J.T. LeRoy nie istnieje
Czy artysta może kłamać?
Czasami twórcy przekraczają cienką granicę pomiędzy mistyfikacją a najzwyklejszym, ordynarnym kłamstwem. Dobrze, jeżeli to niewinny żart - udawanie pijaka czy publikowanie książek pod innym nazwiskiem. Gorzej, gdy w grę wchodzą poważne sprawy - ot, chociażby udawanie zabójcy na usługach CIA czy wmawianie ludziom, iż przeżyło się Holocaust.
Czasami twórcy przekraczają cienką granicę pomiędzy mistyfikacją a najzwyklejszym, ordynarnym kłamstwem. Dobrze, jeżeli to niewinny żart - udawanie alkoholika czy publikowanie książek pod innym nazwiskiem. Gorzej, gdy w grę wchodzą poważne sprawy - ot, chociażby udawanie zabójcy na usługach CIA czy wmawianie ludziom, iż przeżyło się Holocaust. Gdzie leży granica? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Jeff Feuerzeig, reżyser filmu "Author: The JT LeRoy Story" opowiadającym o jednym z najsłynniejszych przekrętów ostatnich lat. A my, przy okazji, przypominamy inne znane kłamstwa.
Przez 10 lat - od 1996 do 2006 roku - J.T. LeRoy uważany był za jednego z najzdolniejszych amerykańskich pisarzy młodego pokolenia. W swoich powieściach i opowiadaniach poruszał najbardziej kontrowersyjne tematy - pisał o prostytucji dziecięcej, molestowaniu, uzależnieniu od narkotyków. Twierdził przy tym, iż wszystko inspirowane jest prawdziwymi wydarzeniami z jego życia. Krytycy byli zachwyceni talentem młodego pisarza (gdy publikował pierwszą powieść "Sarah" miał zaledwie 19 lat). LeRoy był tak popularny, że miał nawet romans z Hollywood - był współautorem scenariusza do filmu "Słoń" znanego reżysera filmów niezależnych, Guusa van Santa. Fanami LeRoya byli Winona Ryder, Bono czy Eddie Vedder.