Rozdział 1 Postępująca radykalizacja Rozprawa z bolszewizmem zbliża się.
Powinniśmy być przygotowani.
Armia jest po naszej stronie.
Fuhrer niezagrożony [...]
Nasza dominacja w Europie jest przesądzona.
Nie wolno tylko zmarnować żadnej szansy.
Dlatego remilitaryzacja".
"Żydzi muszą wynieść się z Niemiec, tak, z całej Europy.
To zajmie trochę czasu. Ale musi do tego dojść i dojdzie.
Fuhrer jest o tym przekonany" .
Notatki z dziennika Goebbelsa z 15 listopada 1936 roku i 30 listopada 1937 roku, odwołujące się do poglądów Hitlera
1
Po sukcesie w Nadrenii Hitler był bardziej niż kiedykolwiek pewny, że kroczy drogą przeznaczenia, kierowany ręką opatrzności. Plebiscyt z 29 marca 1936 roku zarówno w kraju, jak i za granicą stał się demonstracją rosnącej siły Hitlera. Mógł podjąć działania z nową wiarą w siebie. Latem zaczął się krystalizować porządek międzynarodowy na następne trzy lata. Równowaga sił w Europie niewątpliwie zaczęła się chwiać.
Po sukcesie "wyborczym" pierwszym posunięciem Hitlera, co charakterystyczne, było przedstawienie "planu pokojowego" - w jego opinii wspaniałomyślnego - swemu upragnionemu sojusznikowi, Brytyjczykom. 1 kwietnia jego specjalny wysłannik w Londynie, Joachim von Ribbentrop, były sprzedawca szampana, który stał się najbardziej zaufanym doradcą Hitlera w sprawach polityki zagranicznej, przekazał rządowi brytyjskiemu propozycję, którą Hitler naszkicował poprzedniego dnia.
Zawierała ona czteromiesięczne moratorium na wprowadzenie do Nadrenii jakichkolwiek oddziałów oraz wyrażała wolę wzięcia udziału w międzynarodowych rozmowach zmierzających do zawarcia układu pokojowego na dwadzieścia pięć lat, który ograniczałby produkcję najcięższej broni artyleryjskiej oraz nakładałby zakaz bombardowania obiektów cywilnych, a także używania gazów trujących, środków chemicznych czy bomb zapalających. Pozornie rozsądna "oferta" wyrosła z poważnego dyplomatycznego wrzenia po wkroczeniu wojsk niemieckich do Nadrenii, kiedy spóźnione naciski Francuzów na podjęcie akcji przeciwko Niemcom przynagliły Brytyjczyków do uzyskania jakiegoś zapewnienia ze strony Niemiec o powstrzymaniu się od wprowadzenia do strefy nad Renem dodatkowych oddziałów i fortyfikowania tego obszaru.
Naturalnie w tych konkretnych sprawach Hitler nie poczynił żadnych koncesji. Odpowiedź udzielona 6 maja 1936 roku przez ministra spraw zagranicznych, Anthony'ego Edena, pozostawiła otwarte drzwi do poprawy stosunków na drodze zawarcia nowych porozumień międzynarodowych, które zastąpiłyby martwe układy lokarneńskie z 1925 roku. Ale pominąwszy gładki dyplomatyczny język, odpowiedź była w istocie negatywna.
Eden informował niemieckiego ministra spraw zagranicznych, Konstantina Freiherra von Neuratha, że "Rząd Jego Wysokości żałuje, iż rząd niemiecki nie jest w stanie poczynić bardziej zasadniczych koncesji w celu odbudowy zaufania, które jest niezbędnym warunkiem wstępnym do prowadzenia szerokich negocjacji, będących przecież w polu zainteresowań obu stron.
Wobec takiego stanowiska nieufność Brytyjczyków w stosunku do Hitlera była oczywista. Sprawa wyglądała tym gorzej, że Wielka Hrytania była zdeterminowana, by za wszelką cenę zapobiec zamieszaniu w kolejną wojnę.' Premier brytyjski, Stanley Haldwin, tak to ujął pod koniec kwietnia: Z dwoma takimi szaleńcami jak Mussolini i Hitler nigdy nie można niczego być pewnym. Ale jestem zdecydowany trzymać kraj z dala od wojny.
O ile Hitler napotykał piętrzące się kłopoty w realizacji upragnionego aliansu z Wielką Brytanią, o tyle nadreński sukces otworzył gdzie indziej drogę do kolejnego powodzenia. Włochy, zajęte od minionej jesieni skutkami inwazji na Abisynię zmierzającej teraz do spóźnionego dla Mussoliniego zwycięskiego zakończenia, były bardziej niż zadowolone, widząc, że uwagę mocarstw zachodnich zaprząta remilitaryzacja Nadrenii.
Co więcej: osłabienie zainteresowania dyplomatów inwazją na Abisynię zaowocowało zbliżeniem Włoch z Niemcami. Jak już wcześniej tego roku sygnalizował Mussolini, zainteresowanie Włoch obroną Austrii przed rozszerzeniem wpływów Niemiec gwałtownie osłabło w zamian za uzyskanie poparcia niemieckiego w konflikcie abisyńskim.
W ten sposób została otwarta droga do zawiązania pod koniec roku osi Berlin-Rzym. Tymczasem oczywistym skutkiem wycofania protekcji włoskiej było uświadomienie Austrii - jak to się miało stać w jednostronnym porozumieniu z lipca - że wejdzie w orbitę wpływów niemieckich.
Dwa tygodnie po porozumieniu austriackim dyplomacja europejska znalazła się w jeszcze większym kłopocie po decyzji Hitlera o interwencji Niemiec w hiszpańskiej wojnie domowej - ewidentne preludium do katastrofy mającej objąć wkrótce całą Europę. Dla bystrego obserwatora wszystko było jasne: wyprawa Hitlera do Nadrenii była jedynie wstępem do poważniejszej zmiany układu sił w Europie; wzrost roli Niemiec stał się elementem nieprzewidywalnym i wysoce destabilizującym międzynarodowy porządek; zapory postawione kolejnej wojnie w Europie wyraźnie osłabły.
Przed niemieckim społeczeństwem Hitler ponownie zaprezentował się jako człowiek pokoju, jasno przy tym sugerując, kogo należy obwiniać o zbierające się wojenne chmury . Przemawiając 1 maja - niegdyś obchodzonego jako międzynarodowe święto ludzi pracy, a teraz przemienionego w "Dzień Pracy Narodowej" - do słuchaczy tłumnie zebranych na berlińskim Lustgarten (ogromny plac w centrum miasta), postawił retoryczne pytanie: "Sam siebie pytam", oświadczył, "kim są ci, którzy nie życzą sobie ładu, pokoju i zrozumienia, którzy muszą nieustannie agitować i siać podejrzenia? Kim oni tak naprawdę są?"
Tłum, w lot pojmując sugestię, odkrzyknął: "Żydami". Hitler znowu zaczął: "Ja wiem...", ale burza braw przerwała mu na kilka minut. Kiedy w końcu znowu mógł mówić, podjął przerwaną kwestię, ale - osiągnąwszy już zamierzony efekt - inaczej ją rozwinął: "Ja wiem, że to nie miliony tych, którzy będą musieli chwycić za broń, jeśli zrealizują się zamiary owych agitatorów. To nie oni..."
Hitler doskonale jednak wiedział, że lato roku 1936 to nie jest dobry czas na rozpętywanie kolejnej antysemickiej kampanii. W sierpniu w Berlinie miały się odbyć igrzyska olimpijskie. Sport został zamieniony w machinę nacjonalistycznej polityki i propagandy jak nigdy dotąd. Nazistowska estetyka władzy nigdy wcześniej nie zdobyła równie ogromnej widowni. Wobec zwróconych na Berlin oczu świata nie wolno było nie wykorzystać okazji do zaprezentowania najlepszego oblicza nowych Niemiec setkom tysięcy gości przybyłym z różnych zakątków kuli ziemskiej.
Nie szczędzono żadnych wysiłków ani wydatków. Pozytywnego wizerunku nie można było przysłaniać obrazem ciemnej strony reżimu. Niedopuszczalne więc stały się znane z poprzedniego lata przejawy przemocy wobec Żydów. Z pewnymi trudnościami antysemityzm utrzymywano pod kontrolą. To, co mogło razić obcokrajowców, na przykład antyżydowskie napisy - "Żydzi niemile widziani" i tym podobne - przy drogach wjazdowych do miast i wsi, zostały usunięte na polecenie Hitlera. Nalegał na to hrabia Henri Baillet-Latour, belgijski przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, jeszcze przed rozpoczęciem w lutym 1936 roku igrzysk zimowych w Alpach Hawarskich, w Garmisch-Partenkirchen.H Antysemiccy zeloci z szeregów partyjnych zostali czasowo powstrzymani.
Inne sprawy były wówczas ważne. Hitler mógł sobie pozwolić na odroczenie rozprawy z Żydami. Gorączkowe prace budowlane, malowanie, odnawianie i pucowanie miało przedstawić Berlin, miasto igrzysk, od najbardziej atrakcyjnej strony jako miasto sportu.
Punktem centralnym był nowy stadion olimpijski. Hitler ze złością skrytykował pierwotne plany architekta Wernera Marcha, nazywając dzieło nowoczesną szklaną skrzynką, i wpadłszy w jedną z tych swoich dziecinnych histerii, zagroził, że w ogóle odwoła igrzyska. W ten sposób zapewniał sobie, że wszystko pójdzie po jego myśli. A osoby z otoczenia Hitlera - tak jakby chciały udobruchać rozpieszczone dziecko - zrobiły wszystko, aby nie czuł się rozczarowany. Speer natychmiast naszkicował bardziej klasyczny projekt, który od razu zyskał sympatię Hitlera.]o Fuhrer nie tylko się uspokoił.
Teraz nagle wybuchł entuzjazmem, domagając się największego stadionu na świecie. Chociaż budowany obiekt był większy niż największy dotychczas stadion w Los Angeles wybudowany na poprzednie igrzyska w 1932 roku, Hitler narzekał, że wszystko to za mało.
W całym Berlinie powiewały sztandary ze swastyką, kiedy 1 sierpnia do miasta przyniesiono ogień olimpijski, a następnie podczas okazałej ceremonii zapalono znicz XI Igrzysk Olimpijskich ery nowożytnej - "igrzysk Hitlera". Ponad głowami zgromadzonych potężny zeppelin Hindenburg rozwinął flagę olimpijską. Na stadionie w wielkim widowisku uczestniczyło 110 tysięcy widzów.
Oceniano, że ponad milion osób, nie mogąc kupić biletów, wypełnił ulice Berlina, aby w kawalkadzie czarnych limuzyn ujrzeć Fuhrera w towarzystwie wielu dygnitarzy i gości honorowych zmierzającego ku nowej świątyni sportu. Gdy wszedł tego popołudnia na arenę, trzydzieści trąb zagrało fanfarę.
Światowej sławy kompozytor, Richard Strauss, ubrany na biało, dyrygował trzytysięcznym chórem śpiewającym hymn narodowy Niemcy, Niemcy ponad wszystko oraz hymn partii nazistowskiej Horst- Wessel-Lied. Następnie zabrzmiał nowy hymn olimpijski, który Richard Strauss skomponował specjalnie na tę okazję. Gdy ucichła muzyka, rozbrzmiał potężny dzwon olimpijski zapowiadający paradę olimpijczyków. Wiele delegacji narodowych, mijając Hitlera na trybunie honorowej, unosiło ręce w nazistowskim pozdrowieniu; Hrytyjczycy i Amerykanie demonstracyjnie gestu tego nie wykonali.
Wszędzie dookoła słychać było terkot pracujących kamer. Zespół kamerzystów Leni Riefenstahl, utalentowanej reżyserki, która po udanym sfilmowaniu zjazdu partii w roku 1934 została zatrudniona do nakręcenia obrazu o olimpiadzie, rozlokowany był w wielu strategicznych punktach i utrwalał na taśmie te poruszające wyobraźnię wydarzenia.
W końcu ceremonia dobiegła końca i rozpoczęły się zawody. Przez następne dwa tygodnie widzowie byli świadkami imponującej walki sportowej. Żadne z wybitnych osiągnięć nie mogło się równać ze wspaniałymi wyczynami czarnoskórego amerykańskiego lekkoatlety, Jesse Owensa, zdobywcy czterech złotych medali. Hitler, o czym doskonale wiadomo, nie uścisnął dłoni Owensa.
Prawdę powiedziawszy, organizatorzy nie planowali, aby Hitler gratulował Owensowi czy któremukolwiek zwycięzcy, ale choć nie było to przewidziane, pierwszego dnia Fuhrer ściskał dłonie zdobywcom medali z Finlandii i Niemiec. Kiedy podczas konkursu skoku wzwyż ostatni z zawodników niemieckich odpadł, Hitler opuścił stadion o zmierzchu przed zakończeniem zawodów, które zostały przerwane i później dokończone. Niezależnie od tego, czy afront był zamierzony czy nie, Hitler uniknął podejmowania decyzji, czy gratulować osobiście Corneliusowi Johnsonowi i Davidowi Albrittonowi, dwóm amerykańskim czarnoskórym skoczkom, którzy wygrali w konkurencji.
Ale Jesse Owen s nie walczył tego dnia w finale. Zanim jednak zdobył pierwszy medal, hrabia Baillet-Latour grzecznie poinformował Hitlera, że jako gość honorowy Komitetu, choć najważniejszy, nie postępuje zgodnie z obowiązującym protokołem, gratulując zwycięzcom. W efekcie nie pogratulował już potem żadnemu.
Hitler nie miał więc bezpośredniej możliwości znieważenia Owensa, kiedy ten zdobył złoty medal na sto metrów. To, że jednak był gotów zrobić afront Owensowi, można wywnioskować z otwartej wypowiedzi w rozmowie z Baldurem von Schirachem, szefem Hitlerjugend, że Amerykanie powinni się wstydzić tego, iż medale dla nich zdobywają Murzyni, i że on nigdy żadnemu z nich nie uściśnie ręki. Mówiono, że sugestię Schiracha, aby sfotografował się wraz z Jesse Owensem, Hitler odebrał jako ogromną zniewagę i wybuchnął złością.
Nazistowskie kierownictwo nie przepuściło szansy, aby przy okazji zawodów sportowych zaimponować zagranicznym dygnitarzom ekstrawaganckimi pokazami gościnności. Joachim von Ribbentrop, właśnie mianowany przez Hitlera na nowego ambasadora w Londynie, przyjmował setki ważnych zagranicznych gości na wystawnych przyjęciach w swojej eleganckiej willi w Dahlem. Minister propagandy Joseph Goebbels wyprawił wspaniałe przyjęcie dla ponad tysiąca gości, z włoską muzyką i pokazem sztucznych ogni, na które zaprosił głównie cudzoziemców. Przyjęcie zorganizowano na Pfaueninsel (Pawiej Wyspie, położonej na Haweli na zachód od Berlina), połączonej na tę okazję ze stałym lądem specjalnie zbudowanymi mostami pontonowymi. Hermann Goring, dowódca Luftwaffe oraz nieformalnie druga osoba w państwie, prześcignął wszystkich w ekstrawagancji i przepychu.
Bardzo wyniosły i niezwykle wyczulony członek parlamentu brytyjskiego, konserwatysta sir Henry "Chips" Channon, wówczas pod czterdziestkę, gościł na tym niezapomnianym przyjęciu: "Nie wiem, jak opisać tę oszałamiającą tłumną imprezę", wyznał w swoim dzienniku. "Pojechaliśmy do ministerstwa" - Ministerstwa Lotnictwa w Herlinie, gdzie mieścila się przypominająca pałac rezydencja Goringa - "i ujrzeliśmy jego rzęsiście oświetlone ogrody, a w nich jakieś 700 czy 800 gości wpatrzonych w ów pokaz i przepych. Goring, z rozpromienioną twarzą, cały w orderach i ozdobach, witał nas radośnie z żoną u boku [...]
Pod koniec obiadu zespół baletowy zatańczył w blasku księżyca: najcudowniejsze coup-d'oeil, jakie można sobie wyobrazić, zewsząd dochodziły więc pomruki zachwyconych gości [...] Koniec ogrodu tonął w ciemnościach i nagle, bez żadnego ostrzeżenia, rozjaśnił się i znikąd pojawiła się cała procesja białych koni, osłów i chłopów i zostaliśmy poprowadzeni do specjalnie wybudowanego lunaparku. To było fantastyczne, karuzele, kawiarnie z piwem i szampanem, tańczący chłopi i podrygujące grube kobiety roznoszące precle i piwo, okręt, piwiarnia, tłumy ludzi, śmiejący się ludzie, zwierzęta [...] Muzyka huczała, zadziwieni goście przechadzali się dookoła. Ktoś powiedział: .Niczego takiego nie widziano od czasów Ludwika Czternastego". „Ani Nerona", dodałem [...]"
Bez względu na wspaniały stadion, spektakularne ceremonie, nadzwyczajną gościnność, słaby występ drużyny niemieckiej byłby ambarasujący dla Hitlera i dla narodowej dumy. Nie było jednak powodów do obaw. Niemieccy sportowcy- ku radości Hitlera - zamienili zawody w narodowy triumf: zdobyli najwięcej medali. To z pewnością nie zaszkodziło niemieckiemu przekonaniu o własnej wyższości.
Przede wszystkim jednak igrzyska olimpijskie okazały się ogromnym sukcesem propagandowym dla nazistowskiego reżimu. Hitler był obecny niemal każdego dnia, podkreślając tym wagę zawodów. Za każdym razem, gdy wchodził na stadion, tłum witał go nazistowskim pozdrowieniem.]9 Media niemieckie nie milkły. Ponad 3000 programów wokoło 50 językach transmitowano na cały świat; w samych tylko Stanach Zjednoczonych więcej niż 100 stacji radiowych relacjonowało przebieg olimpiady; to były pierwsze igrzyska pokazywane nawet w telewizji - chociaż przekaz, ograniczony do Berlina, był dość niewyraźny.
Prawie 4 miliony widzów oglądały zawody bezpośrednio (płacąc za ten przywilej miliony marek).2] Jeszcze więcej Niemców czytało sprawozdania i oglądało kroniki filmowe. A co szczególnie ważne: Niemcy Hitlera stanęły otworem dla obserwatorów z całego świata. Większość z nich wyjeżdżała pod sporym wrażeniem.22 "Obawiam się, że propaganda nazistowska odniosła sukces", zanotował William Shirer, amerykański dziennikarz. "Po pierwsze, przeprowadzili zawody z niespotykanym dotychczas przepychem i spodobało się to zawodnikom. Po drugie, stworzyli znakomitą atmosferę dla ważnych gości, głównie biznesmenów."23 Wyrzucony na margines życia w Niemczech żydowski filolog Victor Klemperer, mieszkający w Dreinie, widział sprawy podobnie pesymistycznie. Uznał olimpiadę za "wydarzenie całkowicie i bez reszty polityczne [...] Nieustannie trąbiono narodowi i zagranicznym gościom, że oto jesteśmy świadkami odrodzenia (Aufschwung), rozkwitu, nowego ducha, jedności, solidności, chwały, naturalnie także ducha pokoju Trzeciej Rzeszy,
obejmującego z radością cały świat". Antyżydowska agitacja oraz wojownicze tony zniknęły z gazet, jak zanotował, przynajmniej do 16 sierpnia, do dnia zakończenia igrzysk. Gościom przypominano ciągle o "pokojowych i przyjaznych" Niemczech, odwołując się dla kontrastu do grabieży i mordów dokonywanych (jak utrzymywano) przez "komunistyczne hordy" w Hiszpanii.
Entuzjastyczna aktywistka Hitlerjugend Melita Maschmann wspominała później młodych ludzi wracających do swoich krajów z takim właśnie pozytywnym i pokojowym wizerunkiem Niemiec. "W nas wszystkich", przypominała, "była nadzieja na przyszły pokój i przyjaiń".25 W jej oczach i oczach wielu osób podzielających ten entuzjazm chodziło o przyszłość, w której nie było miejsca dla Victora Klemperera i innych uznanych za rasowo nieczystych. W każdym razie te nadzieje na pokojowe współistnienie bardzo szybko okazały się jedynie mrzonką.
Z dala od blichtru igrzysk olimpijskich i poza zasięgiem wzroku opinii publicznej rysował się ostry kontrast z obrazem ukazującym pokojową dobrą wolę. Tymczasem samonapędzający się kryzys w gospodarce niemieckiej, biorący się z niemożności zaopatrzenia tak w armaty , jak i w masło - utrzymania stałego zaopatrzenia w surowce niezbędne zarówno dla przemysłu zbrojeniowego, jak i dla konsumpcji - doszedł do punktu przełomowego. Nie można było dłużej zwlekać z podjęciem decyzji, w którą stronę pchnąć gospodarkę kraju. Rezultatem w lecie roku 1936 była polityka gospodarcza, która nieuchronnie prowadziła do ekspansji, a międzynarodowy konflikt czyniła jeszcze bardziej pewnym niż dotąd. W tym właśnie momencie wybuch wojny domowej w Hiszpanii zbliżył Europę do katastrofy.