Czwarty fragment powieści "Do światła" Andrieja Diakowa
Dzisiaj publikujemy czwarty, przedostatni już fragment najnowszej książki z cyklu Uniwersum Metro 2033 – „Do światła” Andrieja Diakowa. Wszystkim, którzy czekają na pełny tekst książki przypominamy, że premiera już za 9 dni – 27 czerwca.
Dzisiaj publikujemy czwarty, przedostatni już fragment najnowszej książki z cyklu Uniwersum Metro 2033 – „Do światła” Andrieja Diakowa . Wszystkim, którzy czekają na pełny tekst książki przypominamy, że premiera już za 9 dni – 27 czerwca.
* W czwartym fragmencie* przeczytacie o trudnych początkach wspólnej wyprawy Gleba i Tarana, kryjówce stalkera i o tym, jak w metrze smakują… brzoskwinie.
Dobra Nowina Artema. Zakończenie powieści „Metro 2033” nie napawa optymizmem. Wydaje się, że dla rodzaju ludzkiego nie ma już nadziei i czeka go powolna zagłada. Czy aby na pewno? Przeczytaj „Ewangelię według Artema”, nowy końcowy rozdział „Metra 2033”, nadający książce inną, zaskakującą wymowę. Autorem „Ewangelii” jest sam Dmitry Glukhovsky.
PRZECZYTAJ: Fragment czwarty pt.: "Atak".
POSŁUCHAJ: Fragment dostępny jest też * w formie audio* w niezrównanej interpretacji Krzysztofa Gosztyły.
„Ewangelia według Artema” w formie szesnastostronicowej broszury będzie dołączona do każdego egzemplarza powieści Andrieja Diakowa „Do światła”.
Książkę można już zamawiać w Empik.com – tutaj, w przedsprzedaży, w bardzo dobrej cenie 30,49 zł.
Wszystkim, którzy nie mogą się doczekać lektury „Ewangelii według Artema”, zdradzamy jej początek:
„W twarz lecą mi białe plastikowe torebki. Odklejam je od wizjera maski przeciwgazowej i wypuszczam – i torebki, pochwycone przez wiatr, płyną w powietrzu dalej, podobne do meduz. Prawdziwych zwierząt się tu nie spotyka – ani tych zwyczajnych, ani nawet przystosowanych do radiacji potworów.
W promieniu wielu kilometrów nie ma jednego żywego listka, jednego źdźbła trawy…
Tylko sadza i stopiony metal, zwęglone szczątki i betonowy gruz. Jeśli nawet wiatr przywiewa tu nasiona jakichś roślin, to padając na tę przeklętą ziemię, nie mogą przeżyć i wysychają.
I nawet torebki zatrzymują się tu tylko po to, by odpocząć, a potem pędzą dalej.
Przychodzę tu codziennie i dawno już straciłem rachubę dni, które tu spędziłem.
Ubieram się w ciężki skafander ochronny, zakładam maskę przeciwgazową, biorę broń i wyruszam na górę ruchomymi schodami. Z początku odprowadzali mnie dziwnymi spojrzeniami: były w nich jednocześnie pobłażliwość, podziw i szyderstwo. Teraz wszyscy się przyzwyczaili i przestali zwracać na mnie uwagę. I tak jest mi wygodniej”.
Poprzednie fragmenty znajdziecie: rel="nofollow">