Goliarda Sapienza napisała przeklętą powieść. Nie dożyła czasów, gdy okrzyknięto ją arcydziełem
Wydawcy odrzucali obsceniczną, niemoralną, szokującą "Sztukę radości" przez 20 lat. Z jej powodu autorka wpadła w depresję, popadła w ubóstwo i trafiła do więzienia.
Urodzona na Sycylii Goliarda Sapienza (r. 1924) mawiała, że "pisanie oznacza wykradanie czasu wszystkiemu, nawet radości". Czy sama była szczęśliwa? Na pewno nie przez ostatnie 20 lat swojego życia, gdy jej opus magnum zatytułowane "Sztuka radości" przeleżało w szafie. Książka, którą dzisiaj nazywa się "arcydziełem", "niekwestionowanym odkryciem" i "wydawniczym wydarzeniem", za życia autorki została zmiażdżona przez krytykę i nie sprzedała się w ani jednym egzemplarzu.
"Sztukę radości", która 26 października trafi do polskich księgarni (Wydawnictwo Kobiece), Sapienza zaczęła pisać w 1967 r. Miała wtedy 43 lata i spory dorobek aktorski. Występowała w teatrze i okazjonalnie przed kamerami, jednak w 1958 r. postawiła wszystko na jedną kartę i poświęciła się pisarstwu. Pierwszą powieść wydała dopiero w 1967 r.
Poszukiwanie sposobu wyrażania samej siebie towarzyszyło Goliardzie od najmłodszych lat. Była córką prominentnych socjalistów, którą wychowywano w duchu wolności. Ojciec dziewczynki, z zawodu prawnik, pozwalał jej nawet unikać szkoły znajdującej się pod wpływem faszystowskiej administracji.
17-letnia Goliarda opuściła rodzinną Sycylię i przeprowadziła się z matką do Rzymu, gdzie rozpoczęła naukę w Akademii Sztuki Teatralnej. W kolejnych latach zdobyła lokalne uznanie jako aktorka sceniczna i filmowa, występując przed kamerami słynnych włoskich reżyserów (Alessandro Blasetti, Luigi Comencini, Luchino Visconti)
.
Niestety sukcesom aktorskim towarzyszyły problemy natury psychicznej. Sapienza cierpiała na depresję (podobno była ona głównym powodem porzucenia sceny), brała udział w terapii psychoanalitycznej.
- Zawsze pisała odręcznie, mówiła, że ma potrzebę odczuwania emocji w uderzeniach tętna w nadgarstku, i używała najzwyklejszego długopisu Bic z czarnym atramentem. Zużywała tych długopisów dziesiątki, bo roznosiła je wszędzie, a potem nie mogła znaleźć – wspominał w przedmowie do "Sztuki radości" Angelo Pellegrino, mąż autorki.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Rękopis "Sztuki radości" powstawał przez dekadę i kiedy w 1976 r. Sapienza postawiła ostatnią kropkę, liczył aż 700 stron. Dziś mówi się o epickim rozmachu tej powieści, jednak dla ówczesnych wydawców książka była zbyt rozwlekła i, co najważniejsze, głęboko niemoralna. Jeden z czołowych włoskich krytyków powiedział wprost: "To jest sterta nieprawości. Dopóki żyję, nie pozwolę na publikację podobnej książki".
Trudno mu się dziwić, w końcu "Sztuka radości" jest dziś uważana za wnikliwe spojrzenie na XX w. oczami kobiety, która "upaja się łamaniem reguł przesiąkniętego faszyzmem patriarchalnego społeczeństwa". Utrata dziewictwa z młodym chłopakiem na pierwszych stronach powieści, molestowanie seksualne przez jego ojca, tragiczna śmierć matki i siostry, pobyt w klasztorze, pełne uciech życie na królewskim dworze, uwodzenie kobiet i mężczyzn – to tylko czubek góry lodowej. Historia kobiety napędzana seksualną wolnością i intelektualną niezależnością ponad cztery dekady temu była nie do przyjęcia.
- "Sztuka radości" musi być powieścią przeklętą: z jej powodu Goliarda wpadła w skrajne ubóstwo, a nawet trafiła do więzienia – wyznał Pellegrino. Sapienza rzeczywiście trafiła za kratki w 1980 r. po kradzieży drobnych przedmiotów w domu znajomych. "Sztuka radości" czekała na lepsze czasy, które nie nadeszły za jej życia. Goliarda Sapienza zmarła 30 sierpnia 1996 r. Miała 72 lata.
Żal i smutek po niewydaniu "Sztuki radości" przeszedł na jej męża, który 2 lata po śmierci żony zlecił wydrukowanie 1 tys. egzemplarzy. Powieść trafiła do wydawców i krytyków literackich, którzy kompletnie ją zignorowali. Jednocześnie Pellegrino każdego dnia chodził do księgarni, gdzie zostawił dwa egzemplarze "Sztuki radości". Mężczyzna nie mógł uwierzyć, gdy pewnego razu z półki zniknęła jedna z książek. Po jakimś czasie ktoś kupił drugą. I na kolejne trzy lata zapadła cisza.
Dopiero po emisji filmu dokumentalnego o Goliardzie Sapienzy ("Sztuka jednego życia") w telewizji publicznej pojawiła się myśl, by zwiększyć nakład "Sztuki radości" i wprowadzić do ogólnokrajowej dystrybucji. Był rok 2003 i Włosi w końcu usłyszeli o niezwykłych losach Modesty z Sycylii. Paradoksalnie wcześniej powieścią zainteresowały się zagraniczne wydawnictwa. We Francji sprzedano 300 tys. egzemplarzy "Sztuki radości".
- Czas będzie pracował na korzyść książek Goliardy Sapienzy. I to nie jest życzenie: to głębokie przekonanie – pisał zmarły w 2004 r. eseista Cesare Garboli. Nie mylił się, o czym świadczy status "Sztuki radości" jako światowego bestsellera i nadchodząca polska premiera.
"Sztuka radości" ukaże się w Polsce nakładem Wydawnictwa Kobiecego 26 października.