Wczoraj pisaliśmy o projekcie na najciekawszą książkę prezentującą środowisko gejów i lesbijek. To skłoniło do refleksji nad obecnością literatury homoseksualnej i homoseksualnych pisarzach.
Czy można mówić o literaturze homoseksualnej? Jeśli kwestia płci stanie się wyróżnikiem, na podstawie, którego tworzymy odmiany gatunkowe, to z całą pewnością mamy z nią do czynienia nie od dziś. Z całą świadomością, że autor/autorka tekstu o tematyce homoseksualnej nie musi być takiej właśnie orientacji.
Istnienie literatury homoseksualnej jest tak długie, jak długo istnieje literatura. Jedynym jej wyróżnieniem są ciągłe fluktuacje: temat pojawiał się, by zniknąć, a gdy okoliczności sprzyjały - dzięki obecności silniejszych bądź słabszych sił - wracał. Przypomina w tym nić, rwącą się, ale ciągle podtrzymywaną.
Zastanawiać można się również nad oczekiwaniami twórców: czy według nich nazywanie ich pisania homoseksualnym czy jakimkolwiek innym jest istotne? Czy ważne jest rozróżnianie na literaturę kobiecą i męską, homo- czy heteroerotyczną mówi coś więcej o tekście? Zbliża nas do jego prawdy i pozwala lepiej odczuwać jego istotę? Pytanie jest ciągle otwarte.