- To, że dorastałem jako syn Rudolfa Hessa, miało same korzyści – mówił Wolf Hess. Człowiek przekonany o niewinności ojca-nazisty, który w jego oczach był ofiarą alianckiego spisku.
Wolf Hess był jednym z rozmówców Geralda Posnera, autora książki "Dzieci Hitlera" z 1991 r. Jednej z pierwszych publikacji opowiadających o córkach i synach nazistowskich zbrodniarzy.
- Historie przedstawione w tej książce, opowiedziane z dziecięcej perspektywy, są mrożącym krew w żyłach przypomnieniem o śmiertelnie niebezpiecznych konsekwencjach sytuacji, w której pozwala się, by antysemityzm kwitł w najlepsze. Robimy to na własne ryzyko – napisał Posner w przedmowie do najnowszego wydania "Dzieci Hitlera", które ukaże się w Polsce 27 lutego.
Dzięki uprzejmości Społecznego Instytutu Wydawniczego Znak publikujemy fragment książki "Dzieci Hitlera. Córki i synowie przywódców Trzeciej Rzeszy".
Zastępca Hitlera Rudolf Hess i jego jedyny syn, Wolf
Wolf Hess był jedynym dzieckiem Rudolfa Hessa, do 10 maja 1941 roku, kiedy odbył samotny lot do Anglii, zastępcy Führera i jednego z najbliższych jego powierników. Połowę swego życia, czterdzieści sześć lat, Hess spędzi w więzieniu, co oznacza, że był osadzony dłużej niż którykolwiek inny nazistowski dygnitarz. Ten wyrok miał ogromne znaczenie dla Wolfa. Inaczej już myślał o ojcu, partii nazistowskiej, drugiej wojnie światowej, a także alianckiej sprawiedliwości. Wolf Hess był zdecydowanie najbardziej zgorzkniałą i rozgniewaną osobą ze wszystkich, z którymi przeprowadziłem wywiady.
Uważał ojca za "człowieka pokoju", kogoś "zupełnie niewinnego", kogo mimo to zniszczyła "niesłuszna i nieuczciwa sprawiedliwość zwycięzców". Jego ocena okresu nazistowskiego i roli ojca bywała podważana i określana mianem rewizjonizmu. Ale ten w chwili wywiadu przysadzisty pięćdziesięciotrzylatek nie zamierzał przepraszać za swoje poglądy.
Z naszych rozmów dowiedziałem się, że jeżeli rewizjonizm oznacza "wskazywanie kłamstw historycznych, jakimi karmi się Niemców", to on nie będzie się sprzeciwiał takiej kategoryzacji. Próbował podważyć nie tylko wyrok wydany na ojca, lecz także wszystko, co powiedziano o obu wojnach światowych. A już najbardziej zależało mu na ujawnieniu, jak nieludzko Rudolf Hess był traktowany w więzieniu. Śmierć Hessa w 1987 roku, przez władze więzienia uznana za samobójstwo, zmieniła tor trwających od zawsze zmagań Wolfa o to, by jakoś pomóc ojcu. Od tej chwili jego krucjata miała na celu dowieść, że ojca zamordowali alianccy strażnicy. Poświęcił się tej sprawie z taką samą gorliwością, z jaką przez dwadzieścia lat walczył o wypuszczenie ojca z więzienia ze względów humanitarnych. Dla Wolfa bycie synem wysokiego rangą nazisty oznaczało życie w cieniu przeszłości ojca i frustrację spowodowaną faktem, że ten był "nielegalnie" pozbawiony wolności. "Losy mojego ojca były zupełnie wyjątkowe i dlatego również moje życie różniło się od życia innych ludzi" – twierdził Wolf.
(…)
Hess był wierny przede wszystkim partii, czego dowód dał we wczesnych latach rządów narodowych socjalistów. Naziści zmienili w sposób rewolucyjny system sprawowania rządów w Niemczech i dokonali niemal przewrotu w sądownictwie i życiu społecznym. Ich filozofię zakodowano w prawach opartych na podstawowej teorii rasowej głoszącej wyższość Aryjczyków i zaprawionej dużą dozą antysemityzmu. W 1935 roku Hess został głównym sygnatariuszem ustaw norymberskich, które dzieliły społeczeństwo na "obywateli Rzeszy" cieszących się pełnią praw i "przedmioty państwa", czyli przede wszystkim Żydów, którzy stracili ochronę prawną w wielu dziedzinach życia. Zakazano małżeństw Aryjczyków z Żydami, jak również pozamałżeńskich stosunków seksualnych między nimi. Żydom nie wolno było wywieszać niemieckiej flagi. Ustawy norymberskie pokazały dobitnie, że w Niemczech Żydzi nie są już równi pozostałym obywatelom. Londyński "Times" nazwał reformę "najbardziej kategorycznym wyzuciem z praw i dyskryminowaniem żydowskich obywateli […] od czasów średniowiecza".
A jednak nawet w tym wypadku Wolf Hess nie krytykował ojca, ale potrafił zrozumieć, dlaczego przyczynił się do ustanowienia tych niesławnych praw. Powoływał się na "interesującą kwestię, o której znana żydowska filozofka i pisarka Hannah Arendt pisze w swojej książce o procesie Eichmanna: «[…] zarówno wierzący, jak i niewierzący obywatele Izraela zgodni są co do tego, że pożądany jest zakaz zawierania małżeństw mieszanych. […] Musiała zapierać dech naiwność, z jaką oskarżyciel potępił osławione ustawy norymberskie z 1935 roku, zakazujące małżeństw mieszanych i stosunków cielesnych osób pochodzenia żydowskiego z osobami pochodzenia niemieckiego. Lepiej poinformowani korespondenci zdawali sobie sprawę z ironii sytuacji […]»".
Wolf postrzegał zatem ustawy jako przepisy zapewniające podział społeczny, do którego nieustannie dążyli ortodoksyjni Żydzi. Mówił to szczerze, naprawdę był przekonany, że te prawa same w sobie nie były złe, zły był jedynie sposób, w jaki niektórzy naziści je wdrażali.
(…)
W okresie między narodzinami Wolfa a lotem jego ojca do Szkocji pojawiły się w prasie dwie informacje o Rudolfie Hessie, które jego syn kategorycznie obalał. Pisano, że Hess zdecydował się na lot, bo przygotowania do wojny sprawiły, że jego gwiazda w partii nazistowskiej zaczęła blednąć, a Hitler trzymał go na dystans. Niektórzy historycy postrzegają tę wyprawę jako próbę odzyskania przez Hessa znaczącej pozycji. "Nic bardziej mylnego" – twierdził Wolf. "Owszem, Hitler był wówczas bardzo zaangażowany w sprawy zagraniczne, ale między nim a moim ojcem nic się nie zmieniło. Po prostu nie widywali się już tak często jak wcześniej, co nie znaczy, że już się nie przyjaźnili".
Druga kwestia, stanowczo odrzucana przez Wolfa, dotyczy żarliwej wiary ojca w astrologię, okultyzm, medycynę homeopatyczną i inne pojęcia z pogranicza filozofii i nauki. Wiadomo, skąd się brały te opowieści. W swoich pamiętnikach Felix Kersten, masażysta i psychoanalityk Himmlera, twierdzi, że Hess był "wegetarianinem, który otaczał się jasnowidzami oraz astrologami i pogardzał uznanymi teoriami medycznymi". Albert Speer, nazistowski minister uzbrojenia i amunicji, publikował często potem powtarzaną historię o tym, że Hess był tak wybredny w kwestii jedzenia, że spożywał z Hitlerem w Kancelarii Rzeszy tylko własne "biodynamiczne" posiłki. Raporty sporządzone przez jego angielskich strażników pokazują paranoidalnego hipochondryka, a doktor Douglas Kelley, jeden z norymberskich psychiatrów więziennych, przytacza słowa Hessa, który zdradził mu, że pod koniec 1940 roku któryś z jego astrologów przepowiedział, iż jego powołaniem jest zaprowadzenie pokoju. Gustav Gilbert, norymberski psycholog, dołożył do tego również informację, że Hess radził się osób znanych jako medium.
"To niedorzeczne kłamstwa i zmyślenia" – upierał się Wolf. "Nonsens, po prostu głupie historyjki, które już zdementowano. Opowieść przytoczoną przez Speera powtarzano wiele razy, ale to nie czyni jej prawdziwą. Liczni świadkowie potwierdzili, że to nieprawda. Ludzie, którzy opowiadali te historie, nigdy nie zadali sobie trudu i nie przeczytali jakichś czterech tysięcy listów napisanych przez ojca w okresie od 1908 do 1987 roku. A to jest niezbity [dowód], że wszystkie historie wymyślone przez jego wrogów to tylko głupie kłamstwa. Wiem od matki i z własnych rozmów z nim, że nie ma w nich cienia prawdy. Trzeba pamiętać o dwóch ważnych rzeczach. Kiedy misja pokojowa mojego ojca w Anglii się nie powiodła i Hitler musiał się od niego publicznie odciąć, niektórzy dygnitarze próbowali zrobić to samo, rozsiewając bujdy o kontaktach z astrologami i tak dalej. Były przesadzone i zmyślone przez łgarzy. Na przykład Kersten napisał między innymi, że ojciec trzymał pod łóżkiem magnesy, a Kersten nigdy nie był w naszym domu w Monachium, skąd więc niby to wiedział?. Moją matkę śmieszyły te magnesy pod łóżkiem ojca".
(…)
Do najgorszych nazistowskich zbrodni doszło w Rosji i w obozach koncentracyjnych w czasie, gdy Hess przebywał w brytyjskim więzieniu. Nie był obecny na żadnej z narad Hitlera, na których omawiano plany agresji. W ciągu dwóch pierwszych decydujących lat wojny nie znajdował się już w kręgach władzy. A jednak Hessowi postawiono wszystkie cztery zarzuty z norymberskiego aktu oskarżenia: podżeganie i przygotowywanie wojny, dokonywanie zbrodni przeciwko pokojowi, dokonywanie zbrodni wojennych i dokonywanie zbrodni przeciwko ludzkości. Kluczowym argumentem okazało się to, że był niewolniczo oddanym poplecznikiem Hitlera na początku jego kariery i lojalnie popierał represje przeciwko Żydom. Wolf uważał, że zarzuty postawione ojcu były całkowicie nieuzasadnione.
"Trybunał w Norymberdze pogwałcił wszystkie zasady prawa międzynarodowego i równości. Alianci nie mieli prawa sądzić niemieckich obywateli na niemieckiej ziemi. Był to przykład tego, jak zwycięzcy osądzają przegranych. Od początku wiedzieli, kto zostanie uznany winnym, cały proces to jeden wielki przekręt (…)".
(…)
Podczas gdy wiele osób współczuło rodzinie Hessów, gdy ogłoszono wyrok, Wolf podkreślał, że jego bliscy, a przynajmniej on sam, czuł z tego powodu tylko gniew i żal. Przedstawił mi napastliwą mową obronną, której jego ojciec nie wygłosił w Norymberdze. Jego piskliwy głos pozwalał sobie uświadomić, że niektóre dzieci wysoko postawionych narodowych socjalistów pochwalają wybory życiowe ojców i myślą podobnie jak oni. A do tego postrzegają ich jako ofiary, a nie zbrodniarzy.
"To, że dorastałem jako syn Rudolfa Hessa, miało same korzyści" – mówił Wolf. "Nigdy nie traktowałem tego jak ciężar. Ludzie lubili mojego ojca, był «sumieniem partii», i w rezultacie lubili też mnie. A im dłużej przebywał w więzieniu, tym mocniej nam wszyscy współczuli".
Na zakończenie naszej ostatniej rozmowy Wolf Hess mówił o przyszłości. "Amerykańskie wysiłki zawiodły. Chcieli, żeby historia uczyła, iż każdy Niemiec był nazistą, a każdy nazista był zły. Wszyscy Niemcy mieli kolektywnie czuć się winni. To było niedorzeczne i teraz to wiemy. Określanie mojego ojca mianem zbrodniarza wojennego nic nie znaczy. Za parę lat będzie się patrzeć inaczej na te tak zwane zbrodnie, a mój ojciec będzie postrzegany w należyty, pozytywny sposób. Ludzie zobaczą, że alianci, zwycięzcy drugiej wojny światowej, nie byli obrońcami moralności, sprawiedliwości i humanitaryzmu, choć okrzyknęli się sędziami nad narodem niemieckim. Już się to zmienia. Nie można ukrywać prawdy w nieskończoność".
Wolf Hess miał żonę i trójkę dzieci. Napisał i wydał trzy książki: "Mój ojciec Rufold Hess", "Kto zamordował mojego ojca, Rudolfa Hessa?" i "Rudolf Hess: Niczego nie żałuję". Zmarł w monachijskim szpitalu w 2001 r. Miał 63 lata.