Jakub Stanek "Trip to Mars". Życie z mafią w tle
Głośne eksplozje i krwawe zamachy przycichły. Dzisiaj organizacja działa dużo ostrożniej, w ukryciu. Nie widać jej, ale doskonale ją czuć. Nie słychać, bo sedno tkwi w tym, co zostało przemilczane.
Największym wyzwaniem było to wychwycić, zrozumieć i zachować, tak by z dziesiątek przeprowadzonych rozmów, ze strachem, milczeniem i kłamstwami w tle, ułożyć całość pokazującą, że czasy mogą wydawać się spokojniejsze ale pod powierzchnią od lat trwa ta sama wojna. Sycylijska cosa nostra dzisiaj to sprytnie zakamuflowana machina wtapiająca się w codzienne życie ludzi, osłabiająca państwo i kontrolująca firmy o ogólnopaństwowym i międzynarodowym zasięgu działania. Nie sposób zatem wytyczyć granicę pomiędzy gospodarką kraju a gospodarką organizacji.
Nieustająca walka aparatu ścigania z ludźmi mafii trwa, przejmowane są kolejne majątki, ale w ich miejsce pojawiają się nowe. Policji od lat brak jest spektakularnych sukcesów. Dowodem na to jak dobrze zorganizowana i tajna jest struktura organizacji jest to, że od dwudziestu pięciu lat „ostatni boss”, jak media lubią mówić o capo di tutti capi - Matteo Messinie Denaro, pozostaje nieuchwytny.
Jednocześnie życie na ulicach toczy się swoim tempem, a zwykli mieszkańcy Sycylii zdają się nie zwracać uwagi na świat układów, protekcji i haraczy, którego są częścią. Gdzieś wysoko w tej układance znajduje się nasz bohater, Giuseppe Fontana. Przyjaciel Matteo, jego prawa ręka, może consigliere. Rozważnie rozdaje karty wiodąc dość zwyczajne życie, w wypowiedziach sprytnie balansując pomiędzy informacjami, których wyjawić nie może a sygnałami i komunikatami niewerbalnymi pozwalającymi nam nieźle rozeznać się w sytuacji.
Naszym celem było pokazanie subiektywnych odczuć tego, co widzieliśmy i zachowanie towarzyszących nam emocji w pełnym ich spektrum, od podziwu i zachwytu po obrzydzenie i pogardę. Unikalne doświadczenie, jakim było wejście w przyjacielskie relacje z Giuseppe pozwoliło skonfrontować obraz przestępcy istniejący w naszych głowach, z tym co widzieliśmy na co dzień – gościnnego, sympatycznego, inteligentnego mężczyznę, zakochanego w swojej małej ojczyźnie.
Na każdym kroku starał się pokazać nam to, co terra di sicilia ma do zaoferowania najcenniejszego. Ani zdjęcia ani tekst nie mają formy dokumentalnej, to raczej impresje z miejsc, które odwiedziliśmy, historii, których wysłuchaliśmy i ludzi, których poznaliśmy, spacerując z Peppe po uliczkach Castelvetrano, Selinunte i innych miast zachodniej Sycylii. Po powrocie bogatsi o informacje i doświadczenia wiedzieliśmy, że tak naprawdę nic co wiemy nie jest pewne. Czarno-biały świat ostrych podziałów na dobro i zło istnieje w naszej wyobraźni do momentu, w którym go nie poznamy. Potem w głowie pozostają już tylko pytania.