Genetyczny smutek i jazda po bandzie. Premiera biografii Ewy Kasprzyk z erotycznymi zdjęciami aktorki
W filmie obsadzana głównie w rolach silnych, zdecydowanych bohaterek, często grywa w popularnych serialach telewizyjnych. W mediach znana nie tylko z aktorskich wcieleń, ale także odważnych wypowiedzi - lekko i bez skrępowania opowiada o seksie, młodszych o ćwierć wieku kochankach, dobroczynnym wpływie kuracji pijawkami czy gotowości do powiększenia sobie... punktu G. Wzbudza skrajne emocje radząc kobietom po pięćdziesiątce, by skorzystały z najprostszej recepty na szczęście: wystarczy seks, lampka czerwonego wina, dobry kosmetyk i trochę ruchu. Jaka jest prywatnie?
Premiera biografii Ewy Kasprzyk
W filmie obsadzana głównie w rolach silnych, zdecydowanych bohaterek, często grywa w popularnych serialach telewizyjnych. W mediach znana nie tylko z aktorskich wcieleń, ale także odważnych wypowiedzi - lekko i bez skrępowania opowiada o seksie, młodszych o ćwierć wieku kochankach, dobroczynnym wpływie kuracji pijawkami czy gotowości do powiększenia sobie... punktu G. Wzbudza skrajne emocje radząc kobietom po pięćdziesiątce, by skorzystały z najprostszej recepty na szczęście: wystarczy seks, lampka czerwonego wina, dobry kosmetyk i trochę ruchu.
Jaka jest prywatnie? Ile jest w medialnym przekazie prawdy o Ewie Kasprzyk? W intymnej rozmowie, która przerodziła się w Mił.ość , biografię bogato ilustrowaną zmysłowymi, pełnymi erotyzmu zdjęciami, opowiada Maciejowi Kędziakowi o swoich korzeniach, przygodach z aktorstwem i mężczyznami. O nieodwzajemnionej miłości, kiepskim gotowaniu i o tym, dlaczego scenariusz otwiera dopiero w charakteryzatorni, a także o córce, przyjaciółkach, mężu i ... chodzeniu do łóżka z Olbrychskim.
W szpitalach dzieci się marnują
Wiele miejsca aktorka poświęca dzieciństwu - rodzinnemu domowi, w którym najważniejszą rolę pełniły kobiety, a zwłaszcza babcia aktorki, która nie tylko wspierała Ewę w jej życiowych wyborach, ale także potrafiła podejmować kontrowersyjne decyzje.
Aktorka wspomina: "Urodziłam się 1 stycznia. W Nowy Rok. Kilka miesięcy potem Łajka poleciała w kosmos. W domu, poprzedniego wieczoru, była zabawa sylwestrowa. Mama tuż przed rozwiązaniem, ale bawiła się ze wszystkimi. Kiedy poczuła skurcze, babcia wygłosiła komunikat: "Goście, wynocha do domu, Stasia rodzi".
Odeszły wody, przybiegła położna. Przyszłam na świat o godzinie 21:30. Wdało się jakieś powikłanie, musieli nas z mamą zabrać do szpitala. Babcia Hela, mama mamy, powiedziała, że w szpitalu to dziecko na pewno "się zmarnuje" i postanowiła, że mnie z tego szpitala wykradnie. I tak zrobiła. Podobno podawała mnie ojcu przez mur". Trudno się dziwić, że w tak nietypowym domu, wśród silnych charakterów kobiecych, przyszłą aktorkę fascynowały najróżniejsze rzeczy...
Dancing, śledź i kelnerki z "Syreny"
Wychowywana głównie przez babcię Ewa Kasprzyk nie pomija ciepłych historii związanych z dzieciństwem i rodzicami. Od dziecka była zafascynowana odgrywaniem ról, choć jako dziewczynka widziała siebie raczej w roli pięknej kelnerki, niż aktorki:
"Ojciec był dyrektorem szkoły, mama szefem wielkiej, dwupoziomowej restauracji "Smakosz" i "Syrena". Do "Smakosza" chodziło się na setkę i śledzia, do "Syreny" na dancing. Uwielbiałam po szkole chodzić do mamy, do "Syreny" i patrzeć na kelnerki. Fascynowała mnie wtedy ich praca i nie wyobrażałam sobie innej dla siebie. Mówiłam: "Fajnie być taką kelnerką, chodzić po sali, podawać, rozmawiać z ludźmi...". - i dodaje: "To przecież podobne do aktorstwa. Tak samo wybitnie usługowy zawód".
Ale po maturze Kasprzyk nie wkłada kelnerskiego fartuszka, tylko sukienkę od babci i jedzie do Krakowa na egzamin. Nie słucha matki i jej koleżanek, przekonanych, że aktorka musi być piękna i w dodatku koniecznie musi sypiać z reżyserami. Egzamin okazuje się wielką klapą, podchodzi do niego jeszcze raz. Po ukończeniu krakowskiej PWST przychodzi czas, w którym grywa w Teatrze Wybrzeże.
Cała we krwi, ale gram
Anegdotami z życia teatralnego i filmowego Ewa Kasprzyk sypie jak z rękawa. Odsłaniając kulisy pracy, ciepło wspomina kolegów z planu, m.in. Daniela Olbrychskiego, z którym od początku znajomości wylądowała w łóżku - w scenie z "Kolejności uczuć" w reżyserii Radosława Piwowarskiego.
Nie brakuje też historii o reżyserach, z którymi współpracowała aktorka - z tych opowieści wyłania się najczęściej obraz barwnych postaci, ekscentryków o dość nietypowych sposobach pracy, jak choćby słynny makijaż z arbuza, konieczność zapuszczania nieprawdopodobnie długich paznokci czy wreszcie absolutna gotowość do pracy w każdych warunkach.
O adaptacji "Biesów" w Teatrze Wybrzeże opowiada: "Scenografię tworzyły zastawki, które jeździły z góry na dół. Ja jako Liza, w białym gorsecie, zjeżdżałam z góry na kanapie i nagle zastawka uderzyła mnie w twarz. Wszystko było wyliczone co do minuty. Źle wyliczyli. To była próba generalna. Z publicznością. Myślałam, że mnie zabiło. Wstałam i wybiegłam za kulisy. A reżyser tylko pytał: "Ale czy możesz grać, czy możesz grać?". Ja cała w lodzie, zalana krwią, a on: "Ale czy możesz grać, bo publiczność tam czeka na ciebie, rozumiesz?". Poszłam grać. Taki job.
Jasiu, jebnij panu
Znana z wielu komediowych ról aktorka przytacza wiele ciekawych opowieści, nie tylko o tym, co dzieje się za kulisami, ale także w życiu codziennym. Duża doza dystansu wobec siebie i zawodu aktora sprawia, że w "Mił.ości" nie brakuje pikantnych i pełnych humoru anegdot z tak zwanego życia codziennego polskiego aktora:
"Graliśmy wtedy Operetkę, był koniec lat osiemdziesiątych. Siedzimy w wagonie. Ja, inna aktorka i jej mąż. A naprzeciwko nas pasażer. Mężczyzna. Przez całą drogę patrzy na tę moją koleżankę i patrzy. Ona unosi się pod sufit wagonu, przekonana, że ją rozpoznał. Grała w Operetce Albertynkę, bohaterkę, która jest goluteńka przez całą niemal sztukę. Wreszcie mężczyzna się odzywa i mówi do tej mojej koleżanki: "Ja panią skądś znam... Pani pracuje u nas w stołówce". Ona nie wytrzymała i powiedziała do męża: "Jebnij mu, Jasiu".
Jak długo trzeba robić Kasprzyk na piękną? Godzinę z czesaniem, ale na kocmołucha moment
Jak każda prawdziwa kobieta, Ewa Kasprzyk ma swoje drobne słabostki - w wypadku aktorki są to buty. Podkreśla, że to właśnie ten element garderoby potrafi zbudować całą postać i przywołuje konkretne wcielenia, w których to właśnie dzięki obuwiu potrafi momentalnie przeistoczyć się w kreowaną przez siebie postać.
Przez całą książkę przewija się zresztą tak zwany wątek charakteryzatorski, który najlepiej chyba podsumowuje wspomnienie pierwszej teatralnej randki z mężem Jerzym: "Jurek i ja poznaliśmy się na basenie. Jurek nie wiedział, że jestem aktorką. Zaprosiłam go do Teatru Wybrzeże na sztukę, w której występowałam. Obsadzono mnie w roli kulawej, bezzębnej portierki. Takiej naprawdę erotycznie wyuzdanej. W charakterystycznym kostiumie. Miałam na sobie jakąś koszulkę, na niej uniform portierki. Po spektaklu Jurek przyszedł za kulisy i powiedział, że w ogóle mnie nie rozpoznał: "A która to ty byłaś?" - zapytał. Dobrze musiałam zagrać".
Porno gwiazda z Hiacyntem
To umiłowanie do charakterystycznych postaci, do makijażu i przebierania się zaowocowało najbardziej gorącym i kontrowersyjnym wcieleniem aktorskim Ewy Kasprzyk. Mowa o teatralnym monodramie zatytułowanym "Patti Diphusa", będącym adaptacją opowiadania hiszpańskiego reżysera Pedro Almodóvara. Oczarowana twórczością Almodóvara Kasprzyk wciela się w przedstawieniu w byłą gwiazdę porno światowej sławy - za tę rolę otrzymała m.in. nagrodę 2nd United Solo Theatre Festival w Nowym Jorku.
"Patty..." przyniosła aktorce nie tylko akceptację krytyki - znana z otwartości i przełamywania stereotypów Kasprzyk opowiada o występach ze słynną drag queen Lolą Lou, a nawet egzaminach teatralnych, podczas których jako Patty opowiada o erotycznych przygodach i pozycji 69 przed samym... Gustawem Holoubkiem!
Rola Patty zaowocowała także prawdziwym wyróżnieniem - aktorka została uhonorowana "Hiacyntem", czyli Nagrodą Fundacji Równości - "za to, że w swojej pracy scenicznej nie stroni od kontrowersyjnych postaci, które obalają stereotypy".
Spadochrony, pijawki i boks
Aktorka przełamuje stereotypy nie tylko na teatralnych i filmowych deskach. Z prawdziwą przyjemnością czyta się o jej przygodach związanych choćby ze skokiem ze spadochronem, na który zaprosił Ewę pewien pułkownik.
W sieci krążą też opowieści o zbawiennym wpływie pijawek na samopoczucie i zdrowie aktorki, a ona sama przyznaje szczerze, że nic tak jej nie odpręża jak pływanie, bo w wodzie czuje się najlepiej i... boks.
O swojej nowej pasji w życiu mówi, że jest "jak terapia. Niedawno opowiadałam w towarzystwie o tym, że się boksuję. Byli tam moi równolatkowie - dziwnie na mnie patrzyli, kiedy powiedziałam, że wolę boks od tai-chi" - i z właściwą sobie pogodą i otwartością dodaje: "Przecież to wyobraźnia ustanawia granicę naszych możliwości".
Mężczyźni? Są jak dobre jedzenie, ale to trudny temat
Seksowna aktorka nie ukrywa też swoich fascynacji mężczyznami. Swobodnie opowiada o szkolnych miłościach i studenckich porywach serca, o związku z mężem. Jaki typ mężczyzn preferuje pani Ewa? Wbrew wielu dzisiejszym opiniom uważa, że odrobina narcyzmu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale jak we wszystkim potrzebny jest umiar.
Jak łatwo wyczytać z jej wypowiedzi, aktorka uwielbia mężczyzn, a w kontaktach z nimi przyświeca jej własny kodeks moralny, bez oglądania się na zdanie innych. Kokieteryjnie podsumowuje, że "ważna jest kolejność w tym wszystkim. Jak ze wszystkim innym - kiedy przesadzisz, to staje się nudne. Tak samo jest i z prosecco, prosciutto i parmigiano. Z panami jest podobnie".
Starość? Tylko fajna, jak u Almodovara
Zapytana przez dociekliwego Macieja Kędziaka niemal o wszystko, aktorka nie omija także poważnych tematów. Wyjątkowo trudne przeżycia związane ze śmiercią matki nie odejmują aktorce pogody i pewnej przekory, gdy kreśli wizję samej siebie na starość.
Jak przystało na wielbicielkę genialnego Hiszpana, wszystko musi mieć charakterystyczny, almodóvarowski smaczek: "Taka wizja. Jestem gdzieś w ciepłym kraju. Jestem bardzo bogata, mam na sobie pełno złota i mam taką pomarszczoną - trochę - twarz. Ale jednak zdradzającą ślady dawnej piękności. Dużo bardziej niż teraz.
I leżę sobie gdzieś w cieniu, bo na słońcu to już mi nie będzie wolno. Przy mnie dwóch, może trzech pielęgniarzy... ja wiem... dwudziestoparoletnich, którzy będą mi towarzyszyć. Kapujesz? Fajna starość? Nie? Dlaczego? Taka almodóvarowska".
O książce
30 lat temu Ewa Kasprzyk, która jeszcze wtedy nie była aktorką, a dopiero myślała o tym zawodzie i marzyła, aby go uprawiać pisze na kartce ,,Mił.ość".... Kilkanaście miesięcy temu, razem z autorem książki, Ewa odnajduje pożółkłą stronę z zeszytu...I tak rozpoczyna się jej książkowa ,,podróż" - w głąb siebie oraz do zdarzeń i ludzi, które nierozerwalnie będą kojarzyć się aktorce z miłością i mił.ością.
Dlaczego i dla kogo Ewa zapisała swoje ciało imieniem ukochanego? W kim tak bardzo była zakochana, że paląc miłosne listy na wykładzinie w pokoju omal nie wywołała pożaru? Jak wyglądało pierwsze spotkanie Ewy i jej męża Jerzego, który przekonany był, że zakochał się w...wyczynowej pływaczce?
Mił.ość - miły, miło, miłe chwile, ale kiedy ością staje w gardle, to można się od niej udusić - mówi aktorka. Czy Ewa Kasprzyk obgryzła miłość do ości?
Oprac. Kamila Margielska, WP.PL