Czochrałem antarktycznego słonia

Niektórzy lubią zwierzęta bardziej niż inni: ich domy i mieszkania wypełnia czasami niesamowity inwentarz - ptaszki, rybki, koty, psy... Mikołaj Gołachowski, autor książki "Czochrałem arktycznego słonia" (wyd. Marginesy 2016), swoją opowieść o miłości do zwierząt i skutego lodem bieguna zaczyna właśnie od podobnego zbioru.

Miłość do zwierząt i Arktyki
Źródło zdjęć: © na zdjęciu: Mikołaj Golachowski/mat. wyd. Marginesy

/ 11Miłość do zwierząt i Arktyki

Obraz
© na zdjęciu: Mikołaj Golachowski/mat. wyd. Marginesy

Na kolejnych stronach galerii przedstawimy wybrane historie z tego niezwykłego, osobistego tekstu, przyjrzymy się metodom badawczym stosowanym na polskich uczelniach, zwyczajom niedźwiedzi polarnych i norek amerykańskich, lisim odchodom, syberyjskiej tajdze i temu, dlaczego tak trudno powiedzieć, gdzie dokładnie leży Arktyka.

/ 11Od wróbla do Arktyki

Obraz
© AFP

W pewnym sensie można powiedzieć, że wiele zaczęło się od Kuby i Bilba, czyli od udomowionego przez autora wróbla i wielkiego wyżła, pary niezwykłych domowników, zresztą jednej z rozlicznych par towarzyszy Golachowskiego. Kuba pojawił się w domu rodzinnym Golachowskiego po tym, jak grupa dzieci dorwała wróbla i próbowała nauczyć go latania. W efekcie Kuba miał złamaną nogę, ale po kilku tygodniach spędzonych pod czułą opieką wyrósł na bardzo walecznego wróbla, który bardzo szybko pokazał, gdzie jest miejsce psa w domowej hierarchii: "Choć dla dorosłego Bilba Kuba był stworzeniem mniejszym od psiego ucha, to wróbel zawsze miał dostęp do psiej miski jako pierwszy. Buzujący wilczym apetytem Bilbo codziennie musiał cierpliwie czekać, aż bezczelne ptaszysko skończy się opychać jego kaszą".

W tym tonie Golachowski opowiada nie tylko perypetie swoich poszczególnych pupili, ale korzysta z okazji, by otwarcie wyrażać swoje zdanie na tematy związane z traktowaniem zwierząt. Historia Kuby to pretekst, by wspomnieć o takich pomysłach na spędzanie wolnego czasu, jak wolontariat w schronisku. A jeśli już mowa o schroniskach - dopóki żyje w nich choć jeden pies albo jeden kot, ludzie nie mają moralnego prawa, by kupować sobie towarzyszy, twierdzi.

/ 11Łapy a sprawa polska

Obraz
© AFP

Zadeklarowana miłość do zwierząt pomogła Golachowskiemu w wyborze drogi życiowej, choć doktorat z zakresu biologii pokazał, jak słaby jest system szkolnictwa wyższego w Polsce. Jeśli nie zawodzili "porośnięci mchem" wykładowcy, zawodził system. W dodatku nawet tak ciekawe badania, jak badanie gryzoni, potrafiło przyprawiać o wiele frustracji. Dzięki obserwacji gryzoni można prześledzić bardzo wiele zjawisk i procesów, jakie zachodzą w środowisku. Niestety, metody badawcze, które stosuje się w Polsce przy długoletnich projektach mogą budzić słuszne wątpliwości.

Jedną z takich metod jest oznaczanie zwierząt poprzez obcinanie im palców. Obcina się maksymalnie dwa palce u jednej łapki, zgodnie ze specjalnym kodem, który pozwala zapisać na zwierzaku cyfry od jednego do tysiąca. Trudno wyobrazić sobie, że okaleczonym zwierzętom utrata palców zupełnie nie przeszkadza. Znacznie mniej inwazyjne jest oznaczanie markerem albo strzyżenie futerka na przykład myszom albo nornicom. To szczególnie przydatne przy krócej zakrojonych projektach: futerko odrasta, markery znikają, a wszystkie łapy są całe.

