Trwa ładowanie...
kultura
23-04-2010 13:34

Jak zwalczać przemoc

Jak zwalczać przemocŹródło: Inne
d2yswlm
d2yswlm

Oto najnowszy pomysł, który zmieni ten ponury padół łez w pogranicze raju. Koniec z płaczem i zgrzytaniem zębów. Odtąd będziemy pląsać po ukwieconych łąkach z kwiatami we włosach (o ile ktoś ma włosy).

A wszystko dzięki katorżniczej pracy jakiegoś geniusza, który wymyślił ograniczenia wiekowe na książkach. Wkrótce każda powieść, w której występuje cokolwiek związanego z seksem i przemocą dostanie ostrzegawcze znaczki, jak filmy telewizyjne i będzie można czytać ją dopiero po 23.

Głębia pomysłu poraża. W pierwszej chwili nie wiadomo, co powiedzieć. Mniejsza o to, że już niemal wszystko upstrzono ostrzeżeniami. Nonsensy wypisywane na produktach tytoniowych zajmują połowę opakowania. W przygotowaniu są klątwy i obelgi Ministerstwa Wszelkiej Pomyślności na etykietki butelek z alkoholem oraz litanie ostrzeżeń i biadoleń na słodycze i napoje gazowane.

Teraz czas na książki. Nie wiem, jak dotąd można było żyć w takim barbarzyństwie. Jak można było dopuścić do tego, żeby bystry trzynastolatek zakradał się do półki w sypialni rodziców i, bez najmniejszej kontroli ze strony Państwa, sięgał po Stąd do wieczności albo Tortilla Flat . Albo Dziennik panny służącej. Przecież to nie tylko nadużycie wolności, ale wręcz anarchia. Dobra. Na razie mniejsza o seks.

Chodzi o „walkę z przemocą”. Jest to jedno z tych abstrakcyjnych określeń, które niewiele znaczy i robi oszałamiającą karierę. Już oksymoron „walka z przemocą” jest idiotyzmem, ale to nic nowego. Mieliśmy już „walkę o pokój” i nikomu nie przeszkadzało.

d2yswlm

Zaczęło się od psychologów w ukwieconych latach 60. i 70. i od eksperymentu z lalką Bobo. Lalka Bobo wyglądała jak nadmuchiwany bałwan śniegowy i była wykonaną z polietylenu, pneumatyczną wańką-wstańką.

Kulistą podstawę obciążono tak, że jeśli wynalazek palnąć albo przewrócić, wstanie samoistnie do pionu. Typowa zabawka zaprojektowana przez kogoś, kto nigdy nie był dzieckiem albo spędził dzieciństwo w studni w Luizjanie. Obiekt zrobił oszałamiającą karierę dzięki kardynalnym badaniom, stanowiącym podstawę do dzisiejszej „walki z przemocą”. Podzielono dzieci na dwie grupy, z czego eksperymentalna oglądała Eliota Nessa rozstrzeliwującego z thompsona ludzi Capone, a kontrolna, ambitny film-bez-przemocy, o ludziach, którzy nie robili nic. Po zakończeniu projekcji wpuszczono dzieci do sali z zabawkami. Te, które oglądały „Nietykalnych”, spuściły lalce Bobo ciężkie manto i szukały napalmu, natomiast dzieci kontrolne wpinały kwiaty we włosy i nucąc „Imagine” Johna Lennona bawiły się ekologicznymi klockami przedstawiającymi bawoły wodne. Wniosek? „Nietykalni” wywołują wiele ciężkich chorób i wzmagają agresję.

Całkiem niedawno, ktoś odkrył taśmę z tamtych badań, na której słychać wyraźnie jak eksperymentalne dzieci wpadają do sali nawołując: Chodźcie! Tu jest ta lalka, której mamy dokopać! Przyjrzyjmy się jednak źródłu wszelkiego zła. Istocie przemocy. Tej mrocznej, piekielnej sile, wywoływanej przez testosteron, która sprawia, że po lekturze Władcy Pierścieni albo obejrzeniu „Gwiezdnych wojen” każdy toczy przekrwionym wzrokiem, szukając tasaka lub lalki Bobo.

Pojęcie przemocy nie różnicuje. Nie ma najmniejszego znaczenia, czy Batman powala złoczyńcę, ratując czarnoskórą kobietę samotnie wychowującą dziecko, czy też złoczyńca powala Batmana, kobietę i dziecko. To po prostu dwa akty przemocy. W tym ujęciu, stosowanym całkiem serio, rzucenie tortem, albo cios patelnią w kreskówce jest tym samym, co egzekucja w Iranie sfilmowana na żywo. To po prostu przemoc, a przemoc niczego nie załatwia.

d2yswlm

Wszystko dobrze, gdyby nie fakt, że to bezczelne kłamstwo. Pod koniec swojej kariery, Rzymianie uważali że przemoc to nie jest rozwiązanie, natomiast Hunowie, Wizygoci, Ostrogoci i Bulgoci wręcz przeciwnie – że to rozwiązanie praktyczne, niedrogie i skuteczne.

W ten sposób załatwiono większość rzeczy w historii, włącznie z naszym krajem. I w tym leży istota problemu. Otóż istnieje, róbcie co chcecie, przemoc dobra i zła. Jej stosowanie jest przykre, ale niezbędne, ponieważ nie żyjemy w szczęśliwej krainie HyBrasil, tylko na Ziemi, gdzie, zdaniem sporej części obywateli, siłą można załatwić wszystko. Najlepiej byłoby, gdyby takie rzeczy się nie zdarzały, ale się zdarzają. A wtedy można zrobić dwie rzeczy: odwrócić się plecami i pokornie czekać na swój los, albo odbezpieczyć sig-sauera.

W dawnych czasach literatura młodzieżowa i awanturnicza pełniła funkcję wychowawczą między innymi dlatego, że uczyła jak skutecznie bronić się przed agresją, a jednocześnie pozostać prawym. Przemoc Winnetou zasadniczo różni się od przemocy Komanczów. Jedna ma odeprzeć agresję, druga jest agresją. Przez wieki sztuka popularna wywiązywała się z tej funkcji doskonale.

Pamiętam western wyświetlany przed laty w kinie. Panoramiczne prerie i skały, wśród których jedni kryli się za wozami, chroniąc kobiety, dzieci i mniejsze zwierzęta za pomocą peacemakerów, gdy inni, łatwo identyfikowalni po kolorze kapeluszy zamierzali ich zgwałcić, obrabować i obedrzeć ze skóry. W pewnym momencie zapadła chwila ciszy, w której rozbrzmiało pytanie jakiegoś znudzonego sześciolatka: Tato… a którzy to Polacy, a którzy Niemcy? I słusznie. Wiedza o tym, kto i w jakim celu stosuje przemoc, jest jak widać niezbędna do moralnej oceny sytuacji nawet u sześciolatka.

d2yswlm

Niestety, Naprawiacze Świata nie widzą różnicy. W ich pojęciu zło zniknie jeżeli naklei się ostrzeżenia i uchroni dzieci przed przemocą. Przecież wiadomo, że najrozsądniejszą reakcją na zagrożenie jest zamknięcie oczu i zatkanie uszu. Jeżeli będziemy konsekwentnie udawali, że zło nie istnieje, albo zależy od punktu widzenia, to ono nie będzie istniało.

Zabawne, że fantastyka – literatura, która teraz z marszu dostanie czerwone kwadraciki na okładkach – zdołała coś takiego przewidzieć. Choćby Powrót z gwiazd Lema . Przerażający świat przyszłości, w którym każdemu nowonarodzonemu obywatelowi Ziemi robi się na mózgu zabieg zwany betryzacją, zamieniający owego w emocjonalnego kastrata, całkiem niezdolnego do przemocy. Także do obrony lub ratowania kogokolwiek. Do niedawna wydawało się to wydumanym konceptem, aż okazało się, że Lem znów miał rację. Na razie nie potrafią betryzować ludzi, ale chcieliby. Na razie zbetryzują książki.

Jarosław Grzędowicz

d2yswlm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2yswlm