Trwa ładowanie...

Harlan Coben o "Zachowaj spokój": Byłem absolutnie zdumiony wyborem polskich twórców

Jedna powieść rocznie. To bilans Harlana Cobena, jednego z najbardziej pracowitych i najpoczytniejszych amerykańskich autorów thrillerów. W rozmowie z WP mówi, co tak go ekscytuje w tym, że kolejna jego historia zmaterializowała się w Polsce. Chodzi o serial Netfliksa "Zachowaj spokój".

Harlan Coben opowiada WP o polskiej adaptacji swojej książki Harlan Coben opowiada WP o polskiej adaptacji swojej książki Źródło: East News, fot: VALERY HACHE
d10435d
d10435d

60-letni dziś pisarz, dumny mieszkaniec New Jersey i ojciec czwórki, chwali się, że jego książki, już niemal 35 tytułów, zostały przetłumaczone na 45 języków i sprzedały się w ponad 60 mln egzemplarzy. Na polu literackim nie ma wielu współczesnych twórców, którzy mogą go w tych danych prześcignąć.

Stawianie sobie cały czas nowych celów to jeden z powodów, dla których Coben zdecydował się kilka lat temu podpisać wielomilionowy kontrakt z platformą Netflix na adaptację aż 14 swoich powieści, w różnych krajach, różnych językach i w ramach różnych wrażliwości.

"Zachowaj spokój" z Magdaleną Boczarską, Leszkiem Lichotą, Grzegorzem Damięckim i Agnieszką Grochowską można oglądać na Netfliksie zarówno w Polsce, jak i 189 innych krajach świata od 22 kwietnia.

Magdalena Maksimiuk: "Zachowaj spokój" to już druga adaptacja twojej powieści zrealizowana w Polsce. "W głębi lasu" okazało się dużym sukcesem. Czy to główny powód, dla którego postanowiłeś przekazać swoją kolejną książkę polskim twórcom?

Harlan Coben: "W głębi lasu" rzeczywiście okazało się dużym sukcesem nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Jasne, że był to jeden z ważniejszych czynników, które pomogły podjąć decyzję. Można więc powiedzieć, że kolejna polska produkcja według mojej prozy to tylko i wyłącznie wasza zasługa, bo tak chętnie odtwarzaliście nasz pierwszy wspólny projekt. To są dwa zupełnie inne seriale, dlatego tak trudno mi zdecydować, który z nich wolę. "W głębi lasu" wydawało mi się dość mroczne, z wyjątkową atmosferą, akcja rozwijała się tam nieco wolniej.

d10435d

W przypadku "Zachowaj spokój" zachwycam się tempem, dynamiką scen, ale i realizmem postaci i lokalizacji. Urzekł mnie widok Warszawy i jej centrum, jestem zachwycony miejscami, gdzie mieszkają główni bohaterowie i tym, jak prezentują się ich rodziny. To jednak, co zdecydowało, że szala przechyla się chyba jednak na korzyść "Zachowaj spokój", to te ogromne emocje, które widać w relacjach między poszczególnymi postaciami, szczególnie w piątym odcinku.

Zobacz wideo: "W głębi lasu". Harlan Coben o pracy z Polakami

Znasz "Zachowaj spokój" aż tak dobrze?

Znam praktycznie na pamięć! Oglądałem chyba ze 100 różnych wersji każdej sceny, bardzo dokładnie omawialiśmy szczególnie pierwsze dwa odcinki, które stanowią tak naprawdę zawiązanie akcji i dlatego były z mojego punktu widzenia tak ważne.

d10435d

Poza tym jednak moją uwagę zwróciła też niesamowita, bardzo żywiołowa i świeża muzyka, którą zaproponowali polscy twórcy. Pierwszy raz zauważyłem te niebywałe utwory w jednej z początkowych scen, gdzie oglądamy uroczystość ku pamięci Igora. Na wstępnych etapach prac nad serialem zwykle wrzucana jest w tych miejscach muzyka tymczasowa, żeby oddać tylko ducha tego, co chcemy finalnie przekazać. Potem w postprodukcji umieszcza się tam to, co trzeba.

Byłem absolutnie zdumiony wyborem polskich twórców, bo jest on nieoczywisty, ale jakże świeży i ekscytujący ("Na szczycie" GrubSona - przyp. red.)! W ogóle muszę przyznać, że wszystkie muzyczne wybory, szczególnie te polskie, to strzały w dziesiątkę, nowoczesne, niekonwencjonalne, przyciągają uwagę. 

Jak wygląda twoje zaangażowanie w realizacje adaptacji dla Netfliksa?

To zależy od wielu czynników, m.in. od kraju czy języka. Wiadomo, że w produkcje anglojęzyczne jestem w stanie zaangażować się bardziej niż w inne. Moją największą siłą jest opowiadanie historii, więc zwykle sprawdzam się w pracach nad scenariuszem i potem w pracach związanych z montażem.

d10435d

Zawsze chodzi mi o to, aby tak jak w książkach, maksymalizować elementy tajemnicy i suspensu. Niestety z powodu pandemii nie udało mi się zaangażować w polskie produkcje tak bardzo, jakbym chciał, nad czym bardzo ubolewam.

Nie czujesz się ani trochę dziwnie, oglądając swoje historie realizowane w różnych krajach, w różnych językach i zmienionych realiach dopasowanych do lokalizacji?

Dla mnie to przygoda! Pisząc powieść w moim pokoju w New Jersey, w ogóle nie wyobrażałem sobie, że coś takiego może się kiedykolwiek zdarzyć. Jestem szalenie podekscytowany, że miejsce, które opisałem w książce, stało się Warszawą, że zaangażowano takich wspaniałych polskich aktorów, podobnie zresztą odczuwam premiery seriali realizowanych we Francji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii.

Pozwalasz swoim historiom mieć za sprawą streamingu drugie życie. A co, jeśli któraś z adaptacji okazałaby się nieudana?

Na to pytanie odpowiem anegdotką. Zapytano kiedyś Jamesa Caina, autora powieści "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy", czy nie ma za złe Hollywoodowi, że psuje jego twórczość nieudanymi adaptacjami. Na to odparł, że przecież Hollywood nic nie zrobiło jego książkom, stoją bezpiecznie na półce.

d10435d

Oczywiście serial może się podobać albo nie, ale nie zmienia to mojej powieści, która istnieje, funkcjonuje i po prostu jest. Zupełnie mi to nie przeszkadza. Na szczęście wszystkie dotychczasowe adaptacje uważam za bardzo udane, więc mam nadzieję, że mnie nie trzeba będzie zadawać takiego pytania jak Cainowi.

Kiedy podpisywałeś umowę z Netfliksem na realizację adaptacji swoich powieści, byłeś jednym z pierwszych twórców popularnych, którzy zdecydowali się na taki krok. Nie rozmawiamy teraz co prawda o finansach, chociaż podobno stawka była zawrotna, ale o samym wyzwaniu.

Od bardzo wielu lat identyfikuję się jako ktoś, kto opowiada historie i usiłuje z nimi dotrzeć do jak największej liczby osób. Świadomie nie mówię tylko o czytelnikach, bo dzisiaj chodzi też przecież o widzów. Jeśli jakikolwiek pisarz czy reżyser powiedzą ci, że nie zależy im na tym, ile osób przeczyta czy obejrzy, co stworzą – perfidnie kłamie! Nie piszę książek po to, żeby móc je potem sobie czytać i postawić na półce.

d10435d

To powiedziawszy, zwróćmy uwagę, że Netflix ma zasięg globalny, a ja w pewnym momencie swojego życia stwierdziłem, że pisanie owszem, cały czas sprawia mi ogromną frajdę, ale zacząłem rozglądać się za nowymi wyzwaniami. W tym sensie streaming ma do zaoferowania coś podobnego co bestsellerowy pisarz – dostęp do rzeszy widzów. Mniej więcej od dwudziestu lat bardzo uważnie przyglądam się rynkowi i obserwuję zmiany, jakie w nim zachodzą.

W latach 90. telewizyjny format był właściwie jeden. Jeden sezon produkcji miał około 20-25 odcinków, każdy odcinek trwał około 40 min i musiał się zakończyć rozwiązaniem zagadki. Ten model zupełnie nie przystawał do mojego sposobu opowiadania, nie mógłbym się w nim odnaleźć. Z Netfliksem tymczasem realizujemy projekty, które mają osiem, sześć czy pięć odcinków, trwają tyle, ile trzeba. Mogę wybrać sposób, w jaki będziemy opowiadać, nie muszę się martwić o reklamy, o postawienie kropki na końcu każdego odcinka. To nie byłoby w moim stylu.

Mimo wszystko ta współpraca wydaje się ogromnym zobowiązaniem. Nie każdy odważyłby się podpisać pięcioletni kontrakt na adaptację aż 14 powieści. Musisz być zaangażowany w te działania niemal cały czas.

Jeśli chodzi o moje pisanie, to potrafię być bardzo oddany sprawie, wręcz obsesyjnie. Każdy, kto kiedykolwiek ze mną pracował przy jakimkolwiek projekcie, wie doskonale, że zawsze staram się przeć do przodu, by osiągnąć jak najlepszy wynik. Mam nadzieję, że nikt nie myśli o mnie przez to źle. Wymagam więc od innych całkiem sporo, ale nie więcej niż od siebie samego.

d10435d

Znam każdy z projektów jak własną kieszeń, każdą z wersji oglądałem dziesiątki razy. Netflix posłużył mi za narzędzie, dzięki któremu mogę realizować projekty na całym świecie, ale to są zwykle projekty bardzo mocno zakorzenione lokalnie. To dla mnie powód do dumy. Tymi zobowiązaniami nie czuję się więc obciążony, wręcz przeciwnie. Przynoszą mi bardzo wiele satysfakcji.

Jednocześnie, zupełnie nie ucierpiała na tym moja kariera pisarska. W dalszym ciągu jestem w stanie pisać i dostarczać wydawcom jak w zegarku jedną powieść rocznie.

Globalny zasięg platformy to chyba jednak niejedyny powód, dla którego zdecydowałeś się podzielić czas na pisanie i tworzenie miniseriali.

W moim przypadku ta współpraca zdarzyła się bardzo naturalnie, niemal organicznie. Moje dzieci wyprowadziły się z domu, więc oczywiście zacząłem mieć znacznie więcej czasu dla siebie. Kiedy podpisałem umowę, do druku szła właśnie moja trzydziesta powieść. Wyobrażasz to sobie? To strasznie dużo czasu spędzonego samotnie przy biurku!

Uwierz mi, naprawdę chciałem już się wyrwać z tego pokoju! Wydawało mi się to jedynym zdrowym rozwiązaniem. Chciałem spotykać się z członkami ekipy, aktorami, przede wszystkim scenarzystami, którym mogłem służyć radą i pomocą. Nareszcie współpracowałem z kimś! Jednocześnie, jako introwertyk, bardzo lubię organizować sobie czas w pojedynkę. Kiedy więc ludzi jest wokół za dużo i za dużo się dzieje, po prostu zaszywam się z powrotem w czterech ścianach i po prostu piszę. Nazywam to idealną równowagą.

W dalszym ciągu jestem też tak samo produktywny. Innych hobby nie mam. Niczego nie kolekcjonuję, nie oglądam sportu w telewizji. Miałbym bardzo dużo wolnego czasu, gdybym nagle przestał pisać.

Rozumiem, że nie planujesz powrotu do swojej pierwszej i jedynej stałej pracy w biurze podróży?

Absolutnie nie. Zresztą, chyba właśnie dlatego zostałem pisarzem, żeby nie musieć mieć regularnego zajęcia!

Jedną z niezaprzeczalnych zalet stałej pracy jest to, że wolny czas można wykorzystać na pisanie. Tak było też w twoim przypadku.

Bardzo wielu pisarzy, którym się udało, zaczynało od regularnej pracy i stałych dochodów. Mary Higgins Clark sama wychowywała piątkę dzieci i udawało jej się wygospodarować czas na pisanie między 5 a 7 rano, co robiła, siedząc przy kuchennym stole. Michael Connelly pracował jako dziennikarz dla "L.A. Times". Podobnie jak ja, do pracy zarobkowej podchodzili praktycznie. Stałe dochody zabezpieczały finansowo, a wolny czas można było przeznaczyć na realizowanie pasji.

Jest jednak też wiele osób, które bardzo chciałyby pisać, ale wydają się ciągle zajęte regularną pracą. Czy to tylko wymówka?

Jeśli masz czas w życiu na wszystko, tylko nie na pisanie, to prawdopodobnie aż tak ci nie zależy. Moje pisarskie początki były pełne wyrzeczeń. Nie oglądałem telewizji, nie wychodziłem na przerwę na lunch, wstawałem godzinę czy dwie wcześniej, żeby choć trochę popisać. W ten sposób ćwiczy się też dyscyplinę.

Dyscyplina dyscypliną – w twoim przypadku jest godna pozazdroszczenia, ale zastanawiam się, czy masz też jakieś rytuały podczas pisania?

Moim głównym rytuałem jest kompletny brak rytuałów. Ja wręcz uwielbiam wszystko ciągle zmieniać! Czasem piszę tylko rano, innym razem tylko wieczorem. Znajduję sobie nowe niekonwencjonalne miejsca do pisania. Kiedyś bardzo dobrze pisało mi się w samolotach, gdzie nie było żadnych dodatkowych bodźców, nic nie rozpraszało. Od czasu pandemii to jednak nie było już tak często możliwe, nigdzie się nie ruszałem.

Pandemia w ogóle zmieniła bardzo wiele w sposobie, w jaki uczestniczymy w kulturze. Agresja Rosji na Ukrainę z kolei sprawiła, przynajmniej w pierwszych tygodniach wojny, że trudno było oderwać się od śledzenia bieżących wydarzeń. Czy twoim zdaniem w czasie kryzysu jeszcze mocniej potrzebujemy rozrywki, sztuki?

Uważam, że tak. Kiedy w marcu dwa lata temu byliśmy świadkami stopniowego zamykania się całego świata, swoją premierę miał miniserial "The Stranger" na podstawie mojej powieści. Mnóstwo ludzi pisało wtedy do mnie, że był to dla nich oddech świeżego powietrza i zbawienne oderwanie się od trudów codzienności. Na tym to właśnie polega.

Potrzebujemy kultury i sztuki, potrzebujemy rozrywki, to są bardzo ludzkie, zrozumiałe uczucia. Potrzebujemy dobrze opowiedzianych historii. Dzięki nim uczymy się też empatii, tak potrzebnej w dzisiejszym skomplikowanym świecie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d10435d
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d10435d

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj