Dziesięć obsesji Andersa B.
Anders Breivik był całkiem miłym dzieckiem. Trochę trudnym, ale miłym i tolerancyjnym - jego przyjacielem w podstawówce był Pakistańczyk, który w szkole nie miał łatwo. Czasem Anders grymasił i był agresywny, ale trudno się temu dziwić: matka, z ciężką depresją, żyła we własnym świecie, bez głębszych związków z otoczeniem. Przytulała syna do siebie szepcząc wyznania miłości, by, chwilę później, odpychać go z obrzydzeniem. Szukając swego miejsca na świecie, Anders próbował znaleźć się jak najwyżej w hierarchii norweskich graficiarzy; po początkowych sukcesach, został wyszydzony i wykluczony z grupy. Pozer, szczycący się każdym, najdrobniejszym wyczynem, nie znalazł w niej choćby odrobiny akceptacji, że nie wspomnę o upragnionym szacunku. W piętnastym roku życia został odrzucony więc przez kolegów, co zbiegło się z definitywnym odepchnięciem przez ojca, który rodzinę opuścił wiele lat wcześniej.
Graficiarz
Szukając swego miejsca na świecie, Anders próbował znaleźć się jak najwyżej w hierarchii norweskich graficiarzy; po początkowych sukcesach, został wyszydzony i wykluczony z grupy. Pozer, szczycący się każdym, najdrobniejszym wyczynem, nie znalazł w niej ani akceptacji, ani szacunku. W piętnastym roku życia został odrzucony więc przez kolegów, co zbiegło się z definitywnym odepchnięciem przez ojca, który rodzinę opuścił wiele lat wcześniej.
O Andersie Breiviku piszemy na podstawie książki "Jeden z nas. Opowieść o Norwegii" autorstwa Asne Seierstad
Liberał
Trzy lata później wstąpił do Partii Postępu. O ile jego dotychczasowe środowisko było lewicowe, tak tym razem Anders Breivik odnalazł się wśród liberałów zapatrzonych w Johna Locke'a, Adama Smitha i Ayn Rand. Partia ta powstała w 1977 roku, zrazu będąc ruchem społecznym przeciw podatkom. Niebawem stwierdzono jednak, że można zbić niemały kapitał na retoryce skierowanej przeciw emigrantom. W samym tylko 1987 roku, liczba ubiegających się o azyl w Norwegii wynosiła 8700. Dziewięć lat później ostrze krytyki skierowało się ku muzułmanom. Szef partii stwierdził, że nie poczynili oni żadnych kroków ku integracji, wręcz przeciwnie, coraz głośniejsze były żądania utworzenia muzułmańskich szkół, czy segregacji płci podczas nauki pływania. Norwescy imamowie nie mieli większego problemu z nazywaniem Norwegów niewiernymi i wzywaniem ich do coraz większych ustępstw wobec mniejszości muzułmańskiej.
Fałszerz
Breivik, o dziwo, przekonywał w internecie (zdecydowanie bardziej wolał wirtualny świat, niż spotkania twarzą w twarz), że islam to wspaniała religia, zaś muzułmanie są, generalnie, dobrymi ludźmi. Wciąż miał obsesję na punkcie rozgłosu i zdobycia jak największego uznania. Podobnie, jak w przypadku subkultury graficiarzy, był całkowicie na obrzeżach, a wydawało mu się, że jest w centrum i rozdaje karty. Pierwsze otrzeźwienie mogło przyjść wówczas, gdy nie dostał się na listy partii do Rady Miasta, jednak Breivik po prostu uznał, że to Partia Postępu nań nie zasłużyła. Obrażony, opuścił jej szeregi. Sposób na zasilenie portfela znalazł dość szybko, sprzedając fałszywe dyplomy. Popyt był niemały - niebawem na jego kontach, na wszelki wypadek rozlokowanych w rajach podatkowych, pojawiły się okrągłe 2 miliony. Breivik czuł się pewnie, wszak dopóki nie fałszował stempli, wszystko wyglądało całkiem legalnie.
Mag
Wciąż jednak pragnął błyszczeć ponad szarą masą; dotychczas jego marzenia nie były w stanie się ziścić we wspólnotach, które wybierał. Postanowił więc spróbować w loży masońskiej. Wybrał się na rozmowę, ale chyba nie rzucił na kolana lokalnych wolnomularzy - powiedzieli, że się kiedyś odezwą. Ukojenie znalazł tam, gdzie zawsze - w świecie wirtualnym. Jako ponury mag, Andersnordic, przemierzał Azeroth, świat, w którym osadzona jest fabuła gry "World of Warcraft". Oczywiście nie wystarczało mu zwykłe, mozolne zbieranie punktów doświadczenia - Anders postanowił zostać szefem gildii. Grał 16-17 godzin na dobę. Pieniądze dawno stopniały, świat realny poszedł w odstawkę. Po sześciu miesiącach, pierwsze marzenie Andersa się ziściło - stanął na czele gildii. Nie spoczął na laurach, stwierdził, że teraz jego gildia musi zostać najlepszą na całym serwerze.
Mason
Po - bagatela - roku, odezwali się masoni. Z trudem oderwał się od ważkiego rajdu na elektronicznego wroga i wziął udział w ceremonii inicjacyjnej. Na szczęście skończyła się w miarę szybko i Anders niebawem mógł usiąść przed komputerem. "World of Warcraft" wygrał - Andersnordic raz tylko był na spotkaniu członków bractwa, co skończyło się marudzeniem, że wszystko odbywa się w ślimaczym tempie. Może zrozumiał, że wymagania, by zostać Czcigodnym Mistrzem, są zbyt wyśrubowane nawet jak dla takiej postaci, jak on? A może po prostu stwierdził, że ominęłoby go zbyt wiele w świecie gry? W każdym razie, przygoda Breivika w wolnomularskiej braci dobiegła końca, zanim się na dobre zaczęła.
Antyislamista
W prostym, wirtualnym świecie, stawał się coraz bardziej despotyczny i bezwzględny. Nie rozumiał zupełnie, że ktoś chce mieć również czas na życie, pracę, najbliższych. Pięć lat spędził przed komputerem, będąc na garnuszku matki. Po tym czasie znalazł nową obsesję: zagrożenie islamizacją Europy. Jego poglądy wobec muzułmanów zdecydowanie się zradykalizowały. Uważał, że przejmą oni władzę na Starym Kontynencie, przy pełnym poparciu Partii Pracy. Ugrupowaniu temu dostawało się dodatkowo za to, że, jak twierdził, sfeminizowało państwo i zrobiło zeń matriarchat, uniemożliwiając bogacenie się jednostek. Odkrył więc nowy świat, chłonąc tym razem dumną europejską historię, w międzyczasie zajmując się ostrą krytyką islamu i podnosząc larum. Miał powód, biała rasa stała wszak na skraju zagłady. Anders Breivik znalazł swoje miejsce po raz kolejny. Znów miał misję. Należało powstrzymać masakrę narodów europejskich.
Pisarz
Postanowił napisać książkę, mającą zagrzać do walki, zainspirować i rozpalić czytelnika. Wrogów zdefiniował dość klarownie - przynajmniej tak mu się wydawało. Byli nimi kulturowi marksiści (ulubiony zwrot Andersa), zwolennicy wielokulturowości, samobójczy humaniści, prokapitalistyczni i proglobalistyczni politycy, szefowie państw, parlamentarzyści, dziennikarze, redaktorzy, nauczyciele, profesorowie, rektorzy uniwersytetów, wydawcy, komentatorzy radiowi, twórcy literatury pięknej, komiksów, artyści, technicy, naukowcy, lekarze i głowy kościołów. Akt oskarżenia tych wykolejeńców mówił o kulturowym ludobójstwie pradawnych mieszkańców Europy i zarzucał współudział w obcej inwazji kontynentu oraz wspieranie feminizmu, emocjonalizmu, egalitaryzmu i islamizmu. Kara za te winy była jedna: śmierć.
Templariusz
Wojnie domowej i przebudowie społeczeństwa przewodzić miała, założona przez Breivika organizacja Knights Templar. Czcigodny założyciel nosił miano Justiciar Knight Commandera. To on przyznawać miał odznaczenia o tak egzotycznych nazwach, jak Distinguished Destroyer of Cultural Marxism czy Distinguished Saboteur Master - jak widać, lata spędzone na grze MMORPG pozostawiły swoje piętno. Breivik opracował również rytuały inicjacyjne; głównym eksponatem miała być świeca, symbolizująca Boga i światło Chrystusa. To wszystko, przypomnę, w ramach obrony korzeni ojczystych ziem przed obcą wiarą - gdyby król Harald I Pięknowłosy spojrzał z wyżyn Walhalii na słowotok tego mitomana, mógłby być nie lada zdumiony. W swoim opus magnum Breivik podkreślał, że wojownicy o czystą Europę winni szlifować umiejętności strzeleckie. Co bogatszym radził strzelnicę, reszcie - grę "Call of Duty: Modern Warfare". Nie zapomniał jednak o kąciku porad przyziemnych: w jego książce znaleźć możemy sugestie, jak motywować się piosenkami i
słodyczami.
Futurysta
Wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik - kiedy jego Templariusze będą opuszczać ten padół łez, nie mogą spoczywać w byle jakim grobie. Breivik zaprojektował nagrobki godne prawdziwych białych patriotów, ozdobione ptakami, lwami, wężami i szkieletami. Kiedy jednak przeżyją i wygrają dziejową wojnę, w krajach o niskich kosztach pracy będzie trzeba stworzyć fabryki surogatek wydających na świat po kilkanaścioro jasnowłosych, niebieskookich dzieci. Takich akurat, a nie innych, bowiem najważniejsze będzie stworzenie puli genów, archetypu nordyckiego. Rodzicom, którzy nie będą nadawać się do wychowania potomstwa, czym prędzej się je odbierze i przekaże tym bardziej odpowiednim. Każdy kraj miałby swoje własne Las Vegas, gdzie zamieszkaliby ci, którzy nie potrafią się utrzymać w ryzach. Uprawialiby tam sobie niekontrolowany seks, zażywali narkotyki i imprezowali. Jednocześnie, pisał Breivik, społeczeństwo winno być cnotliwe, a wstrzemięźliwość seksualna ma być normą. W przyszłości zaś, pomyśli się nad
stworzeniem sztucznej macicy.
Rolnik
Odrzuciła go Partia Postępu, odrzucili idole - został całkiem sam. Zrozumiał, że również sam będzie musiał wykonać pierwszy krok. Zaczął kompletować arsenał. Kiedy matka ujrzała u niego w pokoju kanistry, puszki, worki pełne nawozu i skrzynie (że o karabinie nie wspomnę), wyjaśnił cierpliwie, że chce zostać rolnikiem, a to wszystko na dywanie, to są materiały niezbędne do prowadzenia gospodarstwa. Rodzicielka była zachwycona - rolnik to nie byle kto! W wynajętej zagrodzie pod lasem, Anders Breivik zaczął konstruować bombę i kompletować arsenał. Aby odetchnąć od tej ciężkiej pracy, faszerował się anabolikami i oglądał "Dextera". 22 lipca 2011 roku, drapieżnik wyruszył na polowanie. Tym razem nikt już nie mógł go odtrącić, wykluczyć, zignorować. Sam dla siebie był panem i władcą, w końcu na samym szczycie, dysponując życiem tych, na których zamiar miał zapolować.
Mirosław Szyłak-Szydłowski/ksiazki.wp.pl