fabryce ze stężonego roztworu wytwarzano czysty metaliczny pluton do produkcji bomby atomowej. Praca szła pełną parą. Do czasu. Krótko po uruchomieniu pierwszego przemysłowego reaktora, nastąpiła jego awaria. Robotnicy gołymi rękami wyciągali z wnętrza cenne bloki uranu. Żołnierze dostali ścierki, wiadra i rozkaz, by za pomocą tego sprzętu usunęli wszystkie radioaktywne wycieki. Wszelkich prac w fabryce - między innymi wyodrębniania plutonu - dokonywano, na domiar złego, ręcznie.

/ 9Idealne miejsce do utylizacji odpadów

Obraz
© Na zdjęciu: instalacje przechowywania materiałów rozszczepialnych w zakładzie Majak/domena publiczna

Kiedy poradzono sobie z pierwszymi problemami, okazało się, że podczas powyższych procesów wytwarzają się odpady radioaktywne. Nikt tego widocznie nie przewidział na etapie założeń technologicznych; kto by pomyślał, że produkcji gramów plutonu towarzyszy pojawienie się tysięcy metrów sześciennych płynnych odpadów radioaktywnych? Od czego były jednak wspomniane krystaliczne rzeki i jeziora?

Przez cztery lata odpady trafiały do rzeki Tieczy. Ta przepływała przez czterdzieści wsi zamieszkałych przez 28 000 osób. Osoby te, dodajmy, korzystały z zasobów rzeki używając ich do picia, nawadniania upraw, prania ubrań, łowienia ryb i kąpieli.

/ 9Lepiej późno niż wcale

Obraz
© Na zdjęciu: rzeka Ob/CC BY-SA 2.5

Jak pisał Suworow w "Upadku", Tiecza wpada do Isetu, Iset do Tobołu, Toboł do Irtysza, Irtysz do Obu. Zlewnia Irtysza liczy ponad półtora miliona kilometrów kwadratowych, długość - 4248 kilometrów. Tieczę, a za nią Iset, Toboł, Irtysz i Ob zanieczyszczono w takim stopniu, że nie sposób było sprawy zatuszować. Oficjele cierpliwie wyjaśniali wzburzonym ludziom, że byli święcie przekonani, iż te odpady w rzece po prostu się rozpuszczą.

Zakaz używania wody z rzeki wydano w roku 1952. Rok od przeprowadzenia badań ukazujących stopień zanieczyszczenia, cztery lata od rozpoczęcia zatruwania Tieczy. Znaczną część mieszkańców eksmitowano, bez żadnej rekompensaty, w nieprzyjazne, górskie tereny. W 1957 roku ewakuację wstrzymano, bo radziecki urzędnik stwierdził, że już jest czysto.

/ 9Jak nie rzeka, to może jezioro?

Obraz
© Na zdjęciu: instalacje przechowywania materiałów rozszczepialnych w zakładzie Majak/domena publiczna

Stwierdzono tymczasem, że skoro pomysł z rzeką w miarę wypalił, można odpady wrzucać do jeziora. Idealnym okazał się zbiornik wodny Karaczaj. Nie trzeba było długo czekać, by substancje promieniotwórcze trafiły do wód gruntowych. Gorącego lata 1967 roku, Karaczaj wysechł, a wiatry rozniosły radioaktywny pył po olbrzymim terenie, trując tych, którzy jeszcze się, jakimś cudem, uchowali w okolicznych wsiach.

W latach 2001-2004 przeprowadzono w Tieczy badania. Wciąż jest zanieczyszczona odpadami radioaktywnymi. Majak tymczasem zaniechał produkcji. Obecnie mieści się tu składowisko plutonu pochodzącego z tysięcy wycofanych bomb atomowych. Dodatkowo, wciąż przetwarza się tu niebezpieczne substancje, między innymi wypalone paliwo z reaktorów.

/ 9Zorza polarna nad Uralem

Obraz
© Getty Images

Wciąż jednak, jak na złość, powstawały odpady. Wymyślono więc, że należy je składować pod ziemią. Wykopano doły o średnicy 20 metrów i głębokości 12 metrów, zamontowano zbrojenie, a dno i ściany zalano betonem. Nałożywszy betonową pokrywę, do środka wlewano odpady. Każdy taki zbiornik należało chłodzić, a ponieważ odpady były agresywne, niebawem systemy chłodzące zaczęły korodować. W jednym ze zbiorników, w 1957 roku, doszło do samozapłonu.

160-tonowa pokrywa wystrzeliła w powietrze, spadając 25 metrów dalej. Promieniotwórcza chmura uniosła się na dwa kilometry i, pchana wiatrem, zaczęła się przemieszać po Uralu. Mieszkańcy okolicznych miast ujrzeli szmaragdowo-różową poświatę na niebie. Oficjele znów musieli wyjaśniać, że to tylko zorza polarna i trzeba się zacząć przyzwyczajać, bo może się jeszcze nie raz pojawić. Po wioskach tymczasem zaczęli jeździć żołnierze i, w ramach przygotowań do ewakuacji, zabijali wszystkie zwierzęta domowe. Dwadzieścia dni później, kiedy już na dobre nawdychano się promieniotwórczych wyziewów, zarządzono ewakuację, paląc cały dobytek mieszkańców.

/ 9Silos Rosja

Obraz
© Wydawnictwo UJ

Czelabińsk dziś nie jest już odciętym od świata miastem. Jak pisze Anne Garrels w swoim reportażu zatytułowanym "W kraju Putina" , poprawiły się tu standardy życia, upowszechnił dostęp do dóbr. Region powoli wychodzi z traum lat 90., podobnie jak i cała Rosja usiłując odnaleźć swą tożsamość i odpowiedzieć na pytanie, co to znaczy być Rosjaninem w XXI wieku. Na razie wszelkie błędy i wypaczenia idą na konto państw zachodnich - wspólny wróg, póki co, jednoczy. Putin jest dla mieszkańców tym, który zapewnił im stabilizację i podniósł kraj z kolan po katastrofalnych pomysłach Gorbaczowa i bezwładnych rządach wiecznie pijanego Jelcyna. Problemy jednak narastają i prymitywne tłumaczenie, że wszystkiemu winny jest Zachód, z czasem może coraz mniej satysfakcjonować Rosjan. Zwłaszcza że, jak pisze autorka, nastrój euforii, początkowo rozbudzony aneksją Krymu i wojną na Ukrainie, zastąpiła ponura rzeczywistość życia w
oblężonej twierdzy.

Pamiętać jednak warto, że takie twierdze przypominają czasem czelabińskie silosy, gdzie temperatura w końcu przekroczyła wartość krytyczną i nastąpił wyrzut zawartości na zewnątrz. Na razie Putin za wszelką cenę próbuje temu zapobiec. Pozostaje pytanie, jak długo jeszcze będzie mu się to udawało. I jak długo ludzie będą wierzyć w to, że te złowieszcze chmury na horyzoncie to tylko zorza polarna.

Mirosław Szyłak-Szydłowski/ksiazki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]