Gadżet, o którym w latach 90. marzyli wszyscy Polacy. Kosztował tyle, co pół samochodu
Zachłyśnięcie się zachodem i rosnące bezrobocie, z drugiej strony kapitalizm i szybki awans społeczny. Zbiór reportaży Michała Matysa i Piotra Lipińskiego z lat 90. jak soczewka skupia w sobie największe kurioza tego dziesięciolecia.
Publikujemy fragment książki "Niepowtarzalny urok likwidacji. Reportaże z Polski lat 90.".
Ukryła go wśród ubrań. Wiedziała, że mąż jej nie wybaczy. Postanowiła wyznać mu ten grzech w dogodnym momencie. Po tygodniu mąż zajrzał do szafy.
– Wyrzuć go, bo nie mam gdzie wstawić butów – powiedział. Marta B. wpadła w panikę. Skłamała, że odkurzacz pożyczyła od siostry. Dopiero po pół roku przyznała się, że kupiła go od akwizytora za sześć tysięcy złotych. Odkurzacze Rainbow (ang. tęcza) produkuje amerykańska firma Rexair (ang. król powietrza) z Michigan. Sprzedają je domokrążcy na całym świecie. W Polsce osiągnęli jeden z największych sukcesów w Europie.
Rozmasuje ci plecy
Odkurzacz Marty B. podzielił rodzinę. Mąż go nienawidzi. Kosztował połowę tego, co auto. Raty za malucha już spłacili, odkurzacz będą spłacać jeszcze dwa lata. Marta wierzy w to, co powiedział akwizytor:
– To nie jest zwykły odkurzacz. Ta maszyna pomaga ludziom w życiu. Pracowali nad nią inżynierowie z amerykańskiej agencji kosmicznej NASA. Ma tyle zastosowań, ile tęcza barw. Odkurzacz przypomina małego robota z Gwiezdnych wojen Lucasa. Gdy pracuje, buczy tak głośno, że nie da się rozmawiać. Ma cztery kółka, zbiornik na wodęwodę, dwie szczotki z własnym napędem: wielką do trzepania dywanów i małą do czyszczenia foteli.
– Akwizytor nazywał je "Murzyn" i "Murzynka". Zapewniał, że wykonają za mnie wszystkie prace – opowiada Marta B. – Założył "Murzynkę" i zaczął mi nią jeździć po plecach. Przekonywał, że nadaje się do masażu. Do zbiornika z wodą można wlać kilka kropelek olejku eukaliptusowego. Odkurzacz zamienia się wtedy w inhalator i usuwa katar. Latem wrzucamy do wody kostki lodu – mamy klimatyzator. Zimą nalewamy wrzątku – mamy grzejnik. Marta B. boi się panicznie, że mąż sprzeda odkurzacz bez jej wiedzy.
Dokona zabójstwa
Antoni G. jest przekonany, że Rainbow "uratował mu życie". Trzydziestoletni dyrektor firmy reklamowej cały dzień spędzał w biurze.
– Gdy wracałem do domu, padałem na łóżko i chorowałem – opowiada. – Bolała mnie głowa. Nie nadawałem się do niczego. Lekarze nie potrafili mi pomóc. Pewnego dnia lekarka z przychodni zaproponowała mu wizytę akwizytora firmy Rexair. Antoni odkrył wtedy przyczynę dolegliwości. Akwizytor "zdemaskował" stary odkurzacz państwa G.
– Nazwał go zakurzaczem – mówi z przejęciem Antoni. – Kazał go włączyć i podświetlił lampą. Zobaczyliśmy, jak kurz wylatuje z tylnego otworu naszego odkurzacza, unosi się w górę i rozprasza po pokoju.
– Fachowo mówimy na to "zabijanie starego odkurzacza" – wyjaśnia mój znajomy akwizytor. Antoni G. wyrzucił stary odkurzacz i kupił rainbowa. Twierdzi, że po powrocie z pracy do domu jest w doskonałej formie.
Uwiedzie lekarzy
Zapytałem lekarzy, czy przepisaliby alergikom rainbowa na receptę.
– Wino lub piwo także przepisuje się chorym. Dlaczego nie odkurzacz? Można potraktować go jako urządzenie do zwalczania roztoczy i sprzedawać w sklepie medycznym – pokpiwa Piotr Rapiejko, kierownik Ośrodka Badania Alergenów Środowiskowych w Warszawie. Według niego żaden odkurzacz nie da gwarancji całkowitego usunięcia roztoczy z materiału. Zabija je pranie w temperaturze sześćdziesięciu stopni Celsjusza lub zamrożenie poniżej minus dwudziestu stopni.
– Rainbow zyskał sławę, bo to pierwszy odkurzacz na naszym rynku o dużej sile ciągu. Ale wydaje mi się, że wiele innych jest równie skutecznych. Znajomym polecam odkurzacze Zelmera. Najdroższy z nich, Wodnik, jest kilkakrotnie tańszy od odkurzacza Rainbow – dodaje Piotr Rapiejko.
Inny lekarz mówi:
– Zamiast odkurzacza za sześć czy siedem tysięcy złotych wolałbym zatrudnić sprzątaczkę na dwa lata. Ale pod nazwiskiem tego nie powiem. Nie chcę się narażać kolegom, którzy polecają Rainbowa.
– W samej Ameryce różnie pisze się o Rainbow. Czytałem w magazynie konsumenckim "Consumer Reports" z 1993 roku, że nie łapie jakichś pyłków – mówi z satysfakcją Grzegorz Darłak, szef marketingu w rzeszowskim Zelmerze. – Nasze odkurzacze są najlepsze, bo mają podwójne filtry. Zatrzymują nawet wirusy. Może nie wszystkie, ale te większe – zapewnia. Dla potwierdzenia przysyła faksem opinię Politechniki Rzeszowskiej, że użyte przez Zelmera filtry "usuwają wirusy ospy, grypy i prawdopodobnie część większych cząstek wirusów pryszczycy bydła”.
– Wszystko polega na sztuce sprzedaży – uważa szef marketingu rzeszowskiego Zelmera.
Zrobi cię bogaczem
Psycholog doktor Bogusław Kwarciak z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który specjalizuje się w oddziaływaniu reklamy na ludzi, zetknął się z odkurzaczem Rainbow w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych. Za wycieraczką samochodu znalazł ulotkę z obietnicą prezentu: pięciu kilogramów szynki lub kompletu noży kuchennych za spotkanie ze sprzedawcą.
– Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jaką siłę ma sprzedaż bezpośrednia. Według niego Polacy pamiętają ekspedientki sprzed dziesięciu lat, które patrzyły zza lady na klientów z pogardą. Dlatego akwizytorzy odnoszą u nas sukcesy.
– Rainbow to szczyt osiągnięć amerykańskiego wzornictwa lat pięćdziesiątych, epoki robotów kuchennych. Przeznaczony dla klasy średniej. Mnie przypomina skrzyżowanie typowego amerykańskiego produktu z nocnikiem. Ale jest elementem snu Polaków o zasobnej Ameryce, w którym spełniają się marzenia – twierdzi Bogusław Kwarciak.
Doktor Kwarciak uważa, że sprzedawcy celowo tworzą całą mitologię wokół odkurzacza. Ktoś, kto go kupuje, wchodzi do elitarnego klubu posiadaczy.
– W Polsce pojawił się nowy styl życia. Ludzie się dorabiają. Ale człowiek nie czuje się bogaty, póki nie kupi tego, co według niego kupiłaby osoba bogata. Z czasem przedmiot, na który wydaliśmy dużo pieniędzy, nabiera dla nas cech magicznych. Sami będziemy przekonywać siebie o tym, że wprowadził rewolucję w naszym życiu. Tu mamy do czynienia z niebiańskim urządzeniem "Tęcza", które robi dla nas wszystko, a lada chwila przemówi.
Ale narazi cię na opory moralne
Prezenterzy odkurzacza Rainbow spotykają się co jakiś czas na ogólnokrajowych mityngach.
– Można dobrze zjeść i posłuchać, jak inni przekonują klientów. Słyszałem, jak ktoś opowiadał, że amerykańscy astronauci używali węża od rainbowa jako przewodu tlenowego. Podobno to chwyciło – wspomina były prezenter. Zrezygnował jednak ze sprzedawania odkurzaczy, bo "zaczął mieć opory moralne".
– Rainbow to naprawdę bezkonkurencyjne urządzenie. Ale stało się zbyt drogie. Cena wzrosła do siedmiu tysięcy złotych. Trzeba stanąć na głowie, aby pokonać opór klienta! – mówi. Pozostał prezenterem, ale przerzucił się na inne odkurzacze. Też amerykańskie, ale tańsze.