"Diuna" znowu rządzi. Kultowa powieść doczekała się godnej ekranizacji
W przeszłości wielu próbowało przenieść "Diunę" Franka Herberta na taśmę filmową. Niektórzy odpadli w przedbiegach, inni zostali zmiażdżeni przez krytykę. Jedynie dwa miniseriale sprzed dwóch dekad zdobyły uznanie. Na pierwszy pełnometrażowy sukces spod znaku "Diuny" trzeba więc było czekać 56 lat.
"Diuna" w reżyserii Denisa Villeneuve'a weszła do polskich kin 22 października i święci zasłużone triumfy. W kinach na całym świecie zarobiła już przeszło 220 mln dol., a większość widzów i krytyków rozpływa się w zachwytach. To niebywałe, ale twórcy "Blade Runner 2049" udało się nakręcić nie tylko piękny i wciągający, ale i wierny oryginałowi film. Co w przypadku ekranizacji książek rzadko idzie w parze.
Jedynym minusem dla wielbicieli prozy Herberta, którzy wybrali się do kina bez śledzenia wcześniejszych zapowiedzi, jest fakt, że "Diuna" Villeneuve'a nie pokrywa w całości prawie 800-stronicowej książki. Nie bez powodu na ekranie tytułowym wyświetla się hasło "Cześć pierwsza", ale nie ma go na plakacie.
Tak czy inaczej, "Diuna" to pozycja obowiązkowa dla wielbicieli prozy Herberta, którzy czekali na ekranizację z prawdziwego zdarzenia. Przypomnijmy, że pierwsze próby przeniesienia fabuły na srebrny ekran odbyły się już w latach 70., czyli kilka lat po premierze książki. Najgłośniejszy (i przez wielu najbardziej nieodżałowany) był projekt Alejandro Jodorowsky'ego.
Pierwszy film na motywach "Diuny" trafił do kin dopiero w 1984 r. Reżyserował go David Lynch i mimo wielkich nazwisk zaangażowanych w projekt film okazał się klapą. W box office zarobił tylko 31 mln dol. (przy 40 mln. budżetu), a większość krytyków nie zostawiła na nim suchej nitki.
Pierwszą udaną próbą (nagrody Emmy, rekordowa oglądalność) przeniesienia prozy Herberta na ekrany były dwa miniseriale z 2000 r. ("Frank Herbert's Dune") i z 2003 r. ("Frank Herbert's Children of Dune").
Teraz jednak możemy podziwiać wizję Villeneuve'a, która na nowo rozbudziła zainteresowanie jedną z najważniejszych powieści science fiction w dziejach i pisarzem, który za nią stoi.
Frank Herbert (rocznik 1920) zanim wziął się za pisanie swojego opus magnum, opublikował w magazynie "Esquire" dwa pulpowe opowiadania. Miał wtedy 25 lat i nic nie wskazywało na to, że przejdzie do historii jako gigant gatunku science fiction.
10 lat później zaczął publikować odcinkową historię "Dragon in the Sea/Under Pressure", która doczekała się kompletnego wydania w 1956 r. Powieść spotkała się z uznaniem, ale Herbert wkrótce miał porzucić morskie głębiny i do końca życia związać się z pustynną planetą Arrakis.
A wszystko zaczęło się od wycieczki do Oregonu, gdzie Herbert podziwiał rozciągające się na 60 km ruchome wydmy. Pisarz podziwiał ich niszczycielską siłę, snuł wizję "połykania" przez wydmy całych miast, autostrad, jezior i rzek. Był pod tak wielkim wrażeniem tego zjawiska, że poświęcił wydmom pięć kolejnych lat swojego życia. Gromadził informacje na ich temat i pisał.
Tak powstała "Diuna" ("Dune"), wydawana w odcinkach w latach 1963-1965. Po ostatniej publikacji Herbert opracował rozbudowaną wersję, która… została odrzucona przez ponad 20 wydawców. Monumentalne dzieło z gatunku science fiction zainteresowało wyłącznie Chilton Books, które wcześniej nie miało nic wspólnego z beletrystyką. Przed 1965 r. i wydaniem "Diuny" Chilton Books było znane przede wszystkim z technicznych wydawnictw o tematyce motoryzacyjnej.
Podjęte ryzyko się opłaciło, bo "Diuna" nie tylko sprzedała się w gigantycznych nakładach (do dziś ponad 20 mln egzemplarzy), została obsypana prestiżowymi nagrodami, ale także doczekała się serii kontynuacji. Po "Diunie" (pierwsze polskie wydanie w 1985 r.) Herbert napisał "Mesjasza Diuny" (1969), "Dzieci Diuny" (1976, ostatnia część publikowana najpierw w odcinkach), "Boga Imperatora Diuny" (1981), "Heretyków Diuny" (1984) i "Diunę: Kapitularz", która ukazała się w 1985 r. , czyli rok przed śmiercią Herberta.
Odejście ojca "Diuny" wcale nie zakończyło tego cyklu. Ponad dekadę po śmierci Franka Herberta jego syn Brian odkrył notatki, które pozwoliły mu napisać kolejne książki z "Diuną" w tytule. We współpracy ze znanym pisarze science fiction Kevinem J. Andersonem opracował łącznie dziewięć książek poprzedzających lub nawiązujących do wydarzeń z "Diuny". A także dwie kontynuacje, które bazują na zarysie siódmego tomu, którego Frank Herbert nigdy nie skończył.