Księgowa podała jej kwotę po Polskim Ładzie. Zawiesiła działalność. Innych może spotkać to samo
Wszyscy liczą, ile stracą, a ile potencjalnie zyskają na Polskim Ładzie, na nowych obciążeniach podatkowych i wzroście składek. Liczą także polscy artyści - pisarze, filmowcy, muzycy. Niektórzy już zastanawiają się, skąd wezmą na ZUS i podatki.
W internecie co rusz pojawiają się informacje o zamknięciu kolejnego małego biznesu: a to lokalnej piekarni, a to zegarmistrza. Kolejni mali przedsiębiorcy, tzw. bieda biznesy, informują, że nowe obciążenia podatkowe i rosnące składki ich dobiją.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak ta sytuacja wpłynie na artystów. Rozmawialiśmy z muzykami, filmowcami, aktorami. Większość mówi, że trzeba poczekać do lutego, marca, by przekonać się, jak realnie Polski Ład odbije się na ich portfelach. Niektórzy jednak już teraz zdecydowali się opowiedzieć Wirtualnej Polsce, ile na tym wszystkim stracą. O zyskiwaniu na razie nie zająknął się nikt.
Ponieważ większość z nich jest na samozatrudnieniu, na razie opierają się na pierwszych wyliczeniach księgowych. Ich praca często jest sezonowa: raz praca jest, bo kręcą nowy film czy są w trasie koncertowej, potem jej nie ma i trzeba żyć z oszczędności. Oto co nam powiedzieli.
Przypadek pierwszy: zawiesiłam działalność
Magdalena Grzebałkowska to znana autorka książek literatury faktu, m.in. biografii księdza Jana Twardowskiego, Zdzisława i Tomasza Beksińskich oraz niedawno książki "Wojenka. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia" (Agora).
Grzebałkowska, dotąd samozatrudniona, prowadząca jednoosobową firmę, mówi WP, że w styczniu postanowiła zawiesić działalność.
- Ja się nie znam na finansach, więc polegam na mojej księgowej – mówi Grzebałkowska. – A ona przedstawiła mi proste wyliczenie: jeśli teoretycznie zarobiłabym teraz 30 tys. zł, np. z zaliczki na kolejną książkę, to po wystawieniu faktury, jako firma jednoosobowa, zapłaciłabym około 8 tys. zł podatku. Natomiast kiedy wezmę te pieniądze na umowę zlecenie czy umowę o dzieło, mój podatek wyniesie około 2,5 tys. zł. Te liczby do mnie przemówiły i zawiesiłam działalność gospodarczą.
Grzebałkowska mówi, że pisarki i pisarze żyją ze sprzedaży książek oraz spotkań autorskich.
- Biblioteki i domy kultury nie chcą za spotkania autorskie podpisywać umów o dzieło, bo im nie wolno. Państwo polskie nie uważa bowiem spotkania autorskiego za dzieło. Będę więc musiała podpisywać umowy zlecenia, nie mam wyjścia - mówi pisarka.
Przypadek drugi: nie wystawię faktury
Autor nagradzanych filmów, który chce pozostać anonimowy, mówi nam, że w styczniu miał wystawić jedną fakturę na 270 zł, ale tego nie zrobi. Dlaczego?
Dokumentalista wylicza: - W tym miesiącu miałem wystawić jedną jedyną fakturę na 270 zł (220 zł plus VAT). Od tej kwoty przychodu w przyszłym miesiącu będę musiał zapłacić… 270 zł składki zdrowotnej. Składki tej nie będę mógł odliczyć od podatku. Od kwoty 270 zł przychodu brutto będę musiał również zapłacić 23 proc. podatku VAT, czyli w zaokrągleniu 50 zł. Oznacza to, że mój przychód wyniósł 270 zł, a będę musiał w sumie zapłacić ok. 320 zł. Ale to nie wszystko, bo będę musiał zapłacić kolejne składki ZUS, których wysokości jeszcze nie znam.
Nasz rozmówca mówi, że jego przykład to przykład skrajny. - Ale równie dramatycznie wygląda sytuacja, jeśli firma wystawi fakturę na 1000-1500 zł.
- Na razie żyję z oszczędności – mówi filmowiec. - Prawdopodobnie w styczniu nie wystawię żadnej faktury. Tylko zapłacę składkę 270 zł. No i resztę ZUS, kiedy dowiem się ile.
Przypadek trzeci: wszyscy podnieśli ceny
Producentka Beata Harasimowicz, która stoi m.in. za youtubowym serialem "Ekler", ale też kabaretowymi produkcjami dla różnych telewizji, mówi nam, że inflacja oraz Polski Ład wpłynęły na drastyczny wzrost cen w branży rozrywkowej.
- Panuje cenowa wolna amerykanka – mówi Harasimowicz. – Wszyscy podnieśli ceny: za wynajem studia, za wynajem sprzętu. Już nie mówię o honorariach aktorskich – artyści śpiewają takie stawki, że można się za głowę złapać. Wszyscy mówią: my mamy dojazdy, paliwo, prąd, czynsze i magazyny. Obawiam się, że to dopiero początek tej spirali cenowej.
Harasimowicz mówi, że organizatorzy wieczorów kabaretowych zdają sobie sprawę, że ludzie zaczynają oszczędności od kultury: - Chleb i masło trzeba kupić, a na wyjściu na kabaret, do kina czy teatru można oszczędzić. Na organizatorów padł blady strach, bo dopiero co mieliśmy pandemię i imprezy były odwoływane, a teraz doszedł kryzys i drożyzna.
Harasimowicz, która wraz z Katarzyną Kalicińską i Zuzanną Dobrucką jest też współautorką książek "I nigdy cię nie opuszczę" oraz "I ja ciebie też" mówi, że wydawnictwa są niepewne swego losu.
– Ceny papieru poszły w górę, więc pewnie ceny książek też pójdą w górę. Ludzie będą oszczędzać na zakupach w księgarniach. W wydawnictwach jest w związku z tym przestój. Napisałyśmy trzecią książkę i czekamy na decyzję, kiedy się ukaże - mówi.
Przypadek czwarty: walczę o 150 zł
Kolejny niezależny reżyser i scenarzysta (również prosi o anonimowość) ma spółkę z o.o. zajmującą się produkcją filmową. Jak mówi, to mała firm rodzinna, bez siedziby w szklanym biurowcu.
- Mnie też trafiło – mówi WP o Polskim Ładzie. - Okazało się, że w spółkach wynagrodzenia zarządu od teraz są objęte nowym podatkiem 9-proc. W skali miesiąca oznaczałoby to u mnie minus 150 zł. A 150 zł to jest dla mnie konkretny pieniądz - na zakupy dla całej rodziny. Dla mnie - rzecz warta walki.
- Na szczęście jest patent, by to obejść: zarząd musi zrezygnować z wynagrodzenia za piastowanie funkcji i zamienić je na stałe wynagrodzenie za prace specjalistyczne na rzecz firmy. Minus jest taki, że trzeba to usankcjonować u notariusza, który za wizytę bierze 1,3 tys. zł. Szlag mnie trafia, ale co zrobić? Trzeba będzie to zapłacić.