Nie chciał, żeby pojechała na ten pogrzeb. Nigdy nie chce, żeby gdzieś wyjeżdżała, chociaż sam ciągle się przemieszcza – w realnym świecie, pomiędzy uniwersytetami i salami wykładowymi oraz w cyberprzestrzeni, po matematycznych archipelagach. Kiedy jest w domu, chce mieć Alicję na wyciągnięcie ręki, za dnia w pokoju, a nocą w sypialni. Ma być oczami, które go zawsze widzą, uszami, które go słuchają, głosem potwierdzającym jego istnienie.
Alicja wahała się ponad tydzień. Zapomniała o tym tamtego popołudnia, kiedy po przyjściu do domu znalazła na dywanie w przedpokoju pocztówkę, którą wrzucił tu przez otwór w drzwiach listonosz. Czas na kilka sekund stanął w miejscu, a potem zaczął płynąć w przeciwnym kierunku. Jeszcze zanim się schyliła, żeby podnieść kartkę, wiedziała, kto jest jej nadawcą i o czym pisze, tak jakby już wiele razy przeczytała te kilka słów. Rzeczywiście. Dobrze zgadła. Szare światło popołudnia zamigotało i zmieniło odcień na złoty, potem poczerwieniało, w końcu zblakło i całkowicie zbielało. Dopiero wtedy Alicja zauważyła, że zapomniała zdjąć rękawiczki, że obraca kartkę palcami w brązowej skórze. Zmieszana pomyślała, że kolory zgadzają się ze sobą, jakby kupiła te rękawiczki tylko po to, żeby pasowały do taniej pocztówki z reprodukcją Kobiety czeszącej włosy Degasa. Zaraz jednak zapomniała o ironii. Dopiero kiedy usłyszała kroki Larsa na klatce schodowej, zdjęła rękawiczki i złożyła kartkę na pół. Przez sekundę pomyślała o
białej linii, która powstanie w miejscu złożenia i zepsuje obrazek, a potem włożyła kartkę do kieszeni spodni. Kiedy Lars położył rękę na klamce, odwieszała już kurtkę na wieszak. Na plecach poczuła jego uśmiech.
Dopiero następnego rana powiedziała mu, że wybiera się na pogrzeb. Wcześniej spędziła obok niego bezsenną i niespokojną noc. Przez długie godziny leżała, słuchając jego oddechu, czasem przysypiała po to, żeby zaraz znowu się obudzić i dalej czuwać.
Kiedy nareszcie było rano, Lars wstał i zaczął robić śniadanie, a Alicja próbowała zmyć z siebie zmęczenie pod prysznicem. Idąc z łazienki do kuchni, poczuła zapach świeżo zaparzonej kawy i przypieczonych tostów, ale dopiero kiedy usiadła przy kuchennym stole, uświadomiła sobie, że wcale nie czuje się winna, że to nie ona, tylko Lars przygotował śniadanie. Trochę ją to zdziwiło.
Przez cały czas trwania ich małżeństwa Alicji towarzyszyło poczucie winy, jakby wyrządzała Larsowi krzywdę tym tylko, że jest sobą. Nie chodziło jedynie o sprawy, które pominęła milczeniem, ale także o tę bierność, z którą pozwoliła kiedyś wpędzić się w małżeństwo, z góry przygotowana na nieuchronne, czyli na to, co w jej świecie stanowiło konsekwencję związków małżeńskich. Awantury. Oskarżenia. Obelżywe słowa, którymi kobieta obrzuca mężczyznę, kiedy ten podnosi na nią rękę.
Z nimi stało się jednak inaczej. Przez dwadzieścia siedem lat oscylowali pomiędzy troskliwością a zobojętnieniem, fascynacją a poirytowaniem, miłością a wrogością, ale Lars ani razu jej nie uderzył, a ona sama nigdy nie obrzuciła go przekleństwami. Byli wobec siebie niezmiennie grzeczni, tak uprzejmi, że nawet podczas kłótni nie podnosili głosu. Mimo to nigdy nie stopili się w całość. Alicja nie umiała ot tak, po prostu zanurzyć się w jego objęciach, a Lars wypatrywał zawsze czegoś innego ponad jej ramionami.
Nigdy nie przestawała za nim tęsknić. Odkąd za niego wyszła, czekała na przyjście chwili, kiedy w końcu zbierze się na odwagę, aby powiedzieć mu, kim jest naprawdę i kim była kiedyś. Tej nocy przyszło Alicji do głowy, że pocztówka stanowi znak; może teraz Lars mógłby już usiąść spokojnie obok i wysłuchać jej bez protestów, wyrzutów i komentarzy. Jednak w szarym świetle brzasku uświadomiła sobie, że to tylko złudzenie. Znajduje się w tym samym punkcie, w którym znajdowała się od lat trzydziestu: jest za późno. W jakiś sposób zawsze było za późno, jakby fakt, że nie powiedziała Larsowi prawdy na swój temat w tej samej sekundzie, w której się spotkali, zmuszał ją do zamilknięcia na zawsze. Dlatego żyła tak tchórzliwe, tak opieszale, w takim zakłamaniu. Niemo przyklaskiwała jego ślepocie, jego odmowie przyjęcia do wiadomości, że kiedyś istniało życie, które należało tylko do niej. Do Alicji.
Może właśnie z tego powodu wykrzywił wargi w grymasie niezadowolenia, kiedy odłożyła w końcu swoją poranną gazetę i powiedziała, że zdecydowała się pojechać na pogrzeb. Wyrusza zaraz po pracy, przenocuje w domu Augusty. Natychmiast rozpoczął długi i wyważony monolog, który miał doprowadzić ją do zmiany zdania. W rzeczy samej nie pojmuje, dlaczego w ciągu ostatnich lat w Alicji rozbudziły się tak uczucia rodzinne. Siri była w końcu tylko jedną z jej licznych kuzynek, w dodatku dużo starszą. Z tego, co Lars wie, nie znaczyła dla Alicji więcej, niż pierwszy lepszy znajomy. Czy może zamierza teraz twierdzić, że były sobie bliskie? Nie starczyłoby, gdyby wysłała jakiś wieniec?
Do tej chwili Alicja siedziała z niezmienionym wyrazem twarzy i ze wzrokiem utkwionym w gazecie. Teraz opuściła ją i spojrzała na Larsa znad okularów. Odwrócił oczy, ale nie poddawał się:
– Poza tym dom będzie kompletnie wyziębiony.
– Marianna może tam dziś pojechać i włączyć ogrzewanie.
– Pozostaje pytanie, czy w ogóle będzie woda. Latem były kłopoty z hydroforem.
Alicja bez słowa przerzuca swoją gazetę. W odpowiedzi Lars podnosi trochę głos, pod powierzchnią czai się prawdziwa kłótnia.
– A może Marianna zreperowała także hydrofor? Jeśli tak, to bardzo sprytnie. Powinnaś polecić ją swoim kolegom z Muzeum Techniki, mogłaby być pomocna przy konserwacji zabytków. Niecodziennie spotyka się starą ciotkę, która potrafi zreperować hydrofor z lat czterdziestych.
Alicja odkłada gazetę i zdejmuje okulary.
– Co cię naszło?
Lars unika jej wzroku.
– To chyba nie mnie naszło.
– Pojadę do Hallstavik i zostanę tam na jedną noc. Jutro wieczorem będę z powrotem, zaraz po pogrzebie wracam do domu. Co w tym takiego strasznego?
– Czy powiedziałem, że jest w tym coś strasznego? Konstatuję tylko, że dom jest lodowato zimny i że najprawdopodobniej nie ma w nim wody…
Konstatuję tylko, że…
Oczy Alicji zwężają się w niechcianym uśmiechu. Lars uśmiecha się szeroko nad sztokholmskim dodatkiem „Dagens Nyheter”. Burza odparta, groźba awantury została zażegnana. W początkach ich małżeństwa Konstatuję tylko, że…było ulubioną repliką Larsa, sięgał po nią za każdym razem, kiedy się ze sobą nie zgadzali. Doprowadzał tym Alicję do szału. Za każdym razem ćwiartowała te słowa, rozmontowywała do imentu, rozrywała zębami.