Cała we krwi, ale gram
Anegdotami z życia teatralnego i filmowego Ewa Kasprzyk sypie jak z rękawa. Odsłaniając kulisy pracy, ciepło wspomina kolegów z planu, m.in. Daniela Olbrychskiego, z którym od początku znajomości wylądowała w łóżku - w scenie z "Kolejności uczuć" w reżyserii Radosława Piwowarskiego.
Nie brakuje też historii o reżyserach, z którymi współpracowała aktorka - z tych opowieści wyłania się najczęściej obraz barwnych postaci, ekscentryków o dość nietypowych sposobach pracy, jak choćby słynny makijaż z arbuza, konieczność zapuszczania nieprawdopodobnie długich paznokci czy wreszcie absolutna gotowość do pracy w każdych warunkach.
O adaptacji "Biesów" w Teatrze Wybrzeże opowiada: "Scenografię tworzyły zastawki, które jeździły z góry na dół. Ja jako Liza, w białym gorsecie, zjeżdżałam z góry na kanapie i nagle zastawka uderzyła mnie w twarz. Wszystko było wyliczone co do minuty. Źle wyliczyli. To była próba generalna. Z publicznością. Myślałam, że mnie zabiło. Wstałam i wybiegłam za kulisy. A reżyser tylko pytał: "Ale czy możesz grać, czy możesz grać?". Ja cała w lodzie, zalana krwią, a on: "Ale czy możesz grać, bo publiczność tam czeka na ciebie, rozumiesz?". Poszłam grać. Taki job.