Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:09

Czerwony Byk

Czerwony BykŹródło: Inne
d3godml
d3godml

Nawigator gestem poprosił dowódcę o spojrzenie na mapę i nie podnosząc już wzroku na Darrella, wbił nóżkę cyrkla w karton.
– Jesteśmy tu. – Przyłożył do mapy ekierkę z centymetrową podziałką i rozsunął cyrkiel na kilka centymetrów. Potem narysował półokrąg i uroczyście zakomunikował: – Możemy dojechać do każdego miejsca w tym kółku.
Darrell odsunął go delikatnie i zajął obrotowy fotelik. Przy okazji po raz pierwszy (choć wydawało mu się, że zna doskonale swój samolot) zauważył, że nóżki fotelika są sprytnie wsunięte w podłogowe listwy prowadnic. Konstruktor zrobił to tak przemyślnie, że gdyby nawet przyszło pilotowi do głowy zrobić superfortecą beczkę, to tylko nawigator oraz jego cyrkle i ekierki pożeglowałyby w stronę sufitu, a fotelik nie drgnąłby ani o cal. Granica zakreślona przez rysik cyrkla stawiała załogę RAMP TRAMP w zupełnie nowej sytuacji i Darrell postanowił się upewnić:
– Tylko tyle?
Anderson oburzył się szczerze: – Policzyliśmy dwa razy.
– Z tego, moi panowie, wynika niezbicie, że możemy albo spaść na głowę Japońcom, albo, jak zalecimy dalej – chińskim komunistom, ale ci ugotują nas z ryżem. Zresztą, o ile wiem, tu nie ma żadnych sensownych lotnisk. Możemy również wracać do Anshan i zobaczyć, czy stalownia jeszcze się pali…
Na Andersonie i Juniorze żarciki dowódcy nie wywarły żadnego wrażenia, i Darrell też spoważniał: – Macie inny pomysł?
Junior wyciągnął cyrkiel z mapy i wbił jego szpikulec w innym punkcie, o wiele bardziej na wschód. Gdy tym razem zakreślił półokrąg, w jego obrębie znalazła się dziurka uczyniona poprzednio. Darrell przyjrzał się dokładnie nowej konfiguracji:
– Nieeee. Jak pragnę zdrowia… Serio?… Chcesz lecieć do Ruskich? Co to w ogóle za miasto?
– Władywostok. – Junior był niewzruszony niczym gubernator stanowy odrzucający apelację. – Bardzo malownicze miejsce. Nad morzem – zachwalał.
– Lotnisko? – Nieprzekonany do pomysłu Darrell kręcił głową.
– Przecież to ich strategiczna baza! Muszą mieć porządny runway. Poza tym to sojusznicy.
Darrell podjął decyzję: – Dobra. Wykreślaj kurs. – Potem wrócił do kabiny pilotów i moszcząc się w fotelu, polecił Legendzie:
– Ster na szymbort, panie Fisher. Lecimy do Władywostoku. Junior zaraz poda nowy kurs.
– Święci niebiescy! Gdzie to jest?

Darrell z przyjemnością postawił stopy na ziemi, która jak zwykle po długim przebywaniu w powietrzu wydała mu się bardzo twarda. Wyszedł spod kadłuba i z irytacją spojrzał na ostrzeżenie wymalowane czerwoną farbą na pokrywie luku: „Nie palić w promieniu 100 stóp”. „Szkoda – pomyślał – że japońska obrona przeciwlotnicza nie może tego przeczytać”. Wsadził camele do kieszeni spodni i starannie ulokował mundurową furażerkę na głowie. Przesunął kaburę kolta na brzuch i sprawdził, czy zatrzask paseczka zabezpieczającego pistolet w pochwie lekko się odpina. Był zwolennikiem świadomego działania. Od czasów, gdy regularnie ćwiczył dżiu-dżitsu, pozbył się w relacjach z ludźmi pochopności i gwałtowności. Koreańczyk prowadzący małe dojo*, który był jego pierwszym mistrzem, mówił mu często: „Nie spiesz się. Tylko bądź gotów. Trzeba reagować spokojnie, ale w dobrym momencie. I zawsze porządnie wyglądać. To robi dobre wrażenie. I nie napinaj się niepotrzebne. Oddychaj”. Oddychał więc, patrząc spokojnie, jak rosyjscy
żołnierze wyskakują z samochodów, i nie zrobił ani pół kroku w ich stronę. Postanowił nie oddalać się od samolotu. W końcu RAMP TRAMP to było terytorium Stanów Zjednoczonych, niezależnie od tego, gdzie wylądował. W kilka chwil Rosjanie otoczyli go, ale nie wyglądało to groźnie. Pistolety maszynowe mieli zawieszone na piersiach lub na ramionach. Wydawało mu się, że pachną czymś dzikim, egzotycznym i trochę kwaśnym, ale był to raczej zapach spalonej słońcem, kamienistej i zakurzonej ziemi. Przypatrywał się im z ciekawością, a oni gapili się na niego tak zachłannie, jakby przed chwilą spadł z Marsa. Uczono go zauważać szczegóły, więc rejestrował wszystko po kolei: spłowiałą barwę bluz w kolorze khaki, pozbawionych kołnierzyka i zapinanych na kilka guziczków pod samą szyją, workowaty krój brunatnych bryczesów, wpuszczonych w cholewy butów, które w Stanach uznano by za stosowne do konnej jazdy. Mimo upału wszyscy byli w głębokich, poobijanych z szarej farby hełmach. Wszyscy byli opaleni i starannie ogoleni, ale
wielu z nich w rozdziawionych z zachwytu gębach brakowało uzębienia. Zauważył też, że nie dbają o dłonie i nie czyszczą paznokci, podobnie jak cholew swoich nieprawdopodobnych butów. Oni też rejestrowali zachłannie nieznany im widok. Stał wśród nich człowiek sprawiający ciepłe i sympatyczne wrażenie. Niewysoki, krępy i silnie zbudowany, o miłej, nieco dziecinnej twarzy i krótko przystrzyżonych, lekko już srebrzących się włosach. Nigdy nie widzieli tak dobrze skrojonego i dopasowanego munduru, a przecież był to zwykły roboczy komplet. Beżowokremowa koszula z patkami na dystynkcje. Spod rozpiętego swobodnie kołnierzyka wyglądała schludna, biała bawełniana koszulka. Spodnie wpuszczone w wysokie lotnicze buty z miękką, sznurowaną, cholewką z żółtej skóry były o kilka tonów ciemniejsze. Całość wieńczyła zgrabna furażerka z dwiema srebrnymi belkami. Podziwiali wspaniale wyprawioną skórę pasa i kabury oraz imponujący liczbą cyferblatów i pokręteł zegarek firmy Constantin i Vacheron, prezent od żony. W pewnej chwili
odniósł nieodparte wrażenie, że najchętniej by mu ten zegarek zabrali.

Ponieważ nikt się nie odzywał, uznał, że jednak do niego należeć powinien pierwszy ruch. Zsunął więc obcasy, przyłożył dłoń do czoła i salutując, wyrecytował:
– Kapitan Harold Darrell. Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych. Jestem dowódcą tego samolotu. Załoga czeka w środku. Czy ktoś mówi tu po angielsku? – Opuścił dłoń i czekał na reakcję Rosjan. Przez chwilę gadali w swoim języku wszyscy naraz. Ale nic z tego nie rozumiał. Sytuacja była patowa, na szczęście podjechał spóźniony, kolejny willys i odsuwając czerwonoarmistów na boki, podszedł ku niemu jeszcze jeden tubylec. Ten nie nosił bryczesów i wysokich butów.

d3godml
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3godml

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj