Idea za maską
Biała maska z zaróżowionymi policzkami, charakterystycznymi, zakręconymi wąsami i staroświecką bródką. Do tej pory kojarzona była z mało popularnym angielskim świętem, polegającym przede wszystkim na puszczaniu fajerwerków i paleniu kukieł. Dziś zobaczyć ją można w niemal każdej gazecie - na zdjęciach z protestów ruchu Occupy Wall Street i przy artykułach o internetowych anarchistach z grupy Anonymous. Wszyscy wiedzą, że to maska Guya Fawksa, ale kim właściwie był Fawkes, czego chciał i dlaczego jego twarz stała się symbolem oddolnego oporu? I co to ma wspólnego z komiksami?
Idea za maską
W wyreżyserowanym przez rodzeństwo Wachowskich filmie "V jak Vendetta" główny bohater mówi: "Ponad 400 lat temu pewien obywatel zapragnął zapisać 5 listopada w naszej pamięci. Chciał przypomnieć światu, że uczciwość, sprawiedliwość i wolność to więcej niż słowa, to punkt widzenia".
Niestety, trudno się z V zgodzić.
Życie i dzieło Guya Fawkesa
Guy Fawkes przyszedł na świat w Yorku w 1570 roku. Dla Anglii nie były to spokojne czasy - państwo rozdzierał wewnętrzny konflikt religijny pomiędzy protestantami (głównie anglikanami) a katolikami (papistami), który rozpoczął się w 1534 roku, gdy król Henryk VIII wymówił posłuszeństwo papieżowi Klemensowi VII i mianował się głową Kościoła.
I choć Fawkes urodził się w mieszanej rodzinie - ojciec był protestantem, a matka katoliczką - wychowany został na katolika. Zwłaszcza, że po śmierci pierwszego męża, jego matka wyszła za mąż drugi raz - za katolika. Jeżeli dołożyć do tego, że był całkiem utalentowanym wojskowym, spisek przeciwko protestanckim władzom Anglii, w który się zaangażował, wydawał się nieunikniony.
Fawkes i jego towarzysze byli przekonani, że król Jakub I dąży do wypędzenia z Anglii wszystkich papistów. By temu zapobiec zaplanowali zamach na budynek parlamentu. Gdyby się udał, mieli osadzić na tronie jego córkę - księżniczkę Elżbietę. Spisek zawiązał się 20 maja 1604 w popularnej londyńskiej knajpie Duck and Drake (Kaczka i Kaczor).
Warner Bros. Jak zabić króla?
Plan był prosty: w piwnicach parlamentu ukryto beczki prochu, które miały eksplodować, gdy na wyższych piętrach odbywało się posiedzenie Izby Lordów - z królem na sali. Spiskowcy wpadli przez własną słabość, jeden z nich, zaniepokojony losem katolickich członków parlamentu, ostrzegł Lorda Monteagle'a, by nie pojawiał się tego dnia w budynku. Lord jednak nie podzielał ideałów zamachowców i pokazał list królowi.
Kiedy 5 listopada 1605 roku Guy Fawkes opuszczał wypełnione beczkami z prochem piwnice parlamentu, czekała już na niego królewska straż.
Fawkes był twardy, przyznawał to nawet król Filip I, nazywając go człowiekiem "wielkiej stanowczości", ale realia XVII-wiecznego więziennictwa były bezwzględne - poddany torturom spiskowiec załamał się drugiego dnia przesłuchania i wydał swoich towarzyszy. Proces ośmiu aresztowanych odpowiedzialnych za "spisek prochowy" odbył się w styczniu 1606 roku - wszyscy zostali skazani na śmierć. Sędzia uznał, że normalna egzekucja to w tym wypadku za mało i postanowił, że zdrajcy mają zostać powieszeni, wypatroszeni i poćwiartowani, a ich szczątki będą oddane dzikim ptakom, by te rozniosły je na cztery strony świata.
Wyrok wykonano 31 stycznia 1606 roku. Twardy do tej pory Fawkes ponoć błagał króla o przebaczenie i szybką śmierć, a gdy nie uzyskał łaski rzucił się z szubienicy, łamiąc kark i oszczędzając sobie cierpień (scena wieszania przedstawiona w filmie "V jak Vendetta" nie jest zatem zgodna z prawdą).
Świętując wieszanie
Fawkes nie był więc żadnym anarchistą walczącym o wolność i sprawiedliwość, ale religijnym ekstremistą walczącym z innymi religijnymi ekstremistami. Sposobem walki, jaki wybrał, był terroryzm, a to, co zamierzał zrobić - królobójstwo - uważane było w jego czasach za jedną z najobrzydliwszych zbrodni, jakich można się dopuścić (wielu wciąż wierzyło, że władza królewska była nadawana przez Boga).
Nic więc dziwnego, że jeszcze w 1606 roku 5 listopada został ogłoszony świętem. Londyńczyków zachęcano do rozpalania ognisk na znak podzięki (wkrótce zastąpiły je sztuczne ognie), a parlament Anglii postanowił, że dzień ten będzie dniem dziękczynienia za wybawienie króla i lordów.
W trakcie święta często pali się kukły mało popularnych polityków. Co ciekawe nie był to wyraz buntu przeciwko Filipowi I. Tradycja narodziła się, gdy w 1673 roku na katolicyzm przeszedł książę Yorku, Jakub, jeden z prawdopodobnych następców tronu. Niezadowoleni z perspektywy katolickiego króla Anglicy palili jego podobizny na znak protestu.
Fawkes XXI wieku
5 listopada byłby jednak tylko kolejnym dziwnym wyspiarskim świętem, gdyby nie komiks "V jak Vendetta" Alana Moore'a i Davida Lloyda (w Polsce wydany przez Post i Egmont Polska) i zrealizowany na jego podstawie film Andy'ego i Lany Wachowskich (scenariusz, produkcja) i Jamesa McTeigue'a (reżyseria).
Komiks rozgrywa się w niedalekiej przyszłości (1997 roku, rzecz publikowano w latach 1982-89). Ludzkość, zdziesiątkowana przez wojnę nuklearną, pełza na kolanach - trapią ją kolejne plagi, głód, masakry. Z atomowej apokalipsy cało wyszła tylko izolująca się od reszty świata Wielka Brytania rządzona przez skrajnie prawicową partię Norsefire, której slogan brzmi "Siła przez czystość, czystość przez wiarę" (lub "Siła przez jedność, jedność przez wiarę" w filmie).
W kraju nie ma miejsca dla odmieńców (przede wszystkim homoseksualistów), a wszelki opór dławiony jest siłą. Ale Alan Moore nie osadził akcji swego komiksu w najbardziej dramatycznych momentach - gdy Norsefire dochodzi do władzy dzięki terrorowi i spiskom - ale kilka lat później, gdy w kraju rządzonym przez Partię panuje swego rodzaju mała stabilizacja, a społeczeństwo w milczeniu akceptuje dyktaturę.
Wysadź pan parlament
Występujący przeciwko partii V tak naprawdę występuje również przeciwko bezczynności społeczeństwa. "Jeżeli szukacie winnego, musicie spojrzeć w lustro" mówi w orędziu telewizyjnym skierowanym do narodu i przekonuje Anglików, że każdy kto nie sprzeciwia się Norsefire jest odpowiedzialny za jej poczynania.
Sam V buntuje się za to bardzo spektakularnie. Rozkochany w teatrze główny bohater jest artystą terroru, biegłym w sztukach walki zabójcą i sprawnym propagandzistą. Zawsze występuje w masce Guya Fawkesa, a prochowy spisek przedstawia jako usprawiedliwione działania człowieka pragnącego wolności wymierzone przeciwko opresyjnemu rządowi. Idąc śladami swego idola, V atakuje brytyjskie symbole (w słynnej ostatniej scenie w powietrze wylatuje budynek brytyjskiego parlamentu) i ludzi sprawujących władzę (między innymi współpracującego z reżimem biskupa-pedofila). Każdemu aktowi terroru towarzyszy także bardzo elokwentna propaganda namawiająca Anglików do otwartego sprzeciwu. Do wielkiej manifestacji przeciwko Partii ma dojść oczywiście 5 listopada.
Anarchista czy terrorysta?
Komiksowy V jest raczej anarchistą niż terrorystą, ale i czasy były inne. Powieść graficzna Alana Moore i Davida Lloyda odczytywana była jako krytyka konserwatywnych rządów Margaret Thatcher. W filmie akcenty rozłożono nieco inaczej. Wachowscy, wiedząc, że ich film powstaje już w świecie po 11 września, uczynili ze swojego bohatera terrorystę, a mówiąc o upadku cywilizacji bardzo wyraźnie zasugerowali, że odpowiedzialna była za to Ameryka rządzona przez neokonserwatystę George'a W. Busha.
Film nie spodobał się konserwatywnym komentatorom, którzy oskarżali go o usprawiedliwianie terroryzmu, atakowanie chrześcijaństwa i propagowanie homoseksualizmu. Ted Baehr z Christian Film and Television Commission (Chrześcijańskiej Komisji do spraw Filmu i Telewizji) powiedział o nim nawet, że to "nikczemna, proterrorystyczna, neomarksistowska, lewicowa propaganda, przepełniona radykalnymi sloganami obyczajowymi i ohydnymi atakami na religię i chrześcijaństwo".
Mordor Internetu
Ale efektowne sceny akcji, górnolotne przemowy V i jego niezachwiana wierność ideałom ("Możecie do mnie strzelać, ale ideały są kuloodporne" mówi w pewnym momencie) sprawiły, że film Wachowskich odniósł spory sukces. Rozpropagował także na świecie historię Guya Fawkesa i przedstawiającą go maskę.
Na tyle, że została ona sparodiowana przez użytkowników forum obrazkowego 4chan.org. Trudno napisać, czym tak naprawdę jest 4chan - dla jednych to wysepka internetowej wolności, dla innych najmroczniejszy zakamarek Internetu. Humorystyczne forum znane jest z tego, że pochodzi z niego cała masa żartów i memów (na przykład Pedobear), ale także z tego, że jego użytkownicy nie mają żadnych zahamowani i wyśmiewają absolutnie wszystko (na przykład dowcipkując z pedofilii)
Na 4chanie maska Fawkesa pojawiła się oczywiście w ironicznym kontekście - jako twarz postaci Epic Fail Guy (dosłownie Człowieka Ponoszącego Epickie Porażki), kreskowego ludzika służącego do wyśmiewania wpadek innych członków forum. Jego rozwój prześledził swego czasu serwis zajmujący się memami Know Your Mem. Proszę zwrócić uwagę, że zdaniem autorów wpisu Epic Fail Guy pojawił się na 4chanie w 2006 roku - dokładnie wtedy, gdy na ekranach kin królowała produkcja braci Wachowskich.
Jesteśmy legionem
Z 4chan już niedaleka droga do Anonymous - grupy anonimowych internetowych anarchistów występujących w obronie wolności słowa i przepływu informacji. Ich ideały, mówiące często o całkowitej wolności słowa, są bliskie temu, co wypisuje się na 4chanie, można więc podejrzewać, że wielu anonimów to użytkownicy forum. Poza tym, Anonymous, jako grupa hackerska, jest bardzo biegła w posługiwaniu się internetowymi memami.
Najsłynniejszymi akcjami Anonymous była wojna z kościołem scjentologów, atak na Sony (ale nie ten zakończony kradzieżą danych) i obrona WikiLeaks i Juliana Assange. W Polsce głośno się o nich zrobiło, przy okazji protestów przeciwko podpisania ACTA i ataku na kilka rządowych stron internetowych.
Przeciw bogaczom
Członkowie Anonymus często oskarżani są o cyberterroryzm (zwłaszcza przez ofiary swoich ataków i różne agencje rządowe), ale dla wielu młodszych użytkowników Internetu są głosem wolności i sprzeciwu wobec opresyjnych działań rządów i korporacji. Nic więc dziwnego, że będąca ich symbolem maska Guya Fawkesa cieszy się w Internecie niesamowitą popularnością.
A, że z Internetu bardzo niedaleko do prawdziwego życia, symbol Anonymous szybko stał się symbolem grupy Occupy Wall Street - amerykańskich demonstrantów protestujących przeciwko rozwarstwieniu społeczeństwa i bogactwie wąskiej grupy ludzi, podczas gdy klasa średnia i niższa odczuwają druzgocące skutki kryzysu finansowego (wywołanego, zdaniem protestujących, przez bogaczy z Wall Street).
I tak oto, katolicki monarchista, próbujący zabić króla, by w jego miejsce obsadzić swoją królową, stał się symbolem lewicowych grup antyestablishmentowych walczących z Wall Street, kapitalizmem i nierównością społeczną.
TP/Książki.wp.pl