Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:05

Gwiazda

GwiazdaŹródło: Inne
d1ea29e
d1ea29e

Monica okazała się interesującym uzupełnieniem dotychczasowego życia Gwiazdy. Kręciła się w branży już od kilku lat, czyli dostatecznie długo, żeby zdobyć pewne doświadczenie, jak również coś w rodzaju dość zblazowanej patyny. Nie była jakoś nadzwyczajnie piękna, ale jej uroda wystarczyła, by zneutralizować gorycz, która mniejszego formatu kobietę mogłaby uczynić nieatrakcyjną. W jakimkolwiek innym miejscu na ziemi Monica byłaby wyjątkowa. Natomiast w maleńkim, skupionym na sobie światku młodego Hollywood była kimś zwyczajnym i tego właśnie się po niej spodziewano. Nic więcej poza nieodzowną torbą z rzeczami na siłownię na ramieniu, egzemplarzem scenariusza pilotażowego odcinka serialu pod pachą i telefonem komórkowym, przyklejonym do boku jej doskonale kształtnej główki. Łagodny cynizm Monicy znakomicie równoważył brak doświadczenia i optymizm Gwiazdy. To wszystko w połączeniu z faktem, że niemal każdą noc spędzała w mieszkaniu swojego chłopaka – już choćby dlatego, że było umeblowane – czynił z niej
idealną współlokatorkę.

Były to najlepsze, a zarazem najgorsze chwile. Gwieździe brakowało pieniędzy i nie mieszkała już w pałacach, rozbijając się w towarzystwie sławnych i bogatych. Mimo to codziennie napawała się poczuciem wolności i szczęścia. Po to właśnie przybyła do Hollywood. Miała własne mieszkanie. Zarobiła pieniądze za wykonanie dwóch prac. Przed nią były nieograniczone perspektywy. Czuła, że żyje prawdziwym życiem. Siedzenie na pralce w samoobsługowej pralni na Fountain Avenue i czekanie, aż automat skończy wirować, w towarzystwie studentów z mieszczącej się tuż obok szkoły aktorskiej, którzy pośród całego tego bałaganu powtarzali swoje kwestie i odgrywali scenki, było znacznie bardziej ekscytujące niż wszystkie wycieczki do Rodeo Drive. Gwiazda czuła się częścią marzeń, które napędzały to miasto. Uczucie to pozwalało jej myśleć, że wszystko jest możliwe.

A kiedy za bardzo dawała się ponieść entuzjazmowi i zaczynała chodzić z głową w chmurach, złośliwy żart Moniki sprawiał, że od razu twardziej stąpała po płytach chodnika, którym obie właśnie kroczyły.
– Widzisz tę dziewczynę? – zapytała kiedyś Monica, pokazując wykonawczynię epizodycznej rólki w programie, który oglądały na zdobycznym telewizorze, wycyganionym przez Billy’ego od Skipa. – Świetnie robi laskę.
– A co ty możesz o tym wiedzieć? – roześmiała się Gwiazda, rzucając w nią kilkoma ziarnami prażonej kukurydzy.
– Ja nie wiem, ale znam dyrektora obsady tego programu – uśmiechnęła się krzywo. – Lepiej na niego uważaj.
Gwiazda śmiała się, ale zapamiętała sobie jego nazwisko. Gdyby miała krótko opisać różnicę między życiem na Alto i na Sweetzer, powiedziałaby, że nie czuła się już jak widz. Stała się raczej uczestnikiem gry.

Ponieważ Gwiazda zawsze oszczędnie podchodziła do pieniędzy, udało jej się odłożyć z miesięcznych zarobków całkiem niezłą sumkę. Mając w kieszeni 40 dolarów, które sobie wydzieliła z pieniędzy, jakie przeznaczała tygodniowo na zakupy żywności i kosmetyków, wyruszyła do pobliskiego Mayfair Market, należącego do lokalnej sieci małych sklepów spożywczych. Po dokonaniu starannie przemyślanego wyboru papieru toaletowego, tuńczyka w puszce, jogurtów naturalnych, masła orzechowego, pokarmu dla psów i gumowej zabawki dla Mutleya, zostało jej wciąż jeszcze kilka dolarów, które mogła przeznaczyć na spontaniczne zakupy. Oto najprzyjemniejsza część dnia, pomyślała smutno. Wakacje się definitywnie skończyły. Jej przybycie do Los Angeles było tak efektowne, że Gwiazda czuła teraz lekką pustkę, wędrując między regałami Mayfair i próbując znaleźć dla siebie jakąś miłą niespodziankę. Szykowne bransoletki od Tiffany’ego i lunche w The Ivy sprzed zaledwie kilku dni stanowiły dość jaskrawy kontrast z faktem, że nie potrafiła
znaleźć w Mayfair Market jakiegoś przyjemnego drobiazgu, na który mogłaby sobie pozwolić. Popchnęła wózek w stronę kasy i stanęła w kolejce. Oparłszy się o plastikową rączkę wózka z zakupami, zerknęła na okładki kolorowych czasopism o modzie i urodzie, rozłożonych na metalowym regale obok stanowiska kasowego. Cena „Vogue’a” leżała wprawdzie w jej zasięgu, ale nabycie tego magazynu naprawdę trudno było uznać za spontaniczne sprawienie sobie jakiegoś drobnego prezentu.
Co to za przyjemność kupować czasopismo o modzie, kiedy nie można sobie pozwolić na kupno żadnego prezentowanego na zdjęciach ciucha, pomyślała Gwiazda. Posuwając się wolno w kolejce do kasy, wciąż przyglądała się kolorowym okładkom, choć eleganckie magazyny ustąpiły teraz miejsca ordynarnym brukowcom. Jej uwagę przyciągnęło najpierw zdjęcie. Była na nim ona wraz z Vanem. Zdjęcie zdobiło okładkę pisma „Informer”. Było to po prostu okropne. Nagłówek głosił: „Pijani i niechlujni”, zaś podpis pod zdjęciem: „Stormy i jego blond kumpela w pijanym widzie demolują lokalny sklep”. Fotografia przedstawiała parking przed Bristol Farms.
– Proszę pani? – zagadnęła ją kasjerka. – Teraz pani kolej. Gwiazda rozejrzała się zaskoczona, uświadamiając sobie nagle, że stoi w kolejce do kasy.
– Przepraszam – powiedziała, popychając przed sobą wózek.
Nie do wiary. Po prostu nie do wiary. Gdyby nie była tak zaszokowana, zagotowałaby się z wściekłości. Miała ochotę przeczytać cały artykuł, ale nie chciała być widziana z tym paskudnym szmatławcem w ręku, nie mówiąc już o numerze z własnym zdjęciem na okładce. Czy ma kupić tę szmatę? Co sobie ludzie pomyślą? Czy ktoś jeszcze to zauważył? Czy ona sama została zauważona? Czy wszyscy się jej przyglądali? Czy w jakiejś innej gazecie ukaże się teraz jej zdjęcie, kiedy czyta ten obrzydliwy brukowiec? Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu wycelowanych w siebie obiektywów, boleśnie świadoma oczu zamontowanych na suficie kamer.
– Proszę pani? – ponownie zagadnęła ją kasjerka. – Czy pani chce to kupić?
– Hm? – ocknęła się Gwiazda, uświadamiając sobie, że wciąż trzyma w ręku gazetę. – Aha, tak. Chyba to kupię. Inaczej skąd będę wiedziała, co się wydarzyło.
Kasjerka wyjęła jej z ręki brukowiec i bez żadnej reakcji czy komentarza wybiła jego cenę, chociaż rzuciła na Gwiazdę wymowne spojrzenie za jej dość dziwaczną uwagę.
Kiedy wreszcie zakupy zostały zapakowane, a Gwiazda dostała resztę do ręki, najszybciej, jak się dało, uciekła ze sklepu, aby uniknąć ewentualnych fotografów i w spokoju przeczytać cały artykuł. Mocując się przed wejściem z kluczami i torbami zakupów, słyszała dzwoniący w mieszkaniu telefon i Mutleya, wyszczekującego swoje przyjazne powitanie. Kiedy tylko uchyliła drzwi, pies przecisnął się obok niej i jak strzała wypadł na zewnątrz, nieustępliwie ścigając Pana Wąsika i wywracając przy tym fotele oraz doniczki z begoniami. Mutley i kot rzucili się zataczać koła wokół podwórza, zarówno po ziemi, jak i po różnego rodzaju sprzętach, a Gwiazda usiłowała odzyskać torbę z psią karmą, którą upuściła, gdy jej ulubieniec szarżował na przeciwnika.
– Mutley! – wołała Gwiazda, biegnąc do telefonu, porzuciwszy rozsypane dookoła zakupy. – Halo? – powiedziała, chwytając ze stojącej na kuchennej szafce ładowarki słuchawkę bezprzewodowego aparatu i z powrotem rzucając się w wir walki.
– Myślałam, że poleciałaś tam, żeby znaleźć się na okładce czasopisma „Mann”, więc wyobraź sobie moje zaskoczenie, kiedy poszłam się dzisiaj uczesać i zobaczyłam cię na okładce trochę innej publikacji.
– Halo, mamo, poczekaj chwilę. – Gwiazda przycisnęła słuchawkę do piersi.

d1ea29e
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ea29e

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj