Państwo Dursleyowie to, wydawać by się mogło, zwyczajna, niczym się niewyróżniająca angielska rodzina należąca do klasy średniej. Petunia, Vernon i ich syn Dudley mieszkają w dosyć zamożnym domu (cztery sypialnie) przy porządnie wyglądającej uliczce podmiejskiego osiedla, a ich życie przypomina codzienność setek tysięcy innych rodzin:
Pan Dursley nucił coś pod nosem, zawiązując swój najnudniejszy krawat, a pani Dursley wyrwała się na chwilę z domu na plotki, gdy tylko udało się jej wepchnąć wrzeszczącego Dudleya do dziecinnego krzesła na wysokich nogach. (...) O wpół do dziewiątej pan Dursley chwycił neseser, musnął wargami policzek pani Dursley i spróbował pocałować na pożegnanie Dudleya, ale mu się to nie udało, bo Dudley miał akurat napad szalu i opryskiwał ściany owsianką.
Pan Vernon przy śniadaniu czyta gazetę, do pracy jedzie samochodem tracąc czas w korkach ulicznych, w pracy krzyczy na podwładnych, rozmawia przez telefon, je lunch, a o godzinie piątej wraca do domu na obiad. Pani Dursley nie pracuje zawodowo, lecz zajmuje się prowadzeniem domu i wychowywaniem syna:
Pani Dursley spędziła normalny, całkiem miły dzień. Podczas obiadu opowiedziała mu [mężowi] o problemach, jakie ma sąsiadka ze swoją córką, i o tym, że Dudley nauczył się nowego słowa („nie chcę!”).
Państwo Dursleyowie spędzają popołudnia i wieczory oglądając telewizję, od czasu do czasu zabierają syna do ZOO albo na zakupy do Londynu, czasami też przyjmują gości (są to np. spotkania w interesach - tak jak wizyta państwa Masonów lub odwiedziny krewnych - jak wizyta ciotki Marge.
Ten dosyć sielankowy obraz przyjemnego, beztroskiego i bezpiecznego życia to obraz bardzo mylący, jakby Rowling chciała w dobitny sposób przekazać młodemu czytelnikowi, jak złudne i mylne mogą być pozory. Życie państwa Dursleyów w gruncie rzeczy skon centrowane jest na podtrzymywaniu pozorów beztroski i normalności - oboje panicznie obawiają się rzeczy niezwykłych, które mogłyby nie tylko zakłócić ich szczęśliwe życie, ale przede wszystkim wywołać niezdrową ciekawość sąsiadów, plotki czy najmniejsze podejrzenie o wychodzenie poza ściśle nakreślone granice tego, co społecznie akceptowane i dozwolone („Dursleyowie wzdrygali się na samą myśl, co by powiedzieli sąsiedzi, gdyby Potterowie pojawili się na ich ulicy”). Owo usilne pragnienie normalności i przeciętności jest widoczne chociażby w piątym tomie cyklu, gdy opisana jest reakcja pana Dursleya na dźwięk nagłego głośnego wystrzału na ulicy:
- Rozkoszny wieczór! - krzyknął wuj Vernon, machając do pani spod siódemki, która łypała na niego spoza koronkowej firanki. - Słyszała pani, jak komuś strzeliło z rury wydechowej? Aż nas z Petunią poderwało! l nadal szczerzył zęby w okropny sposób, jakby dostał ataku szalu, póki twarze zaciekawionych sąsiadów nie poznikały z okien, a wówczas zmierzył wściekłym spojrzeniem Harry'ego i zamaszystym gestem przywołał go do siebie.
Państwo Dursleyowie w swoim obsesyjnym lęku o własny wizerunek niczym się nie różnią od sąsiadów - równie ciekawskich, jak oni sami, i równie niechętnych wszelkim przejawom życia, które by mogły zagrozić ich uporządkowanej egzystencji („...Harry Potter budził niesmak w mieszkańcach Privet Drive, święcie przekonanych, że za niechlujny wygląd powinno się trafiać do aresztu albo przynajmniej płacić mandaty”).
W świecie dyrektora firmy Crunnings i jego żony nie tylko nie ma miejsca na wydarzenia niewytłumaczalne, ale też ich stosunek do wszelkich przejawów niezwykłości jest wyraźnie wrogi:
- A teraz posłuchaj mnie, chłopcze - warknął [wuj Vernon]. - Zgadzam się, że jesteś jakiś dziwny, ale porządne lanie na pewno by cię z tego wyleczyło... a co do tych bzdur o twoich rodzicach, no cóż, byli okropnymi dziwakami, to fakt, i osobiście uważam, że świat jest o wiele lepszym miejscem, odkąd się z nim pożegnali... zresztą sami się o to prosili, zadając się z tymi wszystkimi ciemnymi typkami... tego właśnie się spodziewałem, zawsze wiedziałem, że źle skończą...
Zaciekła niechęć do przedstawicieli świata czarodziejów wydaje się szczególnie charakterystyczna dla pana Dursleya. Z jednej stron niewątpliwie wynika to z jego dbałości o wizerunek rodziny jako szacownej i szczęśliwej, z drugiej zaś wypływać może z ciasnoty umysłowej i uprzedzeń - pan Dursley nie uważa czarodziejów za równych sobie, wspominając o nich używa określeń: „typy", „tacy jak oni", „banda wariatów". Ocenia on ludzi po strojach lub samochodach, jakimi jeżdżą , oraz po zasadach dobrego wychowania, które w jego mniemaniu świadczą o wartości człowieka. Ponieważ światem czarodziejów rządzą inne prawa i panują w nim odrębne zwyczaje, dla pana Dursieya nie stanowią one obrazu życia odmiennej społeczności, lecz świadczą o nienormalności tego świata. Tak więc wszystko, co czarodziejskie, co choćby w najmniejszym stopniu niezwyczajne, zasługuje na pogardę i potępienie. Pan Dursley nie chce lub też nie potrafi wykroczyć poza własne uprzedzenia oraz powierzchowne osądy, opierając swoje przemyślenia i poglądy
na dosyć jednostronnych i płytkich obserwacjach:
- Ministerstwo Magii?! - wrzasnął wuj Vernon. - Osobnicy twojego pokroju w RZĄDZIE? No tak, to by wszystko wyjaśniało... wszystko... Nic dziwnego, że ten kraj schodzi na psy...
Gdy w wieczornych wiadomościach przekazana zostaje informacja o zbiegłym więźniu Syriuszu Blacku, pan Dursley reaguje w następujący sposób:
- Nie musisz nam mówić, że to łotr spod ciemnej gwiazdy! - warknął wuj Vernon, spoglądając znad gazety na zdjęcie więźnia. - Wystarczy tylko spojrzeć na tego nieroba i łachmytę! A te jego włosy! (...) - Kiedy oni się nauczą - rzekł wuj Vernon, waląc w stół swoją wielką, purpurową pięścią - że takich typów trzeba od razu wieszać?
Poglądy pana Dursleya to okazja do uzmysłowienia czytelnikowi wad nie tylko konkretnej postaci, ale i tego rodzaju myślenia, tak przecież często spotykanego w naszym świecie.
Krytyka tego, co i jak pan Dursley i jego rodzina robią i myślą, jest w całym cyklu podkreślana przez sposób, w jaki te postacie zostały wykreowane. Pan Dursley przedstawiony jest jako wysoki, postawny mężczyzna, o krótkiej, grubej szyi, noszący czarne sumiaste wąsy. Zazwyczaj ukazywany jest w sytuacjach, w których jego wygląd zewnętrzny jest wyjątkowo nieatrakcyjny. Wygląd zewnętrzny odzwierciedla także charakter pana Dursleya, który jest człowiekiem wybuchowym, podejrzliwym, zarozumiałym, złośliwym i głupim.
Z kolei pani Dursley przedstawiona jest jako drobna blondynka o bardzo długiej szyi, przydatnej do podglądania sąsiadów. Jej końska i koścista twarz jest równie nieprzyjemna, co twarz pana Dursleya i wskazuje na oschłość ciotki Petunii oraz skłonność do złośliwości.
Sugerowane przez wspomniane wyżej aspekty tekstu negatywne podejście do rodziny Dursleyów jako przedstawicieli naszego świata bez wątpienia ma na celu podważenie pewnych zasad rządzących tym światem. Ma również za zadanie podkreślić znaczenie problemów i kwestii dotyczących tej rodziny, głównie ich negatywnych aspektów. Jeśli bowiem rodzina Dursleyów składa się z osób płytkich, fałszywych i wyjątkowo nieprzyjemnych, dla młodego czytelnika jest to wyraźne hasło, by w taki sposób odczytywać sugestie o społecznym znaczeniu, a związane z ich życiem rodzinnym.
Myślę, iż do takich właśnie zagadnień o dużym znaczeniu poznawczym i wychowawczym należy zagadnienie układu rodzice-dziecko, bardzo wyraźnie w utworach Rowling zarysowane (czy nawet przerysowane), jak też problem dziecka niechcianego, sieroty, z konieczności przygarniętego przez krewnych.