Trwa ładowanie...
22-06-2015 14:53

Czy zbrodnia ma płeć?

Katarzyna Bonda ze zbrodnią ma do czynienia od lat – niegdyś jako reportażystka, teraz jako pisarka. I choć wydaje kilkusetstronicowe cegły, jej powieści znikają z półek po kilku dniach od premiery. Tak było również w przypadku jej ostatniej książki, „Okularnika”

Czy zbrodnia ma płeć?Źródło: PAP
d7yjn1r
d7yjn1r
Katarzyna BondaBonda ze zbrodnią ma do czynienia od lat – niegdyś jako reportażystka, teraz jako pisarka. I choć wydaje kilkusetstronicowe cegły, jej powieści znikają z półek po kilku dniach od premiery. Tak było również w przypadku jej ostatniej książki, „Okularnika”.

Bartosz Czartoryski: Już chyba na dobre przylgnął do pani tytuł „królowej kryminału”...

Katarzyna Bonda: Podobny tytuł generuje również niezadowolenie, choć swoją mocną pozycję, jak myślę, udowodniłam teraz „Okularnikiem”. Sporo pomyj na mnie wylano po tym żarcie Zygmunta [Miłoszewskiego – przyp. red.]. Lecz jest to nobilitacja, która mnie bardzo cieszy, bo rynek literatury kryminalnej jest w Polsce ogromny. I choć jesteśmy małym krajem, sporo ludzi nie tylko pisze, ale i czyta, co przekłada się na sprzedaż. Uprawiam literaturę popularną, która, z natury rzeczy, musi być popularna. Moje książki, mimo że grube, rozchodzą się w całych nakładach. Ale to jest tak, że każdy kraj ma swoją królową kryminału i liczę na to, że niedługo będę miała okazję powalczyć na zagranicznych rynkach z innymi koronowanymi głowami kryminału.

Ano właśnie, mamy znakomitych autorów, a bodaj żadnemu nie udało się przebić na Zachód.

Naszym głównym problemem jest tłumaczenie. Polska to mały kraj, praktycznie wieś Europy, co mówię nie po to, żeby kogoś urazić, ale żeby podkreślić pewien oczywisty fakt: naszego języka nikt nie zna i trzeba nas tłumaczyć. Dopiero od dwóch lat Instytut Książki inwestuje w promocję kryminału. A dzieje się tak dlatego, że nadal uważa się u nas za priorytet literaturę piękną. Polskie powieści kryminalne mają krótki przebieg, to jest praktycznie dziesięć lat, ostatnia dekada. Do niedawna kryminał był gatunkiem wstydliwym, bo jego elementem bazowym jest pytanie o to, kto zabił, czytamy, chcąc się dowiedzieć, jak brzmi prawda. Dopiero teraz doczekał się nobilitacji, jest traktowany prestiżowo. Rzecz jasna i w kryminale zdarzają się rzeczy lepsze i gorsze, ale w ciągu tych dziesięciu lat udało się stworzyć rdzeń, tak zwaną starą gwardię; co roku dochodzą jednak coraz to nowi ludzie. Lecz jeszcze trochę potrwa, zanim nasi włodarze zrozumieją, że polski kryminał to niebagatelna wartość.

U nas nikt nikogo nie kopiuje, a czytelnik może przebierać i wybierać. Nikt się w naszym środowisku nie obraża za słowo „rzemieślnik”. Nie wiem, czy kiedyś będziemy dopuszczani do wielkich nagród, na razie mamy swoją, ale widzę zielone światło dzięki Zygmuntowi, który otrzymał Paszport Polityki. Może zaczniemy być traktowani poważnie. Ale wracając do zagranicznej ekspansji. Problemem jest tłumaczenie i nawet jeśli już ktoś się na nie zdecyduje, to będzie to małe wydawnictwo, które nie ma środków na uruchomienie promocyjnej machiny. To się musi zmienić. Nie mogę zdradzić, o czym myślę, ale po sobie wiem, że jest zapotrzebowanie na polskie rzeczy, bo jesteśmy dziwni, egzotyczni. Pisarze potrzebują jednak wsparcia ze strony państwa. Teraz mamy absurdalne sytuacje, że przyjeżdżają na festiwale pisarze zagraniczni, którzy nie mają zielonego pojęcia o naszej literaturze.

d7yjn1r

Kryminał jako gatunek odszedł już dawno od formuły szaradziarskiej, klasycznej. Nie sądzi pani, że jednocześnie utracił ten specyficzny dialog z czytelnikiem?

Kiedy rozmawiam z ludźmi, to odnoszę wrażenie, że wszyscy czekają na nowego Simenona. Ale go nie ma! Książki robią się coraz grubsze, a sam kryminał staje się pretekstem, ramą. Chyba ostatnim prawdziwym klasykiem u nas jest Mariusz Czubaj. Fakt faktem, szaradziarski kryminał jest dzisiaj niszą. Ale dzięki temu cieszymy się ogromną różnorodnością wewnątrzgatunkową, bo mamy książki idące w horror, i retro kryminały, i komedie kryminalne i coś, co ja uprawiam, czyli powieść kryminalną. Lecz jest też sporo chłamu. Kiedyś trudno było namówić dziennikarza, żeby napisał recenzję, dzisiaj to taki gatunek glamour. Mnie fotografują luksusowe magazyny dla kobiet, nie mówiąc o opiniotwórczych periodykach, które poświęcają gatunkowi i autorom mnóstwo stron.

Kryminał może stać się naszym towarem eksportowym jak oscypek. I do tego dojść musi. Często znajdzie pan pełniejszy, pogłębiony obraz rzeczywistości w kryminale, aniżeli w mediach. Prasa dzisiaj zajmuje się wszystkim pod kątem newsa, technologia wymusza na dziennikarzach, że coś musi być już, teraz. Ja, kiedy pracuję nad książką rok czy dwa, mogę zająć się czymś porządnie. Kiedy zabrałam się za „Okularnika”, opisałam sprawę z lat czterdziestych, bałam się, że to nie zainteresuje młodego czytelnika, a w sześć dni wyprzedano cały nakład. I jest dodruk. Nieprawda, że młodzież niczego nie czyta, boi się cegieł, trudnych kwestii. Kryminał jest dzisiaj takim kagańcem dramaturgicznym. Za pomocą napięcia, prostego języka – bo, umówmy się, nie mogę sobie pozwolić na pisanie jak Orbitowski czy Żulczyk – poważny temat, dajmy na to, nacjonalizmu wkładam w ramę powieści kryminalnej.

Kryminał uchodzi za gatunek mocno skonwencjonalizowany, a jednak, odwołując się nawet do tego, o czym pani przed chwilą mówiła, jest jeszcze sporo do odkrycia.

Myślę, że kryminał będzie się rozwijał i przejmował coraz więcej elementów chociażby z literatury pięknej. Kiedyś wydawało się, że nie wejdą do tego gatunku, na przykład, złożone problemy danego państwa, czy rozbudowane rozmyślania postaci. Ale już Agatha Christie, która jest uznawana za klasyka, zdestruowała cały kryminał, nic sobie nie robiła z ówczesnych zasad. Mnie się to również zarzuca, a ja odpowiadam, że lubię być parę kroków z przodu. Bo zgarniam również tych, którzy czytają literaturę piękną, mężczyzn fascynujących się historiami o seryjnych mordercach i kobiety zainteresowane dokumentem. Ludzie dzisiaj czytają więcej, czego nie widać w badaniach, którymi nas tak straszą. Fakt, książka jest droga. Ba, moja kosztuje czterdzieści pięć złotych. I dlatego jestem dumna, że ktoś zdecyduje się wydać swoje pieniądze właśnie na nią. Lecz książka ma wiele żyć, ludzie piratują ebooki, pożyczają sobie powieści, oddają, szczególnie kryminały, bo kiedy znają już rozwiązanie zagadki, nie potrzebują ich trzymać na
półce.

Zaczynała pani jako dziennikarka, kroczyła ścieżką wydeptaną przez wielu pisarzy.

Zawsze interesowały mnie tematy kryminalne, ale moje odejście z zawodu zbiegło się z medialną rewolucją wynikającą z rozwoju technologii. Ja zajmowałam się reportażem, dzisiaj z większych rzeczy mamy tylko jeden tytuł, gdzie ukazują się reportaże, „Duży format”. Teraz praktycznie każdy jest dziennikarzem śledczym, bo chodzi o news i podniesienie nakładu. Kiedyś można było się nad tematem pochylić, jeździłam gdzieś na dwa tygodnie i pisałam. Przyzwyczaiłam się do pracy, w której można było zgłębić problem. Jak odchodziłam, gdy wysyłano mnie z „Newsweeka” do Berlina na trzy dni, musiało się całe kolegium zebrać, aby to zatwierdzić. Ale tamto, co minęło, już nie wróci. Każdy ma telefon komórkowy, może być dziennikarzem, fotoreporterem. Nie chcę wyjść na kombatantkę, szanuję ludzi, którzy dzisiaj pracują w mediach i za tym nadążają. Byłam po drugiej stronie i widzę, jak się chociażby sprzedaje materiały ze mną, wywiady. Zmieniło się podejście do pracy, szacunek do swojego bohatera. A odeszłam dziesięć lat temu.
Dekada.

d7yjn1r

Co się dzieje teraz? Strach myśleć. Nie interesowały mnie tematy dziennikarskie, newsowe, co kto powiedział czy zrobił, ciekawiło mnie raczej z czego to wynikało, jakie to ma konsekwencje. Bo zdecydowana większość historii nie jest tylko czarna lub biała. Trzeba umieć dostrzec i opisać tę szarość. Dzisiaj na to nie ma już miejsca. Dlatego nie jestem odbiorcą prasy, nie kupuję gazet, nie mam telewizora. Dla mnie literatura była ratunkiem, mogłam pochylić się nad tematem, który się na drugi dzień nie zestarzeje. Pisarz spędza sporą część życia w samotności, siedzi się w domu sam ze sobą. Przywykłam do tego, że codziennie poznawało się mnóstwo ludzi, było się w oku cyklonu.

Dziennikarz ma siedem żyć. Jest się na adrenalinie, czerpie się energię z ludzi. Samotne pisanie zmienia postrzeganie świata. Trzeba się odbić od wydarzeń prawdziwych na poziom meta, co mi z początku sprawiało trudność. Uczyłam się tego. Chciałam pisać fabuły. Zawsze mnie interesowało przejście, przekroczenie pewnej granicy i zrozumienie pierwiastka zła, który w nas tkwi. Ciekawi mnie pytanie „dlaczego?”, potem „jak?”, a dopiero na końcu „kto?”. Nie chciałam rzucać się na literaturę piękną, ale też nie mogłam pisać romansów. Napięcie dramaturgiczne kończy się na pytaniu „czy on z nią będzie?” i tyle. Kryminał to gimnastyka umysłu.

Bazując na swoim doświadczeniu, potrafiłaby pani odpowiedzieć, czy zbrodnia ma płeć?

O tak, zbrodnia kobieca różni się od męskiej. Z prostej przyczyny. Faceci mają tę atawistyczną agresję wpisaną w funkcje społeczne. To mężczyzna polował, wyruszał w podróż, zdobywał łup i wracał. Kobieta była predestynowana do posiadania dzieci. Feministki wychodzą dzisiaj na ulice z transparentami, ale biologia jest taka, a nie inna. Kobieta, żeby zabić, musi zostać skrzywdzona, założyć zbroję i zostać amazonką. Nie ma tak, że „to zła kobieta była”. Zbrodnia to przestrzeń podległości i dominacji. Babki zabijają z przyczyn emocjonalnych, nawet gdy mamy do czynienia z motywem rabunkowym, bo, jak się doczytamy, okaże się, że była w matni życiowej i chciała zabezpieczyć dzieci. Silny jest też motyw zemsty.

d7yjn1r

Kobiety planują lepiej, bo rzadko mogą zapanować nad ofiarą. Narzędzia zbrodni są bardziej wyszukane, choć kieruje nimi praktycyzm; morderstwo to straszny bałagan, ludzie ostro walczą o życie. Kobieta długo oswaja się z myślą o dokonaniu zbrodni. Może znosić różne rzeczy przez dwadzieścia pięć lat, a potem pęknie. Zabijają te, które zostały zranione, skrzywdzone, nie mające poczucia bezpieczeństwa. Ale po zbrodni chcą być świętymi madonnami i robią to, co umieją najlepiej – sprzątają. Ukrywają zwłoki, pozbywają się śladów, wykorzystują atuty kobiecie, uwodzą, werbują kochanków, żeby im pomagali. Jest taka teoria, że wiele zabójstw dokonanych przez kobiety została wykryta, ale nieudowodniona. Nie ma chyba ani jednego elementu wspólnego pomiędzy zbrodnią kobiecą i męską poza samym jej aktem.

Aktualnie pisze pani kolejne tomy planowanej tetralogii Cztery Żywioły. Jak narodziła się koncepcja tej serii?

Sam zapis to tylko wisienka na torcie. Pierwszym, co zrobiłam, było skompilowanie konspektu na cztery książki, to nie tak, że ja to na bieżąco wymyślam. Zaś owe żywioły to nawiązanie zarówno do technik kryminalistyki, jak i życia osobistego Saszy Załuskiej, bohaterki. Czyli otrzymamy odpowiednik serialu telewizyjnego w literaturze. Do tej pory często pisano tak, że się wymyślało jakoś postać i nie miało się pojęcia, co z nią dalej będzie. A ja jestem zdyscyplinowana, lubię mieć twarde dane, żeby nie spotkał mnie syndrom białej kartki. Zabezpieczam się, planując wszystkie zabiegi dramaturgiczne odpowiednio wcześniej. Z tym, że każda powieść dzieje się gdzie indziej, sprawy rozwiązywane są przy pomocy innej metody kryminalistycznej, bo sam profil nie wystarczy.

I tak w „Pochłaniaczu” mieliśmy osmologię, a w „Okularniku” jest antroposkopia, bo trzeba ustalić, kto jest kim. Z „Żywiołami” ryzykowałam, starałam się, jak mówiłam, przeszczepić na grunt kryminału zabiegi znane z telewizji, co mogło nie chwycić. Główna bohaterka pojawia się w „Pochłaniaczu” dopiero po stu kilku stronach. A to zabieg utrudniający czytanie. Lecz ludzie lubią być zaskakiwani, a ja szanuję swojego odbiorcę. Lubię wyzwania, nowe rzeczy, i dlatego nie mam pojęcia, co napiszę dalej, ale nie chcę być zakładnikiem swojej postaci. Bo kiedy pan poczyta biografię niejednego autora, który wymyślił fajnego detektywa, okaże się, że do pewnego momentu szło świetnie, zrobił się z tego cykl, a potem pisarz nie potrafił się wyzwolić i przeklinał to, co się stało. A ja nie mogę panu zagwarantować, co będzie dalej, kiedy już skończę serię o Saszy. Nie mogę nawet obiecać, że wydam kolejny kryminał.

Bartosz Czartoryski

d7yjn1r
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d7yjn1r