Podobno dorastał pan bez telewizora, bez radia, nawet bez nowoczesnej muzyki. Czy to prawda?
* Ken Follett*: O tak, moi rodzice byli bardzo purytańskimi, pobożnymi chrześcijanami. Filmy, muzyka pop – właściwie każda forma elektronicznej rozrywki – wszystko to było według nich podszeptem szatana. Dziwnym trafem jednak nigdy nie sprawdzali, co czytam. W wieku siedmiu lat zapisałem się do biblioteki publicznej i wypożyczałem sobie każdą książkę, jakiej tylko zapragnąłem.
Ale przecież nie było tam niczego niestosownego?
* Ken Follett*: No cóż, mając 12 lat, zacząłem zaczytywać się Jamesem Bondem. On jest fascynujący nie tylko na ekranie: papierosy, alkohol, dziewczyny... Wszystkie aluzje seksualne były dla mnie niezwykle atrakcyjne także w książce. A moi rodzice pozwalali na to. W sobotnie poranki, gdy wszystkie – podkreślam: wszystkie – dzieciaki chodziły do kina, ja czytałem.
Jan Freitag
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.