Czy to sztuka? Czy to popart? Czy też dzieła Takashiego Murakamiego to po prostu biznes oparty na modzie na japońską mangę?
Uśmiechające się słodko margaretki o białych płatkach, kokietujące pieczarki i tak sympatyczne dynie jak ta, która zmieniła się w karocę dla Kopciuszka... To nie jest barwna ilustracja jakiejś bajki, lecz sztuka współczesna, najnowsze dzieła artysty, którego nazywają japońskim Warholem. Takashi Murakami, bo o nim mowa, szybko zdobywa honorowe miejsca na listach najbardziej uznanych twórców. Czasopismo „ARTnews” w tym roku zaliczyło go do 30 największych artystów świata po jego wystawach w Muzeum Sztuki Współczesnej w Los Angeles i na nowojorskim Brooklynie. Ta ostatnia, zatytułowana jednoznacznie „© Murakami”, zawitała teraz do Muzeum Guggenheima w Bilbao z 90 dziełami, wśród których znajdują się niezwykle różnorodne rzeźby, obrazy i rysunki.
– Moje pokolenie – twierdzi 46-letni Murakami – to odbiorcy sztuki przyszłości.
Tę teorię zaprezentował w formie manifestu pod koniec lat 90., publikując „Hello, You Are Alive: Tokyo Pop Manifesto”. Potwierdził go, prezentując swoją pierwszą wystawę monograficzną „SuperFlat”. – Chcemy nowych rzeczy, ponieważ pragniemy zobaczyć przyszłość – powiedział. Połączył styl malarstwa dawnych mistrzów japońskich z wyrazistymi kolorami typowymi dla komiksu i animacji. Wschód i Zachód, manga i winyl, nowy pop z Murakamim jako ikoną tak popularną, że nawet Kanye West, amerykański raper, domagał się współpracy z nim przy swojej ostatniej płycie „Graduation”. Razem opracowali teledysk do piosenki „Good Morning”, którego bohaterem jest miś starający się zdążyć na uroczystość ukończenia studiów.
Pokolenie po bombie A
Urodzony w 1963 roku w Tokio Murakami zrobił zawrotną karierę artystyczną. Marc-Olivier Wahler, dyrektor Palais de Tokyo w Paryżu, pionierskiego centrum sztuki współczesnej w Europie, określił go trafnie jako „Goldfingera”.
– Wszystko, czego dotknie Murakami, zamienia się w złoto – powiedział.
Nie mylił się. To maszynka do robienia pieniędzy, a jego prace sprzedają się za miliony dolarów.
Julia Luzán
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.