Najlepsza gawędziarka środkowej Norwegii - Anne B. Ragde - opowiada Wirtualnej Polsce o wizycie w Polsce, urokach ukochanego Trøndelag, norweskich kobietach i recepcie na wydawniczy sukces.
Anne B. Ragde , jedna z najbardziej cenionych współczesnych pisarek norweskich, laureatka między innymi norweskiej nagrody za powieść dziesięciolecia, mieszka w niedużym, czerwonym domu niedaleko centrum Trondheim. Akurat nie przespała nocy. Doglądała chorego psa syna i ledwo stoi na nogach, ale wywiadu dla Wirtualnej Polski nie odwołuje. Robi kawę, kładzie psiaka obok siebie, zapala papierosa i jest gotowa do rozmowy.
Palisz w domu? Jesteś pierwszą znaną mi Norweżką, która na papierosa nie wychodzi na zewnątrz.
* Anne B. Ragde*: Sprzedałam 20 milionów książek w całej Europie, wolno mi (śmiech)! Poza tym często wietrzę i nie palę przy gościach z małymi dziećmi. Zapal ze mną, w moim domu można.
Kilka dni temu wróciłaś z podróży do Polski, gdzie promowałaś swoją książkę Ziemia kłamstw . Opowiedz, co cię zaskoczyło, co ci się podobało.
* Anne B. Ragde*: Warszawa to piękne miasto pięknych ludzi. Zwiedzałam Stare Miasto, Ogród Botaniczny i niedawno otwarte, interaktywne Muzeum Chopina. Uwielbiam Chopina, więc na to muzeum bardzo się uparłam, choć było trudno o bilety. To żywe miejsce, w którym wszystko współpracuje z odwiedzającym, w niektórych pomieszczeniach muzyka rozlega się dopiero, gdy dotkniesz określonych przedmiotów albo przyłożysz do nich ucho. W Polsce stałam się też wielką fanką waszego jedzenia. Jednak najbardziej przejęła mnie powódź. To były akurat te dni, kiedy przez Warszawę przechodziła wielka fala. Wszędzie widziałam ludzi noszących worki z piaskiem, zamknięto niektóre mosty, w pewnych częściach miasta panował chaos komunikacyjny. Tłumaczka moich książek wyjaśniła mi, że zagrożone jest zoo, pojawiła się informacja, że być może trzeba będzie strzelać do zwierząt. Zwykli ludzie ruszyli na pomoc zoo. W powietrzu czuło się grozę, wszyscy oglądali w telewizji, co dzieje się na południu kraju,
tam, gdzie woda przerywała wały.
Na razie niebezpieczeństwo minęło.
* Anne B. Ragde*: Wiem, wiem. Po powrocie z Warszawy gorączkowo szukałam informacji o wydarzeniach w Polsce, przeszukiwałam wszystkie kanały telewizyjne, a tu tylko króciutkie wzmianki na norweskich kanałach: „W Polsce powódź”. Jak mnie to irytowało! „Dawać mi tu więcej Polski” - krzyczałam do telewizora. O powodzi opowiadałam wszystkim znajomym, którzy nie mieli pojęcia, jak poważna sytuacja dotyka leżący przecież nie tak daleko kraj. Najwięcej informacji dostawałam w mailach od polskiej tłumaczki, dzięki jej za to.
Nie masz wrażenia, że wielu Norwegów nie przywiązuje dużej wagi do wydarzeń na świecie? Po katastrofie prezydenckiego samolotu wielu mieszkających w Norwegii Polaków spodziewało się od miejscowych pytań, rozmów, wyrazów solidarności, a zdarzało się, że napotykali ciszę…
* Anne B. Ragde*: To dość utarty stereotyp o Norwegach, że są skryci. Wszyscy wiedzieliśmy z mediów o tej katastrofie, bardzo wiele się o tym mówiło. Może faktycznie Norwegowie częściej poruszają takie sprawy w rozmowach z rodziną niż z kolegami z pracy. Z drugiej strony pamiętam, jak moja niemiecka przyjaciółka mieszkająca w Norwegii zżymała się na tutejszych po upadku muru berlińskiego. W jej kraju dokonała się historyczna zmiana, ona miała ochotę tańczyć na ulicy, a tu nawet jej norweski chłopak nie przyszedłby wypić z nią szampana z tej okazji. Nie myśl jednak, że Norwegów ważne wydarzenia nie obchodzą, jeśli ktoś o nich nie mówi, to raczej z niepewności, czy wypada zagaić rozmowę, niż braku zainteresowania.
Mówiłyśmy o Warszawie, porozmawiajmy o Trondheim. Któż mógłby lepiej zareklamować to miasto od ciebie, osoby, która opisuje je w książkach, Trønderki roku 2006 dziennika „VG”?
* Anne B. Ragde*: To miejsce pełne historii. Nie mamy tu Starego Miasta, jak w Warszawie, bo każdy zakątek Trondheim to jest stare miasto. Weźmy na przykład mój dom. Wiele lat temu znajdował się na obrzeżach przy bramie, której podróżni nie mogli przekraczać nocą. Sprzedawano tu bimber, klienci meliny mogli zatrzymać się na noc. Po otaczającej nas dzielnicy kręciły się prostytutki i typy spod ciemnej gwiazdy, a nie dalej niż 200 metrów stąd znajdowało się miejsce straceń, na które zacni obywatele przybywali tak jak dziś chodzi się na paradę czy festyn. Trondheim jest pełne starych domów, przybysz na pierwszy rzut oka widzi, że hulał tu wiatr historii. Tu była stolica, siedziba królów, tu krzyżowały się drogi przybyszów z Anglii, Islandii, Irlandii, tu decydowano o losach całej strefy północnego Atlantyku. Czy wiesz, kto tak upodobał sobie Trondheim, że chciał je mieć za wszelką cenę?
Powiedz mi.
* Anne B. Ragde*: Adolf Hitler. Jeszcze na długo przed inwazją jego główny architekt przyjechał tutaj z rowerową wyprawą, obejrzał sobie miasto, a potem, już w Niemczech na desce kreślarskiej projektował je na nowo. Hitler chciał mieć tu idealne gniazdo, był rozkochany w swoich ideach rasowych, a właśnie Norwegów podawał za przykład typowych aryjczyków. Trondheim miało się stać bazą wypadową miedzy innymi dla okrętów podwodnych.
A Trondheim dziś? Co lubisz w tym miejscu dzisiaj?
* Anne B. Ragde*: Życie. Mnóstwo młodych ludzi, wszak to miasto uniwersyteckie. Latem festyny, wiele koncertów na powietrzu, wystawy, festiwale, średniowieczny targ na Dni Świętego Olafa.
W 23 krajach sprzedano miliony egzemplarzy trylogii, którą rozpoczyna powieść Ziemia kłamstw . Główna oś wydarzeń znajduje się tu, w Trøndelag. Czy kiedy odniosłaś wydawniczy sukces trudno ci było uwierzyć, że ludzie z takim zainteresowaniem czytają opowieści z twojego podwórka?
* Anne B. Ragde*: Tylko młodym, niedoświadczonym pisarzom zdarza się myśleć, że muszą pojechać do Tokio, by przeżyć, a potem opisać coś fascynującego. Właśnie, dlatego najlepiej zacząć pisać po 30., kiedy już kilka razy zmieni się pracę, zostanie przez kogoś porzuconym, pokocha miłością bez pamięci, doświadczy śmierci bliskich. Wtedy wiesz, że prawdziwe życie toczy się obok ciebie, a nie za górami, za lasami. Dla ludzi z Polski właśnie moje, trønderskie podwórko jest na swój sposób egzotyczne. To dojrzałe postrzeganie perspektywy idealnie obrazuje przykład starej Hiszpanki.
Opowiedz o starej Hiszpance.
* Anne B. Ragde*: Oglądałam kiedyś w dzienniku relację z miasteczka w Hiszpanii, które dotknęła lawina błotna. Wielka tragedia, w kilka chwil żywioł zniszczył wiele domów. Stara kobieta, która straciła wszystko, skarżyła się do kamery: "Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko ludziom z telewizji mieszkającym w dalekich krajach!" Do diaska, to dokładnie dotyczy ciebie! - powiedziałam do telewizora. - Jesteś kobietą z telewizji mieszkającą w dalekim kraju! Wracając do wątku o pisaniu, to radzę pisać o najbliższej rzeczywistości bez obawy, że czytelnik się zanudzi.
Opisujesz ludzi, których znasz? Czy Margido lub Tor chodzą po ulicach Trondheim?
* Anne B. Ragde*: Nie, wymyślam ich. Kiedy piszę, staje się nimi, myślę jak oni. To wyzwanie, bo niektórzy, na przykład Margido, są ode mnie diametralnie różni. Zaszywam się sama w domku niedaleko stąd, palę sporo papierosów, piję dużo białego wina. Anne znika, zmienia się w postaci z książek. Nie chcę pisać np. o sąsiadach. Czy wiesz, że każdego dnia spędzam około godzinę wyłącznie na odpisywaniu ‘nie’ na różne maile? Ludzie proszą, bym opisała ich życie, ale to po prostu tak nie działa.
Czy w Polsce ukaże się druga cześć trylogii?
* Anne B. Ragde*: Tak, wszystko na to wskazuje. W drugiej części główna bohaterka stanie się bardziej aktywna. Czeka ją sporo kłopotów, ale nie zdradzę, jakich. Do Margida miętę poczuje pewna wesoła wdówka. Na polskie tłumaczenie musicie jednak jeszcze trochę poczekać. Podczas wizyty w Polsce interesujące było, że dziennikarze pytali mnie głównie o rolę kobiet w powieści i pozycję norweskich kobiet w mojej ojczyźnie.
Polacy maja przekonanie, że w Norwegii panuje większe równouprawnienie pod względem płci. Tłumaczymy to sobie waszą tradycją i kulturą. Kiedyś norwescy mężczyźni wypływali w morze, a kobiety ze wszystkim radziły sobie same. Myślisz, że to dobre wyjaśnienie?
* Anne B. Ragde*: Częściowo na pewno tak. Pamiętaj, że Norwegia była wtedy bardzo biednym krajem, więc te kobiety musiały być wyjątkowo twarde, by przetrwać. Nauczyły się, że nie mogą budować przyszłości w oparciu o jednego mężczyznę. Mężczyźni mieli nieładny zwyczaj ginąć na morzu, więc kobieta musiała zaczynać dorosłe życie z przeświadczeniem, że wszystko w jej rękach. Poza tym Norwegowie kochają silne kobiety. Tylko prawdziwy facet może podziwiać silną kobietę nie czując z jej strony zagrożenia. Norwegowie to twardzi faceci, więc wszyscy są zadowoleni.
Doświadczyłaś tego rodzaju uczucia ze strony prawdziwego faceta?
* Anne B. Ragde*: Nie raz. Byłam trzykrotnie zamężna. Mam wielu przyjaciół wśród facetów. Mogę sobie pozwalać na wyrażanie niepopularnych, ostrych opinii w męskich towarzystwie i nikt nie uważa, że próbuję z nim w ten sposób konkurować. Utrzymuję się sama, prowadzę dom tak, jak mam ochotę. Jak sama zauważyłaś, mogę nawet złamać jedną z kardynalnych norweskich zasad i zapalić papierosa w salonie.
Reklamowałyśmy już Trondheim i muzeum Chopina w Warszawie. Polećmy jeszcze twoją ulubioną norweską książkę, wszak Norwegowie nie potrafią spędzić lata bez kilku nowych powieści.
* Anne B. Ragde*: Faktycznie, czytanie jest tu solidną podstawą kultury. Na północy nie da się przeżyć nie czytając, ani wyrazić piękna przyrody nie tworząc czegoś. Ludzie są jeszcze bardziej rozmiłowani w książkach na Islandii, tam na wieczorki z pisarzami przychodzi więcej osób niż na koncerty. A jeśli mam polecić coś norweskiego do czytania, to zdecydowanie moją ulubiona Sigrid Undset. To kobieta, która już na początku XX wieku pisała np.: książki o zdradzie małżeńskiej. Doskonale oddawała relacje w związkach, a jej proza przez lata nic nie straciła. Wszyscy, bowiem chcemy od partnerów tego samego - znaleźć z nimi szczęście.
Rozmawiała Sylwia Skorstadt.