Dlaczego nie piszemy "Niemcy zabili", "Polacy zabili"?

Na samej Zamojszczyźnie: 115 spacyfikowanych wsi, 110 tysięcy ludzi (w tym około trzydzieści tysięcy to dzieci) wysiedlonych, 4674 osoby zamordowane, 2111 zesłane do obozów koncentracyjnych.

Zagłada Soch
Źródło zdjęć: © Dzieci w Auschwitz || domena publiczna

/ 10Zagłada Soch

Obraz
© Dzieci w Auschwitz || domena publiczna

"To był wtorek, pierwszy dzień czerwca 1943 roku, około piątej rano w Sochach, trzy kilometry od Zwierzyńca [...] dwadzieścia siedem od Zamościa" - pisze Anna Janko w książce "Mała Zagłada" . Sochy to wioska, która feralnego 1 czerwca liczyła zaledwie 88 chat. Tego dnia zginęli prawie wszyscy jej mieszkańcy.Matka autorki, wraz z rodzeństwem, przeżyła. Cudem, bo na własne oczy oglądała śmierć swoich rodziców. Ceną za przeżycie miała być wieloletnia depresja.

Anna Janko opowiada w "Małej Zagładzie" nie tylko historię swojej matki. Nadaje imiona poszczególnym ludziom, którzy nie przeżyli tej masakry. Stara się też za pomocą emocji dotrzeć do ukrytej prawdy o człowieku. I pyta: "Czy wszyscy Niemcy byli źli?", "Dlaczego im przebaczyliśmy?".

/ 10Tata nie żyje, bo upadł

Obraz
© Zniszczona wieś Sochy || fot. domena publiczna

Matka Anny Janko, Teresa, w domu nazywana Renią, wstała tego dnia wcześnie. Mama poprosiła ją, by zajęła się rodzeństwem: we wsi są Niemcy, palą domy i zabierają ludzi. Dziewięcioletnia Renia chowa się pod łóżko, raz pamięta wszystko, raz jak przez mgłę albo nic. Na pewno nie było czasu na spakowanie dobytku, bo nie chodziło o nic innego, jak o zamordowanie mieszkańców. Renia kładzie się na ojcowskim fartuchu wyniesionym z domu i widzi, jak Niemcy podpalają domostwa. Potem dzieje się coś, co na zawsze znaczy jej życie:

"I wtedy mama moja mówi: 'Chyba tata nie żyje, bo upadł'. Patrzę, leży ma ścieżce. Odszedł od płotu najwyżej pięć kroków. 'A może on tylko się położył', odpowiadam, bo przecież i tak mogło być. Chcę, żeby tak było". Za chwilę od strzału w usta ginie matka Reni.

/ 10Zaklinanie czasu

Obraz
© Zamojsczyzna, ok roku 1942 || domena publiczna

Gdyby nie Bronka, która po wielu latach została poetką, być może nikt nie wiedziałby dziś, kto w Sochach mieszkał pod którym numerem. Bronka wszystko opisała w swojej poezji i dlatego po wojnie, gdy Sochy odbudowano, odwrócono zupełnie numerację, tak jak odwraca się zły los.* Poezja była zresztą także dla dorosłej Reni sposobem na radzenie sobie z ogromem przeżyć.* Wiersze zaczęła pisać zaraz po spotkaniu z Hanną Krall, pod koniec lat siedemdziesiątych. Scena, którą Teresa opowiedziała reporterce ("Matka posypała solą święconą trójkę swoich dzieci, ale widocznie zapomniała posypać siebie i ojca") Krall zanotowała i wysłała na konkurs "Polak nad morzem" do tygodnika "Czas". Tym tekstem zdobyła wówczas trzecią nagrodę.

/ 10Wszystko musi mieć swoje imię

Obraz
© Rabunek polskich dzieci podczas akcji wysiedleńczych na Zamojszczyźnie || domena publiczna

Na samej Zamojszczyźnie: 115 spacyfikowanych wsi, 110 tysięcy ludzi (w tym około trzydzieści tysięcy to dzieci) wysiedlonych, 4674 osoby zamordowane, 2111 zesłane do obozów koncentracyjnych.

Janko dodaje dobitnie: nikt nie policzył tych niebieskookich dzieci, które zmarły, gdy trafiły do Rzeszy.* Nikt nie policzył dzieci zabitych na ich własnych podwórkach, nie policzył sierot ani tych, które były w łonach matek*. A to przecież tylko jeden region. Dla porównania pokazuje czeskie Lidice - wieś, którą spacyfikowano w odwecie za zamach na życie Richarda Heidricha, zarządcę Czech i Moraw. Janko przypomina, że na pomniku upamiętniającym pacyfikację Lidic, każde dziecko, które zostało zamordowane, ma swoją figurkę i dodaje:

"U nas były setki takich wsi, tysiące dzieci, więc się mówi ogólnie wszystko naraz. I to nie jest takie nośne. Bo gdy słyszysz: sto dziesięć wsi na Zamojszczyźnie, tysiące w całej Polsce, i że Polacy wycierpieli po Żydach najbardziej ze wszystkich narodów, to niczego nie widzisz.Wszystko, co nami wstrząsa, musi być pojedyncze i mieć swoje imię".

/ 10Imię strachu

Obraz
© Dzieci w Auschwitz || domena publiczna

Renia nigdy nie mówi "naziści" - bo nigdy nikt tak w Sochach nie mówił. Wszyscy mówili zawsze "Niemcy", a pisali jeszcze inaczej, małą literą: "niemcy". Teresa nie może zrozumieć, dlaczego córka uparcie pisze wielką literą?Ta kwestia powraca w wielu miejscach i można zadać pytanie o współczesną poprawność polityczną w odniesieniu do wydarzeń historycznych.

Jest różnica, pisze Janko, czy mowa o schludnych żołnierzach Wehrmachtu czy też o policji porządkowej. Do tej ostatniej werbowano byle kogo i nie było mowy o specjalnym szkoleniu ideologicznym: "to właśnie byli ci zwykli Niemcy, co się nie nadawali do prawdziwego wojska, bo albo byli za starzy, albo za głupi, albo ułomni w innej mierze". Odsłania też kulisy wprowadzania tej nieludzkiej ideologii, gdy zastanawia się, co dzieje się w głowie człowieka, który musi zabić dziecko - w Hitlerjugend uczono chłopców zabijać własne psy, które najpierw dawano im pod opiekę.

Podobnym problemem do mówienia "Niemcy" zamiast "naziści" jest kwestia sposobu pisania o zbrodni.* Janko wskazuje, że wszystkie słowa w rodzaju "zrobiono", "zabito" odsuwa odpowiedzialność od konkretnych osób.*Dlaczego nie piszemy "Niemcy zabili", "Polacy zabili"?

/ 10Dobry nazista

Obraz
© Felix Kersten || domena publiczna

"Dobry Niemiec. To mi się wydaje niezwykle ważne, żeby tych dobrych teraz wyłapać i piórem przyszpilić do kartki. Byli rzadkością.* Jak biali Murzyni, albinosi nazizmu.* Musimy o nich pamiętać, w tej pamięci jest jakiś ratunek przed okrucieństwem przeszłości. I dobrze, żeby mieli imiona, a jeśli nie mają, to trzeba je wymyślić".

Wymyślać nie trzeba, pierwsze z brzegu to Wilhelm Hagen, lekarz, który na plan wysiedlenia Zamojszczyzny zareagował napisaniem listu do Hitlera, w którym skrytykował zamysł wodza. Hagen, na wieść o tym, że przez Warszawę mają przejechać transporty z Zamościa, zorganizował pomoc. Warszawiacy zorganizowali jedzenie, ubrania, leki, poprosili o pomoc lekarzy pediatrów. Na dworcach ustawiały się regularne dyżury tych, którzy czekali na pociągi - wszystko na oczach hitlerowców. Część dzieci udało się uratować, wykupić, przewieźć do szpitali. Lekarz został za to karnie wydalony z Generalnego Gubernatorstwa i miał trafić do obozu Auschwitz tak jak jego polski kolega po fachu, z którym współpracował, doktor Jan Starczewski. Hagen wrócił do Heimatu, pracować w zwykłej przychodni. Jan Starczewski przeżył obóz.

Innym człowiekiem, którego Janko chce ocalić od zapomnienia jest osobisty lekarz Himmlera, doktor Kersten. To on, dzięki przebiegłej taktyce, wykorzystał fakt, że Himmler wiecznie chorował i uratował około sześćdziesięciu tysięcy Żydów, którzy mieli ponieść śmierć w obozach.

/ 10Struktura lęku

Obraz
© ksiazki.wp.pl

Anna Janko próbuje też zrozumieć, co czują kat i ofiara - co czuje dziecko w obozie koncentracyjnym i jego oprawca. Wywoływanie strachu to uczucie, które graniczy z rozkoszą, a przecież wywołać strach u dziecka nietrudno.Przywołuje też swoją wizytę w obozie na Majdanku i wrażenia z oglądania pomieszczenia, z którego esesmani oceniali "stan" zagazowywanych kobiet z dziećmi. Klitka z okienkiem na komorę gazową, w której dziś na pamiątkę stoją butle z gazem, podobne do tych, z których wtedy ulatniał się tlenek węgla, czyli czad. Janko nie oszczędza czytelnika: w końcu śmierć od czadu była całkiem dobra, człowiek zasypiał i tyle. Nawet, jeśli cierpiał, i tak było to lepsze od cyklonu B: granulatu wynalezionego przez noblistę, chemika Fritza Habera, który ze względu na swoje żydowskie pochodzenie musiał emigrować z Niemiec w 1933 roku.

"Najpierw wielkimi nawiewnicami podnoszono temperaturę w komorze, bardzo. Bo kwas pruski wchodzi w reakcję dopiero przy siedemdziesięciu pięciu stopniach Celsjusza. Tego nie wiedziałam. Całe życie tego nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że najpierw uwięzieni ludzie prawie się ugotowali w takim powietrzu, a dopiero potem przez okienko w suficie wsypywano cyklon. I zaczynało się drugie piekło".

/ 10Geny ofiar, geny katów?

Obraz
© ksiazki.wp.pl

"Mała Zagłada" to książka, która nie aspiruje do bycia suchym wykazem faktów.* To książka głęboko emocjonalna, zakorzeniona w autorce, która cały czas podkreśla osobisty rodzaj relacji.To opowieść o wielu osobach: o samej Janko, jej matce, rodzinie, o ofiarach znanych z imienia, ale także tych bezimiennych. Gorąca relacja autorki i jej bezkompromisowo wyrażone poglądy przypominają inny tekst - w eseju "Ojciec" Miljenko Jergović także pisze o dziedzicznej winie, o perspektywie "bycia ustaszem" tylko dlatego, że członkowie jego rodziny byli ustaszami. Można powiedzieć, że głosy polskiej autorki i chorwackiego pisarza mówią to samo, choć z tak różnych punktów widzenia. Czy rację ma Lloyd deMause, kontrowersyjny autor koncepcji psychohistorii, w której kołem napędowym wojen są patologiczne relacje między dorosłymi a dziećmi? Czy rację mają Janko i Jergović? Czy może się mylić jedna z bohaterek filmu dokumentalnego pt. "Dziedzictwo" , Vivian, która twierdzi, że "dziedziczy cierpienie swojej matki, że jest ofiarą w drugim pokoleniu"?*

/ 10Czterdzieści głosów z ognia

Obraz
© Żołnierze radzieccy przy pianinie || fot. Dmitry Baltermants

Obrazów, które maluje przed oczami czytelnika Anna Janko, nie sposób zliczyć. Większość z nich zapada w pamięć, podobnie jak długa lista wszystkich, których udało się zapamiętać i zapisać, mieszkańców Soch, jacy wtedy na początku czerwca 1943 roku tam mieszkali. Jedną z takich scen jest scena z fortepianem - bardzo krótka, sugestywna i przerażająca na długo po zamknięciu książki. Oto w każdym porządnym przedwojennym dworku - mówi Janko - stał fortepian albo przynajmniej pianino. Pod koniec wojny do dworku w Żerosławicach Niemcy przywieźli czterdzieści osób. Tych ludzi związano, zamknięto w stodole i podpalono. Z dworku oprawcy wyciągnęli fortepian, usiadł do niego dowódca: "To był koncert na wolnym powietrzu, prawie jak w warszawskich Łazienkach (...), tyle że scenografia płonęła. I wyła, bo płonęła żywcem (...) był to utwór na fortepian i czterdzieści głosów z ognia. Taki koncert. Dla dzieci nie do zapomnienia".

10 / 10Policzcie dokładnie

Obraz
© dpa/PAP Archiwum/Martin Athenstädt

Tym, co porusza chyba najmocniej w książce Anny Janko jest przemieszanie perspektyw: autorka pisze o swojej matce, pisze o intymnych szczegółach własnego życia i jednocześnie wplata w tę trudną historię losy zamordowanych dzieci. Ale to nie tylko polskie czy żydowskie dzieci - Janko poświęca uwagę także choćby tym, które na własnej skórze odczuły skutki działania bomby atomowej w Hiroszimieczy te, które miały nieszczęście urodzić się w Kambodżyza czasów Pol Pota. Jednocześnie w tej pełnej empatii książce Janko potrafi przyznać, że od swojego ocalałego cudem wujka, młodszego brata Reni, usłyszała: "Dlaczego oni im przebaczyli? Dlaczego w naszym imieniu? Jakim prawem?(...) Tak pytają ludzie z Soch, te dzieci w starczych już ciałach, co dożyły sławnego już Dnia Pojednania w Krzyżowej, dwunastego lipca 1989 roku, kiedy to się premier Mazowiecki z kanclerzem Kohlem uściskali" (na zdjęciu). I dodaje: "Całkiem niedawno Angela Merkel znów usłyszała dynamiczny komunikat z lidickim argumentem, sprawa jest
ciągle aktualna. A my mamy tego tyle, że hurtowo sprawę przedstawiamy. Wszyscy w Europie są już nami znudzeni. Zaczynają powątpiewać, czy aby na pewno takie miliony".

Ola Maciejewska/Książki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]