Trwa ładowanie...

Dziewczyna gangstera. Króla polskiego narkobiznesu

On: W przeszłości stworzył siatkę narkobiznesu na szeroką skalę, odsiedział wyrok. Ona: Kiedy zaczęła się z nim spotykać, była nastolatką i matka zgłosiła porwanie. ”Wychowywałam się bez ojca, więc potrzebowałam starszego partnera” - mówi Magda Patrycja Wieczorek. I układa sobie życie ze starszym o dwadzieścia pięć lat, byłym gangsterem, Jarosławem Maringe ps. ”Chińczyk”. O tym, jak to jest pokochać mężczyznę z przeszłością, szczerze opowiada Aleksandrowi Majewskiemu.

Dziewczyna gangstera. Króla polskiego narkobiznesuŹródło: Materiały prasowe
d1cekqe
d1cekqe

Fragment pochodzi z autobiograficznej książki ”Chińczyk. Król polskiego narkobiznesu”, Aleksander Majewski, Jarosław Maringe, wydawnictwo Zona Zero, data premiery 11.10.2017.

Aleksander Majewski: Jaki jest Jarek na co dzień?

Magda Patrycja Wieczorek: Bardzo trudny. Przebywanie z nim jest dosyć ciężkie, ale to kwestia czynników zewnętrznych.

Co przez to rozumiesz?

Kiedy ma spokojną głowę, jest super – do rany przyłóż. Wtedy jest czuły, można z nim miło spędzać czas, choćby przy oglądaniu głupich programów w telewizji. Kiedy jednak zaczyna ciążyć na nim presja, zachowuje się nerwowo. Stres zawsze odbija się na jego zachowaniu, także wobec mnie. Nawet jeśli twierdzi, że jest na to uodporniony i nie robi to na nim najmniejszego wrażenia, coś w nim zostaje. Generalnie jest jednak kochany, opiekuńczy i troskliwy, a w kluczowych momentach mogę na nim polegać. Wiele był gotów dla mnie poświęcić.

Jak się poznaliście?

W jego restauracji, Boretti. Przyszłam z moim kolegą, który u niego pracował. Już wcześniej naopowiadał mi, kim jest Jarek. Można powiedzieć, że był podekscytowany tym, że pracuje u byłego gangstera, który ma przy sobie sporo grosza. Przedstawił nas sobie, a Jarek rzucił do niego: ”Nooo, w końcu żeś znalazł sobie fajną dziewczynę! Taka ładna, niewinna” – komplementował. Mój towarzysz akurat wyszedł i kawał czasu siedzieliśmy tylko we dwoje.

d1cekqe

Spodobał ci się?

Od razu! Był niesamowicie pewny siebie, a przy tym pogodny. Siedział tam jak boss. Moją uwagę zwrócił też jego styl – był ubrany w nienagannie czystą, elegancką koszulę. Pamiętam to jak dziś… Po jakimś miesiącu odnalazł mnie na Facebooku i zaczął pisać. Myślałam, że oszaleję z radości! Spodobał mi się, a teraz jeszcze sam szukał ze mną kontaktu. To było niesamowite! Zaczęliśmy ze sobą pisać. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało.

Chociaż był sporo starszy…

No tak, jest między nami różnica dwudziestu pięciu lat. Sporo. Nawet bardzo… Mógłby być moim ojcem.

Nie przeszkadza ci to?

Ani trochę. Wychowywałam się bez ojca, więc potrzebowałam starszego partnera. Dużo starszego. Tak działa nasza podświadomość, nie ma w tym chyba nic zaskakującego. Syndrom braku ojca… Dlatego zawsze w oko wpadali mi starsi faceci. Nie odnalazłabym się w innym związku. Głównie przez moje dzieciństwo.

Jak do tej znajomości podchodziła twoja rodzina?

Moja matka i starszy brat byli wściekli. Zupełnie nie widzieli możliwości, żebym była z takim człowiekiem.

d1cekqe

Wiedzieli o przeszłości Jarka?

Tak. Z tym wiązały się też ich obawy. Moja matka zgłosiła nawet porwanie.

Dlaczego?

Bo pojechaliśmy sobie na weekend do Niemiec na Tropical Islands. Pierwszy raz byłam za granicą! Moja matka stwierdziła jednak, że Jarek porwał mnie, żeby sprzedać do burdelu. Oczywiście dorzuciła jeszcze do tego bujdę, że podaje mi narkotyki.

Po waszym powrocie do drzwi mieszkania zapukała policja…

Tak, to właśnie z tego wydarzenia pochodzi słynne nagranie. Nikt mnie nie przetrzymywał, sama przeprowadziłam się do Jarka, a mimo to policjanci zaczęli robić nielegalne przeszukanie. Nie znaleźli mnie jednak, bo byłam na tyle cwana, że wyskoczyłam przez okno.

d1cekqe

Byłaś jednak niepełnoletnia.

Tak, do osiemnastych urodzin brakowało mi czterech miesięcy. Funkcjonariusze przyszli jednak z takim nastawieniem, jakby Jarek przetrzymywał siłą piętnastoletnią dziewczynkę.

Nie przeszkadzała ci przeszłość Jarka?

Nie, wręcz przeciwnie. Traktowałam to jako coś ciekawego.

Afrodyzjak?

To dobre słowo! Właśnie tak… Jarek uzależniał od siebie. W pewnym momencie dostałam od mojej matki nawet zakaz wychodzenia z domu. Jarek z kolei miał swoje stare-nowe problemy. O jego starych sprawach przypomniał sobie prokurator, z którym toczył boje. Mieliśmy kilka trudnych miesięcy. Przypłacił to depresją. Przyszło jednak lato i zaczęliśmy spotykać się codziennie. Jarek przyjeżdżał pod moją szkołę, spędzaliśmy razem po kilkanaście godzin. Dziwił się tylko, dlaczego nie mogę zostawać u niego na noc.

d1cekqe

Jak udało ci się to ukryć przed matką?

Powiedziałam, że podłapałam pracę asystentki menadżera w Boretti. Moje zniknięcia między ósmą a dwudziestą trzecią przestały ją dziwić. W końcu jednak prawda wyszła na jaw. Jarek lubi pomagać innym. Chciał dać pracę mojemu starszemu bratu. Złożył mu atrakcyjną propozycję – miał zostać menadżerem, bo akurat był wakat na tym stanowisku.

Przyjął ją?

Jasne, że tak. Kiedy jednak po tygodniu doszło do niego, że Jarek to mój facet, a nie pracodawca – zrezygnował. Niebawem o wszystkim dowiedziała się matka. Resztę historii już znasz. Dodam tylko, że bywały takie sytuacje, że dostawałam SMS w rodzaju: ”Jarek może cię zgwałcić”. Jedziemy na przykład na Mazury z jego znajomym, wykładowcą na Collegium Civitas, a ja dostaję wiadomość: ”Któryś z kolegów Jarka może cię zgwałcić”. Aż w końcu, po interwencji policji nasłanej przez moją matkę, niedługo przed osiemnastymi urodzinami wylądowałam w pogotowiu opiekuńczym. Co ciekawe, matka nie chciała mnie stamtąd odebrać. Nie mogłam wrócić do domu, nie mogłam też oficjalnie zamieszkać z Jarkiem. Spędziłam więc trochę czasu wśród nieletnich prostytutek, tnących się dziewięciolatek z zaburzeniami psychicznymi i porzuconych dzieci. Strasznie to przeżyłam. A wszystko miało być dla mojego dobra. Nie wiem tylko za bardzo, na czym ono polegało. Nie mogłam tego znieść, już po kilku dniach uciekłam do Jarka.

Dziwi mnie postawa mojej matki, bo Jarek nie dał jej żadnych powodów, żeby go nie polubiła. Starał się służyć pomocą. Kiedy mój brat zrezygnował z pracy w Boretti, ściemniałam, że porzucił fuchę, bo musiał remontować naszą łazienkę. Gdy dowiedział się o tym Jarek, od razu zaproponował, że sam zorganizuje ekipę i łazienka będzie jak nowa. Michał rzucił jedynie: ”On nic nie będzie nam robił, niczego od niego nie chcemy”. Uznał mojego faceta za wroga, choć Jarek nigdy nic mu nie zrobił.

d1cekqe

A matka?

Nie wiem, czy miała akurat w tej sprawie cokolwiek do powiedzenia. To raczej mój brat starał się wcielać w rolę głowy rodziny, tym bardziej że wychowywaliśmy się bez ojca, a Michał jest ode mnie sporo starszy.

Pozostali członkowie rodziny też byli nastawieni sceptycznie?

Może cię to zaskoczy, ale najmniej problemów z naszym związkiem miała… moja babcia. Uszyła nawet koszulę dla Jarka, a on dał jej bukiet kwiatów. Ona z kolei poczuła się tak wyróżniona, że odpowiedziała na rewanż kolejnym podarkiem. Nawet różnica wieku nie była dla niej jakimś wielkim szokiem. ”Co, taka straszna?” – pytała. Zresztą z babcią byłam bardziej zżyta niż z mamą.

Z czego to wynikało?

Nigdy nie umiałyśmy się dogadać. Są tematy, o których trudno mówić… Czarę goryczy przelała sytuacja sprzed kilku lat. Byłam na imprezie sylwestrowej w mieszkaniu mojego kolegi. Grupa dzieciaków w podobnym wieku, muzyka, alkohol i chyba coś jeszcze. Nie miałam doświadczenia z używkami i zaliczyłam zgon. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Straciłam świadomość. Okropne uczucie! Rano znaleźli mnie ze ściągniętymi majtkami. Czułam się okropnie… Sprawa wylądowała na policji. Chodziło o podejrzenie gwałtu. Potrzebowałam wsparcia, ale jedyne, na co było stać moją matkę, to pytanie: ”Czy fajnie być taką dziwką?”. Strasznie to we mnie uderzyło. W dodatku zakazała mi wychodzić z domu, zabrała telefon, odcięła od internetu… Nie mogłam nawet wychodzić do szkoły czy na spacer z psem. Po tej całej historii nie było już szans na zbudowanie normalnej relacji z matką. Tym bardziej że nigdy nie miałam w niej jakiegoś silnego oparcia. Praktycznie nie pracowała, mieszkała u teściowej, czyli mojej babci, rzuciła studia… A i tak dopisywało jej dobre samopoczucie. Kiedyś powiedziała do mnie: ”Widzisz, jak się ustawiłam?”.

d1cekqe

Matka postawiła mi w pewnym momencie ultimatum: ona albo Jarek. Wybrałam Jarka. Chciałam się wyrwać z tego otoczenia. Coś zmienić. Prawda jest taka, że zawsze coś tam było nie tak. Pamiętam sytuację, jak mój wujek zabił łopatą psa, bo ten… szczekał. To wszystko odbijało się na mnie. Nie czułam się tam komfortowo. Dobrze, że pojawił się Jarek. Imponowała mi również jego zaradność życiowa. W moim domu cały czas panował PRL, czas się zatrzymał, żadnego postępu – ciągłe bazowanie na tym, co wypracowało poprzednie pokolenie. Najlepszym przykładem były meble, które służyły już kolejnemu pokoleniu, i stare, zużyte przedmioty codziennego użytku. Nikt nie chciał pójść do przodu, bo i po co? Po co pracować, skoro dostaje się kasę za darmo? Jarosław pokazał mi, że można się rozwijać i walczyć o swoje. Przeprowadziłam się kilka dzielnic dalej – z Wawra na Czerniaków, a poczułam się jak w zupełnie innym świecie.

Nie masz kontaktu ze swoją rodziną?

Nie, ani z matką, ani z bratem. Zresztą nie zabiegali o kontakt, choć przecież znają adres – zostawiłam im tak na wszelki wypadek. Dziś nie rozmawiamy. Tak wyszło, trudno. Ta sytuacja strasznie odbiła się na mnie, ale również na Jarku. Ciążył na nim wyrok w zawieszeniu, a wdał się w scysję z policjantami, którzy wtargnęli po mnie do mieszkania. Ostatecznie skończyło się na karze grzywny. Co jego, to odchorował. Gdybym potwierdziła absurdalne oskarżenia mojej matki, mógłby pójść siedzieć.

Dużo ryzykował w tej sprawie.

Bardzo dużo. Mam świadomość, że robił to dla mnie.

Problemy z wymiarem sprawiedliwości, również te ostatnie, musiały go zmienić…

To prawda. Jarosław nie jest już tak radosny jak kiedyś. Po tych wszystkich perturbacjach czasem w ogóle nie miał ochoty wstawać z łóżka. Teraz odżył, ale cały czas widzę, że to w nim siedzi. Ma przed sobą ważny cel i to też wpływa na jego zachowanie. Ciężko mu się wyluzować, non stop jest spięty. Trudno go wyciągnąć na spacer do parku czy jakiś wypad za miasto, żeby usiąść i po prostu nic nie robić. Ciężko mu się wyłączyć z bieżących spraw. Ma z tym problem. To odbija się na jego zdrowiu. Na mnie również. Nawet jeśli się z kimś spotyka, to tłumaczy sobie przymusem. Podkreśla, że to tylko praca. Cały czas ma coś na głowie.

Sprawę rozdmuchał Masa. Na swoim Facebooku okrzyknął Jarka Maringe ”pedofilem”, a z Ciebie zrobił jego ofiarę.

To paskudne kłamstwa, które mnie bardzo dotknęły. Nie zdawałam sobie sprawy, że można wymyślać takie historie, żeby w kogoś uderzyć. Jestem od Jarka dużo młodsza, niebawem będę miała dwadzieścia lat, ale jak można nazywać to, co nas łączy, pedofilią? Jak widać, wszystko da się dostosować do potrzeby, byle kogoś obrzucić błotem. Jarek przekonywał mnie, że jest na to odporny, ale widziałam, jak gotują się w nim emocje. Trudno się dziwić, gdy ktoś – wbrew wszelkim faktom – robi z ciebie degenerata. To mnie poruszyło… Do dziś, gdy o tym mówię, jest mi po prostu smutno.

Masa odnosił się do ciebie w dość uwłaczający sposób w swoich komentarzach.

Robił to tylko po to, żeby pogrążyć Jarka. Ja byłam tu na drugim planie. Zupełnie miał gdzieś to, jak się poczuję, choć chwilę wcześniej przedstawiał mnie jako dziecko, bezwolną ofiarę mojego faceta. Najwyraźniej nie ma żadnych zahamowań, byle tylko przyłożyć.

Czy przez te komentarze czujesz jakieś zagrożenie?

Niestety tak. W okolicach Walentynek ktoś podłożył pocisk artyleryjski do pieca w Boretti. Dostawałam również telefony i SMS-y z pogróżkami.

O jakiej treści?

Że Jarek pożałuje, że czekał na niego siedem lat, a teraz zostanie ukarany. Wymowa tych wiadomości była jednoznaczna. To było straszne… Tym bardziej że sytuacja z pociskiem była realnym zagrożeniem. Pamiętam, że wróciłam ze szkoły, a Jarek akurat wsiadał do swojego samochodu. Towarzyszyli mu policjanci. Byłam zupełnie zdezorientowana. Dzwonię do niego i mówię: ”Ej, miałeś być w domu!”, na co on odpowiada: ”Daj spokój, mamy pocisk w Boretti!”. Byłam przerażona! Ten sam człowiek wydzwaniał również do restauracji i domagał się telefonu do Jarka.

(...)

Masa twierdzi, że Jarek nie zdoła napisać książki z żadnym dziennikarzem, bo nikt nigdy nie mógł z nim wytrzymać. Jak odbierasz te próby zdyskredytowania go?

Oni nie mogli z nim wytrzymać? To raczej Jarek nie mógł wytrzymać z nimi! Zupełnie nie mogli się dogadać. Niektórzy działali Jarkowi na nerwy, a nie na odwrót. Rzeczywiście Jarek jest trudny do zrozumienia, czasami ekscentryczny, wybuchowy, a niekiedy skryty. Przy tych wszystkich cechach ma również zdolność dostrzegania pewnych zachowań, które są trudne do identyfikacji dla innych.

Antropolog życia…

Dokładnie. Gdy coś wyczuwa już na starcie, to wiadomo, że nic z tego nie będzie. W przypadku kilku dziennikarzy od razu wyczuwał brak chemii. Nawet jeśli udało im się już coś nagrać i spisać, to nie był zadowolony. Wszystko szło do kosza. Natomiast z tobą od razu się dogaduje! To widać – czy to rozmawiacie o książce, czy na inne, luźne tematy. Myślę, że to dobrze na niego działa. Nawet jeśli sprzeczacie się o jakiś rozdział, to – jak znam Jarka – daleko jest do autentycznej awantury.

Książka książką, ale co z waszą przyszłością? Jakie masz oczekiwania wobec Jarka?

Cały czas myślę o przyszłości. Wspólnej. Dyskretnie ją planujemy… Jarek miał wiele kobiet, ale chyba z żadną nie spędzał tyle czasu, co ze mną. Sam to zresztą przyznaje. Owszem, miał przez kilka lat narzeczoną, ale widywali się rzadko, bo ukrywał się poza granicami Polski. Zresztą gdy siedział, nie chciała specjalnie go odwiedzać, bo studiowała prawo. Natomiast gdy wyszedł – od razu poszedł do burdelu. Jak widać, nie było tak cukierkowo, jak mogłoby się wydawać. My natomiast jesteśmy nierozłączni. Zajmuję się domem, a Jarek niechętnie z niego wychodzi. Myślę więc, że dobrze czuje się w moim towarzystwie. Jesteśmy razem ponad dwa lata i nie umieramy z nudów. Czasami wręcz dziwią nas sytuacje, w których się rozłączamy. Chyba oboje czekaliśmy na taką znajomość. Uzupełniamy się i mam nadzieję, że tak już będzie zawsze.

Jarosław Maringe w przeszłości stworzył siatkę narkobiznesu na szeroką skalę. Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

”Chińczyk. Król polskiego narkobiznesu”, Aleksander Majewski, Jarosław Maringe, wydawnictwo Zona Zero, data premiery 11.10.2017.

Jarosław Maringe ps. "Chińczyk" w przeszłości stworzył siatkę narkobiznesu na szeroką skalę. Za przemyt i handel narkotykami dostał w sumie 12 lat. Od 10 lat zajmuje się legalną działalnością. Jest deweloperem, producentem muzycznym, właścicielem kancelarii prawnej i restauratorem.

Obejrzyj też: Gang Wariata przed sądem

d1cekqe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1cekqe