/ 11Ryjówki ginęły zawsze

Obraz
© AFP

Gryzonie to bardzo zróżnicowana grupa, dlatego nie zawsze łatwo się je bada. O ile myszy czy nornice wystarczy oznaczyć, o tyle na przykład badanie ryjówek kończy się często tragicznie dla tych zwierząt. Ryjówki to małe ssaki, które żywią się głównie owadami. Ich metabolizm jest tak szybki, że jeśli ryjówka nie zje czegoś przez kilka godzin, umiera z głodu. Jeśli ryjówka wpadnie w pułapkę żywiołowną, która jest wysypana tylko ziarnem, jest więcej niż pewne, że bez odpowiedniego pokarmu zginą. Syberyjscy naukowcy rozwiązują problem w dość makabryczny sposób: wrzucają do pułapek kawałki martwych myszy. Ten sposób może budzić obrzydzenie, ale za to schwytane ryjówki są najedzone i nie grozi im śmierć w wyniku badań prowadzonych przez człowieka.

W Wielkiej Brytanii do ziarna wsypywanego do pułapek dodaje się poczwarki much - efekt jest ten sam. Dla odmiany w Polsce panuje podejście "trudno, tak już jest": ryjówki w pułapkach umierają i nie można nic na to poradzić. Nawet w sytuacji, w której rozwiązanie problemu wydaje się proste, nie wymaga wielkiego nakładu sił czy środków, pozostaje jeszcze ego niektórych naukowców, którym wydaje się, że stoją ponad prawem, a zasady obowiązujące "zwykłych ludzi" ich nie dotyczą - "oni przecież prowadzą Badania. Przymykano więc w zakładzie oko na trzymanie w niewoli schwytanych w lesie chronionych gatunków płazów i gadów, a ryjówki musiały dalej ginąć, bo tak było zawsze", punktuje Golachowski.

/ 11Koleś od lisich kup

Obraz
© AFP

Wbrew wszystkim nadużyciom istnieje na pewno jeden sposób, który pozwala badać zwierzęta nieinwazyjnie i w dodatku daje świetne efekty. To zbieranie i analizowanie odchodów. Dzięki tej prostej, choć budzącej emocje, metodzie można sprawdzić, jaką rolę w danym ekosystemie odgrywają konkretne drapieżniki. Golachowski z rozbrajającą szczerością opowiada, że ponieważ takich badań prowadził naprawdę sporo, w pewnym momencie zbieranie kup lisów, kun czy borsuków było dla niego czymś naturalnym. Wystarczyło je potem wysuszyć, a przed samą analizą zalać wodą i moczyć dwanaście godzin (preparaty te nazywa "herbatkami"), a po rozmoczeniu przetrzeć przez specjalne sito i znów suszyć.

Przejście tego żmudnego i niezbyt przyjemnego procesu prowadziło jednak do prawdziwej przygody, bo odchody lisów i kun potrafią zawierać prawdziwe skarby. O ile jesienią przechodzą na wegetarianizm i zajadają się głównie owocami, o tyle w pozostałych porach roku można było natknąć się na futerka i czaszki gryzoni, kości żab, ale zdarzały się i takie niespodzianki jak papierek z zakładów mięsnych na Żeraniu i kilka długich włosów w kolorze blond. Jakkolwiek fascynujące są te badania i jak bardzo naturalnie nie traktowałby ich autor, i tak podczas pewnej rozmowy, w trakcie której licytował się z koleżanką, kto zna najdziwniejsze tematy prac magisterskich, usłyszał: "To jeszcze nic! Mikołaj, ja słyszałam, że u was na wydziale jeden koleś łazi po lesie i zbiera lisie gówna!".

/ 11Norki, wilki i problemy etyczne

Obraz
© FORUM

O metodach badawczych jest zresztą w "Czochrałem..." znacznie więcej - można przeczytać także o łączeniu genetyki i ekologii, czyli ekologii molekularnej. W ten sposób autor badał populację norek amerykańskich. Norki zadomowiły się w Polsce kilkanaście lat po tym, jak Rosjanie wypuszczali je na terenach byłych państw bałtyckich, by potem polować na nie i robić z nich futra. Dzięki ekologii molekularnej można zbadać, co jedzą różne zwierzęta, w jaki sposób migrują, na jakim terenie występują, a także w jaki sposób ustalić granice pomiędzy poszczególnymi gatunkami. Techniki molekularne pozwalały też ustalić sieci pokrewieństwa między poszczególnymi osobnikami. Choć norki są fascynujące, dla autora zwierzęciem, które niezmiennie fascynuje i wiecznie mu się wymyka jest wilk. Pierwsze usłyszane wycie wilków wiąże się z wyprawą na Syberię, zresztą brzemienną w skutki.

Tajga była prawdziwym zaskoczeniem: zamiast gęstego lasu w rodzaju Puszczy Białowieskiej - dość rzadko rosnące, cienkie drzewa. Tam nawet dwustuletnie okazy mają pnie grube na około trzydzieści centymetrów. Nie ma też zbyt wielu krzewów. To wszystko wynik ostrych zim i związanego z tym wyjątkowo powolnego wzrostu. Zwierzęta to najczęściej burunduki, czyli niewielkie pasiaste wiewiórki, głuszce, krogulce, białozory (największe sokoły) i istne zatrzęsienie ryb w strumieniach i rzekach. Co do wilków - łatwiej je usłyszeć niż spotkać, bo to wyjątkowo mądre zwierzęta i same nigdy nie zaczepiają.

/ 11Co to w ogóle jest Arktyka?

Obraz
© na zdjęciu: Mikołaj Golachowski/mat. wyd. Marginesy

Syberia udowodniła Golachowskiemu, że po pierwsze każdy dzień niespędzony w podróży to dzień stracony, a po drugie, że najlepiej będzie się czuł tam, gdzie jest dziko i zimno. A trudno o bardziej dzikie, zimne i oddalone od ludzi miejsce, niż biegun. Ale tak naprawdę gdzie dokładnie zaczyna się najdalszy z lądów, w starożytności zwany też Ultima Thule, czyli ostatni świat? Pozornie Arktykę, czyli dosłownie Krainę Niedźwiedzia, łatwo zlokalizować: jest tam, gdzie jest biegun północny, który otacza Ocean Arktyczny, do tego północne krańce Europy, Azji i Ameryki Północnej plus oczywiście wyspy, w tym Grenlandia, największa z nich.

Nie jest jednak wcale takie oczywiste, gdzie na południu kończy się Arktyka, a zaczyna strefa umiarkowana. Wprawdzie można uznać, że Arktyka to cały teren, który znajduje się za północnym kręgiem polarnym (krąg polarny wyznacza granicę polarnego dnia i polarnej nocy, co oznacza, że w tej strefie przynajmniej przez dobę w ciągu roku słońce w ogóle nie zachodzi i przynajmniej przez jedną dobę nie wstaje). Ale biologicznie ta granica nie ma sensu: w granicach kręgu polarnego znajdują się obszary o różnych klimatach, dlatego przyjmuje się, że Arktyka kończy się tam, gdzie można wyznaczyć linię izotermy +10 stopni Celsjusza, czyli średniej temperatury lata - na południe od tej linii jest cieplej, na północ - zimniej.

/ 11Władca końca świata i truskawki

Obraz
© AFP

Arktyka to lód, po sam horyzont, a gdy wydaje się, że za lodem jest coś jeszcze, najczęściej chodzi o jeszcze więcej lodu. Nie jest to jednak gładka biała tafla, raczej ogromne kry, paki, wypiętrzenia i szczeliny. Słońce świeci bez przerwy i nietrudno stracić poczucie czasu, a rzeczywistość zaczyna przypominać narkotyczne wizje, sen przychodzi z trudem i nigdy nie wiadomo, ile się naprawdę spało. To niezwykłe miejsce ma niezwykłych mieszkańców i takim sztandarowym reprezentantem jest oczywiście niedźwiedź polarny. Wbrew obiegowym opiniom niedźwiedź polarny wcale nie żywi się pingwinami. Nie może: pingwiny żyją na Antarktydzie, a niedźwiedzie polarne w Arktyce. Dzieli je cały świat i jeśli w ogóle zdarzył się taki przypadek, to z pewnością nie w warunkach naturalnych. Niedźwiedź polarny to zresztą niekwestionowany władca tego miejsca. Potrafi ważyć nawet do tysiąca kilogramów: jest zatem największym lądowym drapieżnikiem na świecie, choć z tym lądem to też nie do końca prawda.

Prawidłowa nazwa łacińska, czyli Ursus maritimus, oznacza "niedźwiedź morski" - misie polarne to świetni pływacy i ich naturalnym środowiskiem jest właśnie lód morski. Pełne gracji mimo ogromnych rozmiarów, niedźwiedzie bywają najczęściej... bardzo spokojne. Golachowski plastycznie opisuje wrażenie, którego doświadczał, gdy niedźwiedź wychodził mu na spotkanie: "To nie jest agresja. Agresywny może być pies, kiedy się na nas rzuca. Niedźwiedź z przerażającym chłodem zastanawia się, jak nas dopaść. W jego oczach widać wręcz życzliwe zainteresowanie - tak jak my, kiedy się przyglądamy pachnącej, soczystej truskawce, autentycznie cieszymy się na jej widok i całkiem szczerze lubimy".

/ 11Co grozi ''kostce lodu''

Obraz
© AFP

Niestety, mimo statusu największego i najsilniejszego, niedźwiedź mierzy się ciągle z różnorodnymi zagrożeniami. Choć jedne populacje są stabilne, a nawet odnotowuje się tendencje wzrostowe, inne dramatycznie się kurczą. Winą za tę sytuację można obarczyć kurczenie się pokrywy lodowej. Według naukowców w ciągu pięćdziesięciu lat populacja niedźwiedzi spadnie o jedną trzecią. I nie tylko zmniejszanie się pokrywy lodowej będzie powodem, dla którego tak się stanie. Tym, co również zagraża misiom są polowania i to niezależnie od tego, czy są to tak zwani sportowcy (o których autor wprost mówi "żałośni, zakompleksieni frustraci zabijający zwierzęta dla przyjemności"), czy rdzenna ludność, która zabija je w imię tradycji.

Na tym tle wyraźnie wyróżnia się organizacja WWF: nie pozwala ona podnieść statusu ochronnego niedźwiedzi polarnych tak, by zabronić polowań. Z jednej strony przyznaje, że gatunek jest zagrożony, z drugiej bagatelizuje wpływ polowań na liczebność populacji niedźwiedzi. Zupełnie po drugiej stronie plasuje się kampania Greenpeace pod nazwą "Save the Arctic", za nic mając złośliwe komentarze internautów pytających, czy podatnicy mają płacić za utrzymywanie "kostki lodu". Tymczasem ekosystem Arktyki to coś znacznie więcej niż "kostka lodu" i choć trzeba przyznać, że organizmy, które tu żyją są bardzo odporne, jest to specyficzna odporność. Środowisko polarne jest trudne, ale przewidywalne i regularne. Każda nagła zmiana, zaburza taki rytm i niszczy równowagę.

10 / 11Lód nie woda

Obraz
© AFP

Aby ratować Arktykę przedstawiono w ONZ ideę utworzenia wokół bieguna ogromnego rezerwatu przyrody: podobny istnieje już wokół Antarktydy. Jeśli inicjatywa zostanie zaakceptowana, nie będzie można tam łowić ryb ani robić odwiertów. To właśnie odwierty są obecnie ogromnym zagrożeniem, o czym przekonaliśmy się w 2010 roku, kiedy wybuchła studnia wydobywcza koncernu BP w Zatoce Meksykańskiej.

Była to katastrofa: tysiące ton ropy dostało się do morza, zginęły miliony zwierząt morskich, a zanim ekosystem wróci do równowagi minie wiele lat, o ile oczywiście wróci do równowagi. Gdyby taka katastrofa zdarzyła się w Arktyce, zniszczenia byłyby praktycznie nieodwracalne: zebranie ropy z morza byłoby niemożliwe, bo arktyczne morze jest wzburzone, a poza tym ciągle wieje silny wiatr. Niska temperatura spowolniłaby parowanie, zahamowałaby rozkład zanieczyszczeń, które przez to zostałyby w ekosystemie już na zawsze.

11 / 11Rekordowe ocieplenie

Obraz
© wyd. Marginesy

W 2007 roku padł rekord w zakresie ocieplania się klimatu: pokrywa lodowa na Oceanie Arktycznym skurczyła się do nieznanych wcześniej rozmiarów. To nie koniec, bo ówczesny rekord został jeszcze kilka razy pobity. To, że Arktyka leży daleko, a lód morski nie jest bardzo głęboki i na pewno nic się nie stanie, jeśli poziom wody podniesie się nieznacznie - to wszystko nieprawda.

Lód pozwala przetrwać organizmom świata polarnego, a dla samej Ziemi stanowi dobry system chłodzący. Lód odbija promieniowanie słoneczne. Woda nie odbija promieniowania, tylko je absorbuje, więc skutek jest taki, że prowadzi do dalszego podgrzewania się systemu. Jeśli lód zniknie, będzie to miało ogromne konsekwencje dla wszystkich.

Ola Maciejewska/książki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]