Ikona wiedeńskich kawiarni Leopold Havelka nie żyje
W wieku 100 lat zmarł w czwartek Leopold Havelka założyciel kultowej wiedeńskiej kawiarni Cafe Havelka, którą odwiedzały zarówno znakomitości z całego świata, w tym także głowu koronowane, jak i niezliczone tysiące zaprzysięgłych wielbicieli
W wieku 100 lat zmarł w czwartek Leopold Havelka założyciel kultowej wiedeńskiej kawiarni Cafe Havelka, którą odwiedzały zarówno znakomitości z całego świata, w tym także głowy koronowane, jak i niezliczone tysiące zaprzysięgłych wielbicieli. Przyciąga ich niepowtarzalna atmosfera i wystrój tego lokalu oraz aromatyczna kawa.
Jak powiedziała jego córka Herta, Havelka zmarł "łagodnie" we śnie. Austriacka minister kultury Claudia Schmied określiła go jako "legendę kultury kawiarnianej".
W mieście, w którym jest ponad 1900 kawiarni, Cafe Havelka ma szczególną pozycję. Cieszy się niesłabnącym powodzeniem, mimo że nie oferuje szczególnych luksusów. Stoły poprzypalane są tam papierosami a marmurowe blaty wytarte przez łokcie pokoleń bywalców. Na ścianach widnieją podpisy bardziej i mniej znanych gości, wiszą też obrazki pozostawione przez ubogich artystów, którzy płacili nimi za filiżankę gorącej kawy.
Jeszcze do niedawna na sali były popielniczki, mimo oficjalnego zakazu palenia tytoniu w lokalach publicznych. Havelka, który stale nadzorował swój lokal siedząc na wyściełanej brokatem sofie, polecił jednak je wycofać.
Havelka, syn szewca, otworzył swoją kawiarnię w 1938 r. ale już po roku został wcielony do armii hitlerowskiej. Zdołał jednak przeżyć, mimo, że wysłano go m. in. na front wschodni. W 1945 lokal został ponownie otwarty w zniszczonym działaniami wojennymi Wiedniu dla wygłodniałych i zziębniętych mieszkańców miasta.
"Przyszli jak tylko zobaczyli dym wydobywający się z rury kominowej. Była to oznaka, że przynajmniej my mamy coś gorącego. Niektórzy siedzieli cały dzień nad szklanką wody aby tylko móc przebywać w ciepłym pomieszczeniu" - opowiadał Havelka w 2001 r. w wywiadzie dla Associated Press.
Havelka wstawał wówczas przed świtem i szedł przez 2 godziny do podmiejskich lasów aby nazbierać drewno do pieca. W tych trudnych czasach kwitł handel wymienny, w tym przemycanymi papierosami i puszkami amerykańskich konserw wojskowych.
Do śmierci żony w 2005 r. Havelkowie pracowali przez 14 godzin dziennie. Lokal otwierał wcześnie rano Leopold a żona zamykała go o 2 nad ranem, potem ślęcząc do świtu nad księgami rachunkowymi.
Mimo, że w ostatnich latach prowadzenie lokalu przejęli członkowie rodziny, Havelka odwiedzał go regularnie jeszcze do późnych lat 90. swego życia. 11 kwietnia br. ukończył 100 lat, był jednak już zbyt słaby aby uczestniczyć w uroczystości.
"To był mój dom kiedy byłem w Wiedniu" - powiedział o Cafe Havelka 75-letni Holender Robert de Clercq, który po raz pierwszy odwiedził ten lokal 42 lata temu. (PAP)