"Grabarki". Nie da się przygotować na widok masowego grobu
- Zapamiętam widok masowego grobu, w którym zakończono już prace ekshumacyjne i to, jak powoli przejmowała go natura, która goi swoje rany szybciej niż goi się ludzkie serce - mówi w rozmowie z WP Taina Tervonen, autorka książki "Grabarki. Długi cień wojny w Bośni".
Krwawa wojna w Bośni w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku pochłonęła ponad 100 tys. ofiar. Około 10 tys. zaginionych poszukuje się do dziś. Wciąż odkrywane są nowe masowe groby. Co gorsza, żeby zamaskować zbrodnie, w trakcie wojny zwłoki wielokrotnie przewożono, zdarza się więc, że rozczłonkowane szczątki jednej osoby pochowane zostały w kilku miejscach. Są rodziny, które od blisko trzydziestu lat szukają swoich synów, mężów, ojców. Są zmarli, którzy od lat czekają w chłodniach na identyfikację.
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Kiedy po raz pierwszy pojechałaś do Bośni i Hercegowiny?
Taina Tervonen: Był 2010 rok. Och, to już 13 lat. Pojechałam tam, bo chciałam wiedzieć, jak żyje się w kraju, w którym dopiero co, bo 20 lat temu, zakończyła się okrutna wojna. W życiu jednej osoby 20 lat to szmat czasu, ale dla społeczeństwa, to zaledwie chwila. W Bośni pierwszy raz rozmawiałam z ludźmi w moim wieku, którzy coś takiego przeżyli.
Gdzie po raz pierwszy zobaczyłaś masowy grób?
To była Tomasica. 2014 rok. Miałam już wtedy ukończony film dokumentalny o sytuacji Bośniaków, miałam wyjeżdżać z kraju, ale ogłoszono odkrycie masowego grobu. Wiedziałam, że jest ważny dla wielu osób, które poznałam w trakcie pracy nad filmem. To był symbol wielkiej nadziei. Chciałam tam pojechać i zobaczyć to miejsce. Zrozumieć, jakie ma znaczenie dla ludzi. Moi bohaterowie pokazywali mi miejsca, w którym dokonywano masowych egzekucji. Byłam w miejscach pamięci, na pogrzebach, ale nie wiedziałam, z czym wiąże się obecność przy masowym grobie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Audiobooki, od których się nie oderwiecie. Masa superprodukcji
Z czym?
Po pierwsze: zapach. Wszyscy mówili mi o tym, że masowe groby otacza charakterystyczny zapach. Zrozumiałam, o co chodzi, dopiero na miejscu. Ten zapach jest tak silny, nie da się tego do niczego porównać. Masowy grób w Tomasicy miał powierzchnię taką, jak boisko piłkarskie. Człowiek nie spodziewa się, że na tak ogromnym, otwartym terenie wokół drzew zapach będzie aż tak wyraźny.
Po drugie: sam widok masowego grobu to jest coś, co ludziom kojarzy się ze sceną z horroru, a tak nie jest. Ludzie, którzy pracują przy tych miejscach, starają się odwrócić czyny egzekutorów. W grobie w Tomasicy pochowano setki osób. Przy egzekucjach pracowało mnóstwo ludzi. Byli kierowcy ciężarówek, osoby, które wykopywały grób, a potem zakopywały ciała - oni wszyscy byli częścią zorganizowanej machiny.
Można się w ogóle przygotować na widok masowego grobu?
Próbowałam, ale rzeczywistość to zweryfikowała. Rozmawiałam z koleżanką, która widziała masowe groby. Gdy zapytałam ją, jaką ma dla mnie radę, najpierw zamilkła. A potem powiedziała, żebym uważała na to, gdzie patrzę, bo obrazy z tego miejsca zostaną ze mną na zawsze. Ona sama miała taki obraz, którego już nie wymaże z pamięci. Widok kobiecego szala wyciągniętego z masowego grobu. To mnie tak bardzo uderzyło. Gdy sama zaczęłam odwiedzać miejsca, gdzie dokonywano ekshumacji, nauczyłam się, gdzie mogę, a gdzie nie mogę patrzeć, by siebie samą ochronić.
Jest jednak jakiś obraz, który zostanie z tobą?
Ludzie pracujący w grobach, by naprawić szkody wyrządzone przez oprawców. Prywatne rzeczy ofiar znalezione w ziemi. Buty, zegarki, monety, szczoteczki do zębów... Te wszystkie przedmioty, które potem układano w kostnicy, opowiadały historie ofiar. Zapamiętam widok masowego grobu, w którym zakończono już prace ekshumacyjne i to, jak powoli przejmowała go natura, która goi swoje rany szybciej niż goi się ludzkie serce.
Piszesz w "Grabarkach", że dla Bośniaków informacja o tym, że odkryto kolejny masowy grób, to dobra informacja. Często się to jeszcze zdarza?
Tak, wciąż co jakiś czas pojawiają się doniesienia o odkryciu nowego masowego grobu, choć wojna zakończyła się ponad 20 lat temu. Trudno wskazać częstotliwość pojawiania się takich doniesień, ale dzieje się to już coraz rzadziej. Są duże masowe groby, o których ludzie od zawsze wiedzieli i tymi zaopiekowano się od razu po wojnie. Ale były też mniejsze, poukrywane. W okolicach Srebrenicy dochodziło do wielu, wielu morderstw. Ludzie uciekali do lasów, tam kończyło się ich życie, ciała chowano gdzieś między drzewami i takie mniejsze groby znacznie trudniej odnaleźć.
Ktoś o masowych grobach musi wiedzieć. Panuje milczenie lokalnych społeczności?
Tak, ktoś musi wiedzieć. Wiadomo, że w okolicach Prijedoru jest jeszcze jeden duży masowy grób. Wiele ludzi czeka na to, by go udało się namierzyć. W książce jest historia mężczyzny, który w wojnie stracił żonę i dwójkę dzieci. Do dziś nie znalazł ich ciał. Ożenił się ponownie, ma dzieci z tą kobietą. I wciąż szuka swoich młodszych dzieci, które już na zawsze będą miały 6 i 12 lat.
Zadawałaś sobie pewnie pytanie, dlaczego ktoś nie chce ujawnić miejsca istnienia masowego grobu, choć np. przy nim pracował, woził ciała itd.
Myślę, że niezwykle trudne jest dźwiganie ciężaru wiedzy o tym, co się widziało, w czym się uczestniczyło i co robiło się drugiemu człowiekowi. Może być łatwiej udawać, że to się w ogóle nie wydarzyło. Jeśli zdecydujesz się o tym mówić, to to staje się realne i trzeba się z tym rozliczyć. Jak człowiek jest w stanie sobie z tym poradzić? Z drugiej strony jest jeszcze wokół ciebie społeczność, która jest zaklęta w milczeniu. Wyrwanie się z tego i opowiedzenie, jak było, nie jest łatwe. Można się bać konsekwencji, bo przyznajesz się do współdziałania w zbrodni.
Znajdują się jednak osoby, które decydują się mówić.
Niektórzy robią to, bo wydarzyło się coś dramatycznego w ich życiu i potrzebują odkupienia win. Są takie osoby, które wierzą, że zło, które im się przydarzyło, ma związek z tym, co robili w czasie wojny. International Commission on Missing Persons, pracodawca mojej bohaterki Senem, udostępnia na swojej stronie formularz, poprzez który można anonimowo zgłosić miejsce, w którym znajduje się masowy grób.
Ten w Tomasicy odkryto, bo zdecydował się wyjawić historię o nim mężczyzna, który w trakcie wojny był kierowcą ciężarówek, które przewoziły ciała.
Odkryto tam 435 ciał. Zidentyfikowano 395 osób. Jeszcze latem 2014 r. pochowano 256 zmarłych. Rodziny pozostałych ofiar zdecydowały się poczekać z pochówkiem, o czym więcej opowiadam w książce. W masowym grobie w Tomasicy znaleziono szczątki osób, które odkryto już wcześniej w innym grobie – Jakarina Kosa. Chodzi o to, że oprawcy otworzyli jeszcze w czasie wojny grób w Tomasicy i przenieśli część ciał do drugiej masowej mogiły w próbie zacierania śladów.
To znaczy, że rodzina mogła pochować już zmarłego, a potem dowiadywała się, że znaleziono jego szczątki w innym masowym grobie. Co się wtedy dzieje?
Rodzina ma prawo zdecydować, jak i kiedy chce pochować pozostałe części ciała. To jest często bardzo bolesna sytuacja dla rodzin, bo muszą otworzyć grób ukochanej osoby, jeszcze raz pochować trumnę...
Jak wiele masowych grobów widziałaś?
Byłam w dwóch miejscach w Bośni i Hercegowinie, gdzie prowadzone były ekshumacje, Tomasica i Koricanski Stijene. To, co mnie uderzyło, to to, jak obecność w takim miejscu przeżywają rodziny ofiar. Nie ma tam dramatycznych scen, nikt nie mdleje. Ci ludzie oglądają te miejsca, jakby przenosili się 20 lat wstecz. Twarze tych ludzi są puste... Odwiedziłam też masowe groby, gdzie prace zakończyły się już kilka lat wcześniej. Czasem w takich miejscach pozostawia się jakąś tablicę upamiętniającą zmarłych, ale nie zawsze.
Spędziłaś miesiące z ludźmi, którzy wykopują szczątki ofiar tamtej wojny, widziałaś ciała, słuchałaś o problemach z kostnicą, w której latem trzeba jakoś przechować ponad 400 ciał. Pamiętasz taki moment, który niósł najwięcej... nadziei?
Opowiem ci o momencie, w którym poczułam, że moja praca ma ogromne znaczenie. W 2012 r. odbyła się bośniacka premiera mojego filmu "Trnopolje, zapomniane lato". Na widowni siedziało ok. 100 osób. Gdy film się skończył, wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać, wspominać wojnę. Jeden z bohaterów filmu powiedział, że wreszcie może opowiedzieć o tym, co przeżył, swojemu synowi. Pewna kobieta, która wraz z córką była uwięziona w obozie w Trnopolje powiedziała mi, że przywróciłam jej wspomnienia. Opowiedzenie o ich historiach publicznie, miało ogromne znaczenie. Teraz, po premierze "Grabarek", odzywa się do mnie wielu Bośniaków...
Co piszą?
Że książka zostanie na zawsze.
Nie brakowało ostatnio porównań, że to, co dzieje się w Ukrainie, te obrazy z Buczy chociażby, to powtórka z Bośni, ze Srebrenicy. Historia się powtarza?
Zło jest częścią naszego życia i w tym sensie historia zawsze będzie się powtarzać. Na nas wszystkich ciąży odpowiedzialność za to, co karmimy w sobie, w swoim społeczeństwie. Ludobójstwo nie dzieje się ot tak, nagle. Wymaga organizacji, planowania, czasu. Trzeba karmić w ludziach przekonanie, że jakiś człowiek jest mniej warty od nas, by móc potem doprowadzić do tego, że ktoś tę osobę zabije. Moim zdaniem każdy z nas odpowiada za to, jak wyrażamy się o drugim człowieku. Zobacz, jak wielu Europejczyków źle mówi o migrantach. Jak się wskazuje, że ci ludzie są gorsi, mniej wartościowi, jak ich życie niewiele znaczy. Dla mnie to ekstremalnie niebezpieczna droga ku temu, by doszło do przemocy. Zalegalizowanej przemocy.
rozmawiała Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski
Książka "Grabarki. Długi cień wojny w Bośni" ukazała się 6 września nakładem wydawnictwa Czarne.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